Film nie jest jakiś wybitny ale ma ciekawą fabułę. Morderców i kryminalistów z Ziemi przewozi się do więzienia na innej planecie, pośrodku wielkiej pustyni. Jeden z nich zwiewa i zaczyna rozrabiać razem z innymi. Krwawych scen jest bardzo niewiele, ale za to są niezłe strzelaniny i pościgi dziwnymi pojazdami (jakby z Mad Maxa, ale bardziej unowocześnione). Pod koniec filmu za morderców zabiera się emerytowany gliniarz, którego nawet nieźle zagrał Richard Farnsworth. Oprócz niego, w epizodzie wystąpił Harold Sylvester - znany z serialu "Świat według Bundych" gdzie grał Griffa - pomocnika Al'a w sklepie obuwniczym :D
Ponadto w tle przygrywają nawet niezłe kawałki rockowe i punkowe (choć te punkowe nie podobały mi się bo ogólnie nie lubię punku.). Ogólnie film może być, ale nie ma tu zbyt dużo fajnych elementów. Ot, po prostu ogląda się go lekko i gładko, ale nie ma żadnych scen czy momentów, które zapadałyby w pamięć. A szkoda! Bo fabuła ciekawa. Chociaż co do scen to w pamięć zapadła mi jedna, gdzie bandzior otrzymuje wyrok w sądzie i mówi do niego sędzia a on odpowiada:
- Zostaje pan skazany na dożywotnie więzienie na odludnej planecie.
- Spier*dalaj, hahaha.
Odważny tekst :D