Czy to opowieść o geniuszu czy szaleństwie? A może o tych dwóch stanach umysłu, które zmieszane ze sobą tworzą portret Davida Helfgotta (w interpretacji genialnego Geofreya Rusha !!) – człowieka, który uciekł do zamkniętego świata sztuki i przez całe życie stara się przebijać do tego normalnego. Coś niezwykłego !!
Jest tu jedna, wyjątkowa, genialna wręcz scena – dorosły David Helfgott wchodzi do baru, a wszyscy z niego drwią uznając go za upośledzonego dziwaka i wariata. Gdy siada przy pianinie zewsząd dobiegają słowne docinki. Nagle David zaczyna grać – głosy milkną, już nikt się nie śmieje. Śmiech i drwina zamienia się w zachwyt, uznanie i brawa. David nie jest już szaleńcem, jest już geniuszem. Ale jak to mawiają, dzieli je cienka granica…
Moja ocena - 8/10
GRIFTER POLECA !!
coś podobnego się zdarzyło w brytyjskiej edycji mam talent-chodzi mi o fenomen Susan Boyle.Ta scena o której piszesz idealnie pasuje... http://www.youtube.com/watch?v=5dNjtgCXg7o
Tą scenę widział chyba każdy. Masz rację, wypisz wymaluj, owa scena z "Blasku".
Może to takie dopełnienie, że "geniusze są wśród nas". Tyle, że trzeba chcieć ich dostrzec...
O Zeusie Gromowładny, nie ja go zamieszczałem. Wpisz w YT "Susan Boyle casting" i wyskoczy ci pewnie to co wyskoczyć ma. Nie chodzi o porno...
Scena porażająca
http://www.youtube.com/watch?v=rEM4vt3cU08
Film oglądałam wiele lat temu, lecz w pamięci tkwi zawsze z tak samo silnym natężeniem.
Odnosząc się do pytania autora śmiem twierdzić, że jest to opowieść o niespełnionych ambicjach ojca i wygórowanych oczekiwaniach względem syna. Pęd ku doskonałości zaszczepiony przez ojca doprowadził Davida do załamania psychicznego. Peter Helfgott żądał od swojego syna za dużo i za szybko a przy okazji kolejni jego nauczyciele nie sprawdzili się w roli pedagogów. Widzieli w nim tylko diament do oszlifowania a nie obchodziło ich czy jest w stanie emocjonalnie podołać presji jaka nad nim ciąży.
Analogia do Susan Boyle trafiona. Szczerze zdziwię się jeśli za parę lat nie przeżyje jakiegoś załamania nerwowego, wykorzystana i oszukana przez cały ten show business.
Tak się składa, że załamanie nerwowe Susan Boyle przeżyła już po programie, którego nie wygrała (2 miejsce). Ponoć nie wytrzymała presji i zmuszona leczyć się na depresję. Oj, niełatwo być geniuszem...
tak to film o niespełnionych ambicjach, marzeniach i o tym jak najbliższe osoby chcąc osoba przez nas szanowana może zniszczyć życie. Ojciec głównego bohatera od wczesnego dzieciństwa ograniczył jego życie (w imię miłości) do tego stopnia że wręcz nie przygotował go do życia wśród ludzi. Uwięził go w swoich chorych ambicjach w swoim życiu do tego stopnia że David przestał mieć własnego życia, przestał myśleć samodzielnie, ojciec nauczył go synchronizować rytm bicia serca do swojego przez co chłopak nie potrafił żyć samodzielnie. Jadnak że ojciec dawał mu wszystko czego chciał syn a co nie wadziło mu w jego wizji przyszłości, i do tego mówił że go kocha, pozwala mu grać itd to nie chce zawieść ojca (jego jedynego autorytetu). W pewnym wieku prawdziwe "Ja" Davida się obudziło nie chcąc dalej funkcjonować pod akord ojca. W Londynie poznał smak prawdziwego samodzielnego życia i na prawdę stał się Artystą przez duże "A". Ale zauważcie że nawet w młodości nie był zwyczajnym genialnym młodzieńcem, ponieważ nawet jakiś nauczyciel gry powiedział że "Jest dobrym pianistą ale ma coś z głową". Żyjąc w mieście nie zapomniał o rodzinie, ale dla tego że zawiódł ojca i był nieposłuszny nie wybaczył synowi odcięcia pępowiny co przyczyniło się na późniejsze problemy ze zdrowiem psychicznym Davida. Przez większość filmu ojciec starał się nauczyć syna gry jakiegoś znanego pianisty, a gdy wreszcie po wielu latach zagrał jakieś dzieło tego artysty, jego ojciec przez swoją upartość i chorą zranioną dumę nie ważył nawet odebrać telefonu. Reszta jego życia żył w przekonaniu że jest niepotrzebny, i "nie grzeczny" i że na to zasługuje (jak powiedział mu ojciec przed wyjazdem do Londynu) i obwiniał się za wszelkie nieszczęścia w jego życiu. Stał się upośledzony, nierozgarnięty, potrzebujący miłości, obłąkany.
Uważam że był geniuszem w postaci szaleńca. Królem w postaci żebraka, kimś wyjątkowym, zagubionym ale przede wszystkim człowiekiem z przejściami któremu kochana osoba zniszczyła dzieciństwo i wrzuciła w przepaść. Człowiekiem zagubionym.
"Szaleństwo to cena geniuszu.
Osamotnienie to cena wrażliwego(dojrzałego emocjonalnie) serca.
Najpiękniejsza jest prostota,najbardziej niezwykła jest zwyczajność/codzienność.
Najtrudniejsze jest ''umieranie'' za życia-to często cena bycia człowiekiem".
{"Moon i Lucio"-Shine's Moon}
W barze zagrał "lot trzmiela" Rimskiego-Korsakowa. Akurat ten utwór pasował do tego miejsca, dobrze że nie zagrał czegoś poważniejszego:)
To fantastyczny film z cudowną muzyką Rachmaninowa. Jeden z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem.