No cóż, pozwolę sobie otworzyć dyskusję na temat nowego odcinka. Mam wrażenie, że kilka ostatnich epizodów jedzie na takim sztucznym budowaniu napięcia- niby coś się dzieje, niby jest beznadziejnie i mają tylko jedną szansę, żeby ocalić świat, ale i tak wszyscy wiedzą, że w kolejnym się ogarną i będą robić coś zupełnie innego.
Tak jak z Arką- byłam przekonana, że skoro wybuchła, to już nic nie zostało, nie ma nadziei w czymkolwiek z nią związanym, a tu okazuje się, że owszem, nie będzie już dobrym schronem, ale na spokojnie możemy po niej chodzić, mieszkać i w ogóle, a nawet jakieś beczki z paliwem się znalazły! Szczęście bohaterów po prostu nie zna granic na początku każdego odcinka. Ale to trochę typowe dla tego serialu.
Mam ochotę zabić Clarke, z upływem czasu coraz bardziej mnie drażni. W tym epizodzie zrobiło się o tyle ciekawiej, że mam wrażenie, że Roan zaczął coś do niej czuć. Albo ma potrzebę zostać psychologiem Bellamy'ego, sama nie wiem ;))
Bardzo podobały mi się sceny Raven-Murphy-Luna. Cudo, cudo, cudo. Oficjalnie zaczynam shipować Reyes i Johna, chociaż nie wiem co on zrobi z Emori. Zastanawiam się, kiedy twórcy znajdą rozwiązanie na chorobę tej pierwszej. Przecież jej nie zabiją, teraz chcą trochę podramatyzować, a za trzy odcinki pewnie bohaterowie pobiegną do Mont Weather czy gdzieś, żeby zdobyć jakieś pastylki czy coś :)) Oczywiście żartuję, ale to bardzo w ich stylu.
Czekam aż Octavia się otrząśnie po śmierci Lincolna, ale muszę przyznać, że jej uczucia są chyba najbardziej realistyczne z wszystkich żałób tego tego serialu. Co prawda też dzisiaj się dziwnie zachowywała, ta cała akcja z Ilianem, ale rozumiem jej huśtawkę emocjonalną.
Generalnie było dobrze, nie licząc Clarke i wszystkiego, co z nią związane. Ja totalnie nie mam pojęcia, co ona jeszcze robi w tym serialu. Ale cóż, trzeba znaleźć kogoś, kto będzie widzów dobijał ;)
Clarke mnie bardzo irytuje -,-
Ja się nie dziwię, że w końcu Octavia wygarnęła Ballamy'emu co o nim myśli. I tak długo trzymała wszystkie emocje w sobie. Octavia jest taką cudowną postacią.
''Octavia nie żyje. Umarła, kiedy zabiłeś Lincolna'' :(
Gdy Raven zaczęła krzyczeć Murphy'emu: ''I hate you'' oraz inne groźby, przypominała mi Raven, która zjadła chip i chciała się uwolnić z tego domku Niylah. Bardzo podobał mi się duet Raven & Murphy. Świetne mają relacje xD Murphy żałuje, że ją postrzelił ;>
Boję się, że Raven nie przeżyje :( np. że polecą w ten kosmos, zrobią tą Night Blood itd. ale Raven nie przeżyje lądowania.
Roan - coraz bardziej go lubię. Brak Echo w tym odcinku :( Bardzo ją lubię i jest ciekawą postacią. Powinna być częściej.
Ogólnie odcinek na plus ;>
Odcinek całkiem mi się podobał, chociaż co do Clarke mam całkiem odmienne zdanie- jak drażniła mnie od samego początku serialu to w tym sezonie nawet jest zjadliwa. Za to Octavii jak nie lubiłam tak nie lubię; rozumiem jej żałobę, ale i tak nie mogę się do niej przekonać.
Akcja z beczką była do przewidzenia, zobaczymy jak sprawa się rozwiąże, ale oczywiście się rozwiąże.
Świetne sceny Murphy'ego, rozwój tej postaci jest lepszy z każdym odcinkiem. Jego relacja z Raven nabiera ciekawej dynamiki i jestem ciekawa co dalej z tego wyniknie, chociaż z tej dwójki jego lubię zdecydowanie bardziej.
Wspomniane zostały dwie zmarłe postacie, i jak na imię Lexy wzruszyłam ramionami to kiedy Monty wspomniał Wellsa aż się przykro zrobiło.
No i baaardzo fajne sceny trio Bellamy- Clarke- Roan, fajnie się ich razem oglądało.
Odcinek dobry, nie rewelacyjny ale dobry moim zdaniem, taki standard. Powiwm tylko tyle: arkadia wybuchła ALE beczki z łatwopalną substancją przetrwały, dla mnie to za dużo serial dąży do ewidentnego happy endu co mnie drażni.
Clarke to Clarke w pierwszych sezonach mnie drażniła teraz jest dla mnie obojętna, w strefach uczuć jest jak chorągiewka: "kacham Finna, o zabiłam Finna chodź Lexa będziemy sie parzyć jak dzikie świnie, o umarłaś! Hej ty dzikusko z lasu zapraszam do komnaty", stałość w uczuciach godna dwunastolatki. "Co tam,że Bellamy ewidentnie na mnie leci i chciał to wyznać przy samochodzie powiem, że jest wyjątkowy i go zfriendzonuje".
Raven- co tu dużo mówić, jej wszechwiedza i poświęcenie godne Jezusa Chrystusa. Już wcześniej była inteligentna niech będzie jeszcze większym geniuszem niż była przez to, że czip został wyciągnięty a nie wyłączony. Nic nie może być zbyt piękne więc niech krwiak w mózgu daje sie we znaki w dramatyczych sytuacjach.
Octavia- nigdy jej nie lubiłam i zapewne nigdy nie polubie. Chociaż rozumiem jej żałobe. Nie rozumiem jej podejścia do Lincolna w 3 sezonie miała mu za złe, że sie zasymilował z ludźmi z Arki a sama latała po lesie niczym Pocachontas ale on jest be bo woli INNYCH niż SWOICH. Gratulauje hipokryzji moja droga panno z tłustą głową.
Bellamy- nawet nie wiem co napisać z sukinsyna z pierwszego sezonu stał się kluską na każde zawołanie Clarke. Co ta miłoś robi z ludźmi.
Monty- ledwie mignął więc nie skomentuje mimo to fajny sweter.
Jasper- jak go lubiłam to go tak teraz kur*a nienawidze cytując legendarną Barbare Kwarc. Skoro chcesz sie popełnić samobójstwo to popełnij nie zatruwaj życia innym, nie bądź egoistą. "Chce umrzeć, być wreszcie szcęśliwy!" rozumiem sama borykałam i wciąż borykam się z depresją;
-"hej Jasper za sześć miesięcy wszyscy zginiemy ale spróbunemy to naprawić"
-"ok to nie chce już umrzeć będe sie zachowywał jak dziwak i staszył wszystkich swoim zachowaniem". Jestem ciekawa czy jak rozwiążą problem promieniowania to wreszcie ze sobą skończy ten palant.
Dobra rozpisałam sie i wreszcie napisałam co leży mi na sercu od początkilu sezonu xd
To fakt, serial The 100 często bywa naiwny. Jednak nie kłuje to aż tak bardzo w oczy, toteż nauczyłam się przymykać na to oko ;) Bardzo denerwują mnie sytuacje, gdzie każdy po pewnym czasie dopuszcza się zdrady. Wiadome było, że podczas przewozu beczek jakieś kłopoty muszą się pojawić, ale zdrada ludzi Roan'a? No błagam... W The 100 ciężko jest się połapać, kto właściwie, po czyjej jest stronie, bo bohaterowie często zmieniają zdanie ot tak, nawet bez konkretnego powodu.
A co do odcinka to może być, bywały lepsze.
Zastanawia mnie, czy Bellamy kiedykolwiek będzie z Clarke, czy też scenarzyści ich nie shippują ;) Widać, że czują coś do siebie, ale naprawdę, mogli by tego już tak nie przedłużać.
Co do Raven, to wydaje mi się, że ona nie ma krwiaka w mózgu, tylko, że Becca w pewnym sensie ją wybrała i wpływa na nią za pomocą jakiegoś mentalnego połączenia ;)
Cóż, mam nadzieję, że akcja jeszcze się rozkręci i Bellamy w końcu będzie z Clarke ! :D