PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=608254}
7,9 3 362
oceny
7,9 10 1 3362
Icewind Dale
powrót do forum gry Icewind Dale

Recenzja

ocenił(a) grę na 9

Gatunek: cRPG
Producent: Black Isle
Rok produkcji: 2000

Recenzja bielika Planescape: Torment uświadomiła mi to, z czym nie za bardzo chciałem się
pogodzić. Mianowicie czasy, w których wszyscy znali gry Black Isle, Bioware czy Troiki już
minęły. Pojawiło się nowe pokolenie, dla którego Ultima to obce słowo, a Baldurs Gate brzmi
niczym coś znanego, ważnego, ale głównie ze słyszenia. Jako iż w Polsce nie mamy żadnego,
nawet mizernego odpowiednika Retrogamera, rolę tę muszą przejmować blogi i blogerzy.
Dlatego też w dzisiejszym odcinku zaprezentuję Wam pierwszą część sagi Icewind Dale
(chociaż wg pierwotnego planu ten odcinek miał być poświęcony innej grze, choć też cRPG).
Od razu też zaznaczam że recenzja dotyczy pierwszego Icewind Dale - o dodatkach wspomnę
krótko na końcu.

Icewind Dale przenosi nas do jednego z ulubionych światów tak komputerowego jak i
klasycznego RPG, czyli Forgotten Realms, jednego z uniwersów systemu Dungeons &
Dragons.
Naszą przygodę rozpoczynamy w Eastheaven, małej wiosce rybackiej, będącej członkiem
luźnego związku miast zwanego Dziesięć Miast, znajdujących się na północy Faerunu czyli w
Dolinie Lodowego Wichru. To prawdopodobnie najniebezpieczniejsze miejsce w tym świecie,
pełne dzikich zwierząt, trolli, orków, goblinów, smoków i innych istot - wszystkie walczą między
sobą i z osadnikami więc taka koalicja była niejako koniecznością.
Jednak w Kuldahar, małej wiosce położonej w samym środku Doliny Lodowego Wichru
ostatnio sprawy mają się nienajlepiej, choć nie do końca wiadomo co. Hrothgar, przywódca
Eatheaven zbiera więc naprędce grupę, która ma zbadać i rozwiązać problemy dręczące osadę
i dowidzenie się co lub kto jest ich przyczyną. Nie byłoby problemu, gdyby chodziło o byle jaką
wioskę ale w Kuldahar rośnie święty dąb druidów, z którego bije ciepło dzięki któremu w
wiosce nie ma śniegu i jest...ciepło:) Nie można więc dopuścić do tego, aby cokolwiek
zagroziło egzystencji świętego miejsca i trzeba chronić je za wszelką cenę. Jak mozna się
domyśleć, drużyna gracza nie mając nic lepszego do roboty, wyrusza do Kuldahar. I na pewno
nie spodziewa się, gdzie wyląduje na samym końcu przygody:)

Nasza drużyna może składać się z maksymalnie sześciu stworzonych przez gracza postaci
(nie można dołączać nikogo "po drodze"), z których każda należeć musi do jednej z kilku
typowych dla D&D ras (ludzie, elfy, krasnoludy, niziołki itd.) i klas (łowca, mag, wojownik,
paladyn, kapłan itd.), choć niektórzy mogą być wieloklasowcami czyli mogą np. łączyć
umiejętności maga i złodzieja (ale taka "rozrzutność" odbija się na specjalizacji i skuteczności
takiej postaci w każdej z obu klas, gdyż zamiast być ekspertem w jednej dziedzinie zna się "po
łebkach" na obu). Oprócz tego opisywana jest także charakterem (okreslającym nasze relacje z
NPCami) i współczynnikami fizycznymi i psychicznymi oraz umiejętnościami bitewnymi
(rzadziej: złodziejskimi).

System walki odbywa się w czasie rzeczywistym, choć są to tak zwane pseuotury, tzn. wszystko
odbywa się zgodnie z papierowymi zasadami, ale wygląda to tak, jakbyśmy mieli do czynienia z
czasem rzeczywistym jak np. w RTSach. Ale w czasie walki można spokojnie zrobić pauzę,
wydać polecenia, wypić miksturę leczniczą i spokojnie wszystko zaplanować:)

Walki są...średnio trudne. Ci, którzy (A)D&D znają dobrze, nie powinni mieć problemów, jednak
jeśli ktoś jest nowicjuszem systemu i np. źle stworzy drużynę, może mieć problemy, a jego
drużyna nawet nie tyle nie ukończy przygody co może zostać mile rozstrzelana przez gobliny
niemal na początku przygody (a właściwie przed właściwą przygodą;)) lub rozsmarowana na
ziemi przez ogra. Bo IWD jest grą nieco taktyczną i czasem trzeba pokombinować (np. warto z
owym ogrem:)), ale nie jest to kombinacja rodem z drugiego Baldura, gdzie aby pokonać
wroga trzeba użyć 6 zaklęć wspomagających, 4 ofensywnych i na koniec parę przyzwań
potworków.

Należy pamiętać że większość gry to młócenie. Dlatego też Icewind Dale, jak i jego młodszy
brat są - całkowicie nieslusznie - nazywane przez co poniektórych hack and slashami. Ta gra
nie jest hack and slashem. Jest oczywiście liniowa do bólu, głównie się tłuczemy z wszelkim
łajdactwem od szczurów i goblinów, przez trolle i wojowników na smokach skończywszy,
jednak taktyczny - wg mnie - system walki oraz - mimo wszystko - sporo dialogów, które mają
różny przebieg i często zależą od statystyk naszej postaci, jej charakteru, klasy i rasy wykluczają
ją z grona hack and slashy. Szybciej bym powiedział że grze bliżej niż do hns jest do dungeon
crawlera (szczegół, że w izometrze), gdyż i tu wielką wagę mają znajdywane przez nas skarby, a
i większość podróży odbywa się we wszelkiej maści jaskiniach, grotach, świątyniach,
katakumbach, ruinach itp. miejscach. I to właśnie owe "miejsca" sprawiają że Icewind Dale
miażdży tzw. klimatem, który wciaga gracza w przygodę i oderwać sie nie pozwala do
ukończenia rozgrywki. Na pewno wpływ na to ma specyficzna oprawa graficzna. Osobiście
uwielbiam Infinity Engine i uważam że Icewind Dale ma po prostu śliczną dwuwymiarową
grafikę: począwszy od lokacji na ekwipunku skończywszy i na pewno wszystkie te elementy
prezentują się ładniej i bardziej szczegółowo niż np. w trójwymiarowym pierwszym Neverwinter
Nights. Znakomita jest także muzyka, stworzona przez znanego graczom kompozytora
Jeremy'ego Soule (nigdy nie wiedziałem jak się jego imię i naziwsko poprawnie odmienia,
wybaczcie:D), autora muzyki między innymi do Warhammer 40.000: Dawn of War, Skyrim, Total
Annihilation, Supreme Commander czy Star Wars: Knights of the Old Republic. Każdy z
utworów jest bardzo...klimatyczny i znakomicie podkreśla atmosferę gry i świetnie pasuje do
lokacji dla której został stworzony.

I cóż ja mam więcej napisać? Icewind Dale jest jednym z moich najukochańszych cRPG ever,
klimatu mogą mu zazdrościć wszyscy konkurenci z wyjątkiem może Might and Magic VI i
Diablo, a grywalność także jest niesamowicie wysoka. Zawsze też twierdziłem i twierdzić będę
że Icewind Dale jest lepszy od młodszego brata, od pierwszego Baldura, nie męczy walką jak
ma to w zwyczaju Torment, a epickością i ogólną jakością wykonania dorównuje niemalże
drugiemu Baldurowi. Choć jeśli będę miał kiedyś wrócić do którejkolwiek z gier Black Isle czy
Bioware wybiorę właśnie pierwszego Icewind Dale. A dwa dodatki: Heart of Winter, zabierający
nas na jeszcze dalszą północ, gdzie spotkamy smoki i żądnych krwi barbarzyńców i trudny,
wymagający, choć krótki Trial of the Luremaster zapewnią nam dodatkowe przynajmniej
kilkanaście godzin znakomitej rozgrywki (a także nowe, świetne portrety dla naszych postaci:)).
Jeśli uważasz się więc za fana cRPG: bez względu na to ile masz lat Icewind Dale jest tytułem
obowiązkowym i kanonicznym. Grać!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones