To niesamowite jak każdy z nich zmieniał się stopniowo, aż z czasem stawał się kimś zupełnie innym niż na początku serialu. Weźmy takiego kapitana Flinta. Przez większość czasu ( dość długo ) miałem go za drania gorszego od Jacka Sparrowa. Był gotów zrobić wszystko, byle tylko osiągnąć swój cel. Nie widać w nim było żadnych emocji, cały czas ponure spojrzenie. Jednak w pewnym momencie stał się bardziej uczuciowy, co bardzo wpłynęło na mój stosunek do jego postaci. W przypadku Silvera było podobnie. Na początku miałem go za typowego cwaniaka, który jakoś nie pasował do tego serialu. Wydawało mi się, że będzie bardziej postacią drugoplanową i nie będzie miał większego wpływu na losy tej całej historii. Pomyliłem się jednak i to bardzo. Stał się najważniejszą postacią, może nawet ważniejszą niż Flint. No i na koniec Vane. Przerażający dzikus, z którym nikt nie chciałby zadzierać. Mimo wszystko ( tak jak w przypadku Flinta ) w jego charakterze też można było dostrzec zmianę. Jego dzika strona coraz bardziej ustępowała, a zastępowała ją ludzka, co w jego przypadku było dość zaskakującym zabiegiem.