PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=646697}
7,5 16 188
ocen
7,5 10 1 16188
Assassin's Creed III
powrót do forum gry Assassin's Creed III

Pomijając znośny gameplay (który i tak wydał mi się najbardziej toporny ze wszystkich asasynów z wyłączeniem jedynki) reszta gry jest tak ciężkostrawna, że cały czas siedzi mi na żołądku i mam ochotę zwymiotować.

Zacznijmy od początku.

1. Świat gry - choć graficznie przyjemny dla oka, jest strasznie chaotyczny i w ogóle nie zachęca do zwiedzania. Mapy 2, B, R czy nawet 4 mimo swojej wielkości wydawały się zręcznie sklejone i w każdej z tych gier miałem ok 80-90% synchronizacji, bo zwiedzanie ich było przyjemne. Tutaj postanowiłem olać wszystkie znajdźki i sajdkłesty no świat wydaje się.. przytłaczający i nieintuicyjny w kontekście podróży.

2. Główny bohater. Altair był raczej stoickim, choć aroganckim asasynem, który zaczyna się zmieniać. Ezio z rozgoryczonego młodzieńca pałającego zemstą staje się doświadczonym mistrzem asasynów. Edward jest łajdakiem i egoistą, który też się zmienia.

Connor jest NUDNY. Naiwny, głupi mięśniak, który podważa wszystko bo tak i nie dociera do niego żadna dobra rada, ciekawa myśl. Jest popychadłem przez całą grę, wdaje się w nie swoje konflikty. Jeśli taki miał być z zamysłu, to sorry, nie mam najmniejszej ochoty grać tak denną postacią.

3. Motywacja. Altair był klasycznym asasynem, który zaczął zadawać pytania odnośnie kredo. Ezio był młodzieńcem szukającym zemsty, mistrzem asasynów odbudowującym bractwo oraz doświadczonym mędrcem szukającym odpowiedzi, wszystko było. Edward był łajdakiem o dobrym sercu, który marzył o powrocie do domu i ułożenia sobie życia na nowo z żoną. Jednocześnie w pewnym punkcie doświadcza swego rodzaju wewnętrznej przemiany.

A Connor? Na początku mamy zemstę za zniszczenie wioski - ok. Zabija templariuszy - ok. Czasem musi pomóc buntownikom, żeby dotrzeć do celu - ok. Dumnie zawiesza amerykańskie flagi na wrogich masztach i walczy o wolność kolonistów.. wait. WAT.

4. Tło historyczne.
Nie zrozumcie mnie źle - nie przeszkadza mi sama walka o niepodległość. Uwielbiam Patriotę z Gibsonem, choć to jeden z najbardziej pompatycznych i sztampowo amerykańskich filmów. Ale jest zrobiony dobrze, ma fajne postacie, odpowiednio motywowane do działania i potrafi zagrać na emocjach. Nie miałbym nic przeciwko graniem w AC3 odpowiednikiem młodszego Gibsona. Wtedy bym czuł przynależność do kolonistów i chęć pomocy im w walce o niepodległość.

Jednak Connor NIE MA TEJ MOTYWACJI. On pomaga im BO TAK. Kiedy znowu nasz bohaterski aszaszyn mówi "hej, zarządźcie odwrót, a ja powstrzymam lojalistów, bom zajebistym dowódcą i patriotą! W sumie chuj, że Łoszington kilka chwil temu wbił mi nóż w plecy. MURICA!"

Serio, w tym momencie jako gracz chciałem grę wyłączyć, albo celowo przegrać, bo nie czułem motywacji, by im pomagać.

5. Postacie poboczne. Czyli w sumie kto? XD Achilles i Haytham. Well, Achilles archetyp zgorzkniałego nauczyciela - nic ciekawego, ale znośnie.
Haytham? Tutaj przyznaję - postać kapitalna. Ani zła, ani do końca dobra. Choć serce ma dobre, szanuje tubylców i nie czerpie przyjemności z samego cierpienia - dla idei zrobi wszystko. Wizjoner. Aż żal, że to nim nie graliśmy przez całą grę. Mogę go śmiało postawić na równi z Malikiem, Da Vincim, Yusufem, Kiddem czy Czarnobrodym. A może nawet wyżej.

Podsumowując - najgorsza część serii. Jak dobrze, że w Unity zarówno postać główna jak i historia wydają się bardziej wiarygodne na pierwszy rzut oka. Dodatkowo intrygująca templariuszka Elize.

ocenił(a) grę na 5
aleq1138

Nie mogę dokonać edycji postów - tylko jeden błąd: "pałającego żądzą zemsty" a nie "pałającego zemstą" :P

ocenił(a) grę na 10
aleq1138

Ja mam całkowicie odmienne zdanie.
Najbardziej toporny gameplay???? W trójce jest właśnie najlepszy.
1. Świat gry - nie zgadzam się z tobą. Assassin's Creed III jest jedyną grą z serii którą zapragnąłem przejść na 100%.
2. Tak, Connor jest nudny, przyznaje. Ale i tak wole jego od Ezio którego mam serdecznie dość.
3. Motywacja - Connor zabija templariuszy ponieważ chce uratować przed nimi swój lud. W tym celu sprzymierza się z kolonistami. Co w tym dziwnego?
5. Achilles to genialna postać. Uwielbiam go. Haytham też jest świetny.
Jeszcze dodałbym fabułę która stoi w tej grze na najwyższym poziomie. Jest bardzo poważna i ciekawa. O wiele lepsza niż w pozostałych częściach.
To jest tylko i wyłącznie moja opinia. Masz prawo mieć inną.

ocenił(a) grę na 5
Kjcdudbjsdv

1. No widzisz, tu ciężko co polemizować, bo każdy miał inne odczucia podczas gry. Dla mnie chaotycznie, dla Ciebie nie.
2. Z ciekawości - dlaczego masz dość Ezio? Coś w charakterze postaci, czy po prostu za dużo go?
3. Tak, ale nie rozumiem jaki sens maja te side questy z pomocą dla buntowników - odbijanie fortów, ratowanie ludzi przed plutonem egzekucyjnym itd. To wcale nie doprowadzi go do templariuszy, a zdarzenia w grze pokazały, że z perspektywy jego ludu Brytyjczycy i koloniści to jedno i to samo.
5.Achilles jest ok, po prostu nie uważam, że był wyjątkowo interesująca postacią.

ocenił(a) grę na 10
aleq1138

2. I to i to. Z charakteru najbardziej podoba mi się Altair (oczywiście po przemianie).
3. On wierzy, że patrioci to są ci dobrzy, którzy jeśli zwyciężą zostawią jego ziemie i lud w spokoju. Tymczasem w jednym z ostatnich rozdziałów okazuje się, że Waszyngton, którego Connor uważał za idealnego człowieka, przywódca patriotów, parę lat temu wydał rozkaz zaatakowania i spalenia jego wioski. Liczy się tylko fabuła, a to odbijanie fortów i ratowanie ludzi przed plutonem egzekucyjnym to tylko questy poboczne które możemy przecież wykonać przed zakończeniem fabuły.

ocenił(a) grę na 6
aleq1138

@aleq1138 Bardzo trafnie ująłeś większość wad gry. Szczególnie punkt 2 i 3. Wyraźnie widać , że producentom bardzo się spieszyło i wszystko jest tutaj zrobione po łebkach. Jedynym udanym jasnym punktem jest Haytham - genialna postać , jedyna właściwie dobrze napisana w całej grze. Twórcom paradoksalnie udało się przekonać mnie do wizji templariuszy - to pierwsza gra która pokazuje ich ludzką twarz - wcześniejsi antagoniści byli bardziej stereotypowo źli. Grając , pałałem większą sympatią dla Haythama niż, który jest dla mnie "dresiarzem" swoich czasów - mało bystry, naiwny i nielogiczny w zachowaniu. Do twojego przykładu dorzucę sytuację, gdy dowiedział się, że to nie Lee nakazał zniszczenie jego wioski. W reakcji, nie zmienił NIC - dalej gonił za Lee, a Washingtonowi rzucił parę niemiłych słów. Typowy przykład "logiki" Connora. On NIE był assassynem - on był tylko facetem w przebraniu, który chciał dokonać osobistej zemsty - nie rozumiał ideologia asasynów, nie słuchał ze zrozumieniem innych, bohater którego nie da się lubić i być po jego stronie.

Na "dobitkę" autorzy zafundowali nam zakończenie, które ma również sporo dziur w fabule. Śledząc serię AC i starając się zrozumieć cała ideę "First Civilization" wydawało mi się, że Minerva jest tylko projekcją, hologramem z przeszłości. jak w takim razie w końcowej scenie mogła rozmawiać z Juno, która tym hologramem nie powinna być (była w jakiś sposób uwięziona w światyni). Mamy więc sytuacje gdy z przeszłości nieżyjąca już Minerva rozmawia "na żywo" z Juno w teraźniejszości. Dość pokręcone. Do tego właściwie niewiadomo jak dokładnie Desmond uratował ziemię za pomocą tego urządzenia. Dużo tu niedopowiedzeń - póki co zaczynam Black flag więc może coś się wyjaśni (nie spoilerujcie proszę:)

ocenił(a) grę na 10
Duszolap

Lee zamordował jego matkę a wcześniej trzepnął go z broni . Poluje na niego za śmierć matki.
Podpalił jego wioskę . Był mordercą który dostał zadanie i je wykonał.

ocenił(a) grę na 5
aleq1138

Co do pkt. 1 myślałem, że tylko ja mam takie odczucia :D
Faktycznie, zarówno AC jak i AC II (zdobyta platyna na ps3) były produkcjami które interesowały gracza i zachęcały do zwiedzania / odkrywania jak i również zdobywania "znajdziek". AC III po prostu nie ma tego czegoś. Chaotyczny świat, mimo swojej rozległości w żaden sposób nie zachęca do podróżowania.
Z resztą Twoich punktów w mniejszym lub większym stopniu również się zgadzam.

Ukończony główny wątek fabularny, nie tknięte żadne misje podoczne. Gra zaliczona, gotowa by ją wymienić / sprzedać. Może ktoś mi zarzuci nie poznałem wszystkich walorów tego tytułu. Sęk w tym, że nawet nie mam na to ochoty.

Duże rozczarowanie po tym jak dobrze bawiłem się w AC II.

evilym

To bardzo kwestia świata, kolorów i muzyki.
W ac1 i 2 masz genialnego Kyda, który przygrywa ci inaczej zależnie od lokacji, ale równie intrygująco,
Barwy miejsc dobrae są tak, zeby uchwycać ich jak największa esencję i porażać cię klimatem świata.
W AC3 masz ciszę, powtarzalne za duże lasy i nudne szare miasta

aleq1138

Edward jest równie kiepski i płytki co Connor, tylko ma po prostu fajniejszy wygląd.

ocenił(a) grę na 4
aleq1138

Zgadzam się z Tobą. W moim odczuciu najsłabsza część z historii Desmonda. Od siebie dodam, że nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, bym do gry podchodziła na raty, co w tym przypadku miało miejsce trzykrotnie. Za pierwszym razem przeszłam 40% i zrezygnowałam, bo wszystko mi się dłużyło, zadania poboczne były nudne, a chciałam przejść tyle, ile się da, żeby potem na spokojnie przystąpić do wątku głównego (we wszystkich asasynach właśnie tak robiłam). Drugi raz przysiadłam dopiero po 1,5 roku i przechodziłam od samego początku, bo zapomniałam już, o co tam chodziło. Wtedy utknęłam na pościgu za posłańcem, który śmiało mogę nazwać "Najbardziej żałosnym, wku"wiającym momentem w historii AC". Lubię wymagające momenty, ale tamten przechodziłam na okrągło w nieskończoność i nijak nie mogłam tego ostatniego posłańca dogonić. To sprawiło, że znów porzuciłam grę i skończyłam ją znów za pół roku, ale już bez większych emocji i po prostu dla samego faktu ukończenia.
Nie podobał mi się główny bohater. Czytałam tu na forum, że przeszedł niesamowitą przemianę i chciał po prostu bronić swoją wioskę. Zgoda. Ale to sprawiło, że tę postać odarto z całej ''asasyńskości". Connor zdecydowanie nie nadawał się na asasyna, chyba nawet nie rozumiał, w co naprawdę Achilles wierzył. Chciał tylko w tej szacie załatwiać swoje własne sprawy, co równie dobrze mógłby robić i bez tej całej asasyńskiej otoczki. Chyba właśnie to bolało mnie najbardziej. Że bohater de facto nie był asasynem. To była również jedyna część, gdzie w gruncie rzeczy naprawdę kibicowałam Templariuszom :D Haytham był genialny i granie nim było przyjemnością (pewnie też ze względu na niego, kiedy po przerwie wróciłam do grania, to zaczęłam znów od początku).
Wątki poboczne były do bólu schematyczne i cały czas się robiło to samo, czy to wyzwalanie dzielnic, czy misje ludzi Pogranicza lub Osady, choć to ostatnie było jeszcze w miarę znośne. Wątek ekonomiczny pominę dyskretnym milczeniem. Był tak żałośnie poprowadzony, że w ogóle nie interesowało mnie wysyłanie konwojów i wytwarzanie dóbr. W ogóle cała gra była prowadzona w taki sposób, że jak nie udało mi się zdobyć 100% synchronizacji, to nawet nie czułam potrzeby, by podejść do misji od nowa. Po prostu przestało mnie obchodzić to, że nie wypełniłam jakiegoś ograniczenia. Chciałam już po prostu przejść tę grę do końca i zobaczyć, jakie będzie zakończenie,bardziej z sentymentu do całej serii niż sympatii do tej akurat części.
Zmiana systemu walki na minus. Wszędzie tylko ten nieszczęsny klawisz "E". Najbardziej walki podobały mi się w jedynce, gdzie Altair systematycznie wszystkiego się uczył i mogliśmy dowolnie kontrować, robić uniki, przełamywać chwyty, wykonywać rzuty, bloki itd. Tutaj wszystko ogranicza się tylko do tego jednego klawisza i spacji. Trylogia "Dwójki" też była pod tym względem dobra. A tutaj? Jedna wielka beznadzieja. No rzeczywiście, zmiana na lepsze :/ Tak na marginesie trafnie oddawał to jeden z maili Shauna do Rebecci, w typowym dla niego sarkastycznym tonie odnośnie tych "ulepszeń" :D
Plusy? Naprawdę, ciężko mi jakiekolwiek wskazać. Chyba najbardziej podobało mi się polowanie :D Z nudów potrafiłam przemierzać całe lasy, byle tylko upolować grubego zwierza i potem go spieniężyć u domokrążcy :D Ale z tego też powodu bohater szybko się bogacił. Podobała mi się też eksploracja podziemnych korytarzy do szybkich podróży oraz, jak już wcześniej wspomniałam, wątek Haythama. Od strony technicznej podobały mi się też lasy. Miasta - szare, bure i ponure, ale cóż, takie były wtedy Stany. Śmieszne były też misje morskie. Taka fajna odskocznia od beznadziejnego wątku głównego.
Gdybym miała tę grę podsumować jednym słowem, byłoby to ROZCZAROWANIE.

ocenił(a) grę na 3
aleq1138

zdecydowanie najsłabsza część całej serii

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones