bywają na świecie produkcje katastroficzne które nie urągają inteligencji widza...
no ale ok , załóżmy że konwencja jest tak że ma być nierealnie , jedyny nie zawalony budynek w całym mieście , to akurat ten w którym jest córka protagonisty etc
ale ten film był zwyczajnie nudny , pierwsze pół godziny nie dzieje się dokumentnie NIC , przez kolejne pół godziny dalej nic , ale przynajmniej zaczynają sie jakieś emocje sugerujące że w końcu sie stanie "coś" no i dopiero końcówka to rzeczone trzęsienie , raczej kuriozalne
ale nie tak jak napisy końcowe , które mają podkręcić grozę sytacji
żeby było śmieszniej dzień po obejrzeniu filmu rozmawiałem ze znajomym z Oslo , na wieść że Oslo jest najkatywniejszym sejsmicznie rejonem świata (SIC!) zrobił wielkie oczy ;)
Nie dziwię się, że zrobił wielkie oczy, bo tam raczej była mowa o najaktywniejszym w Europie na północ od Alp, a nie na świecie ;)
Poszedlem na to z dziewczyna bo na katastroficzne do kina najlepiej. Jak zobaczylem ze nie jest amerykanski to odetchnalem ze nareszcie katastroficzny film bez fabuly "rozbita rodzina przezywa katastrofe w absurdalny sposob".
O JA NAIWNY x.X
Zdecydowana wiekszosc filmu jest nudna jak napisal kolega. Katastrofa trwa 2 minuty a absurd goni absurd. Szmira niestety. Zawiodlem sie strasznie.