Tak jak naprawdę lubiłam ten serial, od 5 sezonu oglądałam go bardziej już z sentymentu niż faktycznej chęci, tak nie mogę przeboleć tego, co dzieje się w tym sezonie. Kompletny miszmasz, chaos, głupota pogania głupotę. Nawet nie da się tego oglądać z przymrużeniem oka, bo co chwilę natrafiam na dziury fabularne. Ale apogeum absurdu osiągnęły odcinki numer 12 i 13. Cała "niesamowita" przemiana Bellamy'ego nie miała żadnego sensu. A jego śmierć to największa bzdura świata. Nie był on moim ulubionym bohaterem, ale gdy obejrzałam końcówkę odcinka, aż przewaliłam oczami. Wiem, że Jason miał jakieś problemy z dogadaniem się z Bobem na planie, ale pozbyć się go w taki sposób XD Sam fakt, że Clarke zabiła SWOJEGO PRZYJACIELA, żeby odzyskać tamten zeszyt, a potem i tak go zostawiła... Budowanie świetnej relacji Clarke i Bellamy'ego, nawet nie o tyle miłosnej, co przyjacielskiej, poszło się walić. Przykro mi, że podjęto takie decyzje. Niby akcja pędzi na łeb na szyję, ale niespecjalnie angażuje. Nie wiem czy to dobry pomysł oglądać dalej ten serial, ale skoro przetrwałam te 97 odcinków, to może ostatnie trzy przeboleję. Ale poszło to w bardzo złym kierunku i idzie w coraz gorszym. Wielka szkoda.
tylko to wcale nie była przemiana. Bellamy był w symulatorze cały czas, po prostu wyprali mu mózg. Bo jak niby wytłumaczyć to, że modląc się do Cadogana ten wiedział o jego modlitwie?
Trochę kiepsko im to wyszło, ale na bank okaże się, że Bellamy został na koniec wkręcony i jego śmierć była niezasłużona, bo był zmanipulowany.
Nie wiemy czy Bellamy umarł. Ale nawet jeśli to jedynym bohaterem, które śmierć naprawdę mnie poruszyła była śmierć Lincolna, a cała reszta to takie ehh no i zgineła/ zginał :D W ogóle cały serial jest grubymi nićmi szyty, ale jest akcja non stop i jest masa wątków, które same w sobie są ciekawe i świeże w gatunku. Nie mogę się doczekać zakończenia bo jak to spartolą to więcej serii nie obejrzę. Przy serialach które trwają wiele sezonów to zakończenie jest najtrudniejsze i jest albo wisienką na torcie albo totalnym zawodem.
Jego śmierć by mnie tak nie zawiodła, gdyby nie ta scena zostawienia notesu z rysunkami. Tak to można było go i tak nie zabijać, a skoczyć.... Albo zostać po drugiej stronie i poczekać, aż inni wrócą
Skąd wiesz o jakichś problemach na planie między Bobem a Jasonem, powiesz coś więcej na ten temat?
A co do opinii całkowicie się zgadzam, przecierałam oczy ze zdumienia pod koniec odcinka, przecież to takie bezsensowne było, że szkoda gadać...