PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=615695}
7,2 489
ocen
7,2 10 1 489

Silent Hill: Origins
powrót do forum gry Silent Hill: Origins

Trochę bałem się, że Climax nie podoła zadaniu stworzenia równie dobrej części serii, którą zapoczątkowało Konami i jego specjalna ekipa Team Silent. Jestem na świeżo po ukończeniu gry. Wątek Alessy jest tak naprawdę jedynie spoiwem dla historii Travisa Grady'ego, ot zwykłego kierowcy ciężarówki, który postanowił skrócić sobie kurs jadąc przez osławioną wśród graczy zamgloną mieścinę. Jak to zwykle bywa, żaden z protagonistów nie trafia do miasta ot tak sobie bez przyczyny. Travis już na początku ratuje z płonącego domu dziecko, które okazuje się być Alessą z SH1. To zdarzenie to jedynie wstęp do tego, co go czeka. Potwory czające się we mgle i tak nie będą dla niego tak straszne, jak koszmar sprzed lat, który nasz kierowca wymazał z pamięci dawno temu...
Historia to mocny punkt każdej części gier z tej serii. Jak widać w zarysie, może nie jest zabójczo, ale za to bardzo solidnie. Skoro to "Origins", spotykamy tu także i znane postaci - Lisę, Dahlię czy Kaufmanna (usłyszymy także przy jednym z zakończeń całkiem znajomy głos :D ) Ich rola jest jednak marginalna w głównym wątku.

Monstra są z kolei cholernie zajadłe, nawet bardziej niż w jedynce czy trójce i do tego wytrzymalsze niż w poprzedniczkach. Niektóre z nich wyglądają podobnie do maszkar z poprzednich części, np. Straightjacket, który wygląda niczym Lying creature. W panteonie wrogów klasycznie dołączono pielęgniarki. Jest także odpowiednik Piramidogłowego - The Butcher, z którym przyjdzie nam walczyć. Wrażenie także robi Caliban - ogromna kupa mięcha, którą trzeba solidnie nafaszerować amunicją, by finalnie padła na ziemię. Bossowie z kolei nie są w jakikolwiek sposób trudni do ogarnięcia, nie trzeba na nich szukać jakiegoś specjalnego haka (trochę szkoda braku tego aspektu) - wystarczy nakarmićć ich odpowiednią ilością ołowiu i po krzyku. Więcej punktów zdrowia zabierają ataki zwykłych stworów. Z kolei health drinków w tej części jest jak na lekarstwo...

Arsenał zaś podzielono na broń podręczną, w której oprócz klasycznej broni białej znajdują się także i zwykłe przedmioty, i broń palną. Jest to o tyle ciekawe, że Travis może walczyć ze stworami m.in. skalpelem, podręcznym telewizorem, maszyną do pisania, wieszakiem, prętem, sztachetą, słojem, skrzynką z narzędziami, łomem i innymi przedmiotami. Można mieć ich nieskończenie wiele w ekwipunku, niestety jest jeden kłopot - istnieje wskaźnik ich zużycia i jeśli przedmiot się nam zużyje, nagle w trakcie walki znika bohaterowi z rąk. Całe szczęście że z bronią palną tak nie jest. Tutaj twórcy nie zapodali aż tak szerokiego asortymentu - ot kilka rodzajów pistoletów, rewolwer, dwa rodzaje strzelb oraz... kałach, co jest nowością w serii.
Jak już wspominałem wcześniej, bardzo mało w tej części health drinków czy apteczek (chyba, że ja tak mało znalazłem). Sporo za to jest amunicji do odnalezienia, przez co praktycznie przez całą grę nie narzekałem na brak naboi w ekwipunku do którejkolwiek broni. Stwory tradycyjnie lepiej jest omijać niż z nimi walczyć, ponieważ jeśli są w przewadze liczebnej, to wystarczą dosłownie dwa - trzy solidne ich ataki, byśmy oglądali ekran "game over".

Odwiedzimy kilka starych kątów - np. Alchemilla Hospital czy Antique Shop, ale większość akcji i tak dzieje się w nowych miejscach (Teatr, Motel Riverside, Teatr czy Sanatorium Cedar Grove).
Ciekawostką jest migracja między wymiarami miasta - zwykłym i tym koszmarnym. Nie ma tutaj żadnego wycia syren i nagłej zmiany w alternatywny wymiar, jest za to kapitalne wykorzystanie motywu z lustrami. To przez nie Travis wkracza w "Otherworld" i z niego powraca. Jest to całkiem fajne rozwiązanie. Nowością - niestety niekoniecznie dobrą - jest także brak wyboru poziomu trudności przy rozpoczynaniu nowej gry...
Zagadki pojawiające się tutaj także nie są jakoś specjalnie skomplikowane. Ot np. ułożyć w odpowiedniej kolejności żarówki w teatrze czy wykonać we właściwej kolejności pranie w pralce by wydobyć klucz. Daleko im choćby do słynnej zagadki z pianinem w szkole Midwich :)

Graficznie "Origins" nie powala, zwłaszcza że pierwotnie ukazał się na PSP, dopiero potem na PS2. Na emulatorze idzie także całkiem sprawnie, choć trzeba zastosować pewien trik z teksturami, ponieważ przy zwykłych ustawieniach gra gubi je w ciemnych miejscach. Skutkuje to dość jasnym obrazem.

Dźwiękowo wciąż jest bardzo dobrze, ponieważ pomimo zmiany dewelopera, za warstwę muzyczną odpowiedzialny był dotychczasowy kompozytor - Akira Yamaoka. O pozostałych dźwiękach płynących z otoczenia mogę powiedzieć, że także są bardzo dobrze stworzone.

Zasadniczo "Origins" nie ma jakichś wad, ponieważ pod względem technicznym jest bez jakichkolwiek zarzutów i fabularnie jest także niczego sobie, choć to bardziej horror ze sporą domieszką akcji niż w pełni rasowy survival. Ta cześć jednak wciąż trzyma fason i jeśli ciekawi jesteście, co też działo się w miasteczku, nim zawitał do niego Harry Mason, to zagrać musicie :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones