To trafiający w samo sedno obraz o rozdarciu, zagubieniu i bólu duszy, cierpieniu metafizycznym. Znakomita parabola o problemie, jaki do tego, co stanowi istotę słabości ludzkiej natury
Jeśli idzie o warstwę dosłowną to mogę się po części z Tobą zgodzić, ale jeśli chcielibyśmy mówić o tym, co mataforyczne - to już nie. Śmiem sądzić, że twórcom filmu nie chodziło jedynie o to, aby opowiedzieć historię księdza - geja, który szukał akceptacji parafian, tym bardziej, że ten akurat wątek jest bardzo, ale to bardzo epizodyczny. Rzadko zdarza się, żeby reżyser czy scenarzysta chcieli opowiedzieć coś dosłownie. Film to też sztuka, a więc trzeba szukać tego, co ukryte. Pozdrawiam.
Wybacz, ale szukanie przebaczenia u wiernych jest kulminacyjnym fragmentem filmu, jego podsumowaniem i zakończeniem. Cały film jest o tym, że ten ksiądz miał związek z innym facetem ( oprócz nieco pobocznego wątku dziewczynki ) i ma w związku z tym rozterki, ale ostatecznie decyduje się pozostać księdzem i szukać tegoż wybaczenia na mszy. Nie jest jasne czy zerwie z gejostwem, bo nadal kocha tamtego faceta.
Końcówka filmu to niemal sci-fi i wizja życzeniowa ( zaakceptujmy księdza pedała ) z takim przeświadczeniem ma wyjść z kina widz.
Do tego długie namiętne gejowskie pocałunki kręcone w zbliżeniach, czyżby reklama gejostwa? Scenarzysta, reżyser gej ?
Hmm reklama, że geje mają taki subtelny, głęboki seks, lepszy od tego z kobietą i głębsze uczucia ich łączą ?
Obrzydliwe.
Oczywiście film pokazuje bezsilność w interpretacji Biblii i interpretacji tajemnicy spowiedzi. To ważna wskazówka dla obecnego kościoła, który wg mnie jest w ogromnym kryzysie wiary.