Miał być kolorowy Lovecraft (hehe, podwójny żart z tym jego rasizmem mi wyszedł), a jest fabularna papka bez sensu która pod koniec sięga dna (sic!), brzydka grafika która nie pomaga wyrzygując kolory tęczy na prawo i lewo (chociaż ciekawiła mnie taka stylistyka przy de facto utworze bazującym na horrorze) i strasznie irytująca główna bohaterka z fejk Bri'ish akcentem.
Seriously, nie mogli zatrudnić prawdziwej Brytyjki? W dodatku bardzo źle gra, emocje jej kompletnie nie wychodzą, a jak śpiewa podczas napisów końcowych to uszy bolą.
Dodatkowo niektóre zagadki są idiotycznie przegięte, wymagające pójścia w specificzne miejsca z jednego końca wyspy do drugiego, żeby w odpowiedniej kolejności zaliczyło "podpowiedzi". Oczywiście w celu sztucznego pompowania czasu gry.
Niestety nie polecam, spodziewałem się z opisów gry na 8/10, a wyszedł słabiak marnujący czas z po prostu głupią fabułą.
Dla mnie fabuła i historia nie były aż tak źłe, w porównaniu z mechanika i sztucznym wydłużaniem gry...to było najgorsze... I bóle żołądka i złe samopoczucie dopóki nie zmieniłam ustawień....
A ja akurat parę dni temu skończyłem czytać "Widmo nad Innsmouth" i przyznam, że po tej małej lekturze CIUT bardziej by mi się podobało. Ale nadal nie jest to gra DOBRA. Szczęście, że żyjemy te 60-80 lat, może jeszcze dożyjemy dobrej growej adaptacji Lovecrafta. Póki co, jest tylko bardzo zabugowane ale podobno ze świetnym klimatem "Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth", za które się jeszcze muszę zabrać.