Niech odbioru filmu nie przyćmi fascynacją osobą Maier. Choć jej historia jest niezwykła i naprawdę frapująca, John Maloof nie wykorzystuje jej potencjału. Chwali talent fotografki, pozwala nam słuchać zachwytów ludzi wszelakich, jednak gdy o Vivian dowiaduje się nieco więcej, zaczyna się wycofywać. Tak jakby bał się odkryć całą prawdę, w momencie gdy poznajemy jej nieco inne oblicze, ciemną stronę jej charakteru, gdy dowiadujemy się, że poza niezwykłym darem, borykała się ona z problemami z psychiką (ze szczątków informacji, które prezentują twórcy wynika, że Vivian mogła cierpieć na nerwicę natręctw, może i schizofrenię), z nieciekawą przeszłością, że nie zawsze dobrze traktowała swoich podopiecznych, była wybuchowa, reagowała gwałtownie, w tym właśnie momencie reżyser zarządza w tył zwrot. Nie jest pewien czy chce dowiedzieć się więcej. Nie jest pewien czy to udźwignie. W końcu jego celem było rozpromowanie twórczości Maier, nie chce tworzyć potwora.
link do całego tekstu na profilu, tekst na Trzecim Okiem
Mam podobne odczucia. Historia w pewnym momencie zdaje się przerastać reżysera, wykracza poza jego pomysł na film. Szkoda, bo materiał jest wspaniały...
Gdyby było tak jak mówisz to po co w ogóle włączałby materiały ją oczerniające, pokazujące ciemne strony osobowości? Wbrew pozorom było ich całkiem sporo: wypadek z chłopcem potrąconym na rowerze, trauma wyniesiona z dzieciństwa, owiana mroczną aurą tajemnica rodzinna, maltretowanie podopiecznej, obsesyjne kolekcjonowanie gazet i zakaz wkraczania w jej przestrzeń. Twoja teoria rozbija się o to proste stwierdzenie: reżyser był montażystą, gdyby chciał wykreować jakiś obraz Maier po prostu dobrałby odpowiednio materiały, tymczasem przedstawił ją z obu stron, pokazując złożoność ludzkiej natury i niemożność zupełnego poznania drugiego człowieka. To, że w pewnym stopniu zdecydował się uszanować jej prywatność i przestał wysuwać bezpodstawne teorie to tylko (i aż) świadczy o jego elegancji.
zgadzam się. Dokument przedstawia nam Vivian jako niezaprzeczalnie wspaniałą artystkę, ale również jako zwykłego człowieka wraz ze swoimi słabościami i innymi przywarami. Doskonale pokazuje złożoność natury tej fotografki, z jednej strony wrażliwość jej spojrzenia na świat, posiadającą ciemną stronę osobowości, tą niezbadaną i skrzętnie skrywaną. Jak dla mnie niewątpliwie fascynująca postać.
Świetne zdjęcia i ich dość antypatyczna autorka - niecodzienne zestawienie, widz musi te puzzle ze sobą pogodzić.
Całkowicie podzielam Twoją opinię. W pewnym momencie reżyser wycofał się. Może nawet odkrył więcej faktów z jej przeszłości, ale nie chciał ich ujawnić. Nie podobał mi się również ten koleś - odkrywca, który tak o wszystkim opowiadał z wielkim patosem. Z praktycznego punktu widzenia zastanawia mnie jak te wszystkie rodziny mogły tolerować nianię - fotografa, która non stop biegała z dzieciakami po mieście (w tym slamsach) z aparatem na szyi. Nie wspominając oczywiście o zbieractwie gazetowym. No i nikt jej nie pytał o rodzinę, wykształcenie, pochodzenie, etc.. Takie rzeczy tylko w Ameryce :)
Prawda. :) Sama Maier wypadła niezwykle ciekawie, ale filmowi jednak brakuje kropki nad i. Nie mniej jednak, moim zdaniem film wart polecenia. Ostatecznie to calkiem przyjemne kino na weekendowy wieczor.
"calkiem przyjemne kino na weekendowy wieczór...." ?
W życiu bym nie wpadł, żeby określić ten film w taki sposób. ;)