Właśnie skończyłem oglądać ostatni sezon i według mnie nic by się nie stało gdyby nie powstał. Dwa lata czekania, jak się ostatecznie okazało na finałowy sezon i dostajemy takie coś. Nic tam nie grało. Nowa szkoła - mega dziwna, nowe postacie? Jeszcze gorsze. Pełno wątków lgbt, które oglądałem z zażenowaniem i miałem wrażenie, że twórcy próbują nam wmówić, że to jest ok, ale bycie zwykłym, białym hetero jest blee. Chyba jedynym plusem tego sezonu jest pokazanie relacji Adama z ojcem. Karygodnie jest dla mnie również poprowadzenie wątku głównych bohaterów. Od początku twórcy pchają ich do siebie. Najpierw on chce być z nią, ale ona jest z innym, później ona chce być z nim, ale on ma inną i tak do końca trzeciego sezonu, gdzie na końcu mogłoby się wydawać, że będę wreszcie razem, ale nic bardziej mylnego, bo czwarty sezon kończy się tak samo jak trzeci - ona ostatecznie wyjeżdża w poszukiwaniu lepszego życia, co jest dla mnie z jednej strony zrozumiałe, bo nie miała lekko, ale z drugiej strony mega łatwo przyszło jej wyjechać i zostawić Otisa - swoją pierwszą miłość, Aimee, Isaca - których nazwała jedyna rodziną i małą siostrę. Przecież jak chciała się wyrwać z Moordale, to mogła się przeprowadzić do innego miasta, pójść do innej szkoły. Czy tylko wyjazd do Ameryki daje szanse na lepsze jutro? Jak dla mnie sezon zrobiony na siłę i chyba tylko dla pieniędzy.