Tacy jesteśmy
powrót do forum 6 sezonu

Mnie ten sezon wlókł się niemiłosiernie, praktycznie nic nowego nie wnosił. Wcześniej był bardzo autentyczny, a zarazem miał w sobie jakąś magię. W tym sezonie zabrakło mi jednego i drugiego. Już poprzedni sezon był słabszy, z kilkoma wątkami, które wyglądały na wprowadzone na siłę, ale ten był wyjątkowo słaby.

Przykłady braku autentyczności: o ile we wcześniejszej części serialu widać było rozwój kariery poszczególnych bohaterów, z wzlotami i upadkami, rozwój relacji, rozwój poszczególnych postaci i całych rodzin, ich zmagania z różnymi sytuacjami, to tutaj zmiany zachodziły nagle, bez ukazania tego JAK wszystko się stało. *Bach, nagle Toby nie ma w ogóle czasu dla rodziny i myśli wyłącznie o pracy, a Kate jest ciągle na niego zła i go nie słucha. *Bach, Kate nagle zmieniła się z nauczycielki śpiewu w super szanowanego pedagoga na poziomie międzynarodowym. *Bach, Sophie już nie ma męża, wraca do Kevina i wszystko się układa. *Bach, wujek trojaczków jest w związku. *Bach, bach, bach...

Wcześniej serial był urzekający, wzruszał, zaskakiwał, wywoływał uśmiech, dawał do myślenia. W tym sezonie nie czułam tej magii, w ogóle niewiele emocji czułam, a szczególnie tych pozytywnych. Główną emocją było znużenie, a główną myślą "dobra, niech już pokażą coś innego, niż kłótnie Kate i Toby'ego". Było w ogóle zbyt ponuro, za dużo kłótni, za za mało wzruszeń, rozwiązań, pozytywnych zaskoczeń, zachwytów. A całość przegadana.

Dużo odcinków było poświęconych na umieranie bohaterów albo dawanie im z nieba happy endów, tj. wielkich karier i nowych, cudownych związków, które w ogóle w serialu nie były budowane, tylko nagle obieweszczane widzom. Miałam takie poczucie, że na siłę chcą "zamknąć" wątki wszystkich postaci, tzn. wrzucić każdą jedną osobę do jednego z dwóch worków: "martwi" lub "w szczęśliwym związku i z wielką karierą".

Skoki czasowe już nie pokazywały wpływu przeszłości na teraźniejszość, powiązań między dawnymi a obecnymi czasami, chyba były, "bo taka jest konwencja serialu" i mnie drażniły, bo nie wiedziałam, o czym ma teraz być ten serial.

Kate, która po latach samotności znalazła miłość, powoli się na nią otworzyła, spełnia się w szkole, bez wielkiej kariery, ale robiąc coś, co kocha, mając pracę po wielu latach walki z niską samooceną i depresją - to była dla mnie autentyczna postać, pozytywna, dająca nadzieję. Szkoda, że w tym sezonie zamienili ją na jakąś kłótliwą zołzę, a potem nagle w kobietę sukcesu z nowym mężem przystojniakiem - ta nowa postać była zbyt odrealniona, by można się z nią było utożsamiać, zresztą wcale nie wzbudzała sympatii. Do tego ciekawe, że, mimo braku powodzenia w walce z otyłością i zaburzeniami odżywiania, nie miała żadnych problemów ze stawami, sercem, nadciśnieniem, cukrzycą itp. i nagle ludzie przestali zwracać uwagę na jej tuszę. Owszem, można robić karierę z otyłością, można budować cudowne relacje, można być pięknym i kochać siebie - i o tym był jej wątek wcześniej - ale to wciąć groźny dla zdrowia stan i coś, przez co wielu ludzi zachowuje się okropnie wobec osób cierpiących na otyłość.

Rodziny Randala i Kevina zeszły na dalszy plan, ale co ciekawsze, chociaż rodzina Kate znalazła się na pierwszym planie, to nagle liczyły się tylko kłótnie z Tobym oraz Jack, jego siostra gdzieś tam sobie była w tle zupełnie nieważna. To mi też tak bardzo nie pasowało do tego, jak do tej pory starano się pokazywać rodziny, w których każdy jest ważny, które funkcjonują jako jakaś całość, a nie rodzice i syn z jakąś dziewczynką w tle. Wychowywanie bliźniąt jest trudne przez to, że jest ich dwójka, ale rodzeństwa, gdzie jedno dziecko ma niepełnosprawność? Żaden problem.

Żałuję, że ten sezon w ogóle powstał, myślę, że nic nie wniósł, a trochę popsuł ogólne bardzo pozytywne wrażenie, które wywołał ten serial.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones