Biali od stuleci żerują na kolorowych, ale dosyć tego dobrego, Evie ma siłę i pogoni krwiopijców, a że mulatka, to i lepiej, wszak łączy wszystko, co najlepsze, jak kawa ze śmietanką i cukrem. Tu słodycz trąci trumiennym odorem. To mogło być super w 1968, kiedy Kirk wpijał się w Uhurę. Zapewne nie jest łatwo zrzucić kajdany, gdy się człowiek już przyzwyczai do ciężkiej biżuterii, która nie dość, że definiuje i ustawia jubilera w roli sługi, to jeszcze przyjemnie podzwania.
Scena z tłuczeniem od wewnątrz w zabite wieko trumny wymowna, ale jednak na opak, bo owszem, Łazarz wstał i wyszedł, ale sprawcę dorwali i przybili do deski, co zresztą było jedynie początkiem mnóstwa nowych krwawych awantur, więc zmartwychwstania nie są wcale tak wesołe, jak głosi legenda.