... to nie jest "Frankenstein" jakiego się spodziewałem. Dla mnie tą historię cechuje obsesja i tragizm. W tym filmie, nie uświadczyłem ani tego, ani tego. Wadą tego filmu jest to, że jest taki krótki, przez co wszystkie wątki są bardzo słabo zarysowane.

Już pierwsza scena zabiera nas właściwie na półmetek historii, gdzie nasz doktorek zaczął zbierać "części" do swojego monstrum. Wszystko w tym filmie dzieje się zbyt szybko, zbyt powierzchownie. Postacie również są słabo zarysowane, a zwłaszcza nasz doktorek. Na poczatku jest wredny, czuć ze jest szalony, ale po ukończeniu eksperymentu kompletnie sie zmienia. Powinien być ogarniety obsesją na punkcie swojego tworu. Tuta, nic takiego się nie dzieje.

Sama postać monstrum w tym filmie jest również nijaka. Powinna wzbudzać współczucie i żal, ale scenariusz na ot nie pozwala, bo wszystko leci szybko naprzód przez co, zakończenie również się nie sprawdza. Powinno nam być żal naszych bohaterów, współczuć im, powinniśmy się do nich przywiązać. Nie mozemy bo jest ich stanowczo za mało w tym filmie.

Nie ukrywam, film rozczarował mnie i to bardzo. Owszem "Dracula" też trwał godzinę, ale tam wszystko było na swoim miejscu. Historia wykorzystałą wszystko co miała.
Film o Frankensteinie powinien trwał 2 razy dłużej, aby rozwinać... wszystko.
Owszem, realizacyjnie jest bardzo dobry, aktorzy spisali sie na medal, a Karloff to wiadomo - geniusz charakteryzacji i ikona horroru.
Jednakże ten film to niewykorzystany potencjał i mam tu na myśli absolutnie wszystko.

Miło było zobaczyć początki filmowego "Frankensteina" jednak jego legenda okazała się mocno przesadzona.