Po pierwszej połowie filmu dałbym mocne 8.
Szkolenie tych żołnierzy bardzo mi się podobało, Eastwood jak zwykle był twardym sukinsynem, że się tak wyrażę. Ale niestety taką wojnę jaką pokazali w filmie sam mógłbym nakręcić nawet telefonem. Nie dość, że trwała 10 minut to wyglądała bardzo nierealistycznie. Ten moment kiedy ten czarny włączył jakąś koparkę(nie wiem co to dokładnie było), żeby reszta mogła się za nią schować było już przegięciem. Z robiła się z tego straszna bzdura. Do tego banalne zakończenie, wracają do domu
gdzie na Eastwooda czeka już była narzeczona, okazuje się, że nadal go kocha (naprawdę dziwne nie?) i jakoś nie widać żeby byli zmęczeni wojskiem.
7/10 za pierwszą połowę filmu i za świetną rolę Clinta.
Akurat scena z buldożerem byłą oparta na faktach, jak byś nie wiedział cała ta akcja pod koniec filmu była oparta na faktach.
Nie pamiętam akurat sceny z koparką, choć oglądałem go 3x, ale cała część o inwazji na Grenadę jest jakby z innej bajki. Może i jest oparta na faktach - nie wiem, nie będę się spierał. Jednak nie pasuje do całości, i dla mnie zaniża ocenę za ten w sumie dobry film. To w sumie komedia, a nie film wojenny sławiący znakomitą US Army jak "Zielone berety"
niestety to prawda, film świetny do 3/4, potem z tą wojną to przegieli, mogli inaczej to rozwiązać
zgadzam się w 100% mogli tą scenę wojenną jakoś inaczej rozwiązać! Nawet gdyby się zakończył kiedy wsiadali do helikoptera byłoby moim zdaniem dużo lepiej niż to co zrobili ale i tak daje mocne 8 za rzadko spotykane uśmieszki Clinta ;)
Mogli darowac sobie ta koncowke ale wg mnie troche przesadzone ze ten film to rozczarowanie, byl bardzo dobry i nawet kiepskawa koncowka tego nie zmienila
Podpinam się pod to. Nawet jeżeli sytuacja z koparką stała się naprawdę to mogli to lepiej zrobić bo to co było pokazane w filmie było żałosne. 6/10 tylko i wyłącznie za pierwszą godzinę. Reszta nie warta jest oglądania.
Przesadzacie. A ja ciesze sie ze bylo takie zakonczenie. Powers dostal po lbie. Poza tym jakiego zakonczenia chcielibyscie? Highway i Aggie na slubnym kobiercu? LOL. Stitch na scenie w hollywood? Wg mnie bylo naprawde dobrze.
Podpisuję się rękami i nogami. Od momentu zrzutu na Grenadzie film znacząco obniża swoje loty. A tekst na samym końcu po zdobyciu Wzgórza, że Highway wykazał się odwagą i inicjatywą, a Powers zostaje zdegradowany z powrotem do zaopatrzenia za to, że rozkazał im czekać i nie atakować, był już dla mnie totalnym przegięciem, większym nawet niż jazda spychem. Wyglądało to po prostu żałośnie i nienaturalnie. 6/10, choć przez pierwsze 1,5 h zapowiadało się o wiele lepiej.
Tak mam identyczne odczucie jak inni tu. Spych, gadka z degradacja, momenty strzelania slabe. Le ogladajac caly film czekalem na ukazanie tej potyczki. Fajne w tej kopncowce bylo tylko to ze przedstawili jakis maly konflikt na zadupiu i proba ukazania nowoczesnej wojny. Szkoda ze nie wyszlo. Reszta bardzo dobra. Swietnie ukazana relacja Clinta "jem drut kolczasty i sikam napalmem" do bylej zony. Szkoda ze tak to zakonczyl. Tak czy siak warto ogladnac.
moim zdaniem, film jest zwyczajny, niestety jak na eastwooda grubo poniżej możliwości. ot, taka sobie historyjka, niczym się nie wyróżniająca od reszty. no, może poza bardzo humorystycznym kultem macho i tekstami.
Zgadzam się praktycznie w całości. Pozostał jedynie ogromny dylemat - z drugiej strony świetne teksty Clinta i wciągające przedstawienie szkolenia, a z drugiej słabe poprowadzenie scenariusza z ckliwym banałem na końcu. Ciężko coś takiego ocenić, nie wykluczam, że w przyszłości niedalekiej zmienię ocenę na niższą, niestety. Jeden ze słabszych filmów Clinta jakie oglądałem.
Miałem dokładnie tak samo, nawet z ocenianiem. Czytając twojego posta, myślałem, że czytam sobie w myślach. :D
Mam trochę inny stosunek do filmów kręconych przez Clinta. Robi filmy pełne ironii, prześmiewcze - kpiarz z niego pierwszej wody. Tak też jest i w tym filmie. Na tapetę wziął amerykańską agresję na Grenadę. Pod nosem "wielkiej' USa, na Karaibach, leży maleńka wysepka zwana Grenadą a na niej państwo także zwane Grenadą z ok 100tyś mieszkańców. No i mieszkańcy tej wysepki postanowili zmienić ustrój. "Wielki Brat" pogroził paluszkiem NU! NU! Ty niegrzeczny ale maleństwo się nie przestraszyło i szło dalej swoją drogą. "Wielki Brat" strasznie się zdenerwował, że dzidziuś go nie posłuchał i wraz ze swoimi przydupasami postanowił nieposłusznemu spuścić manto. Wysłał więc z misją ojcowską ponad 7 tyś armię czyli dokonał napadu a tam potężna armia 1500-set ni to policjantów ni to żołnierzy i trochę Kubańczyków, którym się nawet zbytnio strzelać nie chciało no ale jak ktoś napada to nie wypada się nie bronić, no i postrzelali i trochę się pozabijali - pierwszej wody farsa, wstyd przed światem no ale cóż się dziwić u "Wielkiego Brata" na czubku marny aktorzyna stoi grający w c-klasowych łesternach rozprawiający się ze złymi Indianami (w głowie coś tam się z tego zakoduje). Ten film jest czystą kpiną z tego co wydarzyło się 25.10.1983 r - niezła komedia - 6/10 !!!