Nie wiem czym spowodowana jest obecna ocena filmweb ale na pewno ten serial zasługuje na 8/10 . dobra gra aktorska , trzyma w napięciu , świetne scenerie , mroczny klimat. tajemnica , nie nudzi nawet przez chwilę. jedynie lekko irytujące zachowanie pani inspektor. ale to momentami. polecam dla fanów tego typu seriali.
Ale jak onejrzysz już trochę seriali produkcji skandynawskiej, nordyckiej, czy brytyjskiej to można zwrócić uwagę, że główni bohaterowie przedstawiani są jako osoby z wadami. Jak każdy z nas. Jest irytujący, popełnia błedy, czasem są mniej urodziwi.
Uwielbiam takie kino w przeciwieństwie do wyidealizowanego kina amerykańskiego.
Akurat na przedstawianiu wad głównych bohaterów-detektywów opiera się kino noir w ogóle, niezależnie czy amerykańskie, czy brytyjskie, czy skandynawskie. Ogólnie faktycznie Amerykanie uwielbiają idealizować samych siebie, to prawda, ale akurat w podgatunku noir dużo nieidealnych detektywów z Ameryki. Vide Philip Marlowe czy chociażby, z filmów, Jack Gittes z "Chinatown".
Tez mi się właśnie podobało to, że to były postacie osadzone w rzeczywistości, nieidealne!
Nie przesadzałbym z zachwalaniem tego serialu. Taka dość nuda spora, tempo raczej senne, tytuł zwodniczy i realizacja najwyżej przeciętna. W scenach dynamiczniejszych trzęsąca się kamera nie do wytrzymania, ciemne scenerie tak kiepsko oświetlone, że nic nie widać i tylko ładne krajobrazy to za mało.
A ogólnie to w każdym kryminale szczególnie główni bohaterowie mają wady (prócz Poirota). "The Sinner" był amerykański i tam główny detektyw to uzależniony od sado maso był. Tylko tanie, biedne kryminały dla całej rodziny wyidealizowują.
Właściwie to nurt kryminałów z idealnym detektywem jest silny - cała twórczość Christie, z filmów to ostatnio "Na noże". Oczywiście "idealny" tj. ma drobne wady, ale nic poważnego.
The Sinner był okropny. Odpaliłam, po pół odcinka nie dałam rady. Następne mialam właśnie The Valhalla Murders i taka piękna odmiana.
Czym? Ano tym, że serial oparty jest na strasznych kliszach i takiemu Broen'owi do pięt nie dorasta. I tu nawet nie chodzi o błędy w realizacji typu u jednego bohatera jest dzień, a u drugiego w tym samym czasie jest noc, ale o przeirytującą nieudolność islandzkiej policji i tendencyjność w realizacji scenariusza. To np bardzo kiepsko przygotowani detektywi do walki wręcz, moje dzieci mają mocniejsze latarki niż tamtejsi detektywi idący na zwiad. O łażeniu w pojedynkę do miejsca, w którym prawdopodobnie jest niebezpieczny człowiek, czy takie łażenie po pustych budynkach, żeby policjanci wzajemnie się straszyli nawet nie wspominam. Już w pierwszym odcinku wiadomo po minach aktorów, kto jest wmieszany w całą akcję. No po porostu bardzo przeciętny skandynawski serial. Już "W pułapce" było 100 razy lepsze.
Walka wręcz jest trochę przereklamowana, szczególnie jeśli jesteś kobietą w mundurze a naprzeciwko ciebie stoi człowiek 40kg cięższy, znacznie silniejszy i nawet sprawny fizycznie, umiejący się jako tako bić i dodatkowo mający nóż w ręku. Tutaj najlepszą techniką w walce wręcz jest trzymanie dystansu do momentu osiągnięcia przewagi np. do momentu wyciągnięcia broni palnej. Bo inaczej jeden celny cios i niewiasta pada bez przytomności na ziemię.