PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10030489}
7,5 63 796
ocen
7,5 10 1 63796
6,7 32
oceny krytyków
Znachor
powrót do forum filmu Znachor

Nie spodziewałam się, ze ta ekranizacja przyćmi tę z Bińczyckim bo to nierealne ale miałam nadzieję, że przede wszystkim uszanują pierwowzór literacki. Niestety w tym wydaniu wszystko stanęło na głowie i chociaż są także jasne punkty filmu to dla mnie jest to na obejrzenie na jeden raz i nigdy więcej.

Zacznę od plusów - bo tych jest mniej i przejdę do minusów vel kretynizmów, bo tych jest zdecydowanie więcej.

+ Lichota jako Wilczur wypada bardzo przekonywująco, jest tu zdecydowanie młodszy i na tym tle romans z wieśniaczką Zosią jest może niekoniecznie potrzebny ale dość wiarygodny
+ Całkiem ładne zdjęcia, kostiumy i oddanie epoki przynajmniej wizualnie, bo zwyczajowo to już niestety poszło za daleko

Co się nie udało?

- Aktorstwo z paroma wyjątkami delikatnie mówiąc takie sobie, wybory obsadowe mogły być lepsze, większość postaci praktycznie zapomina się tuż po obejrzeniu, dla mnie najgorzej wypadają hrabiostwo Czyńscy łącznie z Leszkiem
- Cała rodzina młynarza została wymazana, zamiast nich pozostaje tylko Zosia (prawdopodobnie odzwierciedlenie Sonii, wdowy po bracie młynarza, którą grała wcześniej Bożena Dykiel) z którą Znachor wdaje się w relacje intymną i na końcu się żeni (no cóż)
- Urody Marysi się nie czepiam bo to już kwestia gustu, ale fakt faktem, że na pewno nie jest tak wyrazista jak Dymna, natomiast mam problem z dobraniem peruki aktorce do scen po operacji - z ciemnej blondynki nagle robi się... ruda.
- Próby "unowocześnienia" adaptacji i wplatanie wątków seksu przedmałżeńskiego z hrabiczem - jasne, bo w czasach gdy same wizyty w sklepiku mogły być zarzewiem plotek i zaszczucia to takie akcje miały miejsce w wydaniu panienki z dobrego domu - kompletnie od czapy
- Watek Wasylka i jego nogi, którą ratuje znachor zostaje zastąpiony podobnym - kolega Marysi Michał doznaje zmiażdżenia nogi przy wycince. Co jednak niefortunne - wyleczenie nogi następuje po wypadku Marysi i Leska na motorze (!) przez co scena kiedy Michał staje na nogi została kompletnie położona bo pozbawiona poprzednich wzruszeń.
- Hrabiostwo Czyńskich - podczas gdy Grabowski po prosto był bez wyrazu to Kuna zagrała prawdziwą sucz o bynajmniej mało arystokratycznych manierach - zwykła arogancja bez krzty klasy
- Kultowej scenie na sali sadowej, gdzie Rafał Wilczur poznaje w Marysi córce odebrano wszelką logikę i odarto z wszelkiego dramatyzmu. Znachor wcześniej kilkukrotnie słyszy nazwisko Dobranieckiego - ba, sam nawet do niego przyjeżdża jako Antoni Kosiba - nazwisko Wilczur także ale to nie robi na nim żadnego wrażenia. Dopiero w sądzie nagłe - ale czy takie nagłe to nie wiem - olśnienie.
- Na koniec jesteśmy uraczeni podwójnym ślubem Wilczura i Marysi w wiejskiej chacie (akurat) i aż mnie skręca z ciekawości, czy nakręcą drugą część. No bo jak - profesor Wilczur wraca do pracy w swojej klinice i wprowadza Zosie na salony? Zostaje we wsi rzucając chirurgię i prowadzi młyn trudniąc się znachorstwem? Trudno będzie z tego wybrnąć.
- Muzyka - myślałam, że ten czynnik trafi do plusów ale niestety, mnie bardziej przeszkadzała niż umilała seans.

Generalnie dla mnie wyszło słabo i chyba sobie odpalę wersję Hoffmana jako odtrutkę.

ocenił(a) film na 5
villemo75

Kuna jest tak ordynarna ze brak słów w swojej roli. Mogłaby być babą z czworaków a nie hrabiną.
Twórcy widać nie znają ksiazki. Ani pierwszej części (Znachor) ani drugiej (Profesor Wilczur).
Jedyne co mi sie podoba to rozterki Dobranieckiego. On w książce tez nie wiedział, czego chce- przyznać ze to Rafał Wilczur? A jego splendor? Sukces Dobranieckiego był uzależniony od zniknięcia Wilczura. I tylko to pasuje.
Cała reszta tej śmiesznej historyjki to nic innego jak pomyłka.

ocenił(a) film na 4
Olinka_10

W punkt. Dodam tylko, że nawet nie robiąc porównania do wersji Hoffmana, czy do zgodności z książką, to było po prostu nudne i zagrane bardzo przeciętnie albo źle.

ocenił(a) film na 4
Olinka_10

"Kuna jest tak ordynarna ze brak słów w swojej roli. Mogłaby być babą z czworaków a nie hrabiną."

W pełni się zgadzam. Nie ma startu do Homerskiej z filmu Hoffmana.

ocenił(a) film na 5
villemo75

Zgadzam się, też mam wrażenie, że logika i budowanie emocji zostało całkowicie zaburzone i postawione na głowie. Kumulacja operacji chirurgicznych jakie wykonuje bohater powoduje, że mam wrażenie jakbym oglądał ostry dyżur na wsi. Wszelkie kolejne wzruszenia i emocje przy odzyskiwaniu sprawności przez Zenka, rekonwalescencja Marysi kompletnie gdzieś się rozmydliło. Także konflikt lokalnego lekarza i znachora jest jakoś niemal nieobecny i w zasadzie niejako na siłę reżyser wpakował go do więzienia, bo w zasadzie nikt nie był tym zainteresowany. Państwo Czyńscy - zostali przedstawieni jak prymitywy i prostactwo, podczas gdy należało wskazać bardziej wyniosłość, protekcjonalność, chłód w obejściu. Tak samo hrabia Czyński zachowywał się tak jakby miał przełącznik - dziś jestem pantoflem, a jutro jestem rebelem. Dlatego jestem zdziwiony tak wysokimi ocenami - a już szczególnie wśród osób, które jednak są zaznajomione z dziełem Hofmana lub książką.

villemo75

Zastanawia mnie dlaczego recenzje dotyczą urody aktorek, a nie na przykład aktorów? Dlaczego takie uwagi robią kobiety? Postać Marysi w nowej wersji jest o wiele bardziej wyrazista, z dawnego Znachora pamiętam cukierkową Dymną, której rola polegała na tym, że spuszczała głowę, uroczo uśmiechała, zasmucała się i nie potrafiła odezwać, jak ją obrażał wiejski adorator. Nowa Marysia jest odważna, charyzmatyczna, potrafi się odgryźć i zawalczyć o swoje szczęście.

Agraravis

Chyba nieuważnie czytasz, akurat do urody aktorki się nie odniosłam, zaznaczyłam tylko, że Anna Dymna była dużo bardziej wyrazista i zwracała uwagę swoją urodą. Ta Marysia jest dużo bardziej przeciętna, charyzmy w niej nie widzę a rola Dymnej nie była w ogóle cukierkowa, potrafiła potraktować ostro nawet hrabiego a jej stonowane zachowanie dostosowane było do tamtych czasów.

Urodę kobiet jak i wygląd aktorów płci męskiej komentuje się zawsze w równym stopniu więc nie rozumiem tej uwagi. Postaci Leszka w tej nowej adaptacji nie poświęciłam ani linijki bo i nie ma czemu, jest nijaki i mało arystokratyczny niestety.

ocenił(a) film na 6
villemo75

W tej wersji chodziło o to, by wszystkie elementy kulminacyjne fabuły zostały rozwiązane przy użyciu "girl power", a mężczyźni zeszli na dalszy plan.

Kto rządzi młynem twardą ręką, bez pomocy pierdołowatych mężczyzn? Zosia.

Kto jako jedyny zna słowo"szpital" i wie, że trzeba tam odwieźć Michała? Marysia.

Znachor już nawet nie popełnia przestępstwa, by ratować życie człowieka, więc by uratować Marysię narzędzia kradnie "silna postać kobieca". I to ona zastrasza potem dr. Pawlickiego (straszną ofermę bez charyzmy).

Kto odgaduje tożsamość Kosiby (z gracją detektywa sklepowego...), by go wybronić w sądzie, gdy już wszystko wydaje się być stracone? Nie książkowy mec. Korczyński, nie hoffmanowy Fronczewski, tylko znów Marysia.

jungestuchol

Cóż trudno się z tym nie zgodzić..... Kolejny film, gdzie zadbano bardziej o współczesne "must have'y" niż o aspekty realizacyjne.

Widocznie kino musi sięgnąć dna, żeby znowu kiedyś wrócić do kręcenia filmów o walorach artystycznych bez oglądanie się na polityczną poprawność. Ale czy tego dożyjemy to nie wiem.

jungestuchol

Dodałabym jeszcze do worka z absurdami jeszcze jeden kamyczek - skoro Marysia posiadała dobre wykształcenie o co pewnie zadbała matka to po co jej ono było, skoro wylądowała na stanowisku kelnerki? Dla mnie ktoś grający na pianinie, znający języki obce szukałby raczej zajęcia w mieście w roli guwernantki czy nauczycielki.

W wersji z 1981 roku Marysia była owszem po szkołach ale chyba nie aż tak gruntownie kształcących, zgaduję, że do nauki języka francuskiego trzeba było jednak mieć fundusze a jej matka wybrała raczej mężczyznę, który nie był zamożny.

ocenił(a) film na 9
villemo75

Trzeba być naprawdę strasznym malkontentem żeby czepiać się takich rzeczy i pisać o sięganiu dna kina w kontekście tego filmu. "do urody aktorki się nie odniosłam, zaznaczyłam tylko, że ... i zwracała uwagę swoją urodą" - przeczysz sama sobie w jednym zdaniu. Jak już nie ma się do czego doczepić np. w postaci Leszka to zawsze można napisać, że była "nijaka". Tyle że to słowo bardziej niż podmiot opisuje zdolności osoby która go używa... I te teorie o "girl power" to już mnie szczerze rozbawiły. "Kto odgaduje tożsamość Kosiby...? ...znów Marysia." - no jak się ogląda film z nastawieniem, żeby na siłę znaleźć jak najwięcej niedociągnięć, to może i można do takich wniosków dojść, wypierając poprzednią scenę w aucie ze świadomości... Ogólnie to jaki waszym zdaniem jest sens robienia nowej wersji skoro mam być zrobiona kropa w kropkę tak jak poprzednia, a każda rozbieżność zostanie wykorzystana przeciwko niej? Czytając te wasze wypociny myślałem, że to będzie średni film, a jest naprawdę świetny. Koneserzy za dychę... Nie rozumiem tego. Lepiej wam się robi jak tak sobie ponarzekacie na dobry film?

Audionysoss

Nie trzeba być malkontentem, raczej realistą. Ocenianie tej "produkcji" przez pryzmat absolutnie wybitnego dzieła Jerzego Hoffmana jest czymś zupełnie naturalnym. Osobiście nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek, kto choć raz obejrzał fenomenalną wręcz ekranizację z 1981 roku, był w stanie podejść do tego filmu w sposób neutralny. Zakładając jednak czysto hipotetycznie, że byłoby to możliwe, współczesne "przedstawienie" jest zwyczajnie płytkie, bez wyrazu, bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego. Niespójne, nielogiczne, a momentami wręcz chaotyczne. Głębsza analiza poszczególnych elementów i ich wpływ na całokształt w tym przypadku mija się z celem. Zastanawia jedynie - choć w dzisiejszych czasach coraz rzadziej - jak można zniweczyć tak ogromny potencjał, traktując  jakże istotne elementy w sposób wręcz do bólu powierzchowny. Gwoździem do trumny tego "dzieła" jest niestety obsada. Gdyby nie wkład i zaangażowanie Leszka Lichoty, nie byłoby nawet o czym mówić. 
Pojęcie "dobry film" jest pojęciem względnym. A "jaki jest sens robienia nowej wersji, skoro ma być zrobiona kropka w kropkę"? No właśnie... w tym przypadku żaden.

ocenił(a) film na 5
Agraravis

To, ze Maria stała sie w tej wersji silna i charyzmatyczna po prostu nijak sie ma do bohaterki jako takiej. Marysia była kobietą stłamszoną. Straciła ojca i matkę, poszła do sklepu, bo nie miała innego wyjścia. Czynski był dla niej długo kimś niedostępnym, była zachwycona jego atencją, słuchała jego opowieści z innego świata z zachwytem. Ale tez nie dała rady, kiedy hrabia sie podśmiewał z dziewcząt na balu. Była delikatną i typową mało zamożna kobietą z dwudziestolecia. Nie była ze wsi, wiec nie należała do tego świata. Nie do końca wiedziała kim jest i czuła sie nie do końca na miejscu tam gdzie żyła.
A tekst z nowej wersji- zarobię na studia. Błagam… jeszcze powinna dodać, ze na akademik

I ok. Fajny jest feminizm. Fajne jest pokazywanie kobiet silnych. Ale może niekoniecznie w swoistej klasyce. W nowej wersji nie dość, ze nie ma znajomosci realiów dwudziestolecia (na wschodniej wsi..) to jeszcze każda kobieta jest silniejsza od mężczyzny. To po co to kręcić? Poprawność polityczna? Na wieś na wschodzie to nie tak szybko przyszło.

A jak wyglądu sie czepiać - to hrabia z taka fryzura to mógł biegać mając krótkie porteczki, ale nie jako dorosły mężczyzna już. Znowu brak znajomosci tamtych czasów.

Mam wrażenie ze cały film ma na celu pokazać, jakie to kobiety były silne, niezależne (w tamtych czasach- niezbyt!). Ze Znachor potrzebny jest tylko po to, żeby sie jakich chłop kręcił i żeby Zosia sie zakochała. Bo głębszego przekazu tu nie ma wcale.

ocenił(a) film na 6
Olinka_10

"I ok. Fajny jest feminizm. Fajne jest pokazywanie kobiet silnych. Ale może niekoniecznie w swoistej klasyce. W nowej wersji nie dość, ze nie ma znajomości realiów dwudziestolecia (na wschodniej wsi..) to jeszcze każda kobieta jest silniejsza od mężczyzny. To po co to kręcić? Poprawność polityczna? Na wieś na wschodzie to nie tak szybko przyszło. "

Nie do końca zgadzam się z powyższym. Raz, że w nowej wersji akcja została przeniesiona do Polski centralnej. Dwa - chociaż nie sposób mówić o feminizmie w kontekście tamtych czasów, to o emancypacji kobiet już owszem, co znajduje swoje odbicie w literaturze z tamtych lat, a nawet wcześniejszej. Żeromski, wcześniej Prus, czy Orzeszkowa, masz tam kobiety silne, zaangażowane, broniące swoich racji. Do pewnego stopnia rozumiem, dlaczego twórcy "Znachora" AD.2023 chcieli Marysię wyemancypować - dzisiaj naprawdę trudno byłoby przedstawić kobietę na ekranie w stylu Marysi Anny Dymnej z 1981 roku, której najlepszy moment to moim zdaniem słynne "Czy pan już skończył?" (szkoda, że więcej takich scen nie było). Tak więc akceptuję, że Marysia wybiera się na studia, akceptuję jej społecznikowskie zacięcie (bohaterka Żeromskiego w "Siłaczce" była w tym dużo bardziej ekstremalna), podoba mi się, że potrafi słownie postawić mężczyznę do pionu (Justyna Orzelska w "Nad Niemnem" robiła to skutecznie 50 lat wcześniej). Problem w tym, że u Marysi Ad.2023 przybiera to pokraczne formy. Motyw z zarabianiem na studia w żydowskiej karczmie jako kelnerka obśmiali już chyba wszyscy, poza tym Marysia jest wszędzie i wyskakuje jak pajac z pudełka w scenach, w których nie wiadomo skąd niby miała się wziąć (jak wycinka w lesie), biega, wrzeszczy i pohukuje. Niektóre jej dialogi z młodym Czyńskim w pierwszej części filmu to kuriozum, brzmią jak para nastolatków z końca lat '90, a nie połowy lat '30. Mój "ulubiony" moment to ten, kiedy Leszek zaprasza ją do kina, a Marysia obraca się na wiejskiej dróżce i ryczy "A CO GRAJĄ?!!" Albo pierwsze spotkanie Marysi z Antonim. W starej wersji filmu Marysia widząc, że znachor się w nią intensywnie wpatruje, z uśmiechem pyta "Dlaczego mi się pan tak przygląda?" W nowej wersji warczy "Czy pan nie rozumie, że za to idzie się do więzienia? Proszę stąd wyjść!" Zdruzgotany Kosiba się zmywa ;-) Osobny rozdział to scena seksu z hrabią - młoda dziewczyna wychowania w leśniczówce w środku lasu, bez żadnych doświadczeń miłosnych, dziarsko dosiada młodego Czyńskiego.
Z drugiej strony Marysia w scenach miłosnych jest też liryczna w stylu przedwojennych amantek, tak więc efekt końcowy to dziwny mariaż rozwrzeszczanej dziewczyny z początku XX wieku i subtelnej panienki z ubiegłego stulecia.

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Ja przez kilka dni dochodziam do siebie po obejrzeniu tego "dzieła". I ta Marysia kompletnie mi tuaj nie leżała. Uwielbiam Justynę Orzelską z "Nad Niemnem", ale jej zachowania w filmie są odpowiednio umotywowane i nie dziwią. Marysia natomiast "śmieszy, tumani, przestrasza". Trudno ją lubić, jeszcze trudniej zrozumieć. Miłość do hrabiego wzięła się nie wiadomo skąd, a on też jest w tym wszystkim ciamajdowaty niczym gimnazjaista. Te dialogi po francusku... Litości! I scena miłosna; dobrze, że nam oszczędzili dalszej ekspozycji... W ksiażce i u Hoffmana widać jak stopniowo nawiązuje się relacja Marysi ze Znachorem. Jakieś przyciąganie mimo woli. W nowym "Znachorze" Marysia opiernicza Antoniego, krytykuje i się wymądrza. Dopiero po operacji coś tam się między nimi zawiązuje. Ale nie za wiele. Zamiast wdzięczności są nadal wywody Marysi o tym jak to ona wierzy w naukę, jak to chce lekarzem zostać (bez żadnego przygotowania...Czy ona w ogóle ma jakąś maturę, czy tak z ulicy na akademię medyczną chce się dostać?!). Brak logiki w tym wszystkim, niestety.

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

Nie widziałam starego "Znachora" tyle razy, co wielu na tym forum, może powinnam sobie odświeżyć, bo nie pamiętam, aby relacja Marysia-Kosiba sprowadzała się do czegoś więcej niż wpatrywanie się w dziewczynę jak w obrazek, kiedy siedział u niej w sklepie. Potem jest operacja ratująca życie i dzień po Antoniego zgarniają. W "Znachorze" AD. 2023 Marysia mieszka z nim i Zośką przez kilka miesięcy, rozmawiają, tak więc wydaje mi się, że nowy film ma w tym aspekcie przewagę.Co do studiów, pokazali jak siedzi nad książkami i atlasami w starym mieszkaniu matki. Marysia najbardziej irytowała w środkowej części filmu, jej harce wśród opłotków były takie śmieszno-żenujące, powypadkowa Wilczurówna wyszlachetniała, Antoniego przeprosiła, wobec hrabiny Czyńskiej zachowała się z gracją itp. no może poza motywem eksplozji detektywistycznego geniuszu na trasie Warszawa-Radom ;-)

ocenił(a) film na 3
Arya_2

On się nie tyle w nią wpatruje, co próbuje sobie przypomnieć jej twarz. Rozmawiają; Kosiba nawet jej "po ojcowsku" doradza, krytykując postawę hrabiego. Dodatkowo jest zdeterminowany, żeby samemu przeprowadzic operację; nie musi za niego decydować wiejska baba :D W tym przypadku zrobili ze Znachora totalną melepetę bez charakteru ;) Kosiba Bińczyckiego coś do tej Marysi czuje i ewidentnie wyczuwa jakiś rodzaj więzi. A w tym nowym, to trochę wygląda tak: nie chcą jej ratować, to trudno, zdarza się. Gdyby nie Zośka byłoby po Marysi. Taka prawda :D
Czy oni mieszkali razem kilka miesięcy? Jakoś mi się nie wydaje, ale mogłam przeoczyć (w desperacji przesuwając kolejną scenę z Marysią) :P Ona się po tej trepanacji wyjątkowo szybko pozbierałą zreszta :P
Nie sądzę, aby jej samo siedzenie nad atlasami wystarczyło do dostania się na studia. Ciekawa jestem tak w ogóle gdzie ona się mogła kształcić wcześniej. W leśniczówce? W jakiejś wiejskiej szkole? Jeśli miała maturę, to ta posada kelnerki w karczmie żydowskiej trochę mi nie pasuje. I co to za dawne mieszkanie matki? Znów coś przeoczyłam? 

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

To było to samo mieszkanie, pod którym Wilczur został skatowany kiedy szukał Beaty i córki. Nawiązali do tego sceną kiedy Leszek, również elegancko ubrany i z grubym portfelem, rozpytuje o Marysię podejrzanych typków, tylko że tym razem bez drastycznego zakończenia. Dzięki za przypomnienie, z przyjemnością odświeżę sobie "Znachora" '81, mimo to nie zgadzam się, że Antoni AD. 2023 zrezygnował z walki o Marysię, przecież on gotów był do śmierci pracować, żeby spłacić Pawlickiego, a potem na kolanach dosłownie błagał Dobranieckiego, żeby ten zbadał dziewczynę. Jako Wilczur miał więcej tupetu, ale z filmu może wynikać,że uraz głowy zmienił jego osobowość.

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Dziewczyna miała swoje mieszkanie, które stało puste i poszła mieszkać na wsi, żeby być kelnerką w żydowskiej knajpie... Nieeee, no nawet na mój humanistyczny łeb,to się kupy nie trzyma :P
Może źle to ujęłam z rezygnacją. Ale przyznasz sama, że nie widać było po nim chęci samodzielnego działania (operacji), dopóki Zośka narzędzi nie zwinęła. To mi jakoś zgrzytało. Pawlicki i Czyńscy odmówili pomocy, a on stanął po środku chaty i czekał nie wiadomo na co :P

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

No bo MICHAŁ JĄ TAM PRZYWIÓZŁ, weź się nie czepiaj ;-)

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Taka wojująca feministka i dała się wieźć jak cielę gdzie chłop nakazał??? :P No co TY :P
Kurczę, tak pomyślałam, że pięknym Leszkiem Czyńskim byłby Stefan Pawłowski sprzed paru lat. Ta przedwojenna uroda idealnie by tutaj pasowała, a nie lok na bok, drugi lok - na drugi bok :P

ocenił(a) film na 7
villemo75


Bardzo trafne spostrzeżenia. Szkoda, że tak mocno odjechali od książki. Hrabina Czyńska(w tej roli Kuna) faktyczne bardzo słabo wypadła.



Ja na odtrutkę obejrzałem obie adaptacje. Tę z 1937r i tę z 1981. A teraz sobie jeszcze książkę czytam :)

ocenił(a) film na 5
villemo75

Po prostu całkowicie się zgadzam.
Scena z przyznaniem się Marysi ,że ma nazwisko Wilczur i jęki na sali to totalny idiotyzm bo przecież wszyscy wcześniej wiedzieli,że jest Wilczurowna.
Film mnie denerwował, postacie mnie irytowały i nie wzruszyłem się ani na moment.
Na koniec dodam,że też odpalam sobie wersję z 1981 roku jako odtrutkę i po raz 50ty łezka w oku się zakręci, to chyba wiele mówi o tym który film jest aktorskim majstersztykiem a który próba naśladownictwa.

ocenił(a) film na 7
Adam_Kierski

Skąd wiedzieli? Nikt nie wiedział, sama marysia nie wiedziała i dopiero połączyła fakty jadąc samochodem na rozprawe.

ocenił(a) film na 5
BartasBartas

Wiedziała od początku, wiedziała że jest córką profesora Wilczura:) tylko nie wiedziała że Kosiba jest nim.

ocenił(a) film na 7
Adam_Kierski

Masz racje. Ale ludzie nie wiedzieli. Był jakiś dialog jak hrabia rozmawiał z kimś z wioski jak jej szukał, i ktoś tam powiedział że może pojechała szukać ojca bo ten co go znali wszyscy to nie jest jej prawidziwym ojcem a jak młody hrabia zapytał a kto jest ojcem to dostał odpowiedź że o tym już we wiosce się nie rozmawiało.  Czyli jasno wynika że nikt nie wiedział że to wilczurówna

ocenił(a) film na 5
BartasBartas

A jak się odniesiesz do wątku Stasia,którego uratował doktor Wilczur gdy tamten miał 10 lat
Chłopiec po 15 latach wyrósł na młodego mężczyznę i był stażysta w tej samej klinice w której niegdyś pracował doktor Wilczur.
Podczas procesu od początku był obecny i przyglądał się jak planują skazać znachora Kosibe.
Dopiero gdy Wilczurowna weszła na salę i oznajmiła,że Kosiba to jest doktor Wilczur wtedy Stasiu ze spokojem potwierdził jej słowa twierdząc ,że świetnie pamięta te sytuację i doktora Wilczura również i że Kosiba jest właśnie nim.
To wcześniej się przyglądał i siedział cicho patrząc jak skazują jego wybawiciela? To niedorzeczne

Adam_Kierski

Kłócicie się o wątek, który akurat w obu filmach jest zgodny i w obu przypadkach ma sens. Marysia od początku wiedziała, że jest Wilczurówną. W obydwu wersjach nazwisko Wilczur pada w momencie kiedy Marysia przedstawia się przed Sądem i to w tym momencie cała prawda zostaje wyjawiona, czy to przed młodym adiunktem w nowej wersji, czy przed Dobranieckim w starej. Natomiast różnica polega na tym, że w najnowszej ekranizacji scena ta została zarżnięta, ponieważ Marysia odkrywa, że Kosiba jest jej ojcem już przed wejściem na salę sądową, a Dobraniecki wie o tym wiele scen wcześniej. Kiedy pada nazwisko Wilczur, napięcie jest już totalnie rozładowane. W ekranizacji Hoffmana cała kulminacja skupia się w tych kilku sekundach, dodatkowo spotęgowanych świetną muzyką.

ocenił(a) film na 8
Adam_Kierski

Nie, to świadczy tylko o tym, że podobają nam się tylko te utwory które dobrze znamy :) to genialne zdanie padło również w kinie i tu mamy potwierdzenie. Po prostu przyzwyczaiłeś się do Znachora z 1982, bo jest emitowany chyba raz w miesiącu ;) oczywiście, jest to bardzo dobry film. Bińczycki potrafił zagrać wszystko. Tak jak ciężko wyobrazić sobie innego Bogumiła tak samo jest z Wilczurem. Ale moim zdaniem Lichota to udźwignął i zagrał dobrze. Nie ma sensu tego porównywać z poprzednikiem. Film aktorsko ciągnie Lichota, Zosia i Haniszewski. Reszta jest pomijalna lub irytująca jak młody Czynski i Marysia - ale widać że się starali. Jakby mieli lepszego reżysera to może by się udało coś więcej. Są fajne zdjęcia, jest trochę inaczej opowiedziany niż poprzedni - jestem na tak, pomimo że są błędy i niedoróbki. Ogólnie - jak najbardziej do obejrzenia.

ocenił(a) film na 4
villemo75

Długo mógłbym pisać, po prostu zmęczył mnie ten film. Uwspółczesniona historia z poprawnością. Banał. Kadry za to często bardzo piękne.

ocenił(a) film na 4
villemo75

Ja już po odtrutce koniecznej po tym pomieszaniu z poplątaniem.

ocenił(a) film na 9
villemo75

A wy w ogóle książkę albo choćby streszczenie czytaliście? Bo mam wrażenie że nie o pierwowzorze literackim się wypowiadacie a filmie Hoffmana

ECHELONjj

Większość porównań faktycznie odnoszę od poprzedniej wersji filmowej - w końcu porównuję dwie adaptacje a nie film z tekstem źródłowym, - która klimatem była dużo bliższa książce. Znachora owszem, kiedyś czytałam ale szczerze mówiąc tak dawno, że żeby rozmawiać o niuansach to musiałabym zrobić sobie powtórkę lektury.

ocenił(a) film na 5
villemo75

Napisane w punkt, zgadzam się praktycznie ze wszystkim. Idę odpalić starego Znachora :P

ocenił(a) film na 6
villemo75

Zgadzam się, że wersja Hoffmana jest bardziej wzruszająca, chociaż akurat w książce Dobraniecki jest rzeczywiście negatywną postacią i to wprawdzie on w końcu informuje kim naprawdę jest Antoni, ale dość niechętnie, bo był właśnie takim karierowiczem, jak to przedstawia ten film. I w finale powieści zmęczony intrygami Dobranieckiego Rafał Wilczur wraca na wieś.

ocenił(a) film na 6
tatiana_filmweb

Nie w finale powieści, a dopiero w drugiej części powieści ("Profesor Wilczur"), w której postać Dobranieckiego zostaje rozbudowana.
W pierwszej części ona tylko dylematy i lęk przed utratą pozycji, ale ostatecznie to też on wyjawia nazwisko Wilczura (chociaż dzieje się to nie w sądzie, bo Kosibę po prostu skutecznie wybronił adwokat Korczyński, a na cmentarzu w ostatniej scenie, bo Dobranieckiego gryzie sumienie, ze6nie wyjawił tego wcześniej).

ocenił(a) film na 6
jungestuchol

No może - w każdym razie chodziło mi o to, że postać Dobranieckiego z tej wersji filmu jest bliższa powieści niż ta z filmu Hoffmana.

ocenił(a) film na 7
villemo75

W filmie jest kilka na tyle słabych momentów, że zamiast skupiać się na fabule myślałem po prostu co odbiło reżyserowi lub scenarzyście by dokonywać tak znaczących zmian. Dobraniecki stojący nad ciałem wciąż jeszcze żyjącego współpracownika to przegięcie jakich mało. Skoro tak to w finale powinien się zastrzelić z tego swojego rewolweru. Nie pojąłem też motywacji Znachora zgłaszającego swoje "przestępstwa" - zawiść wiejskiego konowała była bardziej logiczna i wiarygodna jako motyw donosu. Młody Czyński wygląda jak Azjata, aż musiałem sprawdzić kto zacz, Grabowski też chyba przedawkował solarium. Kuna jako sucz mi nie przeszkadzała, bo pomyślałem, że stary hrabia mógł sobie wziąć zołzę aktoreczkę, której w starszym wieku odbiło na punkcie herbów i wyższych sfer. Motyw połamanego robotnika i jego zdrowienia też moim zdaniem miał kiepski timing, no i na tle Barcisia z wersji 81' aktor zagrał słabo. Rola młynarzowej mi się podobała ale to w dużej mierze zasługa aktorki i jej energii. Co do córki doktora to była chyba najwyżej zawieszona poprzeczka po kreacji Anny Dymnej, pojedynek oddany walkowerem na rzecz nieuzasadnionych zgrzytów obyczajowych (praca w knajpie, ogólna wyrywność bohaterki, zgoda na seks). Lichota na tym tle wypada dobrze, zarówno pod względem gry jak ogólnego emploi. Ale to za mało by do dzieła kiedykolwiek wracać.

ocenił(a) film na 5
villemo75

Nic dodać nic ująć.

villemo75

Siłą poprzedniej adaptacji było pokazanie różnic życia na wsi i w mieście, dysonansów, obyczajów, wszystko miało swój rytm dzień noc, dzień pracy, dzień świąteczny, prawda zarówno w scenografii, kostiumach jak i języku grze aktorów. Tutaj kolega Marysi prosty wieśniak ubrany jest nadzwyczaj elegancko, mówi jak gość z placu Zbawiciela, a w wiejskiej chacie mieszkają we dwoje lub samotnie jak Zosia (W tych latach ludzie tłoczyli się w izbach), nie mieli butów, czasem nawet łózeķ... praktycznie nikt nie zaciąga wiejskim językiem a jak już to robi to sztucznie i nieudolnie. Nie ma konsekwencji w budowaniu wątków, np. w jaki sposób i dlaczego przy rąbaniu drzewa znalazła się nagle Marysia? Najgorsze jednak chyba jest to, że nie widziałam jak nawiązywała się głębsza więź między Marysią a ojcem, podobnie jak nie przekonuje mnie wielkie uczucie do hrabiego. No cóż, jest lepiej niż się spodziewałem piękne zdjęcia i muzyka, ale nie oddano prawdy tamtych lat. Na koniec, zamurowała mnie scena operacji, podczas której Wilczur mówi do Zosi "skalpel". Ciekawe która wiejska kobieta w tamtych latach umiała by precyzyjnie nazywać narzędzia chirurgiczne.

ocenił(a) film na 6
katwierzbicka

Ogólnie to ów synaptycznych żydowski karczmarz Marysię by dawno na zbity pysk wywalił za notoryczne spóźnianie się, przychodzenie do pracy wtedy, kiedy przyszłej pani hrabinie się zechce oraz za włóczenie się po wiosce i po tartaku w godzinach pracy.
Z takim "milenialsowym" podejściem do pracy to ona do przyjścia Niemców na te studia by nie uzbierała.
A i u Michała na gospodarstwie nie pomagała, żyjąc u niego kątem.
Pamiętacie, jak Bożena Dykiel chciała ją wyrzucić z domu, bo to była kolejna gębą do karmienia, a do ciężkiej pracy się nie nadawała?
Na wsi nie ma i do tej pory jedzenia i spania za darmo.

ocenił(a) film na 6
katwierzbicka

Racja z tym skalpelem; w ogóle język mi trochę przeszkadzał, na przykład to, że Marysia mówi do hrabiego "odczep się", a potem posługuje się sformułowaniem "biologiczny ojciec" - jakoś mi to nie pasowało do epoki. No nie wiem: "proszę mnie zostawić" i "mój prawdziwy ojciec" brzmiałoby chyba lepiej.

ocenił(a) film na 8
villemo75

Ja akurat uważam ,że muzyka jest przepiękna.

villemo75

zgadzam się w całej rozciągłości . Dla mnie jedynie Lichota dźwignął ten film. Jest chyba jedyną idealnie dobraną postacią i nie chodzi mi tylko o podobieństwo do pierwowzoru ale o aurę całej postaci. Oddaje cały spokój, mądrość i szlachetność Wilczura. I tutaj szacun bo się biedak musiał namęczyć za wszystkich. Młody hrabia w nowej wersji to niefrasobliwy chłopaczek ... taki trochę dzieciak podczas gdy Czyński był co prawda młodym ale jednak mężczyzną z klasą i manierami. No i największa uważam porażka.... Marysia. Nie chcę nikogo obrazić ale Marysia grana przez Anna Dymną to była jednak posągowa piękność i mimo że biedna to dumna i z klasą. Niestety tu mi tego zabrakło. Postać Marysi zupełnie niewyrazista. Naprawę nie było innych propozycji obsadowych? Gwóźdź do trumny wbiła ruda peruka jak snopek siana. Bolało jak na to patrzyłam. Parę wątków poprzestawiane i przez to też film stracił klimat. Nie rozwijał się, nie budował napięcia czy wzruszenia. Niestety dla równowagi umysłu musiałam kolejny raz obejrzeć pierwowzór żeby zabić niesmak.

Sylwia_Ka_filmweb

Zgadzam się w 100%.

ocenił(a) film na 6
villemo75


W wielu punktach się zgadzam, chociaż sama wskazałabym więcej plusów:

- rola Lichoty jest świetna, była w nim szlachetna godność, przenikliwość i spokój, a jednocześnie pewne zagubienie. Bińczycki zagrał postać świętego kroczącego wśród ludzi jak z "Legend chrześcijańskich" i to było super, Lichota zagrał mężczyznę. Poza tym ma znakomity głos i zwyczajnie dobrze się go słucha.
- Zośka, zupełnie nowa, ale trafiona postać i charyzmatyczna aktorka z realistycznym typem urody. Plus za zmysłową scenę, kiedy po raz pierwszy próbuje "uwieść" Kosibę swoją urzekająco przyziemną urodą.
- najlepsze epizody to wdg. mnie Barciś jako kamerdyner (szkoda, że nie można było zobaczyć jego interpretacji "Co też panicz mówi, Jezus Maria! Przecież, po co mieliby ją chować?! Toż ona żyje!" jedna z lepszych scen) oraz Rogucki jako policjant w Radoliszkach *brawo*
- sceny w austerii, która naprawdę wygląda i brzmi jak miejsce, w którym ludzie tańczą, bawią się i śmieją z przytupem i pełną piersią. Ogólnie scenografia na plus.
- piękne, chociaż czasami zbyt "widoczkowe" zdjęcia, światło i ciekawe ujęcia jak np. scena kiedy Czyński i Krzeszowski ścigają się na polnej drodze płosząc konia.
- muzyka, ta instrumentalna to standard, ale ludowe pieśni wywołują ciarki, zwłaszcza ta z początku filmu, "W polu lipieńka", chodziła za mną przez dwa dni.
- geneza Wilczura z początku filmu, pominięta w "Znachorze" AD81, ciekawy wątek ze zdradą Dobranieckiego.
- humor, odpysknięcia Zośki sprawiały, że parskałam śmiechem, podobnie zeznania w sądzie, zwłaszcza syn kobieciny od wrzodu na nodze i zdrowa jak byk dziewoja, która wcześniej kolejkowała do Kosiby, żeby ją pomacał.

A teraz minusy i kwestie mieszane:

- film jest jakby rozdwojony stylistycznie, pierwsza godzina uderza w tony bardziej naturalne i przaśne, później nagle zamienia się w iście hollywoodzki melodramat z odjeżdżającymi pociągami, patetyczną muzyką i ciągiem porażająco melodramatycznych scen.
- no właśnie, niby twórcy chcieli uniknąć melodramatu i początkowo film jest bardziej stonowany, Leszek nie chce popełnić samobójstwa, nie ma obrzucenia różami itp. ale z ostatniej pół godziny to naprawdę przydało by się odessać trochę sacharyny, bo mimo uroczych scen córka-ojciec, to flaki się wywracają przy marysinej erupcji w sądzie i młodopolskim ślubie.
- film jest również niespójny językowo - część ludzi mówi gwarą, dialogi Zośki i Antoniego są stylizowane na tamte czasy ("A czy Antoni chce...", "A czy Zośka może...), natomiast Marysia i jej ziom Michał gadają ze sobą jak kumple spod trzepaka, o jej dialogach z hrabią pisałam wyżej.
- estetyka też była rozdwojona - z jednej strony dobrze oddana nędza i brud ubogich dzielnic Warszawy, sterany wygląd Kosiby i jego zgrzebne koszule, okopcona austeria, z drugiej luksusowa sypialnia Zośki i jej wyjściowe kostiumy.
- o Marysi pisałam wyżej. Sama młoda aktorka jest wdg. mnie ładna i uroczo wypada w lirycznych momentach, w pozostałych jest nierówno. Szlachetnieje i subtelnieje po operacji, podobnie hrabicz, który nagle przestaje sprawiać wrażenie szczyla w krótkich spodenkach.
- nie potrafię ocenić roli Kuny, chyba zagrała bardzo dobrze, tylko nie wiem, czy hrabinę lol
- babole i kocopoły - podobno twórcy mieli ekspertów od wszystkiego, więc skąd pojawiają się takie bzdury jak Marysia zarabiająca w karczmie kelnerowaniem na studia medyczne (pewnie z 10 lat musiałaby pracować na czesne za pierwszy rok), ortodoksyjny Żyd w roli swatki, a młody Czyński serwuje w chłopskiej chacie świeże owoce morza, ach, to pewnie z tego nowego Carrefoura pod Radoliszkami ;-)

Arya_2

Z plusów faktycznie pominęłam Zośkę, która była całkiem ok ale może dlatego, że wg mnie wyszło dobrze bardziej ze względu na osobisty magnetyzm i charyzmę aktorki niż rolę, która została jej napisana.

Kwestie pyskowania i przejmowania inicjatywy przez Zośkę ja odebrałam jako elementy wpychanego na siłę feminizmu, więc nie znalazły się u mnie w plusach a sceny w sądzie, gdzie jeden po drugim mieszkańcy wioski świadczą za Kosibą dla mnie wybrzmiały groteskowo ale nie wywołały u mnie śmiechu bardziej zażenowanie, że zrobili z prostych ludzi bandę idiotów, upokarzając tę grupę społeczną, która nawet w sądzie nie potrafi się zachować.

ocenił(a) film na 6
villemo75

Wdg. mnie pyskowanie Zośki i jej mocna osobowość niekoniecznie zalatują nachalnie wciskanym do filmu feminizmem. Niedawno przeczytałam "Salem. Czarownice" (nie chodzi mi o dramat Millera, tylko drobiazgowo udokumentowaną historię tamtych wydarzeń) i byłam zaskoczona niektórymi postaciami (autentycznymi) kobiet, które zdecydowanie rozmijały się z moimi wyobrażeniami o mieszkankach kolonii Massachusetts z końca XVII wieku. Kobiet charakternych, z ostrymi językami "ciosającymi" mężczyznom głowy. Purytańska osada 330 lat temu. Tak więc jestem w stanie zaakceptować Zośkę jak ją w filmie pokazują, nawet z wątpliwą szarżą na doktora Pawlickiego. Szczerze mówiąc, to po deklaracjach aktorek, jakie to ich bohaterki są "współczesne", żeby się "widzki mogły utożsamiać", spodziewałam się czegoś gorszego.
Osobiście odebrałam chłopów w sądzie jako szczerych i prostolinijnych, a nie prymitywnych, dziewoja rozwodząca się o pozamałżeńskich stosunkach Zośki z Antonim to chyba taki ukłon w stronę pani Dykiel był? ;-) zdecydowanie bardziej raziła mnie gruba kreska jaką narysowano hrabiostwo Czyńskich i Żyda Rozensteina.

Arya_2

"- babole i kocopoły - podobno twórcy mieli ekspertów od wszystkiego, więc skąd pojawiają się takie bzdury jak Marysia zarabiająca w karczmie kelnerowaniem na studia medyczne (pewnie z 10 lat musiałaby pracować na czesne za pierwszy rok), ortodoksyjny Żyd w roli swatki, a młody Czyński serwuje w chłopskiej chacie świeże owoce morza, ach, to pewnie z tego nowego Carrefoura pod Radoliszkami ;-)"

Z takich rzeczy z dudy wziętych dodam jeszcze poduszki w wiejskiej chacie, ozdobione haftem richelieu.
Wiele regionów ma swoje własne wzory haftów, niejednokrotnie przepiękne (patrz np. zakopiański czy kaszubski) ale richelieu na wsi???
No i coś, co mnie uderzyło - Marysia jadąca do sądu z gołą głową (w obrzydliwej peruce). W dwudziestoleciu międzywojennym rzecz nie do pomyślenia dla szanującej się kobiety. Wieśniaczki chodziły w chustkach, panie z miasta w kapelusikach. A tu warszawianka, studentka medycyny lata z gołą głową jak nie powiem co.

villemo75

Każdy ma swoje zdanie, ale odniosę się do twojego:
- szlachta romansowała z osobami niższego stanu.

-Kuna, jako hrabianka jest po prostu arogancka, co było cechą charakterystyczną, kiedyś, jak i dzisiaj. Dzisiaj, ludzie zamożni również są bardzo chamscy wobec „plebsu”.
-Uroda Marysi? Hmm, rozumiem, że oczekiwałaś jakiejś topowej twarzyczki?
Moim zdaniem wybór jest dobry.

badzmierowski

_ Owszem, romansowała, ale Marysia nie całkiem byłą niższego stanu, pochodziła z zamożnego domu i odebrała staranne wykształcenie, wiedziała też, jakie konsekwencje przyniesie jej niesława, jeśli się wyda, że Leszek ją uwiódł i zostawił.
_ Arogancja w wydaniu arystokracji była dużo bardziej elegancka, nazwałabym ją wyniosłą, Kuna zachowywała się jak obrażona parweniuszka.
_Oczekiwałam pięknej kobiety, niekoniecznie "topowej" ale ładniejszej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones