Obawiałem się dojrzalszej wersji potrzebnej, choć ckliwej "Okji", otrzymałem dzieło.
Film porywa się na ukazanie arcytrudnej do zrealizowania perspektywy osiołka eksplorującego świat wrogi zwierzętom - szczególnie takim jak on, "gospodarskim". Świat, w którym Io nie ma podmiotowości.
Przyjaźń znajduje w jednym z najbardziej nieoczekiwanych miejsc - cyrku ze zwierzętami, za sprawą swojej opiekunki/treserki. Przyjaźń ta, choć stanowiąca jego najważniejszą zdobycz, jest dla ogółu niewidzialna, dlatego bez baczenia na nią Io traci przyjaciółkę wraz z upadkiem cyrku.
Człowiek rzuca go następnie w miejsca, gdzie Oi czuje się obcy, śni mu się jego przyjaciółka, a pod wpływem krótkiego, ponownego spotkania z nią, czuje impuls do wzięcia sprawy w swoje "nogi" i wyrywa się na wolność. Kiedy pogoń za Kasandrą kończy się niepowodzeniem, rozpoczyna samotną wędrówkę.
Ma wolność, jednak nigdzie nie pasuje, a gdy tylko wpada w ręce człowieka, staje się znowu przedmiotem - rozrywki, eksploatacji fizycznej, przemocy, przemysłu zabijania na mięso. Szczęśliwie, spotyka na swej drodze również przypadkowych sojuszników, dzięki którym kilkukrotnie unika tragicznego losu.
Genialne warstwy wizualna i dźwiękową czynią wędrówkę Io zjawiskiem, w którym widz się w pełni zatapia, sporadycznie zadając sobie trudne, etyczne pytania.
Ziemia obfituje w piękno, które film uwypukla, jednak czy to piękno dostępne jest również dla zwierzęcia, które na każdym kroku musi się obawiać o swój los?
Koniec jest trudny, choć poprowadzony niebanalnie i minimalistycznie. Nie ma rozciągniętych scen pełnych strachu i cierpienia Oi, zwierzak po prostu znika - anonimowo, przypadkiem, błyskawicznie. Tak bowiem wygląda odebranie mu życia przez człowieka.
Reżyser zostawia też pułapkę - trudną do uniknięcia w trakcie seansu nawet dla wegan - poprzez zestawienie podszytej przecież hipokryzją troski o Io z anonimowością krów, które razem z nim zmierzają na śmierć. Czymże zawiniły, że widz zastanawia się "dlaczego Io musi zginąć razem z nimi?", zamiast "dlaczego one wszystkie muszą zginąć?". Ostatecznie, gdyby film nie był o Io, ale o jednej z tych krów, nawijmy ją "Mu", widz trzymałby kciuki przede wszystkim za nią, pomijając na początku inne zwierzęta, w tym Io.
Dziękuję za ten film - swoiste połączenie "Gundy" z "The Revenant". Niezależnie ile ktoś wykonał już kroków w stronę życia w harmonii ze zwierzętami, z dala od sponsorowania przemysłu zadawania im krzywdy, "Io" i tak zmusza do zadania sobie wielu trudnych pytań.
PS. Jestem pod wrażeniem, że polski film stoi na tak wysokim technicznie poziomie. Wyjątkowo nie zarejestrowałem braków, z których polskie filmy słyną.
Ponieważ scena dzieje się we Włoszech, dialog jest częściowo po włosku a aktor jest Włochem urodzonym w Rzymie.
"Ziemia obfituje w piękno, które film uwypukla, jednak czy to piękno dostępne jest również dla zwierzęcia, które na każdym kroku musi się obawiać o swój los?"
Dziękuję Ci za Twoją recenzję.
Dla mnie film pokazuje jedną istotną rzecz - wszystko dzieje się tylko dlatego, że pojawiają się działacze, którzy chcą czyjegoś dobra. Problem polega na tym, że to pseudo-dobro, okazuje się wyrokiem. Nie bez powodu jest przysłowie: dobrymi chęciami piekło wybrukowane jest...
Nie chodzi tylko o zwierzęta - tak samo było z ludźmi. Cyrk dawał szansę ludziom "ułomnym", aby sami się utrzymali. Później pojawili się obrońcy "praw człowieka" i pozbawili ich możliwości zarobkowania.
Ludzie są niesamowicie krótkowzroczni. A im bardziej są krótkowzroczni, tym bardziej nie zdają sobie z tego sprawy, i tym głośniej krzyczą.