bardzo boleję nad tym ale niestety nie mogę dołączyć do grona wszystkich tych zawołanych piewców wielkości tego filmu.
dzisiaj z perspektywy percepcji współczesnego widza, obraz ten boleśnie jawi się jako mimowolna parodia, karykatura kina grozy, ot taki przykład dzieła wypranego z jakichkolwiek emocji i sensu. zero wiarygodności psychologicznej, zero klimatu(skutecznie współniszczonego przez tragicznie niedobraną, uporczywą i natrętną muzykę rodem z nędznych wodewili), zero nawiązania choćby do pierwowzoru literackiego autorstwa E.A. Poe. bronią się jedynie będące pod wyraźnym pływem ekspresjonizmu niemieckiego, zdjęcia autorstwa John'a J. Mescall'a.
i tyle.
Lugosi jak i Karloff są tyle monumentalni co żałośnie śmieszni.
W dużej mierze się zgadzam!Oj muzyka katowała moje uszy a brak logiki ranił umysł-to fakt! Ale podobały mi się kreacje Lugosi i Karloffa-być może dlatego,że grają inaczej jak następujące po nich pokolenia aktorów.
tyle tylko, że jeżeli ten rodzaj gry, ekspresji, maniery jak zwał tak zwał, porywał mnie, urzekał, ale przede wszystkim nie raził, w przypadku sztandarowych dokonań obu panów czyli Drakuli i Frankensteina, to tu nie dość że potwornie właśnie razi ale staje się, tak jak ju wcześniej napisałem, żałośnie śmieszny, niestety dobitnie pokazując, że warsztat aktorski obu panów do szerokich nie należał, nie wspominając o problemach z dykcją(seplenili niemiłosiernie) .
pozdrawiam z niecierpliwością czekając na jutrzejszą Narzeczoną Frankensteina.
Liszt, Brahms, Czajowski, Schumann, Beethoven tworzyli muzykę "rodem z nędznych wodewili", mam rozumieć?
po pierwsze muzykę napisał Heinz Roemheld, a po drugie właśnie to co stworzył brzmiało właśnie jak rodem z nędznych wodewili co ni jak się miało do prezentowanych treści.
po trzecie i ostatnie z każdego wielkiego kompozytora da się wybrać nędzne kawałki zaręczam...
Czy muzyka była dobrze dopasowana to jeszcze inna sprawa.Roemheld tylko skompilował muzykę do filmu, korzystając z wymienionych wyżej przeze mnie klasyków. Wielcy kompozytorzy tworzyli czasem rzeczy słabe - to jasne - jednak utwory użyte w filmie do słabych raczej nie należą.
kompilacja złożona z tych utworów jest bardzo słaba i nie zupełnie pasująca do tego filmu
a Roemheld też skomponował do niego muzykę
Miałem podobne odczucia. Ale z jednym się nie zgadzam. Moim zdaniem rola Lugosiego się jednak broni. O ile Karloff był przeciętnym (niejakim) aktorem ze ,,straszną" gębą (jego największy atut:)) to Bella miał solidny warsztat. Z takiego słabego scenariusza naprawdę ciężko było coś wyciągnąć, a jemu się udało. Dzisiaj czas na Narzeczoną:)