Przynajmniej ja o takich nie słyszałam. Hardy cudowny. Nie kochać tego gościa to ciężki grzech.
Gdybyś takiego odpowiedzialnego spotkała, wrzuciłabyś do friendzone i szukałabyś jakiegoś mniej odpowiedzialnego. Potwierdzone info. EOT.
Nope. Nie odniosłaś się zupełnie do tego co napisałem - a życie pokazuje że mam rację, kobiety czasem MÓWIĄ że chcą pewien typ mężczyzny, a CHCĄ zupełnie innego. I tak może być w tym wypadku.
Kolejne pierd0lenie z cyklu "jestem księżniczką, wymagam ratunku", powodzenia na rynku zbytu jakim jest miłość.
Dziecko drogie, stara już jestem i życie trochę znam. Ale pamiętam co znaczy rozgoryczenie i pocieszę cię, że to mija :]
Istnieją... Mam nadzieję, że w dniu próby będę jak Ivan. Chcę być taki jak on!
Nawiasem mówiąc serce się kraja jak czytam niektóre komentarze. Może z czasem zrozumieją dlaczego Ivan to zajebisty gość
Człowieku! Perło! Diamencie! Przywracasz wiarę w ludzką wrażliwość!
Niektórzy nigdy nie zrozumieją tej subtelności, którą Ty dostrzegasz.
O takich facetów są miliony; nieodpowiedzialnych, bezmyślnych i nie liczących się zupełnie z otaczającymi ich ludźmi.
To w końcu Ivan czy Hardy? Bo jak Ivan, to masz jakieś dziwne kryteria moralności. A co do Hardy'ego to owszem, wydaje się być ideałem, ale przecież nie wiemy jaki jest naprawdę. Zresztą co to za różnica? Zdrada to zdrada, ja nawet Hardy'emu nie wybaczyłabym czegoś takiego.
Cięzko ocenić zachowanie głównego bohatera. Znalazł się w sytuacji lose-lose, i mógł wybrać jedynie mniejsze zło. Czy wybrał dobrze? W jego ocenie tak, a mi szczerze mówiąc trudno objąć jakieś stanowisko. Trzeba zauważyć, że jego działanie było uwarunkowane traumą z młodszych lat. Widać, że żal, jaki chowa do ojca był przeogromny. Ta nienawiść, z jaką zwracał się do niego w samochodzie była tego najlepszym dowodem. Tak naprawdę nigdy nie poradził sobię z tymi problemami, a to jak bardzo poświęcał się pracy i jakim był w niej perfekcjonistą pokazuje, że była to dla niego swego rodzaju ucieczka od nich. Bądź co bądź był raczej dobrym mężem i ojcem, co pokazywały relacje między nim a żoną i synami.
Stoicki spokój, jaki zachowywał podczas jazdy samochodem i kolejnych rozmów telefonicznych jest godny podziwu i z pewnością tworzy pewne zrozumienie dla jego postępowania i może nieco sympatię? Ale czy rodzina i praca które stracił były warte tego, żeby pozostać w zgodzie z samym sobą? Szczerze to dalej nie wiem.
Na pewno nie nazwałbym go odpowiedzialnym, nie w ogólnym "rozrachunku". Owszem, to jak wszystko rozwiązał mozna tak nazwać, ale jednak ta mała wpadka, ta mała ryska na jego prawie że idealnym, przejrzystym wizerunku wszystko psuje.
"Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia."
To chyba nie jest film o człowieku idealnym , dobrym , prawym czy moralnie poprawnym, raczej film o życiu, o drodze naprzód i spalonych za sobą mostach, jak można być tym który pierwszy rzuci w niego kamien, jeśli nie ma ludzi całkowicie dobrych, bez wad , a nawet jeśliby tacy gdzieś sie uchowali w tych czasach , to nie przyszłoby im na myśl by krytykować innych.
KONCEPT
Kiedys popełnił błąd i ten błąd teraz nie jest tylko błędem a rodzącym się dzieckiem , on mówi, do lakarzy , do Betan nawet do żony , że jest ojcem dziecka ale nie ma nic poza tym co łączy go z Betan . To , że każdy rozmówca czy to żona czy Donal czy szef szydzą trochę z tego ,że on taki prawy uczciwy człowiek machnął na boku dziecko, no i żona która ma powód do tego by nie szortować betonu z ubrudzonych płytek...
Zje*ał , trudno, zawalił robotę , trudno , poza samochodem w którym jedzie nie ma nic , trudno , wszystko zwalił na swoją głowę sam i teraz gdy już wiele stracił , stara sie postąpić dobrze , chociaż dla tego dziecka co sie rodzi zrobić coś od początku dobrze. Resztę utracił i kiedyś bedzie to musiał naprostować ale teraz gdy słyszy placz wlasnego dziecka czuje , że to chyba było dobre te decyzje które podjął podczas jazdy do Londynu. W filmie nie chodzi o to co bedzie po napisach tylko jak wyszedł z tego bagna i na co przekuł swoje problemy. Z tej drogi nie ma odwrotu.
Widzę, że przepychanki słowne i wzajemne ataki trwają już trzy lata :D Niestety, utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludziom łatwo przychodzi ocena drugiego człowieka. Łatwo jest kogoś wyzwać, nie znając jego historii. Ciężej za to spróbować wysłuchać drugą stronę, uszanować jej podejście i kulturalnie przedstawić swoje. Doszedłem do wniosku, że sam zaprezentuję swoje, bowiem różni się ono od Waszego, drodzy Filmwebowicze :)
Zacznę od tego, że podzieliliście się na dwa fronty- tych, którzy głównego bohatera gloryfikują i tych, którzy sprowadzają go do roli śmiecia. Faktycznie, Locke postąpił karygodnie, pozwalając sobie na chwilę słabości. W ten sposób zniszczył, to co budował przez większą część swojego życia. Nie chodzi tu budowanie wieżowców, a o tworzenie więzi rodzinnych. Swoim czynem zranił najbliższe osoby, stracił ich zaufanie. Stał się kimś zupełnie obcym. Głównemu bohaterowi nie można jednak odmówić charakteru. Jako człowiek "praktyczny", „zero- jedynkowy”, stara się zapanować nad sytuacją i rozwiązać każdy napotkany problem. Nie rzuca wszystkiego w cholerę, nie idzie do pobliskiego baru, żeby się nachlać, a walczy z konsekwencjami swoich czynów. Wierzy, że uda mu się zapanować nad chaosem, chociaż sam, w pewnym momencie wspomina, że będzie musiał nauczyć się z nim żyć. Pewnych sytuacji już nie cofnie i ma tego pełną świadomość, choć nie chce do końca tej świadomości do siebie dopuścić. To jak ze sklejeniem stłuczonego wazonu: na pierwszy rzut oka wydaje się, że znowu tworzy spójną całość, jednak z bliska widać pęknięcia. Naczynie nie jest już tak trwałe, a każde jego dotknięcie może spowodować, że runie jak domek z kart. Locke wie, że jego czyn był karygodny. Wieść o całym zdarzeniu wprawia w osłupienie również jego współpracowników. „Bastard” wspomina w rozmowie telefonicznej, że Locke jest ostatnią osobą o której pomyślałby, że zdolna jest do czegoś takiego. Sytuacja ta uświadomić nam może, że główny bohater był prawym i uczciwym człowiekiem. Widać to z resztą po jego zachowaniu. Targają nim niewyobrażalne wyrzuty sumienia, które próbuje stłumić oceną swojego ojca. Uparcie wierzy właśnie w „zero- jedynkowość” i ta myśl pozwala mu sądzić, że jest lepszy od niego. W głębi serca wie jednak, że świat to nie tylko odcienie czerni i bieli. Są też różne skale szarości. Oceniając więc główną postać nie można jednoznacznie wrzucać go do jednego albo drugiego worka. Nie można powiedzieć, że jest draniem i gnojem, bo było by to zakłamanie. Nie można też stwierdzić, że to niezwykły i niespotykany w dzisiejszych czasach człowiek, bo również byłoby to kłamstwo. Locke ma swoje plusy, ma też swoje minusy, jak każdy z nas. Każdy z nas nie jest tylko i wyłącznie po stronie dobra albo zła, a Ci, którzy tak myślą, okłamują samych siebie. W filmie padają słowa, że tak naprawdę nie ma granicy między dobrem a złem, jedno i drugie miesza i zlewa się ze sobą. Niech będą one puentą.
A no i też mnie ciekawi czy Stefan z ekipą zrobili porządek i w końcu wybudowano ten wieżowiec czy nie ;p
Pozdrawiam!
Takich facetów istnieją miliony. Porozglądaj się uważnie wokół siebie to ich dostrzeżesz.
przeczytalam cala tutejsza dyskusje xd i... strasznie trudno ocenic glownego bohatera. rozumiem, ze tak- mogl nie zdradzac zony i nie rozwalac rodziny, ale idealy idealami, a zycie zyciem. zdrady sa tak powszechnym zjawiskiem NIESTETY, ze chyba wiecej jest zwiazkow „zdradzanych” niz”wiernych”. do rzeczy- wiekszosc kolesi, ktorzy zdradzaja nie potrafi sie zachowac. nie stawiaja czola sytuacji i mysla, ze sa bezkarni, czesto zachowuja sie jak szumowiny, kiedy ktoras ze stron- zona/kochanka - odkryja, ze sa zdradzane. goscie chowaja wtedy glowe w piasek, byleby tylko samemu wyjsc bez szwanku. tutaj zgadzam sie, ze Locke zachowuje sie na maxa po mesku, stawiajac czola problemowi. stara sie rozwiazac sytuacje, by zminimalizowac zlo- chce byc szczery i z kochanka i ich wspolnym dzieckiem i z zona- wyjawiajac jej, ze teraz wszystko sie zmieni, bo nawalil. oczywiscie mogl nic jej nie mowic, a kochanke i dziecko olac, liczac, ze nigdy do ich domu nie trafi zyczliwy anonim o tresci: „wiem co zrobiles”. wtedy pokazalby, ze jest typowa zdradzajaca szumowina. na szczescie udowodnil, ze ma jaja i charakter. skrzywdzil cala rodzine, ale wierze, ze wszystko by naprawil, z takim charakterem da rade. poza tym nie znamy kulis jego malzenstwa- moze mial motywacje do zdrady?.. a ze trauma po ojcu- kazdy z nas ma swoje demony. on przynajmniej mial ich swiadomosc i zdecydowal z nimi zawalczyc. to tyle. dziekuje, pozdrawiam:P
Super, że jako jeden z nielicznych zrozumiałeś o co mi chodziło. Bo nie o usprawiedliwianie Locke'a, a o to, że życie jest szare, nie czarno-białe. Również pozdrawiam!
Ivan był ch*jem bo zdradził. I do tego w bardzo zły sposób powiedział o tym zonoe (zamiast w oczy, to przez telefon, do tego jadąc do tamtej kobiety). Ale wziął na klatę to co spieprzył, zdecydował się ponieść konsekwencje. Wybrał dziecko ponad pracę bo nie chciał by wychowało się bez ojca. Jest więc postacią nieoczywistą.
Tyle lat minęło a ty biedna nadal od niektórych zbierasz hejt za ten wpis :)
Jako facet który jest już trochę po trzydziestce powiem przy tej awanturze że oczywiście potępiam takie rzeczy jak zdrada ale to nie jest sedno tego filmu!
To dla mnie oczywiste że w twojej wypowiedzi chodziło o wzięcie odpowiedzialności za popełnione błędy! A trzeba przyznać że główny bohater zrobił to w sposób bardzo specyficzny. Tom Hardy tutaj jest wybitnie magnetyczny... jako że osobiście interesuje się hobbystycznie (ale dosyć mocno) psychologią -zaryzykowałbym stwierdzenie że Locke ma osobowość psychopatyczną albo przynajmniej w tym czasie taka mu się wyrobiła.
Google bardzo ładnie wytłumaczy wam na czym taka osobowość polega ale w skrócie w nawiązaniu do filmu to świadczyć o tym mogą - bardzo sprawna umiejętność zarządzania swoimi emocjami a jak widać w filmie - spokój z jakim główny bohater podejmuje wszystkie kolejne decyzję jest zdecydowanie ponadprzeciętny. Dodatkowo zwłaszcza faceci z taką osobowością bardzo często są kobieciarzami, bo do perfekcji opanowaną mają sztukę manipulacji, aczkolwiek po jakimś czasie relacja z taką osobą staję się tak męcząca że partner widzi że coś jest nie tak i chce ją zakończyć.
No ale to wątki poboczne. A wracając do meritum sprawy to w pełni zgadzam się z autorką posta i gdybym był kobietą to bardzo chciałbym umówić się z filmowym Lockiem na randkę ;)