Wydaje mi się, że ta gra była robiona pod ludzi wrażliwych i dobrych; takich co nie potrafią kłamać i są szczerzy, a przynajmniej starają się być - wobec wszystkich. Chodzi mi o to, że będąc taką osobą można łatwo wdrożyć się w grę oraz dobrze ją rozegrać co momentami wprawiało mnie w bezsens rozgrywki. Bywało nudno, szczególnie szukając butelek ;c Brakowało mi tu pazurka bo całość trzymała się niby kupy, chociaż mam kilka zastrzeżeń do fabuły oraz do zmian po cofnięciu w czasie ale blaknie to z ostatnim momentem gry. Ogólnie dobra ale jak wspomniałam wcześniej - zbyt dobra i mało skomplikowana (chodzi o postaci).
Fajnie, lubię socjopatów. W dzisiejszych czasach to chyba najlepszy sposób na życie. Znasz może Sherocka...?
Swoją drogą, Max też jest swego rodzaju socjopatką. Nie lubi imprez i odstaje od reszty (w dobrym tego słowa znaczeniu).
Max socjopatką? Jak już to introwertyczką. Dosyć poważnie mylisz pojęcia.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Socjopatia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Introwersja
Zdecydowanie przesadziłeś xDD Max jest zaprzeczeniem socjopatki. Tak jak mery_kejt napisała, protagonistka LiS to introwerktyczka.
Chloe ma pazurek, gdybyś go szukała ;). A gra nie jest aż tak ,,dobra", skoro są w niej takie rzeczy jak narkotyki, broń i gwałt (no dobra, nie ukazany, ale wspominany). Do tego ukazane jest tu zwyczajne, szare życie, przed którego złem czasem nie da się uciec, nawet mając moc cofania czasu (chociażby sprawa z Chloe i jej ojcem w trzecim odcinku). Gdyby gra była tak ,,dobra", Max chodziłaby do kościoła :P. A myślę, że dla ludzi nie tak wrażliwych i nie tak dobrych też znajdzie się parę możliwości (możesz przecież postrzelić człowieka, ukraść pieniądze itd, a to nie dobre, prawda?) . W moim przypadku Twoja teoria się sprawdza, ponieważ jestem wrażliwa i gra czasem mnie szokuje. Właśnie SZOKUJE. To chyba to, co ta gra robi z wrażliwymi ludźmi, którzy w nią grają.
Tak w ogóle jestem po trzecim epizodzie w rozgrywce, więc jeśli nie zawarłam tu jakiś spostrzeżeń, to tylko dlatego, że jeszcze nie znam całości.
Dodając coś do mojej wypowiedzi...Myślę że life is strange daje Ci pełną dowolność, w jaki sposób rozegrasz tę grę. W końcu ta gra opiera się na wyborach. Możesz więc wybierać, czy będziesz dobrą, grzeczną dziewczynką, która nie broi i nie szuka zaczepki, ale możesz być równie dobrze kimś zupełnie innym. Możesz się też wczuć w charakter Max i wybierać odpowiedzi, które wdg Ciebie ona by wybrała (co robię, w niektórych przypadkach, gdy już zupełnie nie wiem, co wybrać). Gra pozwala Ci wybierać i wcale nie przymusza do wybierania ,,dobrych" odpowiedzi. No dobrze, może jedynie to sugeruje, miejscami. Ale Ty jesteś sobą i możesz wybierać opcje jakie Tobie się podobają. Chyba się od tego nie umrze w tej grze, najwyżej niektóre sytuacje mogą wyglądać jeszcze gorzej, niż wyglądają, gdy jest się miłym. Nie wiem, nie próbowałam :/. Ale...każdy człowiek ma swój charakter i każdy może przejść przez tę grę jak chce, czyniąc ją bardziej lub mniej ,,grzeczną". Tak mnie naszło, to dopisałam, nie żeby ktokolwiek to kiedykolwiek przeczytał ;).
Mnie najbardziej smuciło, ze nie można było być bardziej neutralnym na początku wobec Nathana (na parkingu chciałem się przyznać, że byłem w łazience ). I ze nasza relacja z nim nie wpływała w sumie na nic - nawet jak zawsze wybierało się najmniej przyjazne wobec niego rozwiązania, to finalna wiadomość na poczcie głosowej pozostawała taka sama. Ale to ma chyba więcej z brakiem funduszy na ostatni epizod, stąd takie chamskie ucięcie wątków i tylko dwa zakończenia.
Ja tam gościa i tak nie lubię, co prawda jeszcze nie znam całości, więc może potem jego postać jakoś się poprawia, ale jak na razie boję się w ogóle do niego podchodzić. Jeśli zamierzasz odpowiadać, proszę bez spoilerów, bo już i tak za dużo wiem.
Po tym co później się dowiesz to nie będziesz go już nie lubić bo go znienawidzisz :-)
Hmm. Szczerze to po wszystkich częściach Nathana jedynie mi trochę żal. Owszem, sam też był psychopatą, ale był wykorzystywany przez Jeffersona (scena, kiedy Max odsłuchuje wiadomość od niego wszystko wyjaśnia). Nie wiem, może czegoś tam nie zrozumiałam, ale wydaje mi się, że to Jefferson był główną szumowiną i tylko zwalał wszystko na Nathana. Jeśli nie to mnie oświeć, bo mam chyba jakieś braki w zrozumieniu tego wątku...
Tak poza tym chciałam powiedzieć że gra jest super a pod koniec poszła w zupełnie dla mnie niespodziewaną (straszną) stronę. Chociażby labirynt, przez który trzeba się przedostać do latarni albo korytarz dormitorium (i te wielkie wiewiórki za oknem :P).
Nathan był "uczniem" Jeffersona i szukał u niego akceptacji.Nie przypominam sobie by Jefferson tylko robił zdjęcia Rachel (nikt nie mówi w grze co jej zrobiono ale pewnie ją zgwałcił) a to że zaszprycował ją na śmierć -Taa wypadek
Jefferson raczej w pełni świadomie zaćpał na śmierć Rachel, bo później chciał to samo zrobić z Max. I mówisz,że kto zgwałcił Rachel, bo się pogubiłam które zarzuty do kogo. Poza tym, nie rozumiem jednego zdjęcia, które Chloe znajduje w komputerze w Dark Room, to na którym Rachel leży z Natanem...po tym od razu biegnie na to wysypisko. Skąd wiedziała, gdzie jest Rachel? Co było na tym zdjęciu przedstawione?
Dzięki że tłumaczysz :).
Grałem po angielsku i w dodatku po pijaku. A wiesz że ta Max którą nasza Max spotkała w knajpie pod koniec to Max która może przechodzić między Światami. Nasza Max z każdą decyzją tworzyła alternatywną wersję rzeczywistości. Nawet jeśli uratujesz Arcadia Bay to inna Max uratuje Chloe. Tak samo wyjaśniono to tu : https://www.youtube.com/watch?v=YPmzA_cRMgM
Wow, ciekawe, ale to nie wynika bezpośrednio z gry. To raczej tylko teorie (z tą Max przechodzącą między światami). W takim razie powinno istnieć tysiące takich Max, bo ta druga Max powiedziała o tym tej naszej. Coś w stylu ,,natworzyłaś pełno alternatywnych Max" coś takiego tam było.
Ja też grałam z angielskimi napisami, ale nie piłam :P.