PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868478}

Wieloryb

The Whale
7,2 54 890
ocen
7,2 10 1 54890
6,2 56
ocen krytyków
Wieloryb
powrót do forum filmu Wieloryb

będzie to bardzo niepopularna opinia, ale nie podobał mi się ten film, postacie są źle napisane, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że zostały napisane na kolanie. uwypuklono u każdej po jednej dominującej cesze charakteru i tyle, jeśli chodzi o budowanie postaci, co nie pozwoliło mi się z żadną utożsamić. do tego ten wymuszony patos trwający przez cały seans był bardzo męczący i o wiele lepiej by było, gdyby twórcy go stonowali w niektórych momentach, aby w innych mógł lepiej wybrzmieć. tak bardzo wieloryb starał się mnie wzruszyć, że dokonał odwrotnego efektu i przez cały seans czułem apatie. muszę przyznać, że film mnie bardzo rozczarował i pozostawił nieusatysfakcjonowanego.

Alan_Marks

Mam to samo wrażenie. Postacie źle napisane, dziwne motywy, dziwne zachowania i nienaturalny sposób ekspresji

Alan_Marks

jak już ujawnili homo i jeb...ć boga to wiedziałem jaka będzie narracja, aż dziwne, że nie było uciśnionego czarnego

ocenił(a) film na 10
maximus_

PONIŻEJ SPOILER

Czyli wątku religijnego też nie zrozumiałeś. Wszystkie problemy Charliego wynikły z jego niemożności zaakceptowania swojej orientacji. Początkowo chciał wierzyć, że może żyć normalnie, czyli jak osoba hetero, mieć żonę i dzieci. Na dłuższą metę jednak nie potrafił w ten sposób - żyć wbrew sobie - i opuścił żonę dla kochanka. Kochanek jednak był osobą religijną i choć również kochał Charliego nie był w stanie pogodzić bycia homoseksualnym z wyznawaną religią. W konsekwencji tego w końcu się zabił. Jego siostra przyjęła najbezpieczniejsze i w sumie najłatwiejsze podejście, czyli obwiniła za wszystko religię/sektę, natomiast Charlie obwinił za wszystko siebie. (Charlie miał tu zresztą więcej powodów do obwinienia się, bo przez jego homoseksualizm zniszczył zarówno ukochanego jak i swoją żonę i córkę, które również kochał) Swój homoseksualizm utożsamił z uleganiem popędom ciała i przedkładaniem ich nad drogę dyktowaną przez ducha, więc popadając w autodestrukcje zaczął karać swoje ciało. Właśnie w taki, a nie inny sposób. Nienawidząc się, wstydząc, brzydząc się sobą uwidocznił to wszystko w swojej formie otyłego monstrum. To nie jest film o mężczyźnie, którego jedynym bądź głównym problemem jest otyłość, tylko film o mężczyźnie ulegającemu autodestrukcji przez tuczenie się, mężczyźnie który nie jest w stanie się nienawidzić, a u podstaw jego nienawiści do siebie samego leży niemożność zaakceptowania swojej orientacji. Dlatego Charlie nie wyrzuca chłopaka z misji i z nim rozmawia. Dlatego tak podkreślany jest cytat z Biblii. Nie ma tu obwiniania Boga. Siostra partnera Charliego też nie tyle obwinia Boga, co konkretną organizację religijną, w ramach której była wychowywana i nawet bez śmierci brata, jej nie znosiła.

Swoją drogą ciekawe, że piszesz z małej litery "boga".

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Pozwolę się nie zgodzić z Twoją interpretacją, ponieważ uważam że Charlie jest w pełni pogodzony ze swoją orientacją seksualną. Nigdzie podczas seansu nie widziałem jakoby podważał ją lub miał wątpliwości, czy to było właściwe. Gdy opowiada córce o historii rozstania można zaobserwować, że ma to już przepracowane. To z czym nie może się pogodzić to strata, poczucie że był "przyczyną" problemów innych ludzi: Alana, Ellie, Mary. Jego relacja z Thomasem właściwie jest osadzona stricte na potrzebie Charliego, żeby go uratować, żeby chociaż jedną osobę uratować. Tak samo Alan, wydaje się że był pogodzony ze swoją orientacją, a jego problemy zdrowotne pojawiły się gdy wrócił z Afryki i jego ojciec (najprawdopodobniej) dowiedział się o Charliem, o orientacji syna i go wykluczył z rodziny i ze społeczności religijnej. Trudno powiedzieć czy bardziej chodziło o akceptację ojca czy o New Life...

ocenił(a) film na 10
Scrach

Ja jednak uważam, że Charlie związał się najpierw z kobietą, którą też na swój sposób kochał i przez czas bycia z nią w związku odnajdywał w tym pewne szczęście, co oznacza, że życie mężczyzny hetero też mu do pewnego stopnia odpowiadało. Spotykając Alana jednak zakochał się tak naprawdę i zauważył różnicę między uczuciem do niego, a uczuciem do żony. Wybrał więc kochanka. Czy nie miał wątpliwości czy to było właściwe? I tak, i nie. Uważał, że to było właściwe, bo było prawdziwą miłością i bez tego nie zaznałby takiego spełnienia. Jednak potem widział jak jego ukochany wyniszcza się i w końcu umiera w imię tego wyboru. Według mnie są takie sytuacje, odnośnie których można śmiało powiedzieć, że gdyby się miało wybór ponownie postąpiłoby się tak samo. Ale to nie znaczy, że jednocześnie, nie można mieć wyrzutów sumienia w stosunku do tego, jakie konsekwencje niósł za sobą ten wybór. I myślę, że u Charliego jest właśnie taka sytuacja. Uważam, że się każe i nienawidzi za to, że to jaki jest - w tym, że jest homoseksualny - doprowadziło bliskie mu osoby do tego, do czego doprowadziło. Ciągle przeprasza. I za to że jest gruby, i za to, że się zadławił, dosłownie co krok, za wszystko. Widać u niego to poczucie bycia winnym i potrzeby przepraszania. Ale taki po prostu jest. Tak samo jak jest otyły. Też można by postawić pytanie czy jest z tym pogodzony. I tak, i nie. Taki po prostu jest. Nie uważam, że potwierdzeniem takiego spojrzenia musiałoby być podważanie orientacji. Często człowiek po prostu czuje się winny i się nienawidzi właśnie za to jaki jest. Ale oczywiście nie neguję tego, że możesz mieć na to wszystko inne spojrzenie. Jedynie staram się wytłumaczyć dlaczego ja to nadal w ten sposób widzę. Jednocześnie też może nie do końca jestem w stanie oddać o co mi chodzi. Nie ma z mojej strony krytyki żadnej orientacji.

Co do chłopaka misjonarza, to Charlie nie może wiedzieć na początku ich relacji, że potrzebny jest mu jakiś ratunek. W toku rozwoju wydarzeń okazuje się on bardzo ważną postacią, dzięki której uratowana zostaje Ellie, niemniej jednak wcześniej Charlie nie ma powodu by sądzić, że chłopak potrzebuje jakiejkolwiek pomocy, więc jednak nadal uważam, że stosunek Charliego do tego chłopaka wiele nam mówi.

Można być jak najbardziej pogodzonym ze swoją orientacją, ale jednocześnie pod wpływem tego, jak inni ludzie traktują człowieka z powodu owej orientacji, można chcieć zostać hetero jak i czuć się winnym za to, że się jest homo. (I tak samo jest z innymi rzeczami, nie tylko z orientacją.)
Myślę, że Alan najpierw akceptował swoją orientację, ale jednocześnie wspólnota religijna, do której należał, była dla niego bardzo ważna. W momencie kiedy wykluczono go z niej za związek homoseksualny, zaczął się nad tym zastanawiać i popadł w konflikt wewnętrzny. Dalej był z Charlim, bo nie miał dokąd pójść, ale na pewno zmieniło się jego zachowanie, nie przestawał też rozmyślać czy homoseksualizm jest potępiany przez Boga, wyrazem czego było to zafiksowanie się na fragmencie z Biblii. Z kolei Charlie, według mnie, nie uważał bycia homoseksualistą za niewłaściwe czy/i grzeszne, ale jednocześnie nie mógł nie być świadomym problemów Alana, więc siłą rzeczy znienawidził siebie jako przyczynę zniszczenia ukochanego jak i żony i córki.

Jest też taka kwestia, że można mieć swoje przekonania czy dążenia, wiedzieć, że są właściwe czy/i dla nas dobre, ale jeśli ktoś, zwłaszcza ktoś bliski, nam dzień w dzień mówi, że dobre jest dla nas coś innego, czego my tak naprawdę nie chcemy i co by było dla nas szkodliwe, to na dłuższą metę to działa jak hipnoza i po pewnym czasie przyjmujemy to cudze zdanie/wmawiane dążenia za te, którymi się kierujemy i za najważniejsze i jedyne właściwe, choć w głębi duszy wiemy, ze robimy to wbrew sobie. To są okropne sytuacje działania wbrew sobie, ale niestety tak bywa. Tak więc przykładowo Charlie mógł się czuć dobrze jako gej, ale jednocześnie tak bliska mu osoba jak Alan wałkowała ten cytat z Biblii (i zapewne nie tylko to skoro Charlie stwierdził, że zna wszystkie broszurki tej wspólnoty, a Biblię czytał kilka razy) i zastanawiał się ciągle nad tym (i nad orientacją, i w ogóle nad "życiem dyktowanym przez żądze ciała") i to też mogło na Charliego wpłynąć tak, że przestał akceptować część siebie, szczególnie właśnie związaną ze swoją cielesnością i seksualnością. W takich sytuacjach bardzo silnie uruchamia się autodestrukcja i często rozwija choroba fizyczna.

Swoją drogą widziałeś może "I Am Michael"? Tam ładnie widać bycie wbrew sobie. To inna sytuacja, ale tematyka ta sama. I też można się zastanawiać na ile ktoś mówi czy/i myśli, że akceptuje swoją orientację, na ile nie. Człowiek jest skomplikowaną istotą i bardzo często nie jest świadom tego, co naprawdę czuje, czy czego pragnie.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

No i bardzo fajnie że tłumaczysz jak to widzisz, ale co masz na myśli pisząc "W toku rozwoju wydarzeń okazuje się on bardzo ważną postacią, dzięki której uratowana zostaje Ellie..." (2 akapit) ?

W kwestii Alana to możemy tylko domniemywać co, że tak powiem, przepełniło czarę goryczy. Czy konflikt z ojcem, czy wykluczenie z rodziny, czy wykluczenie z New Life... Może wszystko po trochu? Zaznaczony fragment mógł być po prostu gwoździem do trumny. Trudno powiedzieć

Też wydaje mi się, że Charlie żyje w świecie przepełnionym poczuciem winy, do siebie, do Alana, do New Life...

Z przedostatnim akapitem nie mogę się do końca zgodzić, bo ludzie są różni, jedni rzeczywiście przyjmą w końcu cudze spojrzenie, inni się zbuntują, jeszcze inni wycofają i nie zrobią nic, pogrążą się... Natomiast pod ostatnim zdaniem totalnie się podpisuję. Tak, bardzo często tak jest że wydaje nam się czego pragniemy i co czujemy, dopóki ktoś tego nie pomoże nam rozłożyć na części pierwsze. I am Michael nie widziałem, ale skoro polecasz to wrzucam na listę. Tnx

ocenił(a) film na 10
Scrach

Tak, co do Alana, to mamy tylko trochę informacji i podoba mi się, że to jest tak mało dopowiedziane, bo dzięki temu może pracować i pracuje wyobraźnia widza. To tak jakby w filmie był ukryty pokój/świat, który dla każdego wygląda trochę inaczej, ale wszyscy zgadzamy się co do tego, że tam jest.
A co zadziałało? Ja myślę, że wszystko razem. Fakt, że czasem się mówi o tym, że coś przepełniło czarę goryczy i faktycznie bywa, że coś jest w ten sposób widoczne - w jakiś sposób wychodzi na plan pierwszy względem reszty, ale w tego typu sytuacjach w istocie zawsze jest to efekt wszystkich czynników, bo rzecz, która przepełnia czarę goryczy nie przepełniłaby jej gdyby inne wcześniej owej czary już nie napełniły.

Co do chłopaka misjonarza i ratowania Ellie, otóż widzę to tak, że Ellie po porzuceniu przez ojca, jak wiele dzieci w takiej sytuacji, czując się odtrąconą uznała, że jest nic nie warta, nie zasługuje na miłość. Oczywiście wykrzykuje pretensje do ojca, ale jednocześnie całe jej zachowanie pokazuje, że to odrzucenie zachwiało jej poczuciem własnej wartości, że bardzo odnosi je do siebie. Byłoby dla niej lepiej, gdyby umiała uznać, że to tylko jego wina, ale, jak większość dzieci w podobnej sytuacji, widzi winę w swojej jakiejś wadliwości. Ona nie jest po prostu zbuntowaną nastolatką tylko dziewczyną, która uznała, że nie da się jej kochać i która nie chce zostać ponownie zranioną, więc w ramach samoobrony chce od siebie wszystkich odstraszać. Widać, że była bardzo blisko z ojcem, jednak przegrała z jego kochankiem. Charlie twierdzi, że po odejściu od żony nie chciał tracić z córką kontaktu, że żona go do niej nie dopuszczała, ale widziane z perspektywy Ellie, to wygląda tak, że kiedy znalazł miłość swojego życia w postaci Alana, ona - Ellie - przestała być dla niego ważna. Uznała więc, że nie zasługuje na miłość. Przekonała się, że dopuszczenie do siebie kogoś blisko jest wielkim ryzykiem, więc w ramach samoobrony zaczęła ludzi od siebie odstraszać, trzymać na dystans, odgradzać ostentacyjnie pałając nienawiścią (część widzów stawia zarzut, że jej gra jest przeszarżowana, ale jej zachowanie właśnie takie ostentacyjne - takie na wyrost - ma być). Cały czas bardzo się stara robić wrażenie groźnej osoby. Przy byle kontakcie napada wręcz na ludzi, szuka możliwości zrobienia jakiejś złośliwości (nie przegapia żadnej okazji jak nawet rozbicie talerzyka na pokarm dla ptaków). Jednocześnie pilnuje się, żeby nikt nie zauważył w niej żadnej dobrej cechy, żadnego "miękkiego środka". Swoją matkę całkowicie przekonała do swego wizerunku bardzo złej osoby, jednak Charlie widzi/wierzy, że to jest tylko maska, bo pamięta ją dawną, kiedy była bystrą, uczuciową i otwartą na świat i ludzi, dziewczynką i prawdopodobnie zauważa też inne wskazówki z teraźniejszości. Bo jest szereg sytuacji, w których widać, że Ellie kosztuje sporo wysiłku to stałe pozowanie na złą i nieprzystosowaną. Charlie widzi, że ona się w tym męczy, że nie będzie w stanie normalnie żyć, jeśli dalej będzie tkwić w tej pętli autodestrukcji, dlatego to, czego chce dokonać przed śmiercią, to zdążyć uwolnić Ellie. Nie tyle chce naprawić swoje relacje z nią, co chce naprawić ją - uwolnić ją od konsekwencji traumy związanej z porzuceniem. Nie chce by ona także uległa zniszczeniu i to w dodatku w konsekwencji jego czynów.

Żeby udowodnić jej, że nie jest zła musi znaleźć jakiś jej dobry czyn. I tu wkracza postać Thomasa. Ellie w ramach budowania swojego wizerunku "bardzo złej" osoby czy po prostu dla draki robi chłopakowi niezręczne zdjęcia, nagrywa go i wysyła to wszystko do jego kościoła i rodziny. Nie sądzę, żeby robiła to z jakichkolwiek dobrych pobudek, prawie na pewno pragnie by było to odebrane jako jeszcze jedne złośliwe działania, jednak tym razem konsekwencje jej starań okazują się bardzo pozytywne. Pojawia się rysa na wizerunku "bardzo złej osoby". I to jest to, czego tak bardzo potrzebował Charlie - Ellie uratowała chłopaka, zrobiła coś dobrego, a skoro tak, to nie może być zła. Zła osoba by tego nie zrobiła. Jej zbroja złej dziewczyny nienawidzącej świata - mur, za którym się ukrywała, zostaje naruszony. Dodatkowo Charlie wchodzi już w ostatnie stadium - zaczyna umierać. Ellie najpierw nadal wypiera ten fakt, ale w końcu nie wytrzymuje i wszystko razem sprawia, że jej skorupa pęka i Ellie znowu staje się dziecięco czułą, ufną dawną Ellie kochającą tatusia. W ostatniej scenie widzimy obrazy ukazujące ich metamorfozę i ich uczucia. Skorupa Ellie pęka, jednocześnie pojawia się też światło, Charlie zbliża się do Ellie. Ukazane jest to fizycznie, ale oczywiście Charlie nie podchodzi do Ellie w sensie dosłownym, choć faktycznie zbliżają się do siebie i faktycznie ona staje się na powrót czującą i dobrą istotą, Charlie ulatuje, umiera.

Napisałam, że Ellie zostaje uratowana, bo splot wydarzeń, w których tak istotną rolę odgrywa Thomas, prowadzi do jej uwolnienia z jej własnej pętli autodestrukcji. To wydarzenie razem z umieraniem Charliego, co można uznać za złożenie ofiary z jego strony, sprawia, że dziewczyna na powrót otwiera się na uczucia, na miłość, przestaje odgradzać się od otoczenia. Będzie mogła normalnie żyć. I jest to wszystkim, czego pragnął Charlie i ponieważ się to udaje, on także zostaje w ten sposób uratowany.

Co do przedostatniego akapitu, nie chodziło mi o to, że każdy tak zareaguje, ale że w ogóle istnieje takie zjawisko i niestety nie jest rzadkie. W ten sposób z powodzeniem rodzice mogą wywołać schizofrenię u swoich dzieci stwarzając w nich konflikt wewnętrzny niemożliwy do rozwiązania. Przy czym wycofanie czy nierobienie nic w takiej sytuacji też nie znaczy, że nie rozpoczęła się w takim człowieku autodestrukcyjna reakcja. Oczywiście najzdrowiej jest jeśli ktoś potrafi na czas uwolnić się od cudzych wpływów, ale często nie ma takiej możliwości. Można nawet nie być świadomym takiego wpływu, można być w jakiś sposób zależnym od osoby, która tak wpływa, czy to kochając ją (uzależnionym emocjonalnie), czy np. będąc dzieckiem i nie mogąc zacząć samodzielnego życia, a z kolei osoba wpływająca rzadko kiedy uświadamia sobie swój negatywny wpływ, a często wręcz sądzi, że robi dobrze.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Podoba mi się jak rozkładasz wszystkie zachowania na czynniki pierwsze, dobrze to porządkuje obraz postaci. Wydaje mi się, że na pewnym etapie opowieści staje się jasne, że to Ellie jest uosobieniem postaci kpt. Ahaba, który pogrążony w swoim dążeniu do niszczenia, chce w końcu pokonać/dokonać zemsty na potworze, który go zranił. I Charlie uświadamia jej na koniec, że tak naprawdę napisała o sobie, o swojej smutnej historii, która kryje się za tymi wszystkimi złośliwościami. Natomiast wydaje mi się, że jednak końcówka może być dwojako interpretowana. Ty widzisz to jako ratunek i zbliżenie Ellie z ojcem, ja widzę to inaczej. Cały film jest generalnie ciemny, w mieszkaniu Charliego wszystkie okna są zasłonięte, żyje dosłownie w ciemności, ale na zewnątrz też jest albo ciemno albo pada... Końcowa scena, gdy Ellie otwiera drzwi i blask światła oświetla ich oboje, wydaje mi się już pośmiertna dla Charliego. Mały smaczek na koniec - Charlie "umiera" w piątek, to też delikatne nawiązanie do symboliki...

Być może to nadinterpretacja, ale przecież taką funkcję pełni kultura, by pobudzać wyobraźnię lub jak to napisałaś stworzyć "ukryty pokój/świat, który dla każdego wygląda trochę inaczej"...

ocenił(a) film na 10
Scrach

Ale ja też uważam, że ta ostatnia scena to już jest śmierć. Samo to światło właśnie to sygnalizuje jako światło, które nas otacza w chwili śmierci, tak więc nie za bardzo widzę różnicę w naszym odbiorze. Charlie umiera, widzimy go jako wstającego i podchodzącego do Ellie, ale oczywiście na fizycznym planie nic takiego nie zachodzi, bo umierając jest przecież jeszcze słabszy niż wcześniej, kiedy nie był w stanie tego zrobić. Ale to pokazuje, że na końcu on i Ellie zbliżają się do siebie, a potem on już zupełnie odchodzi - ulatuje - wyzwala się, co widzimy jako lewitację - oderwanie jego stóp od ziemi i przywołanie tej pogodnej sceny znad morza uosabiającej pokój. To jest jego wyzwolenie. Może różnica w naszych interpretacjach jest taka, że nie postrzegam śmierci jako coś złego, a nie wiem jak Ty. Ach, i pewnie też chodzi o różnicę w znaczeniu eseju Ellie.

Miło, że spodobała Ci się moja interpretacja. Dzięki, że podzieliłeś się swoim spojrzeniem na powiązanie z "Moby Dickiem" i rolę eseju Ellie. Ja to widzę nieco inaczej, ale pomyślę też nad Twoim spojrzeniem, bo lubię patrzeć na filmy z różnych perspektyw. Lubię, kiedy ktoś przedstawia swoją inną od mojej wizję, bo udostępnia mi coś, do czego inaczej nie miałabym dostępu. I to też są takie "nowe światy". Fascynuje mnie, że tworząc filmy w akcie twórczej kreacji, ludzie dają dojść do głosu swojej podświadomości i ogólnie swojemu wnętrzu, i często zawierają w nich dużo więcej niż to, czego by się po sobie spodziewali i co mieli na myśli podchodząc do kręcenia. A że przy tworzeniu filmu bierze udział więcej osób, to jest to jeszcze zintensyfikowany przekaz, który z kolei potem jest przed widzów odbierany w różny sposób w zależności od wnętrza danego odbiorcy i powstaje jeszcze więcej. Dlatego lubię takie dyskusje i dzielenie się interpretacjami jak i choćby luźnymi skojarzeniami i emocjami, jakie obudził w nas dany film.

Jeśli interesuje Cię moje spojrzenie na symbolikę wieloryba, powiązanie z "Moby Dickiem" i esej Ellie, to pisałam o tym w temacie: https://www.filmweb.pl/film/Wieloryb-2022-868478/discussion/Bohater+nie+pr%C3%B3 buje+uratowa%C4%87+relacji+z+c%C3%B3rk%C4%85...,3338616 , głownie ten post w odpowiedzi do Astraroth.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

https://www.filmweb.pl/film/Wieloryb-2022-868478/discussion/ Bohater+nie+pr%C3%B3buje+uratowa%C4%87+relacji+z+c%C3%B3rk%C 4%85...,3338616 
Nie wiem dlaczego ten link nie działa jak się tu wkopiowuje, ale chodzi o temat o tytule:
Bohater nie próbuje uratować relacji z córką...

Alan_Marks

Myślę, że postacie nie są źle napisane - ale po prostu kłują w oczy swoją prawdziwością - bo jakże trudnym do oglądania było to popapranie, śmieszność, wady, emocjonalność, złe i jeszcze gorsze wybory. Tyle tylko - że to było też bardzo, bardzo ludzkie. Trudno jest patrzeć na człowieka tak bardzo obnażonego, bez minimalnego chociaż upiększenia. Trudno też oglądać człowieka u kresu jego drogi - niezależnie od tego ile błędów popełnił lub nie popełnił - albo dokonał takich, a nie innych wyborów.

Było coś bardzo przejmującego w wyborach życiowych głównego bohatera.

Uważam, że film był dość trudny. Jak "Moby Dick" - trudny do obejrzenia tak w ciągu, kinowo - bo książkę czytało się po kawałeczku - tak tu, w tym filmie - warto byłoby przyjrzeć się każdej z rozmów bohatera osobno. Nadal zastanawiam się nad oceną,

ocenił(a) film na 9
Alan_Marks

Uważam, że masz takie zdanie, ponieważ podchodzisz do filmu, jakby pokazywał on przekrój całego życia głównego bohatera i jego bliskich. Tymczasem widzimy jego ostatnie 5 dni zycia i podsumowanie jego żywota. Każda z tych postaci przeszła okres przeobrażania i mają swoje wyrobione zachowania, uprzedzenia i spojrzenie na Charliego. Aktorzy świetnie wykonali robotę, ponieważ udało im się przenieść ten bagaż.

Alan_Marks

Ja ten film odebrałem zupełnie inaczej. W moim odczuciu to nie jest film o tęgim człowieku, o zachowaniach autodesktrukcyjnych, tylko o czymś zupełnie innym. Kluczem jest ostatnia scena filmu. Moim zdaniem to jest film o tym, jak bardzo rodzice są szczęśliwi, kiedy ich dziecko zrobi z własnej woli coś dobrego. Zwłaszcza, jeśli na co dzień to dziecko jest zbuntowane, Że są wtedy tak szczęśliwi, że z radości czują, jak by się unosili w powietrze. A cała reszta w tym filmie jest tylko przygotowaniem do końcowej sceny. Pokazanie, że ojciec ma poważny problem, z którym sobie nie radzi, ale pod wpływem szczęścia potrafi ten problem przezwyciężyć, że córka jest zbuntowana - co ma nas przygotować na scenę, w której mimo wszystko z własnej woli robi coś dobrego, a ten misjonarz ma nam pokazać kontrast między tym, jak ojciec odbiera zachowanie obcego człowieka, a tym, jak takie samo zachowanie odbiera w wykonaniu własnego dziecka. Oczywiście to jest mój odbiór filmu, i każdy może mieć inny pogląd.

ocenił(a) film na 8
AJGOR_2

Wydaje mi się jednakowoż że ostatnia scena miała miejsce już poza smutnym padołem, z którym przyszło Charliemu się zmagać, a mówiąc w skrócie w jego wyobraźni lub po śmierci. Aronofsky lubi wplatać takie wątki mistyczne w swoich filmach.

Scrach

To też prawda. Znam jego filmy (chociaż nie wszystkie), ale faktycznie zawsze pokazuje coś na kształt mistycyzmu wpleciony w ludzkie życie. Jak widać, każdy może z jego filmów wyciągnąć inne wartości.

ocenił(a) film na 8
Alan_Marks

Dlaczego źle napisane? Historia każdego z bohaterów jest rozwijana w trakcie seansu, dzięki czemu widzimy w którym momencie są, co odczuwają, czego chcą i jak się tam znaleźli. To że nie jesteś w stanie się z nimi utożsamić, nie oznacza z klucza że są źle napisane. Spójrz na Aftersun, tam masz źle napisane postacie. Nie wiadomo co się z nimi dzieje, jak dotarły do tego miejsca i czego chcą...

ocenił(a) film na 7
Alan_Marks

Ale z Ciebie bejdok. Ten film powstał na podstawie sztuki teatralnej. Oczekiwałas zdjęć w plenerze i koni?

ocenił(a) film na 7
Alan_Marks

To jest film który powstał na podstawie sztuki wiec przestańcie już z tym " patosem"

ocenił(a) film na 8
Alan_Marks

Mi akurat odpowiada takie przedstawienie postaci, bo te wydają się autentyczne. No ale ja w sumie nie próbowałem się z żadną postacią utożsamiać, tylko odbierałem je takimi jakie one są. Nie czułem też, żeby film usilnie próbował mnie wzruszyć, a mimo to zdarzyło mi się ze dwa razy.

ocenił(a) film na 6
Alan_Marks

Miałam te same odczucia. Jakby zbyt wiele wątków chcieli dodać dla podbicia efektu. Daddy issues, porzucenie nadziei, zaburzenia odżywiania, samopoświęcenia, matka alkoholiczka, samobójstwo, sekciarze… moim zdaniem zbyt wiele „trudnych spraw przyczyniających sie do bezradności bohatera” zamazało dramat bezradności, która mogła być niedopowiedzianą albo skupioną na głębszej analizie jednej z relacji

ocenił(a) film na 10
Alan_Marks

Mi udało się utożsamić zarówno z Ellie jak i z głównym bohaterem.

Mój ojciec opuścił mnie i brata dla nowej rodziny.
A ja do dzisiaj nienawidzę siebie i prowadzę autodestrukcyjny styl życia, żeby wizerunek zewnętrzny dogonił ten wewnętrzny.

Pozostaje mi jedynie pozazdrościć Ci, że nie spotkały Cię takie problemy i dlatego nie potrafisz utożsamić się z tragedią takich osób.

ocenił(a) film na 4
Mikolaj_Swiatkowski

może zapisz się na terapię, zamiast utożsamiać się z bohaterami jakiegoś podrzędnego filmu

ocenił(a) film na 4
Alan_Marks

Popieram całkowicie Twoją opinię. Film słaby, co najwyżej średni.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones