PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=714291}
6,5 200
ocen
6,5 10 1 200
A Story About My Uncle
powrót do forum gry A Story About My Uncle

6/10

ocenił(a) grę na 6

Pewien niedzielny poranek powitał mnie promieniami słońca, zapachem kawy i perspektywą braku jakichkolwiek obowiązków do wykonania. Pomyślałem zatem: 'Może warto by zagrać w jakąś małą gierkę na 2 - 3 godzinki, dla relaksu?'. Wybór padł na recenzowaną niżej produkcję która całkiem solidnie zaburzyła spokój tego pięknie zaczynającego się dnia.

'A Story About My Uncle' pierwotnie powstała jako praca na zaliczenie stworzona przez grupę szwedzkich studentów i był to projekt darmowy. Okazał się on jednak na tyle dobry, że ekipa poszła za ciosem, swoje dzieło dopieściła by następnie wypuścić na rynek już jako pełnoprawny, płatny produkt. Jest to więc efekt pracy zapaleńców którzy swoją pasją chcą podzielić się z innymi, na wszelkie błędy i drobne niedoskonałości powinno się zatem lekko przymknąć oko by wspomnianej pasji nie zabijać nadmierną krytyką już na początku ich przygody w branży komputerowej rozrywki. Powodów do narzekań jednak w tej grze niestety nie brakuje...

Narrator, który okazuje się być ojcem kładącym swoją córkę do łóżka, opowiada jej historię która wydarzyła się gdy sam był jeszcze dzieckiem. Miał on wujka Freda który był podróżnikiem. Ten pewnego razu zaginął. Nasz bohater, szukając w domu wujka jakichkolwiek wskazówek odnośnie jego aktualnego miejsca pobytu, odnalazł tajemniczy kombinezon a chwilę później przeniósł się do innego świata. Z pomocą nowego stroju nabył umiejętności które pozwalały mu wskakiwać na niedostępne wcześniej miejsca a także rozpędzać się do szybkości znanych wcześniej tylko Usainowi Boltowi. Otrzymał również możliwość wystrzeliwania wiązki dzięki której mógł się huśtać a także specjalne buty do przelatywania w powietrzu pewnych odległości. To wszystko tworzy obraz klasycznego gry platformowej który dopełnia świat jaki zwiedzimy w poszukiwaniu krewniaka. Ten tu i ówdzie pozostawiał ślady, idziemy więc jak po sznurku mijając lewitujące wysepki czy kamienie, lodowe groty czy spowite w ciemnościach jaskinie które naszpikowane są trudno dostępnymi miejscami. Po drodze zaczepimy także o wioski przy okazji poznając przyjaciółkę, Maddie, będącą reprezentantką rasy żaboludzi. Nie jest to gra nastawiona na interakcję między postaciami, dialogów w dużej ilości tu nie uświadczymy, jest to jedynie dodatek aby rozgrywka nie była pusta i abyśmy od czasu do czasu odetchnęli od elementów zręcznościowych. To co otrzymujemy jest urocze ale zdecydowanie oszczędne.

Skoro o rozgrywce mowa - mamy tu do czynienia z platformerem/zręcznościówką, nacisk położono na schemat 'przeskocz - zahacz się', w późniejszych etapach jesteśmy zmuszeni do łączenia wszystkich dostępnych umiejętności w związku z czym comba 'podskocz - zahacz się - zahacz się - doleć - zahacz się - doskocz' stają się normą aby przejść dalej i zbliżyć się do upragnionego celu. Niestety, taki rodzaj gameplayu wymaga od twórców stworzenia sterowania które albo będzie perfekcyjnie dokładne albo będzie posiadało pewien margines błędu który pozwoli graczowi popełnić minimalną pomyłkę dla samego komfortu grania. Ludzie z Gone North Games postawili jednak na system niewybaczający najmniejszych potknięć. Największą bolączką jest tu samo strzelanie - dzięki rękawicy, będąc w powietrzu, mamy możliwość strzelenia 3 razy aby gdzieś się zaczepić. Dzięki rozsianym tu i ówdzie specjalnym kryształom - strzelając do nich w powietrzu - możemy ilość strzałów uzupełnić. Problemem jest jednak precyzja którą twórcy nam narzucili. Nie przesadzę jeśli stwierdzę, że gracze Counter Strike mogliby tutaj szlifować swoje umiejętności gdyż nagminnie jesteśmy zmuszani do idealnego wycelowania w konkretny piksel aby program odczytał nasze zamiary. Często musiałem powtarzać dany etap nawet pomimo trafienia we właściwy obiekt ale w nieodpowiednie miejsce, były to kwestie dosłownie centymetrów. Rozgrywka skupia się głównie na sekwencjach powietrznych, w dalszej części historii musimy dokonywać iście małpich wygibasów nie dotykając ziemi i przez kilkanaście sekund strzelając jak opętany w związku z czym ta część powinna być wykonana bardzo starannie a jest jedynie przyczyną frustracji. Rozumiem zamysł, miało być wymagająco ale niestety nie wyszło i nie ma tu nic z mistycznych haseł 'skillowanie' czy inne 'Git gud', ten element jest po prostu mocno niedopracowany. Z poważniejszych wad dodać muszę jeszcze przenikanie przez obiekty co często jeszcze bardziej utrudnia manewrowanie po torze przeszkód. Jak pisałem na początku, 'Wujka' stworzyła grupa studentów więc nie powinno się ich zbytnio krytykować ale sterowanie to najbardziej podstawowa cecha w grze, musi to być odpowiednio dopracowane zwłaszcza jeśli twórcy stawiają przed nami elementy wymagające precyzji. Gdy na tym polu gra kuleje przyjemność w sporym stopniu ulatuje.

Graficznie nie jest to oczywiście pokaz mocy najnowszych kart graficznych ale jak na tak skromną grę lokacje prezentują się naprawdę przyjemnie. Jest to zasługa różnorodności jeśli chodzi o miejsca przez nas zwiedzane jak i schludności z jaką oprawa wizualna została nam ukazana. Nie ma tu nic szałowego, jest to po prostu rzemieślnicza robota bez nadmiernego cudowania i silenia się na oryginalność. Jest kolorowo i bajkowo, gdy trafiamy w mniej przyjazne rejony paleta barw staje się z kolei mroczniejsza. Wykorzystano tu znane nam motywy z opowiastek do poduszki. Na uwagę zasługuje projekt poziomów, są dobrze pomyślane, z sensem, pomijając to nieszczęsne sterowanie pozwalają na niezłą zabawę z umiejętnościami kierowanej postaci. Na audio składa się stonowana i okazjonalna muzyka, łagodny głos narratora i okazjonalne kwestie mówione łącznie bodaj czterech osób. Nie ma się do czego przyczepić ale i w pamięci nie zapada.

'Wujek' - jak na debiut - jest całkiem udaną grą na jeden wieczór. Trzeba jednak być przygotowanym na to, że w mrokach jej kodu czai się zło które powoduje, że gracz albo odłoży kontroler i zabierze się za coś mniej stresującego albo zepnie pośladki, będzie płakał, rzucał mięsem i powtarzał jak mantrę 'to głupie, to nie moja wina, przecież trafiłem, ale jak to, nienawidzę tego'. Gone North Games ma pojęcie jak się tworzy gry, jeśli wyciągną wnioski z błędów tu popełnionych o ich przyszłość można być spokojnym.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones