Miniseriale i seriale HBO przyzwyczaiły nas do wysokiego i bardzo wysokiego poziomu. Nie inaczej jest i tutaj. Film bo w zasadzie to można nazwać filmem wydaje mi się, że bardziej opowiada o tym co się nie stało niż o tym co się stało. O tym, że główna bohaterka nie zmieniła swojego życia bo facet w którym się zakochała zginął, o tym, że jej mąż był tak dobry, że mimo pragnienia związania się z młodszą dziewczyną nie zdradził żony; o tym, że chłopak z problemami się nie zabił... I mimo, że wydaje się, że te zaniechanie bohaterów spowodowały, że byli nieszczęśliwy, konkluzja jest taka, że tak naprawdę to co mieli było szczęściem...
Film mimo obyczajowego charakteru kompletnie się nie nudzi, można chłonąć każdy gest i słowo świetnych aktorów we wszystkich rolach. Nawet 3 planowe role jak np śpiewaczki przy fortepianie są dopracowane. Film z uwagi na dość ciężki klimat i nużącą opowieść o zwykłych ludziach przez to, że jest maksymalnie realistyczny, a przy tym wyciągnięte są na wierzch niby drobne sprawy (choć nie zawsze), ale wyciągnięte dokładnie takie jak powinny; bardzo wciąga. Powiem tak, że tak realistycznego i prawdziwego psychologicznie obrazu dawno już nie widziałem. Do tego naprawdę mistrzowskie aktorstwo ze znaną z Fargo Frances McDormand na czele dopełnia tylko ten idealny obraz. Tak naprawdę zastanawiam się nad słabościami tego filmu i nie widzę ich. Dałem ocenę 8, ale wydaje się zaniżona. Polecam wszystkim ludziom doceniającym dobre kino.
,,O tym czego nie zrobiliśmy aby być szczęśliwymi``, bo byliśmy młodzi i najzwyczajniej głupi, a kiedy mądrzejemy jest już zbyt późno, aby cokolwiek zmienić... Bezsensowność cierpienia, które wówczas dopada-bo i tak nie można niczego zmienić-jest chyba bardziej uporczywe niż samo cierpienie. Bardzo przytłaczający, bardzo przygnębiający, ale też pouczający... bardzo prawdziwy. Nie potrafię znaleźć słów,odnoszę wrażenie, że o filmie mogłabym porozmawiać, ale jakoś trudno mi coś o nim napisać.
nie wydaje mi się, że to o tym, czego nie zrobiliśmy, aby być szczęśliwymi. tylko właśnie tak jak napisał hubio - to, co mieli było szczęściem. nie wspominając o tym, że szczęście to mocno przereklamowane słowo. każdy scenariusz życia miałby swoje wady i zawsze może się wydawać, że można było zrobić coś więcej, inaczej. tyle że właśnie nie można było. jakby to głupio nie brzmiało, Olive Kitteridge pokazuje, że warto wyluzować i być wyrozumiałym dla innych, bo życie to trudna sprawa. zawsze coś nie wychodzi.
well said netapichmann, to co mieli było szczęściem, i nawet doceniali to co mieli chociaż czasem udawali, że mają większe jaja niż słonie i nic ich nie poruszy ;)
To, co napisałeś, daje do myślenia. Muszę jeszcze raz zastanowić się nad tym filmem i jego przekazem.