Rzadko kiedy się tutaj uzewnętrzniam, ale muszę... Sezon 5 bardzo mi się podobał. Bardzo. Sam serial wg mnie miewał wzloty i upadki, ale raczej cala fabula na plus. Kochałam Helen i całą jej rodzinę. Zaś końcówka kiedy on tańczy, a cała reszta się przewraca w grobach...Dla mnie cios! Chciałam widzieć triumf i radość Helen na koniec. A nie jego, jako największego wygranego, kiedy popełnił całą masę wstrętnych rzeczy.
Tez tak o nim myslalam az do przedostatniego odcinka. Ostatni jednak sprawił, ze nawet jako kobieta potrafiłam sie wczuć w Noego, a scena tańcu nad oceanem odzwierciedla, ze mial udane zycie i niczego nie zaluje. Ogolnie 5 sezon sztos! Powinno sie go oceniać osobno. Pozostał niedosyt i licze, ze dokręca cos o Joannie ;)))