Też tak miałam na początku po obejrzeniu finału ale potem sobie uświadomiłam, że Eliot-Protektor wcale nie był szczęśliwy mając kontrolę nad Eliotem, podświadomie nienawidził siebie za zepchnięcie Eliota, był agresywny, zagubiony i samotny. W ostatnich scenach gdy Eliot odzyskuje świadomość i jest wreszcie sobą i i przezwyciężył traumę jest dla niego nadzieja na normalne, szczęśliwe życie a Eliot-Protektor spełnił swoją rolę i może teraz oglądać owoce swojej pracy i samemu być dzięki temu szczęśliwym, egzystować w spokoju z samym sobą i pozostałymi jaźniami Eliota :)

W sumie to nie wiem czy ja coś pomieszałem ale czemu Darlene powiedziała że wiedziała że nie jest Elliotem i mówiła że wie odkąd zaczęli Fsociaty ale to nie Elliot założył tylko Mr robot

Po prostu rozróżniała Eliota - protagonistę i jego 4 alter-osobowości. Jako jedyna orientowała się w tym kto jest kto i wiedziała z którym Eliotem ma do czynienia

Myślę, że nie został zepchnięty w głąb siebie, a ostatecznie odszedł - zjednoczył się z eliotem porzucając jednocześnie własną odrębność jak również świadomość("powiedziałeś mi kiedyś, że stanie się czarna pustka i nicość"), co w zasadzie jest jednoznaczne ze śmiercią i sądzę, że dlatego Mastermind tak upierał się na końcu i nie chciał oddać kontroli. Lecz tym co przekonało go do tego by odejść, prócz wysiłków mr robota była miłość i tęsknota darlen do eliota. Mastermind zamknął eliota w idealnym świecie, lecz pozbawił go jednego - jego siostry, oraz, i to chyba ważniejsze - oddał eliota darlen. Odszedł by zwrócić darlen jej brata, za którym ona tęskniła, zrozumiał to podczas rozmowy z darlen w szpitalu, dlatego mastermind oddał kontrolę w sposób ostateczny.
Nie odniosłem wrażenia, że darlen wolała masterminda (tytuł protektora należy się zdecydowanie mr robotowi), lecz na pewno zżyła się z nim, i jako osobowość traktowała go jak "prawdziwego eliota", pewnym jest też to, że mastermind był potrzebny do przeprowadzenia operacji i pozbywanie się go nie byłoby dobre dla darlen. Jak również mastermind był często nie do odróżnienia od eliota ("Na początku myślałam, że się zmieniłeś"). Czym się to różni od naszego codziennego życia w którym osoba znajduje się w różnych nastrojach ? To wciąż ta sama osoba.

Wydaje mi się że Darlene w ostatnich scenach, przynajmniej takie jest moje odczucie, płakała przez (nazwijmy go Mr Robot) to że odchodzi i zostawia ją z prawdziwym Eliotem - czego się boi że znowu nie będzie miała z nim kontaktu. Także że ma wyrzuty sumienia że nie była mu wstanie pomóc (prawdziwemu Eliotowi) i pokochała go (Mr Robota) gdyż potrafił być dla niej oparciem, kompanem, jak prawdziwy brat - którego nigdy nie miała, bo Eliot był tak zamknięty w sobie przez traumy z dzieciństwa.

I ostatecznie porównując inny ulubiony serial Breaking Bad w którym Mr White umiera w ostatnim odcinku - inaczej to przyjmuje. Bo umiera na własnych warunkach ze stanowczą kropką. W swoim stylu. A jednak Mr Robot pozostawia pewien niesmak, coś jest dla mnie niedopowiedziane po tak fantastycznym serialu z mnóstwem Ester Eggów. Żyje w przekonaniu że kiedyś odświeżą ten tytuł choćby na 2 godzinny film jak z El Camino.

Fajnie by bylo.