Od początku filmu do końca jakiś kretyński pościg. Dziesiątki pojazdów goni cysternę z mlekiem matek, które o dziwo nie kwaśnieje w taki upał. Cysternę broni jakaś gromada dziwnych pokrak, staruchów i jeden "maczo". Im dalej, tym bardziej dziwnie pokazywana jest śmierć i masakry. Krajobrazy i muza - tylko to, jak dla mnie ratuje ten film. I jeszcze jedno, film jest stanowczo za długggggiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.
... I brak fabuly. O najważniejszym zapomniales. Niestety ten film jest pusty jak bęben. Ladnie wyglada ale w srodku nic nie ma. Dawno nie widzialem czegos takiego zeby cala fabule filmu dalo sie w jednym zdaniu strescic. Wyglada to tak jakby ze scenariusza powycinano wsytskie sceny w ktorych nikt nikogo nie goni. Kompletny bezsens. No i tak jak ktos tutaj napisal, gdyby usunac z filmu glownego bohatera to nawet by sie tego nie zauwazylo. Max jest tu jakas drugo czy nawet trzecioplanowa postacia.
Coś w tym jest, tj. w Twojej wypowiedzi. Faktycznie film pustawy, bez treści i trochę bez sensu. Czasem idzie parsknąć nagle zdławionym śmiechem...jak kolejny żołdak znowu coś biadoli o tej Walhallii i te ich teksty "zapamiętajcie mnie"(rozumiem, że oni byli poniekąd hodowani do celów wojennych i byli najemnikami na posyłki, że nie byli stworzeni do myślenia, tylko do zabijania, tylko że to było podane w taki sposób "na odwal się"), no i to psiknięcie w ryj srebrnym sprayem...?na co to było?, bo chyba nie było w filmie wytłumaczone (a może mi umknęło), i po kiego grzyba ona malowała czerep tym czarnym smarem?, żeby jej się na słońcu mózg ugotował?, nie wiem, dziwne to było i bez sensu, i jeszcze ten rock-grajek-marionetka - wszyscy naokoło giną, latają w powietrzu, a on cały czas gra, śmierć się go nie ima, gra i gra, jak gdyby nigdy nic. Ale pojazdy mieli mega. Z całego filmu to właśnie one najbardziej są godne zapamiętania (krajobrazy i muza też). Wyobraźnia twórców w tym względzie jest godna podziwu...Z tym że: czy naprawdę w takim postapokaliptycznym świecie ktokolwiek skupiałby się na odlewach czaszek w metalu i generalnie na tego typu wygłaszczonych, wypieszczonych szczegółach i drobiażdżkach w każdym detalu? Wątpię. Pod tym względem za bardzo wypielęgnowany był ten obraz, zbyt wyidealizowany, a przez to trącący kiczem. A jeśli chodzi o teksty to też porażka - w przeważającej części powtarzanie za kimś bezsensownych haseł albo rzucanie pojedynczych słów-kluczy. No i jeszcze nie podobało mi się to bezwstydne marnowanie wody, niedokręcanie kurka przy wężu od cysterny, wylewanie wody wprost na lud z tej skały (cały czas męczyło mnie pytanie: dlaczego oni, u licha, nie oszczędzają wody, nie rozdają jej w bukłakach, nie porcjują) - dla mnie nie do pomyślenia w świecie, gdzie woda jest na wagę złota. Przyczepić bym się też mogła do dalszej części filmu, gdzie trup gęsto się ściele, zwłaszcza po stronie matek - jakoś powinni im oddać hołd i cześć pod koniec filmu, a tu taka posucha, nawet wzmianki o tych, co zginęli, co oddali życie dla sprawy, by ludność odzyskała wolność i godność. Przynajmniej ja widzę świat w ten sposób, że bohaterów się upamiętnia, choćby symbolicznie. Za dużo efekciarstwa, za mało treści i jakiejś głębi. Nie poczułam tego filmu.
100% racji. Mad Max to arcydzieło gatunku. Kino akcji wymyślono po to by powstało Na Drodze Gniewu
Spójrzmy prawdzie w oczy: to nie kino, to (bardzo udany) trailer gry komputetowej przeznaczonej dla osób ze znacznym upośledzeniem funkcji społecznych oraz ograniczonym horyzoncie intelektualnum. Kolega (jakie szczęście, że nie mój) Moovie Srasz Cham, (czy jakoś tam, nie ważne) jest tego najlepszym przykładem.
Mega efekty mega zabawa i to mi się podobało tyle film jest mistrzowski :) Cesarzowa Furiosa jest po prostu niesamowita :)
Zgadzam się z tym co napisałeś. Fabuły praktycznie żadnej. Do tego nijaki Hardy ,który nie jest w stanie dorównać Gibsonowi z wczesniejszych odsłon Mad Maxa i Charlize Theron za którą nigdy nie przepadałem, ale to już kwestia gustu...Generalnie oglądamy przydługi sprawnie zmontowany teledysk. I to wszystko...To niestety kolejny film, który cierpi na przerost formy na treścią
Ten film nie cierpi na przerost formy nad treścią. Ten film się chełpi przerostem formy nad treścią. Czego dowodem jest m.in. postać genialnie odegrana przez Hardego, który moim skromnym zdaniem mógłby mieć jeszcze mniej scen dialogowych. Nie brałeś pod uwagę takiej ewentualności szanowny widzu, nieprawdaż? Że owy przerost formy nad treścią jest w pełni zamierzony, o czym nie trudno się przekonać pogłębiając nieco wiedzę o jego realizacji. A że nie musi się on wszystkim podobać to masz rację. Na szczęście, nie niestety ;)
Jak ktoś idzie na Mad Maxa oczekując dramatu psychologicznego to świadczy o nim, nie o filmie. :)