PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=706017}
8,0 4 777
ocen
8,0 10 1 4777
This War of Mine
powrót do forum gry This War of Mine

Mały zawód

użytkownik usunięty

Nasze media i nasi gracze zdążyli obwołać TWoM tytułem rewolucyjnym, wzbudzajacym emocje i wyjątkowym. Niestety nie zgadzam się z tym i choć This War of Mine to dobra gra, to jednak okazała się dla mnie zawodem. Po pierwsze irytuje absolutny brak wolności. Robimy wszystko tak jak chcieli tego twórcy i nie możemy wyjść poza schemat, np. nie ma możliwości wysłania dwóch osób do szukania zapasów... to całkowicie bezsensowne rozwiazanie, które całkowicie niszczy klimat. Nie czułem jakbym kierował grupą, która chce przetrwać! Nie można też przeszukiwać w dzień, chociaż inne postacie do nas w dzień przychodzą. Oczywiście można by zrobić, że szukanie zasobów w dzień jest trudne, ale to gracz powinien decydować czy chce podjąć ryzyko.

Po drugie wybory moralne są... no powiedzmy, że w ogóle mnie nie ruszyły i podszedłem do nich patrząc na zysk. Nie zabijałem i nie kradłem nie dlatego, że czułbym się z tego powodu źle, tylko dlatego, że zaraz by się moi protagoniści załamali. Dlaczego w grze tak jak w życiu nie ma ludzi o bardzo silnych charakterach?

Największym minusem jest jednak duża powtarzalność. W inne gry survivalowe grywałem bardzo dużo, w This War of Mine mam na liczniku ponad 10 godzin i nie chcę mi się do gry wracać. Przeżyłem wojnę, widziałem praktycznie wszystko co gra ma mi do zaoferowania i nic ciekawego się już nie dzieje. Zmieniają się tylko postacie, ale to niewiele pomaga. Gra jest też dość łatwa jeśli się podejdzie do niej odpowiednio.

Mam wrażenie, że panowie z 11 bit studios na siłę chcieli stworzyć grę, która pokaże okrucieństwo wojny.

użytkownik usunięty

Jest nas czworo: Arica, Marko, Katia i Cveta. W naszym schronieniu brak żywności, Arica, wyziębiona po ciężkim patrolu, leży chora w łóżku. Jedyne miejsce z dostępem do pożywienia i leków jest kontrolowane przez bandytów. Marko, mimo braku jakiejkolwiek broni, zdobył się na odwagę i wyruszył w niebezpieczną wyprawę. Był doświadczonym poszukiwaczem, więc wszyscy mu zawtórowali. Wędrującemu samotnie przez noc mężczyźnie towarzyszą stłumione krzyki cywili i echo broni palnej. W końcu dociera na miejsce godne zszabrowania i rozpoczyna się rutyna. Pewny siebie zakradł się kuchni, skąd skierowałby się dalej do łazienki. Przy lodówce zaskoczył go bandyta dzierżący w swych silnych dłoniach strzelbę. Śrut zamienił lewy bark Marko w krwawą miazgę. Cudem udało mu się uciec.

W nocy schronienie zaatakowali uzbrojeni bandyci. Lekko zranili Katię. Stan Arici znacznie się pogorszył, była ciężko chora, musiała złapać coś paskudnego. Marko był ciężko ranny, jego rany były brudne, bandaży brak. Wszyscy byli wygłodniali. W najlepszym możliwym scenariuszu przeżyłyby dwie osoby, za mało żeby prosperować na wojnie. Przygnębiający nastrój dokładnie penetrował wszystkie zakamarki naszego prowizorycznego domu.

Cveta, nowoprzybyła osoba, była w dużej mierze dla drużyny balastem, pustym żołądkiem do nakarmienia. Została ciepło przyjęta w schronieniu tylko dzięki współczuciu jego mieszkańców, była tego w pełni świadoma. Jednak tego beznadziejnego dnia była jedyną zdrową fizycznie osobą zdolną do trudnych nocnych poszukiwań, w końcu mogła się im odwdzięczyć. Wieczorem ze łzami w oczach zamknęła drzwi, za którymi ukrywali się jej towarzysze. Jej celem był uroczy domek na jednym z luksusowych dzielnic pogrążonego w pożodze miasta, idealne miejsce dla złodzieja. Miejsce to okazało się być własnością pewnego małżeństwa. Mimo podeszłego wieku mieszkańców z łatwością usłyszeli nieporadne kroki Cvety naruszającej ich prywatność. Nic nie mamy, przepraszamy - mówili. W ich głosie wyraźnie można było wyczuć fałsz. Ale sknery. Co mam robić? Zdesperowana Cveta gołymi pięściami zaczęła gołymi pięściami okładać głowy małżeństwa, aż do momentu ustania pracy ich schorowanych serc. Najpierw męża, potem żonę. Czynności tej wtórowały błagania i ciche łkanie. Po krótkiej, ale męczącej walce zdyszany napastnik spogląda na zmasakrowane głowy swoich martwych ofiar. Oszołomiony bierze z lodówki jedzenie, a z apteczki leki oraz bandaże. Chwiejnym krokiem wraca do domu.

Wyłączyłem grę. Nie mogłem dalej grać. W końcu to ja zabiłem to starsze małżeństwo.

Przepraszam, że moja wypowiedź ma charakter lichej opowieści. Stwierdziłem, że w ten sposób najlepiej oddam charakter This War of Mine i wyrażę swoją opinie. A raczej na temat moich wrażeń z pierwszego kontaktu z grą. Rzeczywiście później, gdy gracz lepiej zaznajomi się z jej mechanikami, robi się trochę schematyczna. Znudzony klikając wydaje polecenia. Może jest to celowe. Może długa wojna w ten sposób pozbawia ludzi jakichkolwiek emocji.
Jednak chwała panom i paniom z 11 bit studios za to, że na siłę chcieli stworzyć grę, która pokaże okrucieństwo wojny. Że przy projektowaniu rozgrywki towarzyszył im cel ważniejszy od zapewnienie graczowi zwykłej rozrywki.

użytkownik usunięty

Poważnie? Miałeś taką sytuację, że musiałeś zrobić coś złego? Ja byłem tym dobrym i nigdy, ale to nigdy nie brakowało mi niczego. Moi ludzie ani nie głodowali, ani nie marzli za mocno, a zawsze gdy tylko zachorowali byłem w stanie załatwić im leki. Robiłem bimber, papierosy i leki za co kupowałem wszystko co mi było ptrzebne, dzięki systematycznie dokupowanym nabojom nikt mi nie zagrażał.

użytkownik usunięty

Tak jak napisałem, to wydarzenia prosto z gry. Wrażenia "wojennego nowicjusza".

1) Gra zależy od szczęścia: wydarzenia w nocy losowe (czasem nawet po podaniu leków i leżąc w łóżku pacjent rozchoruje się gorzej), miejsca do splądrowania wybierane są losowo (czasami brak pożywienia w miejscach ogólnodostępnych zmusza do kradzieży). Bywa łatwo, bywa i ciężko. Kilka skumulowanych nieszczęść potrafi nieźle dać w kość.

2) Gra zależy od umiejętności. This War of Mine przeszedłem ze stosunkowo czystym sumieniem (nie licząc zabójstw kilku bandytów i żołnierzy, chociaż i te nie są moralnie jednoznaczne), jednak potrzebowałem na to kilka podejść, w których każda strata, każdy błąd wywoływały olbrzymie emocje. Gra musiała być dla ciebie za łatwa, skoro cały jej urok prysł.

użytkownik usunięty

"Gra musiała być dla ciebie za łatwa, skoro cały jej urok prysł."
Chyba trafiłeś w sedno. Pierwsze podejście do gry było znakomite i przyznam szczerze przeżyłem bardzo krótko. Za drugim razem już przeżyłem wojne chociaż nie w pełnym składzie. Podstawą u mnie był handel. Poważnie wytwarzałem tyle, że zdobycie jedzenia, naboi i leków nie było żadnym problemem. Chociaż muszę przyznać, że nocne wypady w bardzo strzeżone miejsca dawały sporo adrenaliny. :)

ocenił(a) grę na 9

Może powinieneś spróbować od nowa? Musiało Ci się poszczęścić, ale szczerze powiedziawszy... Gdy grałam drugi raz początek też był cud-miód. Niczego mi nie brakowało, spokojnie przeszukiwałam bezpieczne tereny, nie musiała kraść. Potem szczęście się odwróciło i nagle przestało być tak łatwo.
Kiedy moja ostatnia pozostała przy życiu postać nie jadła chyba z trzy dni, musiałam pobić staruszka Bernarda z zacisznego domku i ukraść mu jedzenie. Do żadnej innej lokacji w której można było je znaleźć nie było dostępu przez trwające w mieście walki. Teraz jest zima, a w domu mam dwie postaci, z czego jedna jest chora. Nie mają gdzie pójść, wszędzie jest groźba zabicia bez ostrzeżenia (straciłam tak już innych). Podczas niebezpiecznej wyprawy postać została ranna. Na szczęście zostało mi jeszcze kilka surowizn - jakieś trzy dni wytrzymają na nich, będąc "ciągle głodni" (ale już nie "bardzo głodni"). Problem w tym, że w kryjówce jest zimno - nie mogę ogrzać do temperatury wyższej niż 7 stopni, chociaż w piecyku palą się 5-4 porcje opału. Desek zostało mi około dwudziestu, w takim tempie spalania za kilka dni postacie zamarzną. Nic z tym nie zrobię, bo nie mam materiałów aby tworzyć nowe rzeczy - i nie mam jak ich zdobyć.

Cóż powiedzieć? Gra mi się bardzo spodobała. ;) Bywają chwile gorsze i lepsze, może Tobie akurat trafiły się te łatwiejsze? :) Za pierwszym razem wytrzymałam 17 dni, teraz jestem chyba na 31. Jeśli się nic nie zmieni, wiele kolejnych nie wytrzymam. :P

użytkownik usunięty
Kimi_Sama

Niestety, to nie jest jednorazowy przypadek, bo już tak 3 razy przetrwałem wojnę w tym dwa razy w pełnym składzie i dalej nie chce mi się grać. Nie musiałem niczego kraść, ani robić niczego złego, bo utrzymywałem się z handlu i tak rozwiązywałem wszystkie problemy. Była zima i brakowało opału? Zawsze miałem coś co mogłem sprzedać za wystarczającą ilość drewna. Grałem bardzo oszczędnie i rozważnie, bo to nie jest moja pierwsza gra "survivalowa", a pod koniec miałem naprawdę dość jedzenia by przetrwać jeszcze sporo dni.

ocenił(a) grę na 9

Twoje zdanie, ale dla mnie to stek bzdur.... wymień te gry w tym klimacie, które dają graczowi więcej .

użytkownik usunięty
Maverick0069

A to muszą być inne gry w tym klimacie? Nie ma w tym klimacie takich gier, co nie znaczy, że This War of mine jest wybitne. Tak jak nie ma dobrych gier z Supermanem, czy to znaczy, że Superman 64 to wybitna gra? Jeśli chodzi o survivale to np. Don't Starve, czy Project Zomboid. Tam możesz chodzić po nocy, na własną odpowiedzialność mozesz robić co tylko zechcesz. TWoM ma jeszcze jeden problem, rozgrywka jest za łatwa.

Spróbuj sobie rozpocząć grę w zimę, albo czterema bohaterami, albo jednym (Marko). To powinno trochę podnieść trudność rozgrywki. Ja właśnie skończyłem grać samym Marko (wygrałem) i do 20 dnia byłem sam. Potem przyszedł Boris (który zginął), a na ostatnie kilka dni Bruno i Zlata. Wojna zakończyła się po 35 dniach. Marko zginął 27 nocy. Noc wcześniej zabiłem pięciu żołnierzy w Jednostce Wojennej. Pierwszego strażnika na górze nożem, czterech kolejnych w ten sam sposób, a mianowicie ze strzelby. Schowałem się na górze i strzelałem do każdego kto spróbował wejść do mnie po drabinie (zużyłem 11 naboi). Szybko to sobie wynagrodziłem gdyż każdy żołnierz miał przy sobie karabin i naboje. Następnego dnia wróciłem tam by zagłębić się w dalsze rejony bazy. Nie ma co mówić, z całą pewnością stałem się bardziej chciwy i pewny swoich umiejętności. Zwabiłem jednego żołnierza bliżej wyjścia, gdzie schowałem się w miejscu do chowania i zabiłem go nożem. Powinienem był uciekać ponieważ i tak byłem lekko ranny. Nie zauważyłem zbliżającego się ostatniego żołnierza. Po wymianie ognia Marko zginął. Następnego dnia Bruno wrócił w to miejsce by pozbierać rzeczy z trupa Marka i pomścić go zabijając ostatniego żołnierza. Po zrobieniu tego odkrył schowek, gdzie następnego dnia poszedł Boris z piłami i łomami. Dostał się do składziku, gdzie było ponad 100 naboi (!) Ciężko było w kilku początkowych dniach, gdy jeszcze grałem samym Marko i musiałem podejmować decyzje czy zostać i czuwać w kryjówce czy wychodzić na szaber. Dlatego szybko zabiłem dziury w schronieniu deskami. Niedługo planuję nagrać serię na YouTube z tej gry. Mi się ona bardzo podoba, choć to prawda, że po kilkukrotnych przejściu stajesz się niemalże ekspertem.

użytkownik usunięty
KX_Keytinho

Z tym się zgodzę, gra czterema postaciami, gdy chce się wszystkie utrzymać przy życiu jest dla mnie o wiele lepsza.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones