Raczej nie oglądajcie tego filmu, jeśli jesteście w dołku. Im dalej w fabułę, tym mrok staje się ciemniejszy, bardziej zimny i oślizły...
Bardzo dobre gruzińskie kino obyczajowe o pustce, beznadziei, zagubieniu, niezrozumieniu i rozpaczy.
Oto kobieta w średnim wieku wychodzi z więzienia (sprawa jej pobytu tam nie jest jednoznaczna, co okaże się z czasem). W domu (nie)czeka na nią ohydny, obrzydliwy i zaniedbany mąż, który prawi w kółko o swoich rozwolnieniach i zatwardzeniach, teściowa - hipochondryczka oraz obrażone dzieci. Bezsilna kobieta próbuje na nowo scalić rodzinę, wnieść do domu nieco miłości, życzliwości. Kiedy rozumie, że walczy z wiatrakami - szuka bliskości na zewnątrz. Zaprzyjaźnia się z synem przyjaciółki z więzienia, który jest, podobnie jak ona - zagubiony (nierozumiany, nadwrażliwy gej). Razem szukają jasności w brudzie zapyziałego, gruzińskiego miasteczka...
A dalej jest jeszcze gorzej. I naprawdę przykro robi się na sercu wędrując z główną bohaterką przez to bagno.
Ten film może zaboleć i zaboli...