Ze wsząd słyszę opinie, że "Roma" to istne arcydzieło i jeden z najlepszych filmów ostatnich lat. Śmiem się nie godzić. Strona techniczna to dla mnie żadna rewelacja. Ujęcia wcale nie są takie długie. "Birdman", "Zjawa", "Niemiłość" czy dowolny film Haneke ma o wiele dłuższe i bardziej wymyślne zdjęcia. "Roma" ogranicza się tylko do stojącej w miejscu obracajacej się kamery, i przesuwającej się w raz z bohaterami w bok kamery. Zmiany w pionie nie występują. Montaż nie jest jakiś wymyślny, nie forsuje tempa narracji i zawsze opiera się na tych samych narzędziach. Fabularnie również nie ma fajerwerków, a chłodny sposób narracji może odstraszyć wiele osób (w tym mnie). Historia toczy się swoim tempem i nie mówi nic nowego. Na koniec dodam, że bohaterowie mężcy są od linijki źli. Ja się niesamowicie wynudziłem, a oczekiwania miałem ogromne.
ja znudziłem się czytając tę nic nie wnoszącą "recenzję". Należysz do widzów spostrzegawczych. Widzisz że kamera porusza się w bok albo stoi w miejscu. A że bohaterowie "mężcy" są od linijki źli się nie zgodzę, bo nie wiem co oznacza to słowo.
Ale ma rację. Te same ujęcia przez cały film praktycznie. Nudne to strasznie było.
A te niby fenomenalne "obracające się" ujęcia wykorzystano już parę lat wcześniej w jednej z części Paranormal Activity
Dokładnie tak. Teraz powstają filmy bardzo nudne z nieciekawą historią i bez akcji, albo filmy pokroju Avengersów gdzie kino nastawione jest na akcję. Obecnie ciężko znaleźć coś ciekawego np: dobry thriller czy kryminał. Jak coś jest czarnobiałe, nudne, o gejach, o czarnoskórych, najlepiej biografia to oscar murowany.
Masz Fabregasa w avatarze i komentujesz kino ambitne/artystyczne? Nie rób tego następnym razem
Nie rozumiem co ma wspólnego avatar z komentowaniem kina ambitnego? Wybór avatara może mieć najróżniejsze podłoże, w tym przypadku kolega zakładający ten temat może interesuje się piłką nożną lub po prostu lubi tą osobę. Radziłbym następnym razem wypowiedzieć się na temat o jakim jest tu mowa a nie pisać jakieś bezsensowne uwagi nic nie wnoszące.
Co ma Fabregas w awatarze, do tego jakie filmy lubi? Ty nie masz żadnego awatara, znaczy, że jesteś pusty? :D
Pytanie: czy długość ujęć to dla ciebie jedyne kryterium jakości zdjęć? Tudzież wymyślność, cokolwiek to znaczy?
Pytaniem na pytanie? Jasne, że nie jedyne. Pisałem przecież o konkretnych ruchach kamery. O zmianie planów, zbliżeniach/oddaleniach nie wspominałem, ponieważ najzwyczajniej jest ich w filmie jak na lekarstwo. Okej pominąłem montaż wewnątrzkadrowy, który jest kilka razy całkiem fajnie wykorzystany, ale bez przesady. Jednak nie samymi zdjęciami film stoi, prawda?
Prawda, ale tylko opis zdjęć mnie w twojej wypowiedzi zaciekawił. Poza tym: piszesz jedynie o ruchach kamery i długości ujęć, a co z kompozycją kadru, światłocieniami i kilkoma innymi mniej technicznymi, a bardziej estetycznymi rzeczami?
Nie jestem jakimś ekspertem od operatorki. Dla mnie zdjęcia "Romy" były poprawne/dobre i nic ponadto. Nie rzuciły mi się w oczy jakieś błędy, ani nic wybitnego. Nie dostrzegam w niej wybitnej gry światłem np. na poziomie "Blade Runnera 2049", choć w tym wypadku lepiej porównywać z filmami noir. Oczywiście szanuję decyzję Cuarona o ograniczeniu się w dużej mierze do panoram i podporządkowaniu pod tą decyzje kompozycji kadrów całego filmu, ale mimo wszystko wolałbym aby pojawiały się jakieś zbliżenia. Chłodna perspektywa obserwatora precyzyjnie zaplanowanych scen do mnie w tym wypadku nie przemawia. Może by przemówiła, gdyby wspomogłyby ją inne filmowe elementy filmu np. więcej emocjonalnych scen, mniej oszczędna gra aktorów itp. A może najzwyczajniej w świecie coś pomijam.
Bardzo trafne spostrzeżenie co do sposobów inscenizacji, pomijając totalną drewnotę naturszczyków całkowicie brakuje pomysłów operowania przestrzenią. Jest jeden ruch w pionie, gdy bohaterka wchodzi po schodach ;)
Zgadza się, ten film jest po prostu do bólu nijaki i nudny. Nic nie wnosi do kina ciekawego, sam widz też z tego zbyt wiele nie wyniesie.
Czy nie próbowałeś zastanawiać się, dlaczego twórca umieścił w podjętej narracji szereg chwytów odsyłających do sfer metafizycznych? Nie myślałeś, że w zasadzie całokształt fabuły to naturalistyczna ballada, dyskretnie stąpająca na granicy symbolu i prawdy, huh? Niekiedy celowo plastikowy poziom meta- świetnie kontrastuje tutaj z wewnętrznym, niewypowiedzianym dramatem jednostki - sfery astralne przyciągnięte zostają do poziomu Ziemi i oddane za pomocą konsumpcyjnej kultury Zachodu (model samochody Galaxy, amerykański film o kosmonautach), zaś wszelka scena (prócz klarownego toku fabularnego) niosą w sobie zakodowany drugi przekaz.
Wiesz, forma to niekiedy 1/3 kina festiwalowego ;) "Roma" nie jest nominowana do tak wielu Oscarów tylko dlatego, że kamera się ładnie "przesuwa w bok"... Chodzi o treść - stopień zniuansowania pewnych kwestii w ramach podjętej. Nie trzeba długich ujęć ;) Na pewno nie tak długich ujęć jak "Birdmanie"... Scena na porodówce rozerwała mi myśli - to było ujęcie godne, wspomnianych przez Ciebie, długich ujęć w kinie Michaela Hanekego. Strefa mojego komfortu poszła w pył wraz z każdą sekundą jej trwania.
Swoją drogą, motyw macierzyństwa / porodu / posiadania dziecka to stale powracający temat w twórczości Cuarona. Tym razem twórca odszedł od poetyki kina gatunkowego na rzecz bardziej wyrafinowanej formy, za co chapeau bas temu panu.
Zastanawiałem się nad symboliką "Romy". Moim zdaniem jest ona zbyt ogólnikowa. Symbole są mało precyzyjne. Przez co każdy odbiera je inaczej. Przykładowo w czytanych przeze mnie analizach Ford Galaxie odzwierciedlał status społeczny rodziny (rodzina jest bogata), ale jednocześnie pojazd był za duży dla głowy rodziny co rzekomo symbolizowało, że ojciec szuka czegoś więcej niż posiadana rodzina. Z kolei ty mówisz o konsumpcyjnym trybie życia zachodniej cywilizacji. Z jazdą Galaxie wiązały się jeszcze kolejne interpretacje. Jasne, symbol może mieć wiele znaczeń, ale w tym przypadku można dopowiedzieć sobie bardzo dużo, niemalże co się tylko chce. Zgodzę się, że czasem występują dokładniejsze symbole zapowiadające nadchodzące wydarzenia np. rozbita filiżanka podczas wznoszenia toastu za ciąże, ale w ostatecznym rozrachunku moim zdaniem większość metafizycznych rozważań prowadzi do nadinterpretacji filmu, niż interpretacji. Brakuje mi w "Romie" dopieszczenia tego aspektu.
Ujęcie porodu na mnie też zrobiło wrażenie, jednak tego typu obrazów w "Romie" wiele nie ma.
Czyli zewsząd słyszysz głosy że to arcydzieło, ale ze tobie się nie spodobał więc z pewnością tak nie jest. AHA
Kadry w "Romie" są tak skompowane by kamera przemieszczała się między bohaterami i widz wszedł do kręgu bohaterów. To jasny ukłon "Reguł gry" Jeana Renoira i ciekawie pozostaje w sprzeczności do zastosowania ej metody w "Viridianie" Bunuela.
Oczywiście ty to wszystko wiesz skoro uważasz się za osobę kreującą ogólną opinię.
Prowadzenie kamery współgra ze scenariuszem, bardzo osobistym. Reżyser skupia się na prozie codzienności by jeszcze bardziej zbliżyć się do widza i by te poznał jego historię, a delikatnie przemycane są tu wątki historii Meksyku które są ważne, ale nie wysuwające się na główny plan.
Film jest hołdem dla kobiet i to One odgrywają tu istotne role. Mężczyźni sprowadzani są do nie istotnych ról, ale określenie że wszyscy są źli co do linijki jest grubą przesadą. Wystarczy tylko wspomnieć postać podwładnego(?) który uratował rodzącą bohaterkę.
W sumie nie wiem po co tyle się rozpisywałem bo sprowadzasz swój problem do "nudziłem się" co jest w sumie przykre, ale fajnie że udało Ci się określić poziom montażu.
"Czyli zewsząd słyszysz głosy że to arcydzieło, ale ze tobie się nie spodobał więc z pewnością tak nie jest. AHA"
Nie. Zewsząd (na dzień założenia tematu) słyszę głosy że to arcydzieło, ale w MOJEJ opinii tak nie jest. Dalsza część postu to uzasadnienie dwóch pierwszych zdań. Nie będę ślepo powtarzał, że "Roma" jest świetna, ponieważ inni tak mówią. Mam własne zdanie. Choć jestem otwarty na dyskusję w tym temacie, o ile argumenty nie ograniczają się wyłącznie do stwierdzeń typu "genialne zdjęcia".
"Kadry w "Romie" są tak skompowane by kamera przemieszczała się między bohaterami i widz wszedł do kręgu bohaterów. To jasny ukłon "Reguł gry" Jeana Renoira i ciekawie pozostaje w sprzeczności do zastosowania ej metody w "Viridianie" Bunuela."
Tu się nie zgodzę. Kamera w "Romie" jest bardziej obserwatorem wydarzeń niż ich uczestnikiem. Rzadko znajduje się miedzy bohaterami. Najczęściej obserwuje ich stojąc na uboczu idealnie obejmując wszystkich. Ruch kamery jest sporadyczny, a gdy już nastąpi to głównie po linii prostej równoległej do drogi przebywanej przez obserwowane postaci.
Na temat "Viridiany" nie wypowiem się, ponieważ nie pamiętam jej na tyle dobrze, aby móc porównywać. Jednak o "Regułach gry" mogę już coś powiedzieć. Film Cuarona pod wieloma względami jest podobny do obrazu Renoira. Wykorzystanie montażu wewnątrzkadrowego, portretowanie pewnego społeczeństwa i jego podziałów itd. Jednak "Reguły gry" dzięki sympatycznym bohaterom (oczywiście nie wszystkim) i komediowym elementom całkiem dobrze się ogląda. Mają coś poza wartościami wyłącznie artystycznymi.
"Prowadzenie kamery współgra ze scenariuszem, bardzo osobistym. Reżyser skupia się na prozie codzienności by jeszcze bardziej zbliżyć się do widza i by te poznał jego historię, a delikatnie przemycane są tu wątki historii Meksyku które są ważne, ale nie wysuwające się na główny plan."
Ode mnie przez szczegółowe przedstawienie codzienności Cuaron tylko się oddalił.
Wątki historii Meksyku niestety są tak przemycane, że ciężko się w nich połapać. Nawet nie zachęca do głębszego poznania historii tego kraju. Choć być może to tylko mnie.
"Film jest hołdem dla kobiet i to One odgrywają tu istotne role. Mężczyźni sprowadzani są do nie istotnych ról, ale określenie że wszyscy są źli co do linijki jest grubą przesadą. Wystarczy tylko wspomnieć postać podwładnego(?) który uratował rodzącą bohaterkę."
Być może przeoczyłem tą postać. Jeśli tak to mój błąd. Wówczas tylko znaczna większość bohaterów męskich jest zła.
"W sumie nie wiem po co tyle się rozpisywałem bo sprowadzasz swój problem do "nudziłem się" co jest w sumie przykre, ale fajnie że udało Ci się określić poziom montażu."
Co jest złego w tym, że się nudziłem? Film nie wpasował się w mój gust. Gdyby miał rzeczowe przemawiające na jego korzyść argumenty, to nic bym nie powiedział. Film X mógł być przecież świetny aktorsko, ale ja mogłem się nie wciągnąć w opowiadaną w nim historię. Prawda?