Mnie o dziwo zahipnotyzował swoją powolnością i wciągnął (wzruszył nawet)- tak, ze nie odczułem zbytnio upływającego czasu. Rzecz gustu i tego na co się nastawiamy...

Mnie sie bardzo podobał, sporo śmiechu, refleksji, jak dla mnie dobry kawalek kina ktory polecam :)

przypomniał mi się dowcip "O wujku Andrzeju - mistrzu ciętej riposty";) a tak na poważnie to ten film przyciąga klimatem. Właśnie w ukazaniu tej fatalnej atmosfery tkwi geniusz tego filmu. "mały pokój, kanapa, lampka... i ogrom samotności" czy jakoś tak to szło.

raczej dla dojrzałych emocjonalnie
a ty się tak nie wysilaj i poprzestań na amerykańskim kinie sensacji

Obejrzałem film... Z początku chciałem dać dosyć dobrą recenzję, ale nie będę siebie oszukiwał.
Śmiesznych scen nie było żadnych.... Komedia nie jest to na pewno... Mówił ktoś, że to przedstawienie ludzi w naturalny sposób... Kto w życiu jest aż tak flegmatyczny?
Akcja przy stole
- dziadek próbuje zagadać, a Ci siedzą wryci i nie wiedzą o co chodzi. Po za tym gruby przeraża, jakby miał spięcie na bani, całkowicie zagubiony.

Dziwię się, że dałem radę obejrzeć do końca, film niczym nie zachwyca...
Nie mówcie mi, że jestem nie dojrzały, że film ma głębokie przesłanie itp.
Dla mnie to film o życiu w baaaardzo flegmatyczny sposób... Komuś nawet nad dialogami nie chciało się myśleć...

może to nie jest kwestia dojrzałości, sama nie wiem. A co do przesłania, to nie wiem, czy jakieś jest, i czy musi być.

A scena przy stole mnie się własnie spodobała. Bez czarowania, jaką to duszą towarzystwa się nie jest, pewnie ty jesteś, tylko pozazdrościć.
A tu spotkanie obcych ludzi - rozmowa coś im się nie kleiła, każdy na swój sposób trochę odchylony od normy. goście czuli się niekomfortowo ze sobą. Dla mnie to jest bardziej prawdziwe niż te wszystkie kulturalne i wygładzone rozmowy przy angielskich stołach.

Rozumiem, że film bez strzelaniny i Murzynów ze złotymi łańcuchami to film nieciekawy?

Nie wiem, co murzyni, strzelaniny i złote łańcuchy mają do tego.
Ten film jest pozbawiony jakiejkolwiek akcji.
Nawet w Titanicu coś się działo.
Na tym polega film, że coś się dzieje.
A to jest tak nudne, że aż oglądać się nie chce.
I zaliczone do Komedii, to się uśmiałem...

Bo w życiu ciągle coś się dzieję, szczególnie jak jesteś na pustkowiu...

Błąd - film nie polega na tym "że coś się dzieje". Czasem brak wartkiej akcji jest największą zaletą filmu. Liczy się klimat. Dla mnie "Przyjeżdża orkiestra" to całkiem dobry film, choć nie wybitny. A jak ktoś nie docenia takiego kina - to jego prawo - nie musi oglądać.

Do obejrzenia zachęciły mnie pozytywne opinie na stronie. Lubię ambitne kino. Filmy, przy których można się zastanowić, zamyślić...
Z mojej strony riposty nie będzie, bo poniekąd się z Tobą zgadzam. Lecz nie w 100%.
"Przyjeżdża orkiestra" to film, który mimo wszystko mnie nie zachwycił.
Nieco smętny, zaskoczył mnie swoją minimalnością i oszczędnością. Może to być jednocześnie plus, jak i minus. Według mnie - minus.
Jednak podobało mi się przesłanie filmu i niektóre `złote myśli`.

Taka moja opinia ;)

nie trolluj, kretynie.