Jest to jeden z tych filmów, które choć nie są nazbyt dobre to dzięki swojej dynamice i specyficznemu stylowi, bawią widza. Joe Lynch wprowadził nas w świat tzw. korpo, do którego trafia bardzo wielu młodych ludzi. Pokazał nam ten świat od wewnątrz, uwypuklając to, co najgorsze w tej pracy- stres, chciwość, bezduszność, arogancja, bycie dupkiem dla wszystkich i wieczna pogoń nie tylko za pieniędzmi, ale i awansem. Przedstawił to nam w formie nieco czarnej komedii, nieco horroru, pokazując co człowiek mógłby zrobić gdyby jego instynkt samozachowawczy przestał działać i mógł bezkarnie odegrać się za wszystko to, co doświadczył. Mamy więc tu poza akcją i dużą dawką humoru, pewien moralizatorski ton- z jednej strony patrząc przez pryzmat Dereka- nie warto rezygnować z rodziny, pasji i całego życia dla pogoni za pieniędzmi w pracy, gdzie jest nie tylko traktowanym jak śmieć, ale i pracy, która zabiera ci wszystko. Z drugiej zaś strony jest pewnym ostrzeżeniem, które chyba wszyscy znamy, że lepiej dwa a nawet dziesięć razy zastanowić się, czy chcemy pracować w korporacji. Plus zdecydowanie należy się za dużą dawkę akcji, ani na moment się nie wynudziłam, fajnie było popatrzeć jak sprawiedliwości staje się zadość. Ogólnie polecam, dobry, rozrywkowy film na wieczór.