Bałem się ich bardziej za dzieciaka niż mnie śmieszyły,tym niemniej mam do nich olbrzymi sentyment. Po latach widzę ile tu uroczego pastiszu i campu. Łowcy Kriów-Boscy. Główny bohater w stylu Elliota z E.T No i ten niepodrabialny,malomiasteczkowy klimat...
Całe moje dzieciństwo mnie prześladowały - panicznie się bałem Kritów. Długo wryły mi się w pamięć, lęk przed nimi był ogromy :) a z drugiej strony uwielbiałem je xD
Ten trochę niedoceniony film oczywiście wymiata. Nie jest to ani horror, ani poważne sci-fi. Film jak najbardziej miał być czymś jak taniec thrillera z komedią w celowo tandetnej otoczce. Mimo sporej ilości błędów montażowych, rzeczowych, nawet fabularnych, ten film to klasyka kinematografii lat 80. W dzisiejszej technologii HD oczywiście taki film zostałby zmiażdżony przez zmanierowaną widownię, w latach 80-tych to był produkt na miarę esencji ówczesnej ery glam. Utwór wykonywany przez Terrence'a Manna podnosi znacznie ocenę filmu (Power of the night), do tego postać pijaczka niszczącego pojazd kosmitów podpaloną flachą gorzały ... Nie wszyscy odczują i zrozumieją klimat filmu i jego celową auto-ironię.
Nie da się ukryć, że Power of the Night fejkowego rockmana Johnyego Steele'a to żart z ówczesnej muzycznej mody i kiczowatych wizerunków zespołów. W końcu film to komedia więc i piosenka jest podana w komediowy sposób. Pastiszowa kreacja muzyków, którzy nie istnieją i pastiszowa piosenka, której cechą ma być wywoływanie nostalgii za czymś. "Potęga nocy" w której czają się te uczucia jakie pożąda się podczas oglądania horrorów. Groza ale i jakieś skryte emocje jakie się chce przeżywać pod jej osłoną. Glam rock w pełnej krasie, czyli upodobanie do przejaskrawionej stylizacji. Ta piosenka to tęsknota za przygodą.