Serial klasy B. Kartonowa scenografia, toporne CGI. Muzyka słaba. Dialogi i relacje płytkie do bólu. Wiedziałem, że będzie źle ale nie sądziłem, że będzie to nowe "The 100" Netflixa. Niestety. Netflix ma morze złych produkcji i ze trzy dobre. Ta należy do morza. A raczej mułu.
Przykro mi, ale tak jest u Sapkowskiego, jedynie mozna to bylo przedstawic sensowniej, a nie jako strzal Legolasa w oko z 3 kilometrow itp. Calanthe i jej maz Wiking szli ze swoimi w boj i polegli, bo nie mieli wsparcia. Krolowie walczyli, w Europie, to nie jest nic niezwyklego. Oczywiscie, ze taktyka dzis podpowiada inaczej, ale i ona siega do zworcow sredniowiecznych czy starozytnych. Obrona w twierdzy nie miala miec miejsca, bo Cintra miala miec przewage w polu i rozegrac to wszystko wlasnie tam.
A oblezenie mialy swoje mocne i zle strony dla obu armii. Rozegranie zwycieskiej, uderzeniowej bitwy od razu bylo lepsze niz wielomiesieczne lub wieloletnie tracenie sil.
Być może tak było, dawno czytałem książki. Oceniam teraz serial jako osobny byt.
Nie neguję, że królowie walczyli, nie mam raczej o to pretensji. Bardziej chodzi mi o bezsens tej bitwy - wojska Cintry czekają aż wróg ich okrąży, piszę o tej garstce żołnierzy, która się ostała wokół królowej, zero wsparcia ze strony łuczników, brak zwiadu powtarzam to jeszcze raz, Calanthe jest zszokowana, że wróg jest u bram, a w tej samej chwili jakieś panienki sobie tańczą.
Najlepsze jest to, że Calanthe się dowiaduje, że wróg jest pod jej murami w momencie dotarcia armii pod te mury. Czyli nie miała żadnego zwiadu, z marszu zmobilizowała żołnierzy, a wróg grzecznie poczekał pod murami. Abstrakcja.
Nie, miala zwiad i wiedze, niestety scenarzysta nie umial ci tego przekazac, a to czego brakowalo w scenach w pierwszym odcinku, wsadzili w 7 i stad takie niedorobienie i chaos, co to niby ma byc takie nowoczesne, niezwykle i robic twisty.
Jeszcze nie jestem na 7 odcinku :), dopiero 5 przebrnąłem, a jest to ciężkie zadanie.
Ja co prawda nigdy nie miałam styczności ani z grami, ani książkami, ale zgadzam się z tobą stuprocentowo, Starless. Jak mam cokolwiek czuć do tych postaci (zwłaszcza w 1 odc. podczas bitwy, kiedy giną), gdy widzę je pierwszy raz i to przez kilkanaście minut... Ten scenariusz to dramat.
Nie czytałem książek ale pomijając to bardzo się zgadzam z Twoją wypowiedzią - z serialu fantasy, który mógłby stać się kultowym wyszło coś o czym można szybko zapomnieć. Serial czysto rozrywkowy, taka chwilowa odskocznia a nie coś na co czeka się z niecierpliwością i napięciem. Świat płaski, postacie płaskie, relacje między nimi płaskie, motywy jakie nimi kierowały niejasne, brak wyrazistego antagonisty, bo co jak co ale Fringilla to Cersei (czy jej ojcu) nawet butów nie mogłaby pucować. Nie zaprzyjaźniłem się z żadną postacią na tyle żeby czekać na jej losy czy żeby było mi smutno po jej śmierci. Brak jakieś polityki w tym świecie, intryg, zwrotów akcji, momentów że szczena opada i zarywasz nockę aby zobaczyć kolejny odcinek. Wątek Yen się fajnie zaczynał, była przemiana postaci ... żeby skończyć jako lala bez wyrazu.
Bardzo słuszne uwagi. Dokładnie taki jest ten serial - BEZ WYRAZU. Szkoda, a miał być "taki ładny, amerykański". ;)
Gdzie miałeś gadanie że będzie trzymało pierwowzoru? Były informacji rację że serial kompletnie odbiegnie od książek rok temu. Nawet były tweety od osób związanych z produkcją że fani książek nie są mile widziani.
"Po każdym odcinku powinna być szczęka na podłodze - za historię, za przekaz, za dramat ludzki, za przepiękne puenty jakie pozostawiało po sobie każde z opowiadań - unikalne, świetnie napisane i poruszające ważne kwestie moralne itd itp."
Czytałem opowiadania Spakowskiego, ale nie przypominam sobie by pozostawiały po sobie "przepiękne puenty". Tak szczerze to niewiele z nich pamiętam, poza oczywiście jakimiś przebłyskami. I nie jest to tylko moje odczucia, bo gros z moich znajomych mówi dokładnie to samo. Odnoszę wrażenie, że trochę za bardzo gloryfikujecie dokonania Spakowskiego, kiedy jego książki-pomimo tego że przyjemnie się je czyta- są raczej średniej jakości fantasy. Świat, który wykreował daje ogromny potencjał (co zresztą pokazali Redzi w swoich grach, choć trzeba wziąć pod uwagę to że podeszli do tematu na swój sposób) ale sama saga plus opowiadania są raczej przeciętym materiałem źródłowym.
"Nawet analizując pierwszy odcinek - sam jego początek można zauważyć, że scenariusz jest skonstruowany fatalnie.
Prawie od razu toczy się wielka bitwa o Cintrę, bez wprowadzenia do tego świata, bez ukazania kluczowych postaci, ich rozwoju. Za chwilę te postacie biorą udział w dramatycznych scenach i wygłaszają dramatyczne wątki a Ty to oglądasz i nie czujesz nic.
Jest poczucie braku połączenia z tymi postaciami. Takie pisanie jest bez sensu."
Styl storytellingu oparty o rozpoczęcie narracji od końcowego w chronologii wydarzenia nie jest niczym nowym w telewizji. I nie jest to bynajmniej fatalna konstrukcja scenariusza sezonu, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę to, że Hissrich konsekwentnie w kolejnych odcinkach buduje background całego zdarzenia. Wyjaśnia co motywuje bohaterami, kreuje ich relacje, ich emocje. Jasne, scenariusz nie uniknął miejscami błędów ale jego ogólny szkielet nie rzutuje negatywnie na wydźwięk sezonu jako całości.
Kartonowa scenografia, toporne CGI. Muzyka słaba. Dialogi i relacje płytkie do bólu. To są twoim zdaniem argumenty ? Przecież taka wypowiedź można o wszystkim ułożyć
Jak on ma Ci udowodnić, że muzyka jest słaba, albo że scenografia jest kartonowa? Na tym polega wyrażanie opinii, masz wiele innych postów, które punktują to dziadostwo bezlitośnie, argumenty się powtarzają, w związku z tym jakoś nie widzę potrzeby, aby każdy pisał to samo.
Ja też jestem mega zawiedziony. Wiedziałem że nie będzie to poziom Gry o tron, ale liczyłem że przynajmniej zaliczy poziom Wikingów. Miałem nadzieję, że nie zejdzie do poziomu "The 100", ale niestety jest nawet gorzej niż "The 100".
Każdy miał nadzieję. I teraz części osób jest wstyd że się jarali (przyznam ja też) i idą w zaparte że serial jest genialny mimo rażących głupot. Druga część zawiodła się i nie wstydzi się o tym pisać.
Najgorsze jest to, że taki Sapkowski sugerował, że z tego co widział do tej pory (kiedy był na planie) wynika, że ten Wiedźmin ma szansę być lepszym niż Gra o Tron. Natomiast Bagiński w paru wywiadach tuż przed premierą wypowiadał się w superlatywach o wszystkim co tam się wydarzyło podczas produkcji. Rozumiem, że nie mogli inaczej, ale chodzi o to, że taka Lauren i reszta partaczy będzie żyć w przekonaniu (i jeszcze się będą utwierdzać tym bardziej kiedy zerkną na IMDB, albo zobaczą wyniki finansowe), że zrobili świetną robotę. A nie zrobili. Nawet technicznie ten serial odstaje (scenografia, gra świateł, zdjęcia, operowanie kamerą, niektóre efekty).
Dla mnie właśnie to największa porażka Bagińskiego (którego bardzo cenię), że do tego dopuścił, będąc tak blisko i mając wpływ na wiele rzeczy. Myślałem, że jego obecność będzie pewnym gwarantem jakości Wiedźmina. Niestety wszedł między amatorów i sam dostosował się do ich poziomu. W równym czasie powstawały takie poważne seriale jak Czarnobyl, Carnival Row, Mandalorian, czy nawet mniej udane, ale intrygujące "See" i odniosły pewien sukces i można je polecać. A tutaj niestety nie mogę tej papki polecić, choć bardzo, ale to bardzo bym chciał. Nie pozwala mi na to znajomość źródła, które bym sprofanował, gdybym komuś polecał ten serial. Wpierw odsyłam do książek, potem do gry, a potem do serialu. Wtedy każdy w miarę inteligenty widz dostrzeże jego wady i partactwo tej całej Lauren i reszty ludzi odpowiedzialnych za powstanie tego czegoś.
Wiesz, ja bym nie oskarżał Bagińskiego, podejrzewam, że akurat on nie miał nic do powieszenia jeśli chodzi o fabułę, raczej był od spraw technicznych (które są raz lepsze, raz gorsze). Tu jest kamyczek dla Sapkowskiego, no ale to od dawna wiadomo, że gość widzi tylko pieniądze, nic więcej.
Akurat tomek to śmieć bez honoru co pieprzy w wywiadach bzdury, że utrzymano styl wiedźmina z książek- sorry ale "wizja Lauren" wykastrowała głębie i duszę tego świata. Scenarzyści CDProjekt Red tarzają się ze śmiechu po podłodze po obejrzeniu tego serialu ;P
Redzi też nie przenieśli "duszy" Wiedźmina. Oni stworzyli klimat tego świata od nowa. A przynajmniej ja mam takie wrażenie. Przyznam się wprost- przygodę z Wiedźminem zacząłem od gier, a do książek zabrałem się później. I cóż...w książkach Sapkowskiego na próżno szukać tego co wykreowali w swojej pracy Redzi.
Skoro serial bazując na książkach nie utrzymał stylu wiedźmina to może czas się zastanowić czy problem nie leży w materiale źródłowym jakim są właśnie książki.
Nie ma w serialu tego humoru, tych dialogów, odniesień do np. legendy o siedmiu krasnoludkach w pierwszym odcinku z Renfrii. Nie ma tego oddechu. Akcja zapieprza nie dając wybrzmieć wydarzeniom. Ciągłe przeskoki i cięcie też nie pomagają.
A to co Redzi sami dodali właśne się spodobało na świecie i szkoda, że wiesiek od N to kolejne anglosaskie fantasy.
Owszem, to co Redzi dodali się spodobało. Tyle tylko, że to było ich wyobrażenie i spojrzenie na wiedźmiński świat. W książkach Sapkowskiego (których serial jest adaptacją) na próżno szukać takiego klimatu i stylu. A przynajmniej ja podczas lektury go nie odczułem.
Kolejna sprawa. Hissrich to nie Sapkowski, a serial to nie książki. Telewizja to zupełnie inne medium, które rządzi się swoimi prawami. Oczekiwanie, że serial (który zresztą jest adaptacją a nie wierną ekranizacją) będzie przenosić na ekran każdy element z materiału źródłowego jest bezsensowne. Czy brak sapkowskiego humoru na rzecz bardziej udramatyzowanej i poważniejszej wersji to coś złego? Moim zdaniem niekoniecznie.
Książki mają przedewszystkim zachowaną logikę. Sapkowski nie wymyślił żadnego rozdziału, aby dobić do 400 stron. To go wyróżnia, bo nawet teraz ciężko znaleźć książki z zachowaną logiką.
I jeszcze do naszego serialu, bo mimo wszystko tam tak opowiadan nie kastrowali ani widokow i plenerow. Czy niektorych wypowiedzi postaci. Ja bym jednak z tego zestawienia wyrzucila Mando - on tez jest przykladem na to jak bardzo nijako i kiepsko mozna zrealizowac cos za duza kase, co mialo potencjal. On sie broni tylko dobra wizualiazacja, sentymentem i propsami, fabula jest zerowa.
Myślę, że gdyby za serial zabrało się HBO to mogłaby być z tego całkiem ciekawa alternatywa dla Gry o tron. W Grze postacie były bardzo dobrze budowane, nawet a może i szczególnie te złe - tutaj nawet nie wiem co spowodowało, że Fringilla stała się zła - poszło o ten bal? Jeśli tak to trochę taka nastoletnia drama, nie było ukazane jak rodzi się zło, jak kiełkuje i zbiera powoli swoje żniwa. Tak samo kolega Fringilli, skąd się wziął i dlaczego był zły? Ta parka nawet nie mogłaby stanąć obok Cersei i Ramseya. Królowa Calanthe jak jakaś marna kuzynka Catlyn czy Oleny.
napisałaś niestety prawdę. Takie Stranger Things miało od początku wizję, pomysł, świetną czołówkę, muzykę i aktorstwo.
A W jest niewiarygodnie nierówny....
Stranger Things był dobry (szczególnie pierwszy sezon - rewelacja) tylko przez 2 pierwsze sezony.
Ostatni, trzeci sezon, to już mocny zjazd w dół.
No właśnie. Na 3. sezon ST czekałam niecierpliwie. I smutek wielki - połebkach, dla kasy...
Na Wiedźmina czekałam z jeszcze większą niecierpliwością, bo Sapkowskiego wielbię od początku. I znów porażka. Nie wiem na ile zachodnie tłumaczenia oddają treść i dowcip książek, ale mam nadzieje, że wystarczająco. Sapkowskiego kocham przede wszystkim za zabawę słowem. Każda z postaci ma swój język, teksty sa dopasowane do osobowości, bawią nas zderzenia i kontrasty między nimi, ich filozofowanie. Sapkowski ma też bardzo inteligentne poczucie humoru i jest erudytą.
W serialu dialogi są, bo muszą i tyle. Wszyscy mówią tak samo, językiem smsów.
Wiedźmin ma charyzmę Pawła Deląga, z klasy, potęgi i seksapilu Yen nie ma prawie nic. Ciri jakoś się broni.
Scenografię i kostiumy bym darowała, to ludzie powinni tworzyć tę historię, choć mamy 2019 i przy Bagińskim można było oczekiwać wiele.
Ale do diaska - taki serial to wymarzony temat dla dobrego kompozytora! A tu niemal nie ma muzyki, a jesli jest to słaba, nic nie wnosząca.
Jaskier próbuje być osłem od Shreka, ale może mu co najwyżej kopytka czyścic. Z Jaskrem z Sagi nie ma nic wspólnego, ot - chłopiec z boysbandu w trasie.
Wszystko w tym serialu jest - i wszystko na 40-50 %.
PS. Boję się dalszych sezonów, bo jak pomyslę co mogą zrobić z moim ukochanym Regisem...
Sad but true. Ten serial to zmarnowane pieniądze i potencjał. Wszystko tam się dzieje na złamanie karku, a chyba najlepszym tego wizualnym przykładem jest ta idiotyczna ucieczka Yennefer od maga zabójcy z wielkim karaluchem i śmierć niemowlęcia. Ten ostatni motyw szczególnie - ani fajny, ani smaczny a jedynie totalnie popaprany. Tak głupie, że nawet ciężko to skomentować. To była bardzo nieudolna próba zaszokowania widza. Że niby co? Dziecka nie uratowała i stwierdziła, że bardzo chce mieć własne? Nawet jej pseudo-filozoficzny dialog względem tego martwego dziecka mówił coś zupełnie innego - że "cieszy się", że dziecko nie będzie musiało żyć w takim świecie.
Gdzie tu sens, gdzie logika? BRAK.
Wydawać by się mogło, że 8h serialu powinno w zupełności wystarczyć (długość porównywalna do S1 Gry o Tron) na spokojne zbudowanie postaci, ukazanie świata poprzez przygody Geralta i budowania historii głównej. Loren i tam jeszcze kilku jej przydupasów stwierdziło jednak, że jajko będzie mądrzejsze od kury i co tam Sapkowski i jego wiedźmińskie historie. Zrobimy to lepiej a opowiadania będą tylko tłem dla naszej, "znakomitej" historii. Takie podejście do tematu kończy się zawsze tragicznie dla scenariusza, szczególnie jeśli ktoś próbuje ingerować w dzieło, które jest genialne. Debile...inaczej nie potrafię ich nazwać. Zamiast skupić się na swojej pracy, czyli na porządnym ZAADOPTOWANIU książki w formie serialu, nie potrafili nawet zrobić tego. Mieli gotowy, fantastyczny materiał podany na tacy, nic tylko zamienić go w scenariusz i stworzyć coś wspaniałego. Ale gdzie tam, lepiej zmarnować szmal na jego profanacje. Dlatego świat filmu dzieli się na prawdziwych twórców (Nolan, Spielberg, Cameron, Scorsese), którzy współpracują z najlepszymi scenarzystami, operatorami, kompozytorami i na takich amatorów, których już dwa razy proza Sapkowskiego wszamała i wypluła same kości. ;)
Amen. Z tego co wiem, to ang przeklady nie oddaja tego co jest w dialogach, nie ma odpowiedniej, dopasowanej stylizacji do ich kregu kulturowego tak, zeby to doczytywac jak u nas przez pryzmat skojarzen i uzytych slow, Sapkowski nie widzial na oczy przekladow, nie wspolpracowal z tlumaczem, nie konsultowal i wyszlo co wyszlo. Odwrotnym przykladem, na plus sa chociazby tlumaczenia Gromyko na polski gdzie uchwycono jej humor i specyfike kulturowa zrozumiala tez dla nas.
Dialogi po angielsku to na 100% są lost in translation. Tego nie da się oddać, a ponoć oficjalne tłumaczenie na angielski jest tak słabe, że niejedno fanowskie jest lepsze. Słyszałam i taką opinię.
Muszę się zgodzić, niestety. No dobra, może nie potraktowałbym "Wiedźmina" aż tak ostro, ale faktycznie niekiedy ma się wrażenie, że to produkcja klasy B. Chociażby w scenie ze smokami... przyznam szczerze, że nie dowierzałem, heh. Jednakże dało by się na to przymknąć oko, gdyby był dobrze napisany, ale scenariusz również nas nie rozpieszcza. Innymi słowy, ten serial to spore rozczarowanie, choć miał swoje momenty, to całościowo wypada co najwyżej nieźle. Szkoda, szkoda.
Zabieg z 3 liniami był bez sensu, chcieli już połączyć losy postaci, zamiast skupić się na budowie świata. Nawet o książkach piszę że stanowią podbudowę świata i jego zasad przed sagą. I tak powinno być. Nie wyobrażam sobie że teraz będą wracać np do poznania Ciri w Brokilonie, ani tym bardziej Okruch lodu i złożoność relacji Yen i Geralta. Oni już będą jechać do Kear Moren. Czyli 5 sezonów, a mowa była nawet o 7.
Oglądałem z ruskim dubbingiem (sądząc po obsadzie polskiego jest znacznie lepszy) ale i tak ciągle przysypiałem. Scena z wysadzeniem czaszki tego oprawcy Geralta gdy tamten był przez niego ciemiężony będąc samemu w okowach była absurdalna (powiedzcie proszę, że w książce nie było takiej akcji). Drętwy ten serial i mało ciekawy. Wolę obejrzeć kolejny raz Czarne Chmury.
Było to jedno z życzeń Geralta ,które spełnił Dżin. W książce również ono występuje.
W książce to była bardzo fajna scena. Geralt nie był świadom, że to on "kontroluje" dżina, trzymając gdzieś w sakwie jego pieczęć (o ile dobrze pamiętam), a więc że to on ma prawo do trzech życzeń. To było jego drugie z nieświadomych życzeń. Zbir przyszedł dać Geraltowi po pysku na rozkaz kogoś tam, kogo Geralt upokorzył (za co trafił do ciupy). Powiedział do Geralta coś w stylu "pan X pyta, czy niczego ci nie brakuje *jeb*, czy na pewno wygodnie *jeb*, i czy nie ma wiedźmin jakichś specjalnych życzeń", na co Geralt "tak, jedno. Bobyś pękł, sku*wysynu". I pękł. Historia, tak jak większość opowiadań poprzedzających sagę, prowadzona była z przymrużeniem oka, często z lekkim dowcipem i ogólnie nie było to dark fantasy. Bardziej poważnie prowadzona była dopiero sama saga.