Moja finalna ocena tej gry to 5. Grozy mało, klimat taki sobie, żeby zginąć to trzeba się postarać, grafika nijaka, bezsensowne rozbuchanie fabuły z której i tak nic nie wynika, końcówka szumnie nazwana aktem rozczarowuje. Jak na spadkobiercę ideowego "Ester" i "Ethan C." to słabiutko. Nie poweim, miejscami jest bardzo fajnie, ale ogólnie to tak nijak. Tak jakby temat był nie wyczerpany, a wzamian parę dziwacznych suchostoi.
p.s. i tak polecam.
Jestem w 2 akcie i zapowiada się przyjemnie, jednak będę musiał odpuścić bo gra ma FATALNĄ optymalizację i z 35fpsów szybciutko robi się 14-18, trzeba mieć niezłą kartę graficzną żeby w to zagrać.
z całym szacunkiem, ale Dear Esther , o ile o to Ci chodzi, było najdenniejszą grą jaką można spotkać na swojej drodze...
Być może. Ale chyba tylko wtedy gdy grało się już wcześniej w inne "symulatory chodzenia". Dear Esther była moją pierwszą "grą" tego typu i określiłem ją przymiotnikiem URZEKAJĄCA.
w porównaniu do innych symulatorów to chyba masz rację - bo tak czy siak intryguje na samym początku. Moim zdaniem jednak Dear Esther miało tylko w sobie potencjał i dziwi mnie, ze twórcy nie rozszerzyli tej gry chociażby o możliwość interakcji dla użytkownika.
Jeżeli jednak spodobała Ci się ta gra, to z pewnością słyszałeś lub nawet grałeś w taką grę jak Vanishing of Ethan Carter - jeżeli chodzi o grozę to zaznasz ją trochę w innym odniesieniu, ale taka dawka o dziwo może Cię zadowolić.
Właśnie skończyłem i z ust mi to wyjołeś miewa naprawde dobre moemnty można podskoczy ale jak to ujołeś fabuła z której nic nie wynika i rozczarowujące zakończenie. 100% racji