Wiele osób zachwyca się jego twórczością, ale mało kto zdaje się zauważać, że był narkomanem, złodziejem, gwałcicielem i mordercą, który w dodatku wywinął się od kary. Pochodzący z zamożnej rodziny prowadził życie opierające się głównie na piciu, ćpaniu i uprawianiu sodomii oraz zabawach w "magię", by po zastrzeleniu swojej żony stwierdzić, że to wydarzenie pozwoliło mu zostać pisarzem. Ja dziękuję za takich idoli.
Dla neurotyków potrzebujących "autorytetów" pewnie był idolem. Jednak trzeba mu przyznać, że był w ścisłej czołówce amerykańskich pisarzy, był ikonową postacią kontrkultury swoich czasów, a jego wiedza i doświadczenia w kwestiach np odmiennych stanów świadomości itd także budzi podziw.Ogólnie jestem na tak:D