Brakło pieniędzy na CGI, które wygląda gorzej niż w 40 letniej "Nowej Nadziei", brakło nawet na showrunnera, bo robotę dostał koleś, który spartaczył "Death Note". Pierwszy odcinek narobił lekkiej ochoty na coś więcej niż płytka pulpa Marvelowska - no jednak nie. Im dalej w serial, tym więcej wiemy, co nie jest dla tego serialu żadnym plusem. Scenariusz i dialogi na poziomie "Przygód Dory" na zasadzie - "tak/nie", "zostaw/oddaj". Rozumiem kamerę "in-motion", ale operatorem jest paralityk. Zakończenie woła o pomstę do nieba, a ja zostaję z myślą, gdzie ludzie zatracili jakiekolwiek poczucie gustu w serialach/filmach, że oceniają takie produkcje wysoko.
Reasumując - miał być brutalny, a wyszedł brutalny trzepot mózgu.