Łzy fanbojów Sephirotha zalały ulice, wszystkie zakątki internetu i świata, powołano nawet specjalny sztab skrypterów zajmujących się wbijaniem mu masy głosów [mieli stanowić przeciwwagę dla ludzi z /v/ trollujących łibusów poprzez głosowanie na jakiegoś generała locustów, którego imienia nikt nawet nie pamięta]. Oczywiście przegrali, ocierając cieknące strumieniami łzy z czerwonych od złości policzków przeklinali "idiotów" oraz "gówniarzy" [co było poniekąd prawdą, gdyż spora część amerykańskich gimbusów wykorzystała to do otrzymania bonusów w Gears of War i faktycznie sądziła, że General RAAM - doceńcie to, nawet wygooglowałem jego imię - jest lepszy] i tych, którzy odważyli się wypunktować kolejnego bohatera z chińskiej gry mającego podobno posiadać "niezwykłą głębię charakteru" [brzmi to o tyle zabawniej, że sam Seph przewinął się w grze zaledwie parę razy, a jego historia wcale nie jest nadzwyczajnie twórcza - ciekawszy już wydaje się np. Kefka, czyli chiński Joker]. ale to nie o tym chciałem pisać.
Nie oceniam FF VII z tego prostego powodu, że za grę zabrałem się już późno i nie potrafię spojrzeć na nią z perspektywy osoby rozsmakowującej się w "nowej jakości". Szanuję zdanie fanów i sam tytuł, jednak fandom jest zdecydowanie chory [jak w większości wypadków chińskich bajek] i mógłby negatywnie wpłynąć na moją ocenę - niestety nie potrafię wyeliminować tego czynnika. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz: skąd wzięła się ta dzika fascynacja fabułą wśród ludzi uwielbiających FF? Czy jest to zaledwie wynik napływu agresywnych, nastoletnich yaoistek, a całość wśród PRAWDZIWYCH fanów nie wzbudza tak ogromnego poruszenia? Czy może znaleźliście tam coś, czego ja się nie dopatrzyłem?
Grę trzeba było grać te kilkanaście lat temu nie wiem jak to określić ale ta gra była na swój sposób "magiczna" posiadała głębię i była niesamowicie miodna ,wciągająca ehhhh..... na początk odstraszała na kilometr ale jak się jej dało szanse zabierała nas w niesamowitą podróż ! dobra ,tak to odbierałem jak byłem młody hehehe
Tak jak piszę Psyhe. Ja zanim zagrałem w FF7 miałem już za sobą 8 i przepiękną graficznie 9-kę więc tutaj do 7-ki podchodziłem z bardzo dużym dystansem i tak naprawdę zagrałem w nią bo pokochałem serie FF, FF7 odstraszał mnie swoją grafiką, porównywałem ją do dwóch wcześniejszych części w które grałem ale jak już się zagłębiło w historie to gra ta była po prostu MEGA. I wciąż taka pozostanie. Aktualnie nie stawiam jej najwyżej ze wszystkich Finali ale ma swoje zalety, które przewyższają pozostałe części, przede wszystkim postacie a dużej mierzę najlepszy zły charakter tej serii Sephiroth.
Chińskie bajki, chińskie gry i chiński joker mnie zabiły. Pora otworzyć książkę do geografii i przeczytać rozdział o Azji, bo jednak jest różnica między Chinami a Japonią. I te "agresywne, nastoletnie yaoistki" - nie jesteśmy agresywne ;p No i yaoi nie ma z tą grą nic wspólnego, skąd Ci się to wzięło?
Tak naprawdę to nikt chyba nie wie, czemu na FF7 jest taki odpał. Cały ten hałas wokół siódemki jest mocno przesadzony i nadmuchiwany. Owszem, to bardzo dobra gra, ale no ileż można. Dla mnie siódemka ma niezaprzeczalną wartość, bo to był mój pierwszy "final" - na tyle mi się spodobała, że zagrałam w ósemkę i ...wsiąkłam. Także FF7 zawdzięczam moje uwielbienie do ósemki:D
A co do yaoi: a jakie masy tego są do FF8! ;P
Fabuła była bardzo rozbudowana względem każdego innego RPG który ukazał się przed rokiem 1997, ten trzy płytowy kolos po brzegi wypełniony był sytym głównym wątkiem , masą postaci, setką rozbudowanych wątków i czego tu nie było? Trochę s-f , spora dawka dramatu, romansu, nawet komedii i po części thrillera, nigdy żadna gra przed nią nie zrobiła na mnie takiego wrażenia swoją historią, również zaprezentowany świat dalece inny od sztampy której pełno było w gatunku rpg mnie zachwyci.
To jaką atmosferę miało Midgar, te wszystkie brudne slumsy i wznoszący się nad nimi wieżowiec-forteca Shinra, takiego klimatu się nie zapomina, a jakim kontrastem były lokacje w Costa Del Sol, człowiek naprawdę czuł się jakby był na wakacjach :P
Do dziś siódmy Final to moja ulubiona gra która po części sprawiła że przestałem patrzeć na gry jako tylko bezmyślną rozrywkę w stylu idź przed siebie i skacz po głowach przeciwników.
Jasne że przemawia przeze mnie nostalgia, grałem w tą część jako nastolatek ale walić to, dla mnie to najlepsza gra w historii i basta :)