To chyba najbardziej antymęski (albo antymaczystowski, bo to krąg latynoski) film jaki widziałam. Faceci puszący się swą męskością, celebrujący widowiskowo swą męskość, machający bojowo kijkami, jednak znikający jak dym, chowający się jak mysz do dziury w sytuacji gdy ktoś naprawdę potrzebuje ich hipotetycznej męskiej siły albo szuka tzw. męskiego ramienia... No i kobiety, koniec końców mogące liczyć tylko na siebie i na dobrych ludzi, jeśli akurat się trafią. Film o sile jaką potrafią mieć cisi, niepozorni ludzie, nie zdający sobie zupełnie sprawy z posiadania jej... Trzeba mieć cierpliwość do tego filmu, owszem, ale warto.