Dobry dokument, pokazuje bez oporów jak wygląda życie na wenezuelskiej wsi. Przed seansem reżyserka powiedziała (po hiszpańsku oczywiście), że dedykuje film swojemu ojcu który był Polakiem i postanowił zostać. Dzięki temu filmowi możemy zobaczyć co tak naprawdę go tam zatrzymało, w czym się zakochał. Oczywiście nie ma to powiązania z filmem, ale klimat czuć. Tylko miejscami nudny i bardzo mocny dla mieszczuchów np. wywalanie z trumny półrozłożonego martwego z mięsem w klatce piersiowej (to dokument! wiec to zadne efekty i charakteryzacha) lub obrządzanie kozła (czyt. wycinanie flaków).