Boże, jak mnie wkurzył 3 odcinek. To jak wszyscy naskoczyli na Penny, że nie chce mieć dziecka, tak jakby istniał tylko jeden właściwy sposób na życie. Kiedyś ten serial mówił o indywidualności i tym, że to nic złego jeśli się różnimy. Teraz wszystkie postacie są jakieś spłaszczone, a właściwy sposób życia jest tylko jeden...
tolerancja jest super póki to inni mają tolerować zachowanie shamy.
Wyraźnie jedziesz w innym świecie po obłokach.
Dokładnie. Nie dość, że zbierało mi się na wymioty, gdy tylko na ekranie pojawiali się Howard i Bernadette, bo wiedziałem, że będą non-stop nawijać o swoich bachorach. To jeszcze wszyscy w żenujący sposób naskoczyli na Penny za to, że nie chce się rozmnażać.
Chyba scenarzystom gdzieś w trakcie pisania ostatnich sezonów urodziły się dzieci i tak się na ich punkcie zafiksowali, że nawet przy tworzeniu scenariusza nie potrafili myśleć o niczym innym.
Z fajnego sitcomu zrobiła się telenowela dla rodziców. Albo może pałeczkę przejęli konserwatyści i chcieli widzom na siłę wcisnąć propagandę posiadania potomstwa.