Revan to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci całego uniwersum Gwiezdnych Wojen. TOR potraktował go trochę po macoszemu i uczynił bohaterem zaledwie dwóch pobocznych questów. Dlatego tak bardzo czekałem (myślę, że nie tylko ja) na „Shadow of Revan”. Miałem nadzieję na epickie zwieńczenie historii bohatera fantastycznych Kotorów oraz książki Karpyshyna. Niestety, zamiast tego dostałem TO.

Ktokolwiek stworzył fabułę do „Shadow of Revan” powinien w trybie pilnym wylecieć z roboty. Myślę, że lepszą historię byłby w stanie wymyśleć średnio inteligentny dziesięciolatek po przejściu Kotora I. Questy dotyczące Revana w SWTOR były trochę za krótkie, ale mimo wszystko trzymały pewnie poziom. Misja po stronie Republiki miała naprawdę niezły klimat i fanom mógł się podobać przedstawiony tam Revan. Misja dla Sithów była już gorsza, ale zostawiła twórcom furtkę do dalszego wykorzystania postaci Revana. Teraz tego żałuję.

Dla Revana (a na pewno dla fanów Kotorów) byłoby lepiej gdyby Rycerz Marnotrawny zginął w The Foundry. Lepiej byłoby gdyby roztrzaskał się wraz z Mrocznym Jastrzębiem na Nathemie, gdyby zabił go Imperator Sithów albo gdyby na wieki wieków pozostał zamknięty w imperialnym więzieniu. To co zrobiono z Revanem w SOR to nie jest nawet zepsucie historii. To po prostu profanacja, zwykłe świętokradztwo, naplucie w twarz ludziom, którzy od ukończenia Kotora II czekali na dokończenie wątku Revana. Jego „rozdwojenie jaźni” i „połowiczna śmierć”, a potem, co tu dużo mówić, frajerski koniec to jeden z największych skandali w świecie fikcyjnych uniwersów. Nie wiem co mogłoby to przebić. Lord Voldemord galopujący na tęczowym jednorożcu? Darth Vader w różowej zbroi zachęcający Luke’a i Leię do zjedzenia owsianki? Gandalf w garniturze zapraszający Sarumana na doroczną herbatkę Stowarzyszenia Elfów i Hobbitów? Nie, to chyba wciąż za mało.

Cała historia Revana i jego zachowania przedstawione w SOR tak jawnie kłócą się z charakterem tej postaci, z jej filozofią, przekonaniami ukazanymi w poprzednich grach (i książce), że aż trudno uwierzyć, iż naprawdę ktoś wpadł na pomysł napisania takiego scenariusza i, co gorsza, wcielenie go w życie. O ile zrobienie z Revana agresora rzucającego wyzwanie zarówno Republice i Imperium miało jeszcze sens, o tyle jego motywy są (najłagodniej mówiąc) wątpliwe. Do tego jeszcze ten rozszczep osobowości… Tylko chory umysł mógł wpaść na coś takiego.

Podsumowując: jestem niewyobrażalnie rozczarowany fabułą „Shadow of Revan” i żałuję każdego grosza, który wydałem na ten wątpliwej jakości żart. Oczywiście nie mam wątpliwości, że SOR znajdzie swoich fanów, dla których liczy się przede wszystkim wysoki level. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić prawdziwego miłośnika Gwiezdnych Wojen mającego za sobą grę w Kotora I oraz II, który byłby zadowolony z historii przedstawionej w tym gniocie. I to bez względu na to czy ktoś lubił postać Revana czy nie. Dodam jeszcze, że po tym co tu zobaczyłem, jestem pewien obaw co do filmów Disneya osadzonych w świecie Star Wars. „Shadow of Revan” będzie dla mnie już na zawsze symbolem tryumfu efekciarstwa i tandety nad klimatem i fabułą. Jeżeli podobną drogą pójdą twórcy kolejnych części gwiezdnej sagi, to żaden fan Star Wars nie może spać spokojnie.