W kinie science-fiction najbardziej liczą się efekty specjalne. Next poległ na tym gruncie. Choć film jest z 2007 roku to efekty są żywcem wyciągnięte z lat 90-tych. Kolejny minus dla scenariusza. Akcja filmu wielokrotnie jest powtarzana, co sprawia że w film nie sposób się wciągnąć. Pourywane i powtarzane ujęcia miały pokazać widzowi kilka zakończeń dla danej sceny. Niestety reżyser nie udźwignął tego trudnego zadania. I tak jak podobny zabieg w Biegnij Lola, biegnij okazał się strzałem w 10, tak tutaj to kompletna klapa. Podsumowując: film dla widzów mało wymagających.
Sceny bez treści to zestaw skeczy. A zestaw skeczy nie tworzy jako takiej całosci.
A gdzie ja napisałem, że bez treści?
Z treścią, czyli powiązane ze sobą, ale treść jest drugorzędna.
Patrz: Rejs, Miś i inne filmy Barei, Pulp Fiction czy wreszcie Monty Pyton (tu prawie nie ma treści)
2/10 to przesada i zgadza się co do efektów specjalnych momentami są straszne i dziwię się że przy budżecie filmu rzędu 70000000 usd tak wyszły. A co do reszty filmu jest specyficzny i ma fajny klimat, moore jek zwykle sztywna (zresztą w każdym filmie taka jest) ale nadrabia to biel i rewelacyjny jak zwykle nikuś, tak więc nota 2/10 jest wielkim skrzywdzeniem filmu.
"moore jek zwykle sztywna (zresztą w każdym filmie taka jest)"
Pozostawię to bez komentarza...
mnie sie film podobał, a co do efektów specjalnych nie wydaje mi się żeby ten film potrzebował jakiś niewiarygodnych bajerów jak gwiezdne wojny czy matrix, Film był o normalnym (prawie normalnym facecie), który miał dar przewidywania przyszłość- 2 minuty do przodu. Daje dużo do myślenia bowiem pokazuje, że każda decyzja pociąga za sobą konsekwencję i każdy nawet drobny drobiazg może zaważyć na przyszłości. Jest pewna analogia z filmem efekt motyla, który również donosi się do wyborów i ich konsekwencji.
"W kinie science-fiction najbardziej liczą się efekty specjalne" - a kto tak powiedział? mylisz sci-fi z filmami akcji - to w nich najbardziej liczą się efekty..
Jeśli komuś zależy na EFEKTACH SPECJALNYCH to niech obejrzy sobie film animowany lub oparty na animacji. I wyjaśnię, że ScFi to z angielskiego NAUKOWA FIKCJA, a więc zasadniczo nie ma nic wspólnego z efektami, tylko z fikcyjnością zdarzeń, bohaterów, miejsc itp, a to, że Lucas nagrał Star Warsy to nie znaczy, że w każdym ScFi muszą być takie "efekty specjalne"... Wystarczy, że akcja dzieje się np na Marsi, na którym jest taki sam Brooklin , po którym marsjański Bruce Willis gania zielonych bandytów. ScFi jest, a efektów nie trzeba.
akurat ten film to straszny syf. Chyba najgorsza ekranizacja Dicka- opowiadanie "Golden Man" jest świetne a oni tak to skopali. Jak chcecie oglądać filmy dla efektów to polecam Avatar - wydmuszka bez treści.Cae niech się trzymie z dala od Sci-Fi , tak samo jak Tom Scientific Cruise.