PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10030489}
7,5 64 143
oceny
7,5 10 1 64143
6,7 32
oceny krytyków
Znachor
powrót do forum filmu Znachor

Nie spodziewałam się, ze ta ekranizacja przyćmi tę z Bińczyckim bo to nierealne ale miałam nadzieję, że przede wszystkim uszanują pierwowzór literacki. Niestety w tym wydaniu wszystko stanęło na głowie i chociaż są także jasne punkty filmu to dla mnie jest to na obejrzenie na jeden raz i nigdy więcej.

Zacznę od plusów - bo tych jest mniej i przejdę do minusów vel kretynizmów, bo tych jest zdecydowanie więcej.

+ Lichota jako Wilczur wypada bardzo przekonywująco, jest tu zdecydowanie młodszy i na tym tle romans z wieśniaczką Zosią jest może niekoniecznie potrzebny ale dość wiarygodny
+ Całkiem ładne zdjęcia, kostiumy i oddanie epoki przynajmniej wizualnie, bo zwyczajowo to już niestety poszło za daleko

Co się nie udało?

- Aktorstwo z paroma wyjątkami delikatnie mówiąc takie sobie, wybory obsadowe mogły być lepsze, większość postaci praktycznie zapomina się tuż po obejrzeniu, dla mnie najgorzej wypadają hrabiostwo Czyńscy łącznie z Leszkiem
- Cała rodzina młynarza została wymazana, zamiast nich pozostaje tylko Zosia (prawdopodobnie odzwierciedlenie Sonii, wdowy po bracie młynarza, którą grała wcześniej Bożena Dykiel) z którą Znachor wdaje się w relacje intymną i na końcu się żeni (no cóż)
- Urody Marysi się nie czepiam bo to już kwestia gustu, ale fakt faktem, że na pewno nie jest tak wyrazista jak Dymna, natomiast mam problem z dobraniem peruki aktorce do scen po operacji - z ciemnej blondynki nagle robi się... ruda.
- Próby "unowocześnienia" adaptacji i wplatanie wątków seksu przedmałżeńskiego z hrabiczem - jasne, bo w czasach gdy same wizyty w sklepiku mogły być zarzewiem plotek i zaszczucia to takie akcje miały miejsce w wydaniu panienki z dobrego domu - kompletnie od czapy
- Watek Wasylka i jego nogi, którą ratuje znachor zostaje zastąpiony podobnym - kolega Marysi Michał doznaje zmiażdżenia nogi przy wycince. Co jednak niefortunne - wyleczenie nogi następuje po wypadku Marysi i Leska na motorze (!) przez co scena kiedy Michał staje na nogi została kompletnie położona bo pozbawiona poprzednich wzruszeń.
- Hrabiostwo Czyńskich - podczas gdy Grabowski po prosto był bez wyrazu to Kuna zagrała prawdziwą sucz o bynajmniej mało arystokratycznych manierach - zwykła arogancja bez krzty klasy
- Kultowej scenie na sali sadowej, gdzie Rafał Wilczur poznaje w Marysi córce odebrano wszelką logikę i odarto z wszelkiego dramatyzmu. Znachor wcześniej kilkukrotnie słyszy nazwisko Dobranieckiego - ba, sam nawet do niego przyjeżdża jako Antoni Kosiba - nazwisko Wilczur także ale to nie robi na nim żadnego wrażenia. Dopiero w sądzie nagłe - ale czy takie nagłe to nie wiem - olśnienie.
- Na koniec jesteśmy uraczeni podwójnym ślubem Wilczura i Marysi w wiejskiej chacie (akurat) i aż mnie skręca z ciekawości, czy nakręcą drugą część. No bo jak - profesor Wilczur wraca do pracy w swojej klinice i wprowadza Zosie na salony? Zostaje we wsi rzucając chirurgię i prowadzi młyn trudniąc się znachorstwem? Trudno będzie z tego wybrnąć.
- Muzyka - myślałam, że ten czynnik trafi do plusów ale niestety, mnie bardziej przeszkadzała niż umilała seans.

Generalnie dla mnie wyszło słabo i chyba sobie odpalę wersję Hoffmana jako odtrutkę.

villemo75

Zgadzam się w 100 %.

villemo75

Zwlaszcza, ze w drugiej czesci powinien uderzac w konkury do doktor Łucji. Zosi moze to byc jednak troche nie na rękę

villemo75

villemo75 Zgadzam się z podsumowaniem w 100%, oglądnęłam raz i to był ostatni.

ocenił(a) film na 3
villemo75

W punkt.

Lichota wnosi sporo ożywienia do swojej postaci - żywotniejszy, młodszy, ale... no właśnie, tu znowu coś się przestaje zgadzać. W jakim wieku w tamtych czasach dorabiano się tytułu profesora medycyny? Bo o ile w momencie napaści profesor Wilczur wygląda na najmniej jak 50 lat, to po tych 15 latach, kiedy zaczyna się główna fabuła filmu Kosiba wciąż wygląda na zdrowego, jurnego 50kilku-latka :)

Film najbardziej obrzydziła mi postać Leszka granego przez Lissa - zupełnie oderwana od realiów tamtych czasów. Prostacki, sztubacki język, i odzywki do kobiety w stylu "no!" zamiast "tak/oczywiście", zachowywał się jak upalony ziomal z podwórka. Gdzie ta arystokratyczna klasa i wychowanie? Postać na siłę uwspółcześniona. Zupełny niewypał.
Muzyka również mi nie przypasowała, brakowało tu tylko Piejo kury piejo i zespołu Jarzębina.
Wersję 2023 obejrzałem raz i wystarczy, nie mam ochoty wracać.

Jednakże! W tej beczce dziegciu znalazła się też łyżka miodu. A jest nią postać kamerdynera grana przez Artura Barcisia. "Ale tak nie można! Ja muszę zaanonsować!" - MISTRZOSTWO! :))

A na odtrutkę obejrzałem dzisiaj wersję z 1981. Wersję z klasą.
I z niecierpliwością czekam na jej rekonstrukcję cyfrową by obejrzeć raz jeszcze i raz jeszcze.

ocenił(a) film na 6
saphrii

Na popiersiu Wilczura w klinice są daty: 1885 - 1920, z czego wynika, że w chwili napadu i zaginięcia miał 35 lat. Nie wiem, jak się to ma do wieku profesorów medycyny w latach '20, książkowy Wilczur jest, jeśli dobrze pamiętam, trochę po czterdziestce kiedy opuszcza go żona. Wilczur 2023 wygląda na więcej niż 35 lat, ale zdecydowanie nie na "co najmniej 50", a kiedy pojawia się po 15 latach jest zdecydowanie chudszy, z ogorzałą i pobrużdżoną twarzą, siwiejącą brodą i włosami. Tak więc moim zdaniem charakteryzatorzy wykonani tutaj dobrą robotę i zaskoczyło mnie, że Dobraniecki od razu go rozpoznał, bo wdg. mnie nijak na pierwszy rzut oka nie było widać, że to ten sam człowiek. Ostatnio odświeżyłam sobie starego "Znachora" i uderzyło mnie, że po 15 latach tułaczki, prac fizycznych i niedojadania Wilczur-Kosiba jest, jakby to taktownie ująć, obfitej tuszy. Gdyby to był film współczesny natychmiast zostałoby to obśmiane również na tym forum, ale ponieważ film jest obecnie relikwią, nikt nie zwraca uwagi ;-) dodajmy, że książkowy Kosiba był wręcz wychudzony.

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Moim zdaniem film Hoffmana nie jest relikwią, ale wypada lepiej od wersji z 2023, jeśli chodzi o oddanie realiów epoki. Nawet jeśli Kosiba jest "przy kości", to dla mnie jest bardziej wiarygodny niż chudszy od niego Znachor AD. 2023 ;) Choc Lichotę akurat za tę kreację szanuję, ale "dychy" bym nie dała ;) Zresztą ja rzadko tak dobre oceny wystawiam :D Chyba, że się albo zakocham albo zachwycę do granic moich możliwosci :D

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

"Znachor' 1981 bez wątpienia lepiej oddaje realia epoki. Mniej mi chodziło o porównanie "Znachorów", czy samych znachorów, co sam trend, który zauważyłam jakiś czas temu. W przypadku "nowych" filmów ludzie rozbierają na części pierwsze każdy najmniejszy element, natomiast w przypadku filmów "starych", w myśl zasady "kiedyś to było...", niezauważone pozostają rzeczy, które w współczesnym filmie rozjechano by walcem ;-)

saphrii

Zobacz jak wyglądali nasi rodzice - w wieku 40 lat jak dziadki, my w wieku 40 lata jak młodzi bogowie (przynajmniej ja). Dawniej szybciej się starzeli.

ocenił(a) film na 7
villemo75

Zgadzam się ze wszystkimi punktami, jakie wymieniłaś, plus jeszcze kilkoma zastrzeżeniami i uwagami, wyłapanymi przez innych w tym temacie. Zdumiewa mnie jednak to, że nikt nie zwrócił uwagi na sterylność tej wsi. Krówki czyste, podwórka czyste, gęsi, worki śnieżnobiałe, nawet ubrania - mimo, że podarte, to nie mają ani jednej plamki czy nieczystości (pomijam płaszcz doktora w jednej scenie).

villemo75

Wiejskie baby nie znały sexy przedmałżeńskiego - bez komentarza

ocenił(a) film na 5
villemo75

To jest adaptacja, wiec ja nie czepiam się zmian fabularnych w stosunku do książki, czy poprzednich filmów. Co mnie jednak najbardziej wkurzyło to fakt, że z widzów robi się debili, którzy „łykną wszystko”. Kompletnie mi się nie kleił wątek odnalezienia Marysi w Warszawie. Że niby dzięki plotkom o „skandalu”? Jakim skandalu? Jak te plotki sprzed 15 lat mogłyby pomoc hrabiemu w lokalizacji ukochanej? W ogóle to nie zostało wyjaśnione. To rozpoznanie ojca przez córkę i dorosłego Stasia tez jakieś takie na siłę i bez polotu. Kolejna sprawa to totalne ignorowanie linii czasowej. W Radoliszkach panuje chyba wieczne lato, Znachor spotyka Zośke podczas żniw, wszystko co się dzieje później trwało by chyba z rok (wskazywałby na to ten wypadek Michała i jego rekonwalescencja, nie mówiac o rozkwitających romansach) a tu cały czas piękna pogoda. Ja rozumiem, ze filmy teraz kręci się w dwa tygodnie, ale przecież można choć zasugerować ze minął rok czy coś w tym stylu, a nie ze cała akcja ma miejsce w ciągu dwóch miesięcy max. Wiem, czepiam się, ale mnie to przeszkadza w odbiorze filmu. Zakuło mnie też w oczy jak Wilczur chwycił w ramiona połamanego Stasia ( serio, przecież po takich urazach chyba by go to dobiło, gdyby był w takiej pozycji niesiony do szpitala), jak powiedział do Zośki „skalpel” ( chyba że to miało zasugerować, ze ma bezwarunkową pamięć w sytuacji operacji), a ruda peruka Stracha na Wróble u Marysi to już w ogóle szczyt szczytów niedbalstwa i lenistwa ekipy charakteryzatorskiej. Mnóstwo mogłabym takich drobiazgów powymieniać, zreszta one się już na tym forum wielokrotnie pojawiły. Jestem w stanie tez wybaczyć, że język i zachowania postaci są do bólu współczesne, ale tej niedbałości o zachowanie logicznego ciągu zdarzeń, czyli de facto braku szacunku dla inteligencji widza to już nie… Ewidentnie film robiony na kolanie. Szkoda, bo aktorzy w zasadzie się bronią, zdjęcia i muzyka tez ok. Stracona szansa na naprawdę bardzo dobry film.

ocenił(a) film na 6
alicjadsd

Wątek "hrabia Czyński prowadzi śledztwo" ma sens tylko do pewnego momentu - Michał zasugerował, że Marysia mogła pojechać szukać swojego prawdziwego ojca, a od matki dowiedział się o starym skandalu z udziałem żony Wilczura i jego rzekomym samobójstwie, po którym nie było ciała. Wniosek - Marysia mogła pojechać do Warszawy, bo tam żył Wilczur. Ale jakim sposobem młody hrabicz wylądował pod mieszkaniem, pod którym kilkanaście lat wcześniej pobito Wilczura, to już pozostanie słodką tajemnicą scenarzystów. Podobnie "wybitny" ciąg przyczynowo - skutkowy "ojciec Marysi nazywał się Rafał Wilczur i był genialnym chirurgiem przeprowadzającym pionierskie operacje mózgu" = "znachor Antoni Kosiba to Rafał Wilczur"! Wiem, że Lesiu pruł do Marysi na skrzydłach miłości, ale wystarczyłoby, żeby w ramach śledztwa wdepnął do biblioteki/archiwum i zerknął na zdjęcie Wilczura z roku rzekomego samobójstwa i wątek miałby przynajmniej jakieś ręce i nogi.
Zdecydowanie rozjechał im się ten finał, mimo ładnej końcowej sceny tańca córki z ojcem, brakowało tylko różowych kucyków Pony wirujących nad całym towarzystwem. Szkoda, bo dla odmiany początek filmu był naprawdę dobrze zrobiony - bardzo zgrabnie nakreślili kim był Wilczur jako człowiek lekarz, jego relacje z córką, żoną i Dobranieckim, a nawet jakieś tło społeczne. Nie było co prawda fantastycznej sceny jak u Hoffmana, kiedy Wilczur odzyskuje przytomność, nad nim przelatują chmary ptaków, a z całego kadru bije groza człowieka, który obudził się i nie wie kim jest. Za to pobicie pokazali tak dobitnie, że trudno się dziwić, że przez kilkanaście lat chodził jak błędny, a zdrady, których doświadczył tuż przed kazały mi się zastanawiać, czy on nie może sobie przypomnieć, czy nie chce, wypiera.

Co do fryzury Marysi, czytałam artykuł w którym kostiumografki opisywały nieprawdopodobną wprost dbałość o szczegóły, łącznie ze sprowadzaniem z Anglii jedwabnych pończoch dla aktorki grającej żonę Wilczura, które były widoczne przez kilkanaście sekund i jakieś sprzączki do męskich spodni. Szanując profesjonalizm zastanawiałam się jakie to niby miało znaczenie w porównaniu z doskonale widocznym i nie do ukrycia rudym snopkiem na głowie głównej aktorki.

villemo75

Dziękuję. W zasadzie ze wszystkim się zgadzam. Nie muszę dzięki temu dużo pisać. Podkreślę tylko, że jak zawsze powtarzam że polskie kino to wizualna taniość, bijąca po oczach oszczędność na dekoracjach i rekwizytach to tutaj odrobiono lekcję. Parowóz wjeżdżający na stację - zupełnie jak by reżyser czytał moją poprzednią krytykę polskiej kinematografii. Ale to nie powód aby siadać na laurach. Film pod tym względem jest jedynie poprawny.

ocenił(a) film na 7
villemo75

Zgadzam się z powyższą opinią, ale nie patrząc na materiał źródłowy i porównania do wcześniejszych ekranizacji to poprawnie skręcony film, można napisać że zaskakująco dobrze, jak na taki pozorny poryw przysłowiowej motyki na słońce, ale niestety na raz.
Kilka refleksji od siebie:
+ świetne walory produkcyjne,
+ scenografie, choć niektóre wyolbrzymione i przejaskrawione to brawa za szczegóły,
+ folkowe utwory, dla których mam zwykle miękkie podbrzusze,
+ bardzo wybroniony p. Lichota w głównej roli i p. Szymańczyk wcielająca się w postać Zośki,
+ bardzo fajnie poprowadzony prolog,
+ odwaga twórców do odczarowania postaci Dobranieckiego;
- choć ogląda się dobrze, to mój głównym problemem były neutralne emocje przez większość filmu, ni ziębi ni grzeje, oglądałem jakbym czytał obowiązkową lekturę, nie ma ani jednej sceny która choćby zbliżyła się poziomem emocji do Hoffmanowego uzdrowienia Wasylka (te emocje klęczącej przed synem matki), próby odwdzięczenia się Prokopa czy w końcu sławnego rozściełania kwiecia przez hrabię Czyńskiego przed Marysią, tutaj adekwatne sceny nie wzbudzają krzty emocji jakie winny się udzielić, powinno być więcej kameralności, jedyną sceną która wybiła się na wyższy poziom emocji była próba uwodzenia Antoniego przez Zośkę,
- wątek miłosny Marysi i Leszka słabo poprowadzony, bardzo skondensowany, w rezultacie pocałunek przed karczmą wypadł totalnie niewiarygodnie, nie uwierzyłem w tę relację, w ogóle wiele wątków jest na podwójnej prędkości, bez oddechu,
- rola Kuny jest bardzo płaska, jednowymiarowa, trochę disnejowska jako przerysowany ultra-zły charakter, zero ogłady, czułem się jakbym oglądał jej postać w "Lejdis", a nie wysublimowaną panią hrabinę,
- dobór aktorów do roli Marysi i Leszka chybiony, nie kupiłem tych postaci, Marysia nijaka, Leszek infantylny.

ocenił(a) film na 2
villemo75

Jeszcze słabe dialogi, mowa młodych aktorów bardzo niewyraźna. Ktoś źle kształci nam aktorów, czego oni w tych szkołach aktorskich uczą?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones