Dokładnie tak! Podzielam Twoje zdanie. Jestem po kilku odcinkach i strasznie to wszystko jest z memłane! Okazuje się, ze rzuciłem okiem na twórców, a są nimi kobiety!!! Zatem całość złożyła mi się już do kupy. Niestety nie każda kobieta jest w stanie wypuścić dobry produkt, a tu wyglada to marnie scenariuszowo, bo estetyka presentuje się schludnie.
Mam podobne odczucia - zapowiadało się nieźle, ale... Nie dość, że twórcy nie chcą dodać nic od siebie (powtarzają typowe dla gatunku schematy nawet ich nie rozwijając oraz wszystkie błędy i problemy, na które filmowe opowieści z pogranicza cierpią), to największą bolączką jest tutaj główna bohaterka. Cassie zamiast być fundamentem historii, jest niecharyzmatyczna i nieistotna (zerowy rozwój postaci), aż momentami serial nie straciłby nic, gdyby jej tam w ogóle nie było. Melinda (Jennifer Love Hewitt) bywała drewniana, często kiczowa i groteskowa, ale przynajmniej jakaś, przynajmniej widoczna z przodu wydarzeń. Harriet Dyer jeśli już z czegoś zapamiętam, to z identycznego za każdym razem "przerażenia" podczas/po wizji rodem z teatrzyku dla dzieci. Seans do szybkiego zapomnienia.