W ogólnym skrócie - spróbowano stworzyć film z niczego. Na podstawie niewielkiej i banalnej treści upchano wiele prostych przemyśleń, a głównym motywem było pojęcie równowagi - co z resztą sugeruje sam tytuł filmu. Jednak akcja i jej tempo czy rozwój wydarzeń - takie pojęcia w tym tytule nie istnieją.
Jedyne co mogę zaliczyć na plus to kilka absurdalno-komediowych scen (otwieranie sejfu, oglądanie wzorca) oraz kadry. Jako że motywem jest równowaga, dostrzegłem dość wiele ujęć, w którym główny punkt uwagi (chyba dobrze to ująłem, ale zapewne można lepiej:) jest idealnie pośrodku, np w aucie - gdy Marie prowadzi, jej postać tak jest umieszczona. Chyba coś w tym jest, bo patrząc na zdjęcia na filmwebie jest kilka takich.
Podsumowując, film jest po prostu słaby, a przemyślenia - banalne. Było kilka scen, które zapewne miały wywołać emocje, co się jednak reżyserowi zupełnie nie udało. Próba stworzenia wielkiego kina. Zapewne do kilku jego amatorów on trafi, gdyż to co uznałem za banalne będą uważać za "świetne metafory życia", jednak do mnie - zdecydowanie nie trafił. I zapewne, nie tylko do mnie.
Moim zdaniem po prostu przyjemnie ogląda się ten film. Może nie jest jakoś specjalnie porywający, ale z drugiej strony ani wydumany ani przesadzony. Mnie się podobał.
Popieram. Dość ekscentryczne kino przede wszystkim o punktach odniesienia, które w naszym życiu czasem trzeba przedefiniować... gdy pojawia się gram więcej. Piękne zdjęcia. Z jednej strony bardzo surowy, z drugiej zaś - ujmujący takim wyjątkowym ciepłem obrazowania tego, nad czym nie mamy czasu się zastanawiać. Ważne, żeby w życiu nieść jakiś ciężar, bo on dodaje równowagi, gdy balansujemy...