Postanowiłem sprostać wyzwaniu utrzymania przy życiu wszystkich towarzyszy, łącznie z psem.
Trudno było jak cholera, momentami trafiał mnie już szlag :p
Przez 80% gry utrzymanie ich przy życiu nie sprawia większych trudności, ot, okazjonalnie
któryś z towarzyszy zginie i raz na jakiś czas trzeba wczytać. Ten stan rzeczy diametralnie się
zmienia, gdy do ukończenia gry pozostaje wykonanie zadań na terenie bazy militarnej i katedry.
Jedna wielka katorga! Najgorszy jest ten głupi Dogmeat, który beztrosko machając ogonkiem
pcha się pod miniguny supermutantów (zawsze IDEALNIE wbiega na linię prostą pomiędzy
mną a mutantem), a sekundę później treść jego śniadania opakowana w jelita stanowi
makabryczny wystrój wnętrza -.-'
Ian też był debilem. Cały czas upierał się, żeby walczyć nożem. Proszę go, żeby przełączył broń,
ale nie, on biegnie ile sił na hordy mutantów z minigunami wymachując dzielnie wymachując
małym scyzorykiem. Nawet zabrałem mu ten cholerny nóż! I tak nie pomogło! Widocznie jakiś
bug -.-'
Tycho i Katja, mimo iż również zdarzało im się ginąć, nie sprawiali mi nawet połowy
problemów co Ian i Dogmeat.
Miałem nadzieję na jakąś wzmiankę w zakończeniu o tym, że przeprowadziłem przez całą grę
te stado baranów, ale niestety nic takiego nie miało miejsca :/
Swoją drogą bardzo klimatyczny pomysł, żeby jako zahartowany traper przemierzać
postapokaliptyczne pustkowia w towarzystwie wiernego psa ;) Szkoda tylko, że nie dopracowali
trochę jego AI :/