PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=677140}

Miraculum: Biedronka i Czarny Kot

Miraculous, les aventures de Ladybug et Chat Noir
7,5 4 035
ocen
7,5 10 1 4035
Miraculum: Biedronka i Czarny Kot
powrót do forum serialu Miraculum: Biedronka i Czarny Kot

Wiem, że to jest produkcja głównie dla dzieci, ale mimo wszystko widziałem wiele animowanych produkcji, które traktowały młodego odbiorcę dużo poważniej. Za mojego dzieciństwa widziałem super bajki Disneya czy seriale anime, gdzie fabuła była niesamowicie wciągająca, postacie interesujące, a walka ze złem chwilami przerażająca, także musieliśmy koniecznie zobaczyć kolejny odcinek. Wciągaliśmy się w serial tak bardzo, że przeżywaliśmy z bólem serce niemiłe przygody bohaterów i cieszyło nas to, że jednak wyszli z tego cało. Oczywiście są dzieci różnego przedziału wiekowego, ale... dla każdego tego przedziału jest właściwa bajka. Ten serial zaś... miał być chyba ogólny dla każdego przedziału wiekowego i dlatego też nie pasuje on do żadnego przedziału. Dlaczego? Głównie dlatego, że traktuje odbiorców jak idiotów.
1. Fabuła odcinków jest przewidywalna, nie ma w niej zbyt wiele zmian w konstruowaniu fabuły. Schemat praktycznie taki sam: ona chce zagadać chłopaka, którego kocha, on niby ją lubi i coś do niej czuje, ale jakoś nie umie też tego powiedzieć, są blisko siebie i nagle wpada ten zły opętany złą mocą przez głównego wroga, nasza parka rozdziela się i staje do walki w przebraniach, dostają łomot i muszą zastosować los szczęścia Biedronki (czy jak to tam nazywają) oraz pazury Czarnego Kota i dopiero wtedy wygrywają. I potem wracają do ludzkich postaci, nigdy nie poznając swoich tożsamości.
2. Przebrania głównych bohaterów są kiepskie, delikatnie mówiąc. Widać ich włosy, uczesanie i kolor są wciąż takie same, a także głosy, maski ledwo zakrywają minimalną część twarzy... I poważnie mam uwierzyć w to, że nikt ich nigdy nie rozpoznał? Nawet oni siebie nawzajem?
3. Serial w ogóle nie idzie do przodu. Wciąż tyle walk i wciąż jakoś nie zbliżyli się ani na centymetr do pokonania Władcy Ciem, odkrycia jego kryjówki i rozwalenia go. Można zatem wziąć pierwszy odcinek, coś ze środkowych, ostatni i stworzyć z tego kinowy film i efekt byłby taki sam, tylko mniej żenujący.
4. Bohaterowie to koniecznie muszą być bogate dzieciaki z bogatych rodzin, wychowane w luksusie? Czy tylko tacy dostają super moce? Przecież nawet w komiksach Marvela bywali bohaterowie z biednych rodzin, choćby Spider-Man. Prosty chłopak mający pecha w wielu sprawach i nie mający ani majątku, ani bogatych sojuszników ani nic z tych rzeczy, dostaje super moce i początkowo chce je wykorzystać do zarobienia kasy. A kiedy nagle ginie jego wujek, on bierze sprawy w swoje pajęcze macki i załatwia przestępców, bo rozumie już, że z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. I do tego jeszcze próbuje pogodzić bycie superbohaterem z byciem zwykłym człowiekiem. To jest dopiero coś! Z taką postacią wielu z nas może się utożsamiać. A tymczasem co mamy tutaj? Bohaterowie to bogate dzieciaki, które mają praktycznie wszystko i im odbija z dobrobytu, wymyślają nieraz wyimaginowane problemy, a choć walczą ze złem, w życiu uczuciowym są beznadziejni i słowa wydukać z siebie nie potrafią. To ma być przykład dla dzieciaków? A poza tym... Co pokazuje ten serial? Że tylko bogaty i wpływowy może być superbohaterem ratującym świat. Ci biedni mogą sobie tylko pomarzyć. Żałosne. Ja wiem, Batman też był bogaty, ale nie miał super mocy, a bogactwo zapewniało mu możliwość walki ze złem za pomocą super-sprzętu i świetnych drogich gadżetów. A tutaj bogate i durne dzieciaki o IQ podobnym do parapetu dostają super moce i od razu są cool. Serio?

Podsumowując, bajka nie jest zła, ale mogłaby być dużo lepsza. A tak mamy zrzynki ze starych i lepszych produkcji, łączenie gatunków uroczej bajeczki z anime i komiksami Marvela, powtarzalna fabuła (w myśl zasady: obejrzysz jeden odcinek, to tak, jakbyś obejrzał wszystkie) i denne postacie. Nie powiem, nastolatki w wieku 15 lat są głupawe, ale mogliby rozwijać postacie i sprawiać, że dojrzewają lub coś... Przewidywalność w fabule też nie musi być wadą. Weźmy takie seriale jak "INSPEKTOR GADŻET" albo "FINEASZ I FERB", gdzie w sumie schematy odcinków są jednakowe, a jednak seriale to klasyki. Dlaczego? Dlatego, że to seriale komediowe, mające bawić widzów w każdym wieku i schematyczność się sprawdza. Prócz tego z czasem odeszli od schematyczności i fabuła była nieraz bardzo zaskakująca. Jak widać można :) Tutaj fabuła schematyczna nie pasuje i psuje odbiór. Do tego walka ze złem zmierzające w sumie donikąd, bo ile można walczyć z jednym złym i nigdy go nie pokonać? No OK, Gadżet też nigdy nie złapał Claufa, ale kilka razy był blisko celu, a prócz tego rozwalił jego organizację kilka razy i na długi czas był spokój, zanim Clauf znowu zregenerował siły i ruszył do boju. To już dużo lepszy efekt, widać wyraźnie, że walka coś przynosi. Tutaj tego brak, walka właściwie zmierza donikąd, bo Władca Ciem w każdym odcinku znowu coś uknuje i nigdy nie spotka go za to kara. Przykre, ale prawdziwe. No i poza tym walka ze złem nie bardzo wciąga. Weźmy takie super seriale animowane jak np. "OMER I SYN GWIAZDY" albo "CONAN ŁOWCA PRZYGÓD, gdzie ci źli byli super źli, nieraz zagrażali bohaterom, próbowali ich zabić lub wykończyć w inny sposób, dostawali solidny łomot, a walka z nimi stopniowo zmierzała do wielkiego epickiego finału, na który czekaliśmy, do tego fabuła wciągała niesamowicie i musieliśmy widzieć, co będzie dalej. Do tego na tych bajkach nieraz drżeliśmy ze strachu i tym bardziej kibicowaliśmy tym dobrym. Podziwialiśmy ich, chcieliśmy im pomagać, przeżywaliśmy ich perypetie na poważnie. To były bajki już dla starszych dzieci, ale sprawiały, że nieco dojrzewaliśmy i rozumieliśmy, że zło to zło i trzeba je zwalczać w sposób skuteczny. Wiele też bajek pokazywało nam brutalność świata, ale w sposób subtelny i zmuszający do myślenia i przekazujący wiele mądrych nauk, a przy okazji miało super fabułę. Przykładem mogą tu być "ZWIERZĘTA Z ZIELONEGO LASU" albo "WODNIKOWE WZGÓRZE", dzisiaj prawie zapomniane klasyki. Dlatego uważam, że takie bajki powinny oglądać nasze dzieci, a my razem z nimi. I powinniśmy powracać do starych i dobrych animacji. Zobaczmy poważniejsze produkcje Disneya, bajki Dona Blutha (które potrafiły nas przerażać, ale i wzruszać i porywać swoją fabułą) czy starsze produkcje DreamWorks (takie jak "JÓZEF, WŁADCA SNÓW", "KSIĄŻĘ EGIPTU", "MUSTANG Z DZIKIEJ DOLINY", "DROGA DO EL DORADO" czy "SINDBAD: LEGENDA SIEDMIU MÓRZ" albo "STRAŻNICY MARZEŃ" - nowsza, ale super i we właściwy sposób mroczna i zmuszająca do myślenia). I miejmy nadzieję, że twórcy dostrzegą nasze apele i zaczną znowu produkować tak dobre bajki i seriale animowane, jak te produkcje z naszego dzieciństwa.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Twórcy dostają same pozytywne opinie. Serial dostał nagrodę Teen Choice award z jakiegoś powodu i nie zmienią czegoś co jest dobre. W chwili obecnej jest przygotowywany film pełnometrażowy, 3 filmy telewizyjne i 2 kolejne sezony. Wszystko jest na znakomitej drodze i nie ma nawet cienia wątpliwości by trzymać się wytyczonego szlaku.

Jeśli mogę spytać to na jakim etapie jesteś? Bo dosłownie Miraculum dostał ktoś kto mieszka na zabałaganionej łodzi przy sekwanie. Więc o co chodziło z tym bogactwem superbohaterów? Na większość twoich wątpliwości dostaliśmy odpowiedź

Hypno_Gold

Aha, no tak. To raczej mało prawdopodobne, aby serial miał zejść z anteny lub poprawić jakoś swoją jakość. I przy okazji to jest dowód na to, że żenada i głupota zyskują największy poklask ze strony społeczeństwa. Ale czego oczekiwać po pokoleniu, który tworzy produkcje typu "LIGA SAMOBÓJCÓW" (jeśli mowa o filmach aktorskich) albo serial animowany o Mustangu (jeśli chodzi o bajki). Produkcje nie wymagające wielkiego zaangażowania twórców, trafiające w masy, a nie w pojedynczych widzów.

Na jakim etapie? Przestałem to oglądać to po I sezonie, bo wykończyło mnie to, co widziałem. Tego po prostu nie umiałem oglądać. Co odcinek, to praktycznie to samo. A co do bogactwa superbohaterów... Przecież Biedronka i Czarny Kot to bogate dzieciaki z bogatych rodzin, które właściwie nie mają na co narzekać. Możliwe, że w kolejnych sezonach poszli do przodu, ale po I sezonie załamany odpuściłem. Obejrzysz jeden odcinek, to jakbyś obejrzał wszystkie. To było żenujące. Gdyby to miał być serial typu "FINEASZ I FERB" czy "ZWARIOWANE MELODIE", gdzie powtarzalność żartów jest oczekiwana, schematyczność jest, tylko szczegóły inne i zwariowany humor, to OK. Ale tutaj miała być akcja poważna i wyszło... Jak wyszło.

A jeśli chodzi o wątpliwości... To były raczej zarzuty, nie wątpliwości. I trudno jest chyba zaprzeczyć, że są one zasłużone. A zwłaszcza dotyczące wątpliwej jakości przebrania postaci. Już Superman był żałosny z tym swoim przebraniem, ale miał przynajmniej ciekawe przygody. A tutaj... Szkoda słów.

Ale zaznaczam - to tylko moja opinia, nikt nie musi jej podzielać.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

No niby opinia, ale bardzo nie pochlebnie wyrażasz się o społeczeństwie, mogłeś to sobie darować i zostawić samą opinie o serialu.

Zaangażowanie było dość duże, dzięki masie teorii robionych na podstawie sezonu 1. Była masa pytań na temat rodziny Adriena i Chloe, ich powiązań i wielu niewyjaśnionych kwestii, a wskazówki były porozrzuczane po wielu odcinkach. Niektóre rzeczy zostały dopiero po latach odkryte, takie jak QR kody na plakatach w mieście, czy też tajemnica zegarka z odcinka Czasołamaczka. Nie powiedziałbym, by produkcja robiła z widza idiotę, jeżeli go zachęca do takich rzeczy.

Jakość zawsze stała moim zdaniem na najwyższym poziomie, ale w najowszym sezonie doszło "Continuity of Story" i troche więcej dramy i zobowiązań dla głównej bohaterki. Dlatego myśle, że jeżeli już miało coś zostać poprawione, to zostało to już zrobione.

Oczywiście schemacik dalej ten sam, ale z wieloma modyfikacjami. Wielu zakumizowamych złoczyńców w jednym odcinku, zamiast złoczyńca inne zagrożenie, Władca Ciem wysyłający pomocnice na dodatkowe misje, łączona akumizacja i wiele innych rzeczy.

Rozumiem, że kostiumy to kwestia gustu. Te zostały zaprojektowane z myślą o prostocie, poniewaaż pojawiają się w każdym odcinku. Byłby problem, gdyby były za bardzo pstrokate.

Dla porównania możesz oblukać designy dla nowych bohaterów. Mi się osobiście podobają, ale jak powiedziałeś każdy ma swoją opinię.

https://imgur.com/a/oYJ9U2Q

Hypno_Gold

Może i mogłem zostawić opinię tylko o serialu. Musiałem jednak powiedzieć również i to, aby zauważyć, co powoduje istnienie takich tworów jak ten serial. Nie jest on oczywiście najgorszy z możliwych, ale zdecydowanie daleko mu do doskonałości, a jeżeli wciąż powstaje i do tego zbiera niezasłużone moim zdaniem pochwały, a ludzie jakby obawiają się go krytykować, żeby nie spotkał ich hejt ze strony wiernych fanów, to czyja to wina? Niestety społeczeństwa, które nie pozwala już tworzyć bardziej ambitnych produkcji i tworzy po prostu... takie coś.

Zaangażowanie być może rzeczywiście jest dość duże, ale nie wiem. Po pierwszym sezonie sobie odpuściłem widząc, iż serial zmierza po prostu donikąd i jakoś wciąż nie przybliżamy się do rozpracowania najistotniejszych spraw i ostatecznej rozprawy z głównym czarnym charakterem. Jeżeli zatem kolejne sezony podniosły nieco poziom serialu, to plus dla twórców. Niestety, jak to zostało wyrażone w Twojej opinii - schemat wciąż pozostaje taki sam. Po prostu dla poprawy dodali kilkanaście nowych postaci, które właściwie są chyba tylko po to, aby być i nic poza tym. No, może jeszcze po to, aby komplikować losy bohaterów pozytywnie bądź negatywnie - w zależności od sytuacji. Niestety, to nie podnosi poziomu serialu, jeżeli schemat wciąż jest taki sam. Gdyby to był serial typu "INSPEKTOR GADŻET", to schematyczność jest zrozumiała i właśnie ona jest przyczyną wielu śmiesznych sytuacji. Tutaj jednak próbują nas przekonać, że akcja ma być poważna. Jednak... Sprawa wrażenie chwilami groteski. Trudno powiedzieć, czy mamy śmiać się, czy raczej płakać. Śmiać się, że dzieciaki tak uwielbiają serial, który jest raczej przeciętny, bo daleko mu do zachwycającego, a do arcydzieła jeszcze dalej - czy może raczej płakać, że coś takiego serwują dzieciakom. Kiedyś dzieciom serwowano ambitne bajki albo po prostu zabawne, poprawiające humor zwariowanymi przygodami bohaterów. To niestety nie kwalifikuje się ani do jednej kategorii, ani do drugiej. Gdyby to miała być np. parodia "SAILOR MOON", to nie ma sprawy - ale to zżyna z tego anime jedynie schemat i ogólny zarys pomysłu na przygody bohaterów i właściwie... tyle. Nie bierze przykładu z tego anime, gdzie akcja stopniowo szła do przodu, choć były odcinki sprawiające wrażenie, że wszystko jest schematyczne, ale potem nagle BACH! Akcja posuwa się do przodu, odkrywamy ciekawe rzeczy, coraz bliżej jesteśmy pokonania głównego szwarz charakteru i finałowa walka! Potem kolejny sezon to walka z nowym wrogiem. I kolejne to kolejni wrogowie. I nigdy nie wiemy tak właściwie, co nas czeka - poza tym, że będzie dużo akcji i potrzyma nas ona w napięciu. Tutaj niestety tego powiedzieć nie możemy. Schematyczność to wada odbierająca serialowi cały urok. Modyfikacje niewiele tu zmieniają, choć plus już za samo to. Niestety, jeżeli chcą stworzyć serial, który zostanie na zawsze hitem, to wciąż im do tego daleko. Stawiam 100 do jednego, że za kilka lat, gdy serial przestanie być produkowany, nikt o nim nie będzie pamiętał. No, może ktoś tam jeszcze zachowa go we wspomnieniach, ale kolejne pokolenie nawet go nie obejrzy. Uzna, że szkoda jego czasu i wciągnie się w kolejny tasiemiec dla młodzieży pełen efektownych walk bez poważniejszego przesłania, który także zostanie zapomniany na rzecz kolejnego itd. Krótko mówiąc - teraz to fenomen, ale za kilka lat wątpię, żeby ktoś w ogóle go kojarzył. Przykładowo ile osób uwielbia dzisiaj "ZMIERZCH"? Bardzo mało kto, a jeszcze kilka lat temu to był fenomen, obowiązkowa pozycja dla każdej nastolatki. Potem wszyscy powoli zaczynali o tym zapominać i tylko to, że telewizja od czasu do czasu to puszcza sprawia, że nie popadnie całkowicie w zapomnienie. A z kolei taki klasyk jak "SAILOR MOON" czy klasyk komediowy "INSPEKTOR GADŻET" pozostaną wieczne i na zawsze utkną w pamięci i sercach widzów :) Jaki zatem stąd wniosek? Że twórcy dają widzom po prostu papki w postaci odgrzanych i rozgotowanych kotletów lub miszmasz powstały ze złączonych nieudolnie kawałków klasyków, które wciąż mają wielbicieli. A kto temu winien? Społeczeństwo - kolejne pokolenia pozwalające, aby takie coś miało miejsce. Stąd moja krytyka.

Jeśli chodzi o kostiumy bohaterów, poważnie są one naiwne i niby chcą nam wmówić, że Biedronka i Czarny Kot nie tylko nie zostali nigdy rozpoznani przez czarny charakter, ale jeszcze sami siebie nie poznają? Poważnie serial traktuje widza jak idiotę, jeżeli mu to wmawia. A co do tych strojów dla nowych bohaterów... Szczerze? Wyglądają jakby dziecko zaprojektowało kostiumy na bal maskowy i to jeszcze w podstawówce. Biedronka wygląda jeszcze fajnie, kostium ładnie podkreśla jej kształty xD Dorosła dziewczynka w takim stroju musi wyglądać oszałamiająco :) Tak czy siak zdecydowanie produkcja dla dzieci, ale takich... mało wymagających. A szkoda.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Nie sądze by zostało to zapomniane, gdyż po zakończeniu są w planach spinofy i poszerzenie uniwersum o inne seriale w tym samym świecie. Jest ich jak na razie 5 albo 6 zapowiedzianych.

Ja tam trzymam się swojej opinii i myśle, że jest to jedna z bardziej ambitniejszych produkcji ostatnich lat. Krytycy z imbd są bardziej pochlebni i myśle, że coś w tym jest.

Nie uważam by podążanie za schematem było czymś złym i odbierało powagę niektórych odcinków. Polega on tylko na posiadanie problemu w każdym odcinku, który pod koniec jest rozwiązywany. Taki schemat, to można podpiąć pod wiele seriali.

Ukrycie tożsamości za maskami zostało mniej więcej wyjaśnione w serialu, więc ocenianie go tylko przez pryzmat sezonu 1, który ma być tylko wprowadzeniem do uniwersum, gdzie pierwszy wątek fabularny mamy dopiero w ostatnim odcinku s1, Lisica, nie jest sprawiedliwe.

A to co dzieje się z niektórymi postaciami, ma głębsze przesłanie. Ale by to zobaczyć trzeba wyjść poza ten sezon 1. Może jednak pochwały są zasłużone?

Hypno_Gold

A ja jednak jestem dobrej myśli. Marka kiepska musi w końcu stracić fanów, gdy za długo jest wałkowana i coraz dłużej jest ciągnięta. W końcu nawet "GWIEZDNE WOJNY", odkąd kupił je Disney, zamiast zyskiwać fanów tylko je powoli zaczynają tracić, bo powtarzają te same błędy i robią masówki tylko dla kasy. Dzieciaki to może zachwycać, ale jak dorosną, przejdzie im. Z tym serialem będzie tak samo. Dorosną dzieciaki i przestaną to lubić, a z czasem o tym zapomną. A z kolei super seriale uwielbiane przez każde pokolenia pozostaną wieczne.

Ambitniejszych? Cóż... Jeżeli poprzez "ambitne" masz na myśli "ambitny skok na kasę, bez serca i przesłania", to rzeczywiście. Dzisiaj szczytem ambicji dla twórców filmowych jest niestety właśnie to.

Wiesz, są schematy i schematy. Schemat przesłania, czyli walki ze złem i z problemami, to dobry temat do powracania. Z kolei schemat fabuły odcinka, która zawsze jest taka sama, tylko drobne różnice są wprowadzane, to już jest po prostu żenujące i aż żal jest na to patrzeć. W taki sposób ciągnąć mogą serial jeszcze kilkanaście lat jak choćby "POKEMONY", które miały w kilku sezonach super potencjał i co? I jak zwykle wyszło z tego to, co wyszło.

Nie chodzi o maski, tylko o beznadziejny strój. Superbohater musi być przebrany porządny, żeby go nikt go nie poznał - patrz Batman czy Spiderman, a nawet weź choćby Zorro. To są stroje bohaterów walczących ze złem, którzy nie chcą być rozpoznani. Z kolei beznadziejny strój, który każdy człowiek nawet o ograniczonej inteligencji musiałby by ich poznać, odbiera serialowi realizmu, zwłaszcza wciskając nam, że nikt ich nie poznał przez tyle odcinków. Co tu jest zatem niesprawiedliwe?

A jakie to wszystko, co spotyka bohaterów, ma znaczenie, kiedy serial po prostu wciąż wałkuje jeden i ten sam temat ze schematyczną fabułą każdego odcinka i wciąż nie zmierza do epickiego końca? Może jednak krytyka jest zasłużona? :) Poza tym powiedziałem - to jedynie moja opinia i nikt nie musi jej podzielać. Ale cóż... Jeżeli serial ma tyle sezonów i wciąż z góry możesz powiedzieć, co wydarzy się w odcinku i fabuła wciąż nie zmierza do epickiego końca, a bohaterowie wciąż nawet o milimetr nie posunęli się do przodu, żeby pokonać tego głównego złego... To ten serial jest po prostu KIEPSKI przez duże K. Chyba, że mowa o "INSPEKTORZE GADŻECIE", ale to serial komediowy i tam schematyczność fabuły odcinków była pożądana. Zresztą i tak w późniejszych odcinkach odeszli od schematycznej fabuły i zaskakiwali dobrze widzów, a zatem skoro nawet komediowy serial, nastawiony tylko na dobrą zabawę u widzów, może to zrobić, to dlaczego nie może tego zrobić serial PODOBNO ambitniejszy?

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Fabuła jest robiona z sercem, solidnym przesłaniem i mocnymi życiowymi lekcjami. Mam na myśli to co się stało z Chloe i Kagami później, ale skoro oceniasz książke tylko po przeczytaniu pierwszego rozdziału, nie jest to absolutnie konstruktywna i dobrze zbudowana opinia.

Ale show nie posiada schematu "fabuły odcinka, która zawsze jest taka sama" nic podobnego. Nigdy nie zdarzyło się, by którekolwiek 2 odcinki stojące obok siebie poruszały ten sam wątek.
Każdy odcinek jest o czymś innym, jeden może być dedykowany głównej bohaterce i jej obowiązkach, drugi może być o wyborach klasowych, inny o Gabrielu i Adrienie. Fabuła zawsze jest inna, tylko układ ten sam. Nie wpakują przecież najważniejszych wątków na początek a nieistotne na koniec, to tak nie działa i nie powinno to tak działać. Korzystają ze schematu przy przekazywaniu histori, czyli spokojny wstęp (choć tu jest wiele wyjątków), sytuacje życiowe bohaterów, prawdziwy motyw odcinka i rozwiązanie akcji (albo cliffhanger), taki schemat.
Schemat, który absolutnie nie pozwala "z góry moc powiedzenia, co wydarzy się w odcinku".

A to ciekawe, bo takiego Supermana nikt nie może rozpoznać, gdy tylko zakłada swoje okulary xD

Fabuła nie jest oparta tylko na pokonywaniu zła. Generalnie to nie ma to większego znaczenia, czy dorwą Władce czy nie, bo nie jest to ich główne zadanie. Serial cały czas się posuwa pod innymi o wiele ważniejszymi względami, takimi jak progres w sferze miłosnej Marinette, relacje między Adrienem i jego rodziną czy wiele innych wątków, które doszły po sezonie 1. To nie Sailor Moon w którym główne zadanie to dopaść złola

ocenił(a) serial na 8
Hypno_Gold

Jeżeli się nie dopadnie złola to znaczy, że nic nigdzie nie idzie, mówiąc o Inspektorze Gadżecie, to nigdy tego Klausa nie dopadli, co nie znaczy, że nic kompletnie tam nie szło, bo generalnie to było pare kluczowych wątków

ocenił(a) serial na 8
Hypno_Gold

*jeżeli się nie dopadnie złola, to nie znaczy, że nic nigdzie nie idzie. Literówka

Hypno_Gold

Ale to wszystko, co mówisz, to tylko postacie drugoplanowe. Rozumiesz? TYLKO drugoplanowe. Tutaj trzeba rozwinąć postacie główne. A jaki mamy ich rozwój? ŻADEN! Jaki idiota rozwija w swojej produkcji postacie drugoplanowe kosztem głównych? Tylko ktoś, kto wyraźnie przestał o te postacie dbać. A poza tym jeszcze coś. Jakie ma niby znaczenie, że postacie są ciekawe? Fabuła wciąż jest schematyczna, w kółko mamy to samo. Co mnie zatem obchodzi jakaś postać drugoplanowa, skoro główna jest beznadziejna i wciąż nie potrafi zdobyć mojej sympatii? Mówisz, że odcinki są wciąż schematycznie zbudowane. I to mi wystarczy. Mam w nosie rozwój jakiś tam postaci, które raz są, sto razy ich nie ma i równie dobrze w ogóle by ich mogło nie być. Ja nie oglądam dzieła dla postaci z tła, tylko dla głównych postaci. A skoro one są denne... Nie idą w ogóle do przodu, żadnego rozwoju... Zresztą nawet gdyby był, to ile w kółko można oglądać jeden i ten sam schemat każdego odcinka? A przecież mówisz, że tak właśnie jest. Zatem...

Fabuła inna, tylko układ ten sam. No właśnie i to jest problem. Fabuła może sobie wymyślać niesamowicie ciekawe sprawy. Co z tego, skoro zawsze zmierza do jednego i tego samego finału? Że Biedronka i Czarny Kot kretyńsko przebrani walczą z jakimś złym, który właściwie zły nie jest, bo omotał go Władca Ciem, początkowo przegrywają, nagle Biedronka ratuje oboje swoim fartem czy jak to tam się nazywa, Kot macha pazurami, zły dostaje łupnia, Władca Ciem ich przeklina, ale znowu ma kolejny plan i kolejny odcinek... idzie w tym samym kierunku. Zrozum - nieważne, ile wsadzisz ciekawych opowieści w serial. Jeżeli wszystko w każdym odcinku zmierza do jednego i tego samego i przebieg walki ze złem właściwie wciąż jest taki sam, to można w buty sobie dodatkowe atrakcje schować, bo całość cały czas psuje schemat. To, co mówisz właśnie ja uważam za minus - bo gdyby powiedzmy było tak, że początek jest niewinny, widzimy osobiste życie bohaterów, potem pojawia się ten zły i coś knuje, walczymy z nim, wygrywamy, ale za każdym razem walka wygląda inaczej, wygrana wygląda inaczej, czasami ktoś z tych złych ucieknie i trzeba walczyć z nim w kolejnych odcinkach... Albo w pazurki bohaterów wpadają jakieś wskazówki wskazujące im, gdzie i kim jest Władca Ciem i stopniowo w kolejnych odcinkach docierają do zagadki jego tożsamości i do jego kryjówki, a potem mamy BUM! Wielki finał, kilka ostatnich odcinków stanowi jedną całość z napisem C.D.N. na końcu i widzimy w nich decydujące starcie - to by było coś! Po prostu żeby za każdym razem walka wyglądała inaczej, żeby czasami zło uczynione przez ofiary Władcy Ciem nie było tak łatwo usunąć... Żeby czasami zmusić do myślenia. A tutaj zły zostaje pokonany, wszyscy są happy, wszystko naprawione... Niby fajnie, ale... Czasami odcinek powinien być bardziej mroczny. Czasami powinien zmuszać do myślenia samych bohaterów, aby zwątpili oni w to, czy walczą po właściwej stronie. Albo czasami musieli połączyć siły z tym złym, aby coś dokonać. Albo ktoś z bohaterów udaje, że zdradza, aby podejść tego złego i go pokonać... Boże, jest masa możliwości. I każdy sezon powinien być o walce z innym głównym wrogiem i jego pomagierami. Byłoby ciekawiej. "CZARODZIEJKA Z KSIĘŻYCA" początkowo też sprawia wrażenie, że każdy odcinek ma jeden i ten sam schemat, a potem mamy wielkie bum i akcja zaskakuje na każdym kroku. Tutaj tego po prostu brak. Zwyczajnie brak. Z góry wiemy, że Biedronka i Czarny Kot nigdy siebie nie poznają, nigdy nie powiedzą, że się kochają jako prawdziwi ludzie, nigdy nie znajdą Władcy Ciem, bo nawet nie robią nic, żeby go znaleźć. I w ten sposób możemy ciągnąć serial w nieskończoność. A jak dzieciaki wyrosną, to zrobimy reboot i ruszymy od nowa. Przecież to właśnie do tego zmierza.

Ech, weź mi Supermana nawet nie przypominaj. Idiotyzm i tyle. Batman - ten to był dopiero gość. Weź sobie zobacz klasyk kina animowanego, czyli "BATMANA" serial animowany z lat 1992-1995. Tam jest pokazany sposób, jak należy takie seriale tworzyć. Tam widać pasje, dobre pomysły należycie rozwijane... No, a kostium bohatera mówi sam za siebie. Tu można uwierzyć, że bohatera nikt nie pozna, bo jest dobrze przebrany i dobrze maskuje swoją prawdziwą tożsamość. Uwielbiam ten serial. To jest klasyk, który nikt nigdy nie zapomni. Z kolei przygody Biedronki i Czarnego Kota... Za kilka lat może ktoś jeszcze ich zapamięta i czasami do nich wróci. Choć wątpię. To nie jest ten poziom. I zanim ktoś powie, że Batman nie był serialem dla dzieci, odpowiem: był. Był kierowany dla młodych widzów. Bywał groźny i niekiedy przerażający, ale był także dla dzieciaków, którym pokazał, że życie bywa trudne, a walka ze złem to nie zabawa. Ale można sobie poradzić, przy wsparciu przyjaciół i własnej pomysłowości. Poza tym poważna produkcja animowana sprawiała, że szybciej dojrzewaliśmy. Sam serial nie traktował dzieci jak idiotów - nie rzucał nam dwoje dzieciaków ubranych jak na bal maskowy i to w podstawówce i nie wciskał nam kitu, że nikt ich nie pozna. A wrogowie byli serio źli i pokonanie ich wymagało poważnych starań. Żaden odcinek nie miał schematu fabuły, niekiedy mieliśmy napis C.D.N. w najlepszym momencie i dopiero kolejny odcinek wszystko wyjaśniał. A postacie... REWELACJA! Szkoda, że przerwali go w tak dobrym momencie. Ale za to dali dwa filmy pełnometrażowe uzupełniające fabułę, zatem nie jest źle :) Krótko mówiąc - jeżeli tworzyć seriale o superbohaterach, to tylko w taki sposób :)

Aha. No to jeżeli nie chodzi tu przede wszystkim o zniszczenia zła, to nie mamy o czym rozmawiać. Jeżeli wszystko to jest tylko tłem do idiotycznych miłosnych podchodów dwójki nastolatków, których nie umiem polubić za ich chroniczną głupotę, która jest przerysowana i to tak mocno, że aż trudno w nią uwierzyć... Jeżeli walka ze złem to tylko tło... To nie mamy o czym rozmawiać.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Postacie o których wspominałem są oficjalnie oznaczone jako pierwszoplanowe, nie drugo.

Zgadza się, głównym wątkiem jest wątek miłosny (a także relacje między postaciami) o tym jest właśnie show. Jest to w opisie serialu, więc nie wiem dlaczego ktokolwiek jest tym faktem zdziwiony.

Zgadza się, walka ze "złem" (generalnie to Władca wcale taki zły nie jest jak się okazało i generalnie to ja mu kibicuje) to tylko tło, albo jak niektórzy uważają "zapchaj dziura" do shipów i nastoletniego życia bohaterów. Także ok, skoro mówisz, że nie ma o czym rozmawiać to ok.

Myśle, że zupełnie nie trafiłeś z show i spodziewałeś/łaś się zupełnie czego innego, niż tych głównych powodów, dlaczego jest tak popularny wśród dzieci i młodzieży

Hypno_Gold

Pierwszoplanowe czy drugoplanowe, to akurat bez większej różnicy. Nawsadzają masę postaci i rozwijają kosztem rozwoju głównych bohaterów. Kto tak robi?

A owszem, jestem zdziwiony, bo jak widzę plakat dwójki osób w strojach superbohaterów, to oczekiwałbym walki ze złem jako głównego motywu serialu. To jest po prostu oszukiwanie widza i wprowadzanie go w błąd.

No, nie ma o czym rozmawiać, bo jeżeli walka ze złem to tylko dodatek, właściwie "zapchaj dziura" do ukazania nastoletniego życia bohaterów, to nie wiem, co mógłbym powiedzieć. Poza jednym... ZAŁAMKA! Jestem po prostu załamany. Kiedyś seriale o superbohaterach były o walce ze złem, a dodatkowym wątkiem było ich życie osobiste i było wszystko ciekawie ułożone i to tak, żeby widz nie czuł niedosyt. A teraz... Robią odwrotnie. Po prostu żal. Jak ja byłem dzieckiem, lepsze bajki robili.

Możliwe, że nie trafiłem z show. A tak, spodziewałem się czegoś zupełnie innego. I dlatego jestem zawiedziony. A że dzieciaki są zadowolone... No cóż... Ja uważam, że długo ten fenomen nie potrwa. Góra kilka lat i potem przyjdzie nowy serial, nowy fenomen, a dzieciaki teraz zachwycone tym serialem zaczną same z siebie się śmiać, że coś takiego lubiły. Czas pokaże.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Wydaje mi się, że tylko ten serial zaczął tak robić. Jest mnóstwo odcinków wprowadzających postacie, które potem nie dostają większej uwagi, ale pojawiają się w przyszłych odcinkach na przykład trójkami i czwórkami i budują plot dla następnego odcinka i pomagają w relacjach innych bohaterów.

Tak, czas pokaże, czy ten trend się utrzyma

Hypno_Gold

Oby tylko ten serial tak robił, bo szkoda by było, żeby inne szły w jego ślady. Inaczej otoczy nas chałtura i to najgorszego sortu. Jeżeli już nas nie otacza, bo patrząc na stan współczesnej kinematografii i tego, czym karmi się w telewizji dzisiejszą młodzież, to po prostu... Po prostu szkoda słów. Właśnie, wprowadzają postacie na jeden odcinek, dają im mnóstwo czasu w tym odcinku tylko po to, aby już potem nie skupiać się na nich, co najwyżej pokazać je całą paczką, jak pomagają raz czy dwa bohaterom. I nic poza tym. Rozumiem, gdyby to były postacie powracające co kilka odcinków lub mające pojawić się w serialu raz czy dwa i na tym koniec... Ale wsadzać je do fabuły, dawać im cały odcinek uwagi tylko po to, aby robiły za tło i równie dobrze mogłoby ich nie być... Dla mnie to beznadziejny pomysł.

Otóż to. Czas pokaże, jak to będzie z tym trendem. Ale jak dla mnie każdy trend kiedyś mija i ten też to spotka.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

No. Potwierdzili spore szanse na sezon 6 i 7 ostatnio xD A ten nowy odcinek w Nowym Jorku pobił podobno jakiś rekord oglądalności na amerykańskim Disney Channel. Czas raczej pokazuje, że popularność dopiero się zaczyna

Hypno_Gold

Być może, bardzo być może, ale co z tego? To tylko wielka ekscytacja u głupich dzieciaków, które nie znają lepszych bajek, bo się na lepszych nie wychowali. Poza tym to taka słomiana popularność. Zobaczymy, czy za kilka lat wciąż będzie tak kochany przez publikę. Jestem pewien, że nie, bo powstanie kolejny kicz, który go przebije efekciarstwem i działaniem pod publikę kosztem dobrej fabuły i ciekawych postaci. Zrobią kolejną bajkę o naparzających się z demonami czy innymi takimi dzieciakami i Biedroneczka z Kotkiem pójdą się bujać. Tak jak poszły się bujać inne bzdety, jakie kilka lat temu były popularne, a dzisiaj mało kto chce je oglądać. Taka kolej rzeczy. A z kolei filmy i bajki prawdziwie genialne będą wieczne! Będą wiecznie miały swoich fanów. A Biedronka i Czarny Kot mogą dopiero zaczynać popularność i co z tego? To nowość, a ludzie są głupi, lubią nowości nawet beznadziejne. Nowość zawsze ich bawi. Ulegają jak owce w stadzie tym samym zachowaniom i podlegają euforii, która jest bezmyślna i dyktowana przez dobry PR. Ale i to minie. Przyjdzie kolejny serial, któremu zrobią dobry PR i wszyscy zapomną o tym, co dzisiaj kochają. Taka ich natura. I zresztą też taka natura tego typu bajek. Nie ma w nich serca, dlatego nie ma trwałych uczuć ze strony fanów.

ocenił(a) serial na 8
kronikarz56

Nw, jest popyt na tatuaże z Mira, więc wieczny ślad pozostanie u tych dziesiątek tysięcy osób z pewnością

Ponadto pisarze idą fanom na wskroś na okrągło. Zag ma polityke 100% antyfanservicu, także to "działanie pod publike" coś im nie wychodzi, jeżeli taki miał być cel

Z tym bujaniem się Biedroneczki i Kiciusia to też dużo osób by chciało, ale już znaleźli sobie innych partnerów miłosnych i nic z tego nie będzie

Gdyby nie było serca, to nie byłoby fandomu. Fandomy właśnie charakteryzują produkcje z pasją. Gdyby chodziło o samą popularność to byłoby to jak z tym Psim Patrolem czy inną Peppą, wysokie raringi bez niczyjego zaangażowania. A zdecydowanie tak nie jest

Hypno_Gold

Poważnie? Tatuaże z nimi? No nieźle. A to są takie trwałe tatuaże, czy raczej takie tymczasowe? W sumie Biedronka i Czarny Kot mają niezły tzw. disign, czy jak na to się mówi, zatem tatuaż byłby z tymi postaciami byłby całkiem niezły. A i na Pyrkonie cosplayerki Biedronki wyglądały... No, niczego sobie. Także jeśli o to chodzi, to cóż... To mi tam nie przeszkadza.

Nie wiem, jak to jest, ale pisarze napiszą byle badziewie wiedząc, że przyjdzie napalony czytelnik i to kupi, choćby to było najgłupsze na świecie. Także cóż... To, że pisarze masówki książki o ich przygodach tworzą, to jeszcze niczego nie dowodzi. Zobacz, ile książek powstało o innych beznadziejnych produkcjach, o których dzisiaj nikt nie pamięta. Kiedyś nastolatki napalały się na sagę "ZMIERZCH", zarabiali na tym twórcy miliony, a teraz co? A teraz prawie nikt tego nie pamięta i gdyby nie puszczali tego w telewizji od czasu do czasu, wszyscy by o tym zapomnieli. A kiedyś sprzedawali koszulki, piórniki, pamiętniki i Pan Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze z bohaterami tej sagi. A dzisiaj? Po prostu to się przejadało. Tutaj jest to samo. To jest fenomen na kilka lat. Minie i znowu ludzie zwariują na punkcie czegoś innego.

Nie o takie bujanie mi chodziło. Chodziło mi o to, że po prostu sobie pójdą i nigdy nie wrócą. Jak mówi ktoś, że możesz się bujać, czyli że możesz spadać i nie wracać i nie obchodzi go, co zrobisz. I tak samo będzie tutaj. Po pewnym czasie szał minie. Naprodukują jeszcze multum odcinków, a potem... Potem nawet fani się tym przejedzą. Jak jesz frytki codziennie, to tracą smak, nieprawdaż? A je kochamy, lubimy je jeść, ale nie można ich jeść codziennie i całe multum, bo przejedzą Ci się. Inaczej mówiąc, im więcej wyprodukują odcinków, tym szybciej dzieciakom się to przeje. Bo przecież ile pomysłów - dobrych pomysłów - starczy twórcom? Niewiele. Im więcej, tym gorzej. W końcu zabraknie im pomysłów, zaczną papugować stare, aż w końcu jakość spadnie do zera, jeżeli już nie spadła i teraz próbują się ratować dodając nowe postacie i nie wiadomo co jeszcze. Tak czy siak, Edward i Bella poszli się bujać, bo nikogo już nie obchodzą ich losy. Biedronka i Czarny Kot przeżyją to samo, bo zastąpi ich ktoś inny. Umarł król, niech żyje król. Tak działają współczesne produkcje.

A co do ma do tego fandom? Fandomy powstają na podstawie największych pierdół. A tutaj mają dobrą reklamę i tyle, dlatego tak jest to popularne. Reklamę, PR dobry i zarabiają na produkcji przedmiotów z postaciami z tych bajek. I tyle. Tyle tej popularności. A fandomy... Ja widziałem kilka z nich. Po prostu... jedno słowo: ŻAL! Nawet się nie przykładają do pisania ci autorzy. Tak czy siak, sprawa jest prosta. To dzieła nie ma serca. Serce miały bajki z lat 80 i 90, jeszcze z początków XXI wieku, czyli moje dzieciństwo. To były dopiero porywające bajki! Dlaczego ich nie przywrócą? Dlaczego ich nie emitują? Znaczy niektóre emitują, ale te najpopularniejsze. A inne z kolei, choć cudowne, już młode pokolenie nie pozna. A szkoda. Bo te produkcje miały serce. I co najważniejsze - wiedziały, kiedy skończyć opowieść. Dzisiejsze produkcje tego nie wiedzą, produkują byle co, multum odcinków o wątpliwej jakości, a głupia dzieciarnia to kupuje, ale już starszy widz czuje się zawiedziony, ale póki dzieciaki rządzą światem bajek, znajdzie się cwaniaczek, który zarobi na ich zachwycie. Przykre, ale prawdziwe.

Ale to oczywiście tylko moje zdanie. Nikt nie musi się z nim zgadzać. Strasznie mi brakuje produkcji z czasów, w których ja wyrosłem. Żal, że moje dzieci mogą potem wyrastać na tak infantylnych produkcjach.

ocenił(a) serial na 9
kronikarz56

Oglądam zarówno seriale jak Fineasz i Ferb, jak i Hannah Montana, widziałam wiele serii filmowych przykładów Igrzyska Śmierci, uważam, że miraculum to nie jest tylko "bajka dla dzieci" pierwszy sezon był dopiero wstępem serialu, nie ocenia się książki po pierwszym rozdziale, dopiero w kolejnych akcja zaczyna się rozkręcać, miraculum porusza nie tylko dziecinne tematy, jest w nim mowa o byciu odrzucanym przez rodzica, nieodwzajemnionej miłości, porzucenia swojego szczęścia na rzecz dobra ogółu, kolejnym razem wypadało by obejrzeć więcej niż parę odcinków by całość skrócić do formy że to bajka dla dzieci

Amelia_Osa

Wszystko to bardzo możliwe, ale mimo wszystko naprawdę nie umiem się do tego serialu przekonać. Może zniechęca mnie do niego to, że nawet jeżeli kolejne sezony posiadają więcej szarości i ciekawej fabuły, to jednak nie zmierza ona do niczego. Bo każdy serial prędzej czy później zmierza do punktu kulminacyjnego, czyli w takim wypadku ostatecznej walki dobra ze złem i miłości głównych bohaterów. Każdy porządny serial, także i animowany, tak robił. Ten tego nie robi i to mnie najbardziej razi. W ten sposób serial może być ciągnięty w nieskończoność i żerować na naiwności widzów wierzących, że będzie inaczej. Ale to jedynie moja opinia. Dzielę się nią tu, bo do tego ta strona służy. Nie chcę jednak dowodzić, że tylko ja mam rację. Po prostu mam takie właśnie odczucia względem serialu.

kronikarz56

Sama jestem w fandomie tej bajki i nie zgadzam się z tym. Jak się ją ogląda dłużej to się samemu przekona że ta bajka jest bardzo wciągająca

ocenił(a) serial na 10
Hypno_Gold

Serial traktuje widza jak glupiego. Yikes cringe

ocenił(a) serial na 8
KrzychuSwar

Może serial ma rację. Lol

Hypno_Gold

Obejrzyj odcinek 20 sezonu 1 i porównaj z odcinkiem 20 5 sezonu

ocenił(a) serial na 8
Justyna_Socha_filmaniak

Odcinek 20 Sezonu 5 to jest Revelation. Widziałem. I co w związku z tym?

Hypno_Gold

To moje inne konto nie chodziło mi o cb tylko o tego co pisał tę recenzję sr

kronikarz56

Faktycznie to dzieło ma swoje minusy, jednak Ty w swojej krytyce się zapędziłeś . Hypno_Gold słusznie zwrócił Ci uwagę na to, że ocenianie serialu po pierwszym sezonie nie jest właściwe. To tak jakbyś 2 godzinny film ocenił tylko po obejrzeniu pierwszych 20 minut. Część Twoich zarzutów są kompletnie chybione właśnie dlatego, że oceniasz całość na podstawie tylko części materiału. Uczciwa krytyka byłaby wtedy jakbyś napisał, że to co zobaczyłeś w pierwszym sezonie nie zachęca Cię do kontynuowania tego serialu. Ty jednak musiałeś iść w jakieś porównania z serialami z Twojego dzieciństwa. Dużo popisałeś dlatego nie wiem czy do wszystkiego się odniosę, postaram się jednak to zrobić do najważniejszych zarzutów z Twojego pierwszego postu. Pierwsze dwa zarzuty musiałbym uznać za kwestię gustu, gdyby nie fakt, że te wady występują także w produkcjach które uznałeś za dobre.

Ad1. Narzekasz na schematyczność, ale w wychwalanym przez Ciebie Sailor Moon również ona występuje i jest jej tam nawet więcej! Przecież w Czarodziejce nie tyle co odcinki są schematyczne to jeszcze całe sezony mają ten problem. Ostatnie zdarzenia z sezonu drugiego są przecież powtórzeniem tego co działo się w sezonie pierwszym. W pierwszym sezonie siły zła porywają Mamoru i robią mu pranie mózgu, w drugim robią to samo tyle, że z Chibiusą. W pierwszym sezonie Usagi w pewnym momencie się rozkleja i stwierdza, że nie chce dalej walczyć, do pionu doprowadza ją Rai, w drugim sezonie sytuacja się powtarza, tyle że, Rai zostaje zastąpiona przez Ami. W pierwszym sezonie ekipa zostaje praktycznie zdominowana przez wroga ale nagle Usagi odblokowuje swój potencjał i rozmiata wroga, w drugim sezonie mamy podobną akcję, z tym że Usagi dostaje jeszcze pomoc od Chibiusy. W mojej ocenie twórcy Miraculum nie byli aż tak wtórni w tworzeniu zakończenia sezonu.

Dobrze, ale porównajmy jeszcze potyczki z przeciwnikami zwykłych odcinków, bo też się uczepiłeś. W Czarodziejce walki w sumie cały czas przebieg wali wygląda zawsze tak samo. Czarodziejki walczą z wrogiem, ale ten daje sobie z nimi radę i kiedy ma już je na widelcu to wtedy zjawia się Taxido i ratuje im tyłki, po czym odpalają swoją główną broń i rozmiatają przeciwnika, potyczka w gruncie rzeczy wygląda zawsze tak samo, nawet jak jakiś schemat zostanie od czasu do czasu złamany to albo na krótko, albo zostaje zastąpiony innym schematem. Natomiast szczęśliwy traf w Miraculum to w sumie jest zawsze inny przedmiot i daje on zawsze inne rozwiązanie, nie było w sumie sytuacji aby dwóch różnych złoczyńców którzy byliby pokonani w ten sam sposób. Sposób wali i sposób pokonania przeciwnika jest w sumie zawsze dostosowany do przeciwnika

Ad2. Bardzo się pastwiłeś nad kiepskim przebraniem głównych bohaterów, że kiepsko kamuflują ich tożsamość, tylko znów w Sailor Moon jest ten sam problem i wygląda on jeszcze gorzej. Bo Adrien i Marinett mają jednak pełniejszy strój i ich tworze są zakryte maskami, gdzie czarodziejki mają tylko żeglarskie mundurki i diademy na czoło a też nikt ich nie rozpoznaje. Dodam od siebie, że poza strojem to Usagi zachowuje się tak samo jako zwykła dziewczyna co jako czarodziejka, i w jednej i drugiej sytuacji jest fajtłapą, gdzie Marinett jest niezdarna i nieco wycofana jako zwykłą uczennica, ale po przemianie w Biedronkę staje się bardzo zwinna i śmiało idzie do przodu.

No i teraz pytanie z mojej strony. Dlaczego jedno dzieło tak jedziesz za pewne błędy a inne z tymi samymi błędami jest już dla Ciebie jakimś wzorem do naśladowania? Domyślam się czemu tak jest, ale o tym dalej, na razie skupmy się na dalszych punktach.

Ad3. Fabuła idzie do przodu, bohaterowie są rozwijani (zarówno główni jak i poboczni), główny zły jest cały czas ten sam, ale zaczyna stosować nowe sztuczki, zyskuje sprzymierzeńców, dowiadujemy się więcej o mirakulach, tylko żeby to wiedzieć trzeba obejrzeć więcej niż jeden sezon. Wyjdzie, że się pastwię nad Czarodziejką z księżyca, ale tam pozornie szliśmy do przodu, jak się jednak przyjrzeć to się okaże, że często dostawaliśmy powtórkę z tego co było już wcześniej a zmiana była tak naprawdę kosmetyczna.

Ad4. Tutaj w sumie nie będę się rozpisywał. Różnie to bywało z herosami w bajkach niektórzy byli bogaci inni biedni, dla mnie to aż takiego znaczenia nigdy nie miało. Nadinterpretowałeś sobie to przesłanie, że Miraculum sugeruje nam, że tylko bogaci mogą być superbohaterami.

Dobra a teraz tak jak pisałem rozwinę to skąd najprawdopodobniej wzięło Ci się taka rozbieżność w ocenie dzieł które posiadają takie same błędy. Czarodziejkę z księżyca, Inspektora Gadżeta i wiele innych bajek które tak bardzo cenisz oglądałeś kiedy sam znajdowałeś się w grupie docelowej i byłeś wtedy mniej krytyczny w stosunku do tych dzieł, nie dostrzegałeś w nich ewidentnych błędów i braków logiki. Teraz sięgnąłeś po bajkę dla dzieci w momencie kiedy sam już jesteś dorosły i Twoja ocena jest już bardziej krytyczna, jesteś w stanie wyłapać więcej bzdurek w fabule. Uważam, że właśnie to jest przyczyną tak niskiej oceny tego dzieła, bo ja sam nieraz wracam do seriali którymi jarałem się w dzieciństwie i nierzadko jestem w szoku jak te produkcje były kiepskie.

Podsumowując, Miraculum ma oczywiście swoje wady i sam uważam, że twórcy nieraz mogliby się bardziej wysilić, ale jak na bajkę dla dzieci to wcale ta produkcja aż tak głupia nie jest. Nie jest ona gorsza od tych bajek z naszego dzieciństwa, po prostu jest ona inna.

albertos25

Możliwe, że się zapędziłem, ale tak czy inaczej, sezon 1 na tyle mnie zawiódł, że po prostu nie miałem siły tego dalej oglądać. Stąd właśnie moje podejście. Zresztą, może i tak jest, że troszeczkę się zmienia fabułą, troszeczkę więcej się dowiadujemy o miraculum i Władca Ciem stosuje nowe sztuczki itd. Mimo wszystko który to już sezon z rzędu i wciąż jeszcze ci dobrzy go nie dopadli? Naprawdę? Przypomina mi się serial Disneya o Zorro, gdzie pierwsze trzynaście odcinków to walka ze złym kapitanem, a potem on zostaje aresztowany, zło pokonane, ale pojawiają się kolejni wrogowie do pokonania i nowe przygody, także serial jest ciekawy i nigdy się nie można nudzić. Zatem przez 78 odcinków i cztery odcinki specjalne mamy sporo ciekawych przygód i nigdy nie ma nudy. A dlaczego? Między innymi dlatego, że nie ma cały czas tego samego wroga. Tutaj niestety ten sam błąd. Ten sam wróg tyle odcinków. Wiem, że w "INSPEKTORZE GADŻECIE" mamy ciągle tego samego wroga, ale tam o dziwo jakoś mi to nie przeszkadza. Zwłaszcza, że fabuła jest tak zabawna i tak doskonale parodiuje kryminały i filmy o Bondzie jednocześnie, wszak Clauf to parodia Blofelda, że w ogóle nie zwracam na to uwagi. Tutaj z kolei... Tutaj z kolei niestety to mi po prostu przeszkadza. Poza tym, co z tego, że wiemy więcej o miraculum i nieco wróg się rozwija? Ale bohaterowie pozytywni wciąż się nie rozwijają. Niestety, ale nie idą w ogóle do przodu. Ani nie zostali parą, ani nie odkryli swoich tożsamości i w ogóle... No i ta walka ze złem tyle się toczy i ciągle go nie namierzyli? To mnie irytuje i stąd krytyka.

A co do "CZARODZIEJKI Z KSIĘŻYCA", to muszę powiedzieć, że niestety masz rację. Pierwsze odcinki każdego sezonu to w sumie schematyczna fabuła, trzymająca się utartych schematów. Potem dopiero tak w połowie sezonu fabuła posuwa się do przodu i zaczyna stopniowo zmierzać do zniszczenia tego złego. Ale plus wielki tego anime - wróg w każdym sezonie zostaje zniszczony! Co za tym idzie, kolejny sezon ma kolejnego wroga, innego z inną motywacją, pokonanie go wymaga większego zaangażowania bohaterów, nowych mocy itd. Oczywiście nie oznacza to, że nie dostrzegam wad tego anime. Ma wady i to sporo. Ta schematyczności odcinków do czasu, aż w końcu zaczyna się posuwać fabuła do przodu, bywa irytująca. Te przebrania bohaterek też mało przekonują - niby sugerują nam twórcy, że to z powodu magii otaczającej bohaterki ich nikt nie może poznać, chociaż nawet masek nie mają, ale i tak to naciągane. Plus dla Czarodziejki z Wenus, która w pierwszych odcinkach i w mandze nosiła maskę zasłaniającą jej górną część twarzy. Potem wszak przestaje ją nosić? Po co? Nie można było nosić ją cały czas? I mundurki szkolne koniecznie? Chociaż wiem... Fetysz taki dla facetów. Ale i tak naciągane. Ale wielki plus dla anime za to, że mimo wszystko, po minięciu odcinków nie posuwających w ogóle fabułę do przodu, coś jednak się zaczyna dziać, wrogowie kolejno giną jeden po drugim lub przechodzą na właściwą stronę, także cóż... Wszystko w końcu zmierza do jednego wielkiego finału sezonu. Tutaj tego brak i to jest wielki minus.

No i oczywiście pamiętajmy o tym, że ta bajka ma być w dużej mierze podróbką klasycznego anime, o którym tu rozmawiamy. Ponieważ jednak to podróbka, nie może być lepsza, ani nawet w połowie tak dobra. Stąd moja krytyka. Wiem, że moje uwielbiane z dzieciństwa anime ma swoje wady i nigdy nie mówiłem, że nie. Ale jakoś umiem to wybaczyć, bo mimo wszystko plusów jest dużo więcej niż minusów. A tu minusów jest więcej niż plusów. To tak, jakby umieli papugować z klasycznego tylko wady, a nie zalety. Możliwe, że mój dorosły wiek ma na to wpływ i to nie bajka mego pokolenia też ma wpływ na moją niską ocenę.

kronikarz56

Z mojej perspektywy to wcale nie jest błąd, że w Miraculum mamy cały czas tego samego wroga. Tutaj nie ma jakiegoś tam drobnego rozwinięcia postaci, tylko solidny przeskok. Pierwszy sezon nasz oszukuje wmawiając nam, że mamy tu do czynienia z typowym bajkowym złoczyńcą który ma błahe motywy swoich działań, tymczasem okazuje się, że władca ciem ma całkiem sensowny i mocny motyw do podejmowania swoich działań. W drugim i trzecim sezonie zupełnie inaczej patrzysz na tą postać niż w sezonie pierwszym. Osobiście powiem Ci, że moim zdaniem to jeden z ciekawszych złoczyńców jakie możemy znaleźć w bajkach. Jego postać jest zbyt złożona i ciekawa aby pozbywać się go po jednym sezonie. Racje masz jednak w tym, że bohaterowie nawet nie próbują do niego dotrzeć. W Czarodziejce zarówno ekipa czarodziejek, jak i siły zła próbowały odnaleźć przeciwnika i robiły własne dochodzenia. A w Miraculum Władca Ciem opiera się tylko na swoich zakumizowanych pomagierach a Biedronka i Kot tylko czekają na jego kolejny ruch, chociaż obie strony mają już pewne informacje które pozwalają im znaleźć przeciwnika drogą dochodzeniową.

Dużym błędem jaki popełniasz, jest to, że traktujesz Miraculum jako kopie Czarodziejki. Widać tu faktycznie inspirację, ale jednak to są dwa odrębne dzieła w których chodzi o co innego. Czarodziejka skupiała się bardziej na samej walce z siłami zła, a Miraculum bardziej skupia się na motywach złych uczynków i na ich konsekwencjach. W Czarodziejce masz bajkowych przeciwników, bo a to ktoś jest kosmitą, a to przybyszem z przyszłości, uosobieniem zła itd, a w Miraculum główny złoczyńca (jak i jego pomagierzy) są ludźmi z całkiem ludzkimi problemami.

Skoro masz aż tak złe doznania po pierwszym sezonie to nie będę Cię na siłę ciągnął do oglądania dalszych sezonów, ale dalej bardzo dużo się dzieje.

albertos25

W sumie racja, posiadanie cały czas w serialu przez głównych bohaterów tego samego wroga nie musi być wcale błędem. Przykładowo przecież Doktor Clauf jako czarny charakter na cały serial o Inspektorze Gadżecie wygląda ciekawie. Ale podoba mi się to, że pod koniec serialu jego organizacja słabnie i on sam skupia się nie na akcjach, ale na wynajęciu morderców do zabicia Gadżeta, co mu się oczywiście nie udaje, a jego organizacja, choć nie jest to powiedziane wprost, ostatecznie upada. Rzecz jasna, znając go, na pewno, póki jest na wolności, może ją odtworzyć, ale zawsze widać, iż twórcy się postarali i nawet w tak komediowej bajce jak ta posunęli jakoś akcję do przodu. Tutaj niestety tego nie ma. Być może rzeczywiście Władca Ciem staje się potem bardziej rozbudowaną postacią, ale niestety... Sam widzisz, to właśnie błąd, że akcja w ogóle jakoś nie posuwa się do punktu kulminacyjnego, czyli ostatecznej walki dobra ze złem. Sam zatem dostrzegasz ten aspekt serialu, który niestety jest błędem. Postacie w ogóle nie próbują zmierzać do punktu kulminacyjnego. W każdym sezonie "CZARODZIEJKI Z KSIĘŻYCA", nawet jeśli najpierw mamy odcinki schematyczne, to jakoś tak w połowie sezonu to mija i stopniowo zmierzamy punkt po punkcie do ostatecznego starcia. Ci źli próbują dowiedzieć się, kim są główni bohaterowie, z kolei dobrzy próbują odnaleźć ich siedzibę i ich zniszczyć. I w końcu mamy coś, na co czekamy cały sezon - ostateczne starcie i finito. I wszyscy zadowoleni. Tutaj z kolei tego nie ma. Obie strony zapewne, jak mówisz, posiadają jakieś informacje, które mogłyby naprowadzić je na trop drugiej strony, ich kryjówki, tajemnicy itd. A co robią? Nic nie robią. Władca Ciem cały czas wykorzystuje pomagierów do akcji, a Biedronka i Czarny Kot nawet przez chwilę nie pomyślą o tym, aby uprzedzić jego ruch lub go ostatecznie zniszczyć. Po prostu sobie stoją i czekają, aż przyjdzie atak i dopiero wtedy biorą się do roboty. To naprawdę było dobre w pierwszym sezonie, ale w kolejnych już sprawia raczej kiepskie wrażenie. Pokazuje, że bohaterowie to idioci. Ja wiem, nastolatkowie, nie oczekujemy od nich geniusz godnego Holmes, ale może mimo wszystko mieliby oni coś więcej niż tylko ładne buzie i specjalne moce do walki ze złem i to dopiero wtedy, gdy to zło się objawia?

No i ostatnio zapomniałem odpowiedzieć, ale razi mnie to, że bohaterowie są piękni, młodzi, bogaci i w sumie nie mają większych problemów. Ja wiem, postacie z bajek Disneya też są zwykle piękne i młode, ale zobacz, jakie mają problemy. Poza tym nie wszyscy są piękni. Quasimodo chociażby albo Bestia. Daleko im do piękności. Ale zauważ też, że w bajkach Disneya, choć wielu je obecnie krytykuje, mało bohaterów ma bogactwo, piękno, pełną rodzinę i wszystko, o czym marzy. Mało który bohater Disneya ma to wszystko. Dżasmina czy Arielka mają niepełną rodzinę, mamy nie żyją, a one same duszą się w zamkniętym świecie konwenansów, obowiązków itd. A zatem nie są szczęśliwe. Choć może się wydawać, że czego one chcą od życia, skoro mają wszystko, to okazuje się, że wcale tego nie mają. Zwłaszcza Dżasmina, w jej osobie widzimy wyraźnie, że życie w złotej klatce nie jest wcale takie cudowne, jak się wydaje. Arielka ma większą swobodę działania, bo może pływać sobie, gdzie chce i kiedy chce, ale i tak ma pewne ograniczenia, których nie akceptuje. Ja wiem, Arielka to w dużej mierze zbuntowana nastolatka, ale trudno jej nie lubić. Zwłaszcza, że potem dojrzewa i sprawdza się jako żona i matka, choć nie ustrzega się od błędów. Jasminie więcej współczuć należy, bo w końcu jej życie było ograniczone konwenansami i żelaznym, żałosnym i źle zbudowanym prawem, które praktycznie nie tylko zabrania jej normalnie żyć, ale i poznać własnych poddanych, własny lud i w ogóle ludzi, którymi będzie kiedyś rządziła. To oczywiście tylko przykłady, ale też dowód na to, że nie zawsze piękno, młodość i bogactwo dają szczęście. I bohaterowie mają na serio nieraz poważne problemy. Zresztą w starych i dobrych bajkach Disneya dominują osoby biedne i pół-sieroty, które mają wszak dobre serce i wygrywają ze wszystkimi przeciwnościami losami. To mi się podoba. Dlatego nie przeszkadza mi, gdy są nastolatkami. A tutaj... Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby postacie były ciekawe i budzące moją sympatie, gdyby dojrzewały z czasem, ich miłość się rozwijała i mielibyśmy ładny związek. Problem w tym, że tego tutaj nie ma. Wciąż wszystko stoi pod tym względem w miejscu. Dodatkowo też mamy wyraźnie pokazane, że aby być superbohaterem, najlepiej bądź piękny i bogaty, bo biedota i plebs mogą co najwyżej być pomagierami Władcy Ciem. Może źle to odbieram, ale tak właśnie to widzę.

Przyznaję, tu masz rację. W "CZARODZIEJCE" rzeczywiście jest przede wszystkim walka dobra ze złem. Tutaj bardziej skupiamy się na motywach tych ludzi, których opanowuje Władca Ciem i czyni ich złymi, wyczuwając ich kompleksy i problemy i obiecując rozwiązanie ich w zamian za wierną służbę i zniszczenie Biedronki i Czarnego Kota. To jest ciekawe. Problem niestety w tym, że fabuła, jak już to wcześniej wspominałem, nie posuwa się do przodu ani trochę. Władca Ciem może do końca życia tworzyć kolejnych pomagierów, a Biedronka i Czarny Kot do końca życia się z nim bić. I nic się nie zmieni. Wciąż kolejne osoby będą padać ofiarą tego podłego manipulatora, a nasi bohaterowie nie zrobią nic, aby przerwać tę złą passę i pomóc tym ludziom. Także racja, to plus serialu, że skupia się na tych ludziach padającymi ofiarami Władcy Ciem, na ich motywacjach i konsekwencjach ich czynu. Ale kiedy akcja nie posuwa się jakoś do przodu, nie zmierza do punktu kulminacyjnego, to niestety... Niestety, ten plus przestaje mieć po pewnym czasie jakiekolwiek znaczenie. Bo nie szkodzi, że nie zobaczysz jednego czy dwóch odcinków. Obejrzysz jeden, to tak, jakbyś obejrzał wszystkie. Wiadomo, różnice są w fabule i w ogóle, ale główny zarys jest wciąż taki sam. Wiem, że ktoś mi zaraz rzuci, że jestem hipokrytą, bo w "INSPEKTORZE GADŻECIE" mamy podobnie. Ale tam jest to przynajmniej śmieszne i humor właśnie na tym schemacie się opiera. Poza tym twórcy byli pomysłowi i nie można się nudzić. A tu z góry możesz łatwo odgadnąć, co się stanie. I to nawet nie jest zabawne, tylko po prostu nudne.

Schemat serialu jest przecież taki sam: Marinette kocha się w Adrienie, on chyba w niej też, ale żadne z nich nie umie sobie tego wyznać i robią podchody do siebie jak pies do jeża, tymczasem komuś coś znowu nie wychodzi, Władca Ciem opanowuje go i oferuje mu zemstę oraz spełnienie marzeń w zamian za służbę, ten się zgadza, Władca zleca mu jakieś zadanie, Marinette zmienia się w Biedronkę, Adrien w Czarnego Kota, flirtują ze sobą, ale jakoś nie umieją się rozpoznać, walczą z tym złym, początkowo przegrywają, lecz wykorzystują swoją tajną broń i wygrywają, pomagier zostaje pokonany i Władca Ciem traci nad nim kontrolę. Władca się wkurza, ale nie zamierza odpuszczać, a nasi bohaterowie wracają do ludzkich postaci i znowu zaczynają do siebie się zbliżać jak pies do jeża. A ten, co narozrabiał, w jakiś sposób zostaje ukarany. Kolejny odcinek i dokładnie to samo. Tylko szczegóły inne. Co jakiś czas wsadzą do fabuły jakieś poboczne postacie, które są ważne tylko jakiś czas, a potem równie dobrze może ich nie być. No i cóż... Dzieciaki to może zachwyca. Ale mnie jako dorosłego widza, który lubi w bajce większą głębie, już nie. Gdyby to była chociaż komediowa bajka jak np. "TROSKLIWE MISIE", gdzie też fabuła dość przewidywalna, ale za to niesamowicie śmieszna, to by było w porządku. Ale tak... No, niestety...

kronikarz56

Mógłbym tak jak Ty odnieść się po kolei do konkretnych akapitów Twojej argumentacji, ale nie wiem czy w takim działaniu jest sens. Chodzi o to, że przez całą Twoją wypowiedź przewija się podstawowy błąd. Oceniasz dzieło którego nie widziałeś w całości. Przez to wypisujesz takie bzdury jak "fabuła się nie rozwija" , "akcja nie idzie do przodu", "bohaterowie się nie rozwijają". Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy w momencie kiedy obejrzałeś jeden sezon? Ja w drugim sezonie znalazłem rzeczy które w mojej ocenie podniosły poziom całego widowiska, skąd wiesz, czy gdybyś nie przestał oglądać, nie miałbyś podobnie? Jak pisałem nie nakłaniam Cię do oglądania całości, ale albo krytykuj konkretnie to co widziałeś, albo dokończ pozostałe dwa sezony i dopiero potem baw się w porównania Miraculum do Czarodziejki z Księżyca i Inspektora Gadżeta. Bo porównujesz kawałek jakiegoś dzieła z całością innego. Takie porównanie nie jest sprawiedliwe.

Druga dziwna rzecz w Twojej argumentacji jest taka, że podajesz jakąś rzecz za którą nie lubisz Miraculum, po czym dajesz przykład bajki w której jest ten sam problem, ale ta inna bajka już Ci się podoba. Bohaterowie Miraculum zbyt piękni i młodzi, gdzie w większości bajek Disneya też takich znajdziesz. A co do problemów jakie posiadają bohaterowie, to pragnę Ci zwrócić uwagę, że Adrien ma w sumie ten sam problem co wymieniane przez Ciebie Arielka i Dżasmina. Jego matka zaginęła około roku temu i nikt nie wie co się z nią stało (chociaż my jako widzowie się tego dowiadujemy), jest trzymany w złotej klatce. Dopiero niedawno zaczął uczęszczać do szkoły gdzie spotkał swoich rówieśników a nawet teraz nie może swobodnie się z nimi spotykać bo często jego ojciec nie zgadza się na to aby wyszedł na jakieś spotkanie z nimi. Tak więc on nie ma wcale tak różowo, ja osobiście z nim bym się nie zamienił.
Nie wiem też czemu aż tak bardzo czepiasz się też tej schematyczności. Prawda jest taka, że w większości bajek gdzie była walka dobra ze złem te schematy były i Miraculum wcale nie wypada na tle tych bajek gorzej pod tym względem. I to dzieło wcale nie jest tak przewidywalne jak Ci się zdaje, nie zawsze możesz być pewien jak zachowają się bohaterowie w danej sytuacji.

Z takich pomniejszych uwag. To w porównaniu do Inspektora Gadżeta piszesz o humorze, w Miraculum też on jest. Może akurat do Ciebie ten typu humor nie trafia, ale zobacz, że wielu (w tym także i mi) się on podoba. Zdecydowanie wole ten humor niż ten z Inspektora Gadżeta, gdzie w sumie gagi opierały się głównie o kretyńskie zachowania Gadżeta.

Skupisz się tak bardzo na wątku skrywanej miłości głównych bohaterów, ale przecież to nie jedyny ważny i ciekawy wątek w tym Uniwersum. Są jeszcze ciekawy wątek matki Adriena ; wątek relacji Adriena ze swoim ojcem. A jeszcze w gdzieś tam w powyższych komentarzach narzekałeś, że nie ma ukazanego problemu łączenia życia osobistego z pracą superbohatera?A to też jest poruszone, w kilku odcinkach.

albertos25

Chciałbym odnieść się do podstawowego problemu, który wyraźnie Ci umknął. Napisałem wyraźnie podczas pisanie pierwszych tego typu ocen. Mianowicie: TO TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA OPINIA. A zatem nie warto się nią przejmować, jeżeli się z nią nie zgadzasz. To tylko moja własna opinia, do której mam pełne prawo. Co z tego, że nie widziałem całości? Ważne jest to, że to, co zobaczyłem, w moich oczach okazało się takim chłamem, że nie mogłem po prostu siedzieć cicho. Musiałem powiedzieć, co o tym myślę, za bardzo mnie bowiem bolał stracony na ten badziew czas, abym miał to przemilczeć. Poza tym wyraźnie widać, że pomimo tych wszystkich zalet, jakie wymieniasz, serial wciąż nie posuwa akcji do przodu. W takim sensie, że nic tu nie zmierza do punktu kulminacyjnego, jakim jest ostateczna walka dobra ze złem i zniszczenie zła. Nic ku temu nie zmierza i nic nie zapowiada, że kiedykolwiek to się stanie. Już za samo to mam prawo to skrytykować. Dlatego krytykuję i teksty typu, że mam nie krytykować, możesz... Wiesz, co z nimi zrobić. Poza tym, o co chodzi? Zaznaczyłem, że to wyłącznie moja opinia i nikogo nie zmuszam do tego, aby ją podzielał. A oburzenie w tej kwestii by mnie irytowało, gdyby nie to, że mnie bawi. Bo żeby tak żałosny serial miał tak oddanych obrońców, którzy za kilka lat będą sami z siebie się śmiać, że lubili coś takiego? Naprawdę to lepsza komedia niż to, co kręcą dzisiejszy polscy reżyserzy.

Co do Adriena, to być może i ma takie problemy, ale co z tego? Uważasz, że w ten sposób można chłam podtrzymać, aby nie był chłamem? To za mało, uczynić jakąś żałosną i płytką przez większość odcinków postać bardziej ciekawszą, poprzez nagłe nadanie mu jakiś wątków smutnych, abyśmy go bardziej lubili. To za mało, aby ocalić cały serial. Może, żeby ocalić postać, ale nie serial. Poza tym daleko Adrienowi do postaci, o których mówiłem. One się rozwijały w trakcie fabuły, przechodziły różne etapy życia, zbliżały się do ukochanych osób i w końcu z nimi związały. A Adrien co robi? Stoi w miejscu. A zatem... Możesz mi zaraz powiedzieć, że nie znam całości, to nie mam prawa się wypowiadać. To odpowiedz mi wobec tego: Czy nie mam racji? Jeśli się mylę i Adrien w końcu przestaje być biernym idiotą, rozpoznaje ją jako Biedronkę, wiążę się z nią i oboje wspólnie, wiedząc o swoich tożsamościach, w końcu niszczą Władcę Ciem i wszystko się dobrze kończy? Jeśli na żadne z tych pytań nie ma odpowiedzi TAK, to cóż... Wobec tego wszystko to, o czym mówiłem, jest prawdą. Zatem naprawdę uważasz, że nie mam prawa do takiej oceny?

To prawda, wiele bajek ma pewne schematy realizowane stopniowo w trakcie rozwoju fabuły. I być może rzeczywiście nie zawsze można przewidzieć, jak bohaterowie zachowają się w danej sytuacji. To pewnie prawda, ale cóż z tego, skoro i tak wiemy, jak to się wszystko skończy? A co gorsza, bo to jeszcze można jakoś wytrzymać, ale wiemy dobrze, jak się to wszystko skończy. Czyli... NIJAK. Nic się nie zmieni. Władca Ciem nie dostanie żadnej nauczki, zwerbuje sobie nowych pomagierów i znowu będzie robił swoje. A nasi bohaterowie nie dość, że ani kroku w swoją stronę nie zrobią, to w stronę Władcy Ciem, aby go pokonać ostatecznie też nie zrobią. I wszystko będzie zataczać koło. Jeżeli to nie jest przepis na chłam, który będzie miał przerost formy nad treścią i jego jedyną zaletą jest to, że umie sobie robić dobrą reklamę i sprzedawać produkty związane z nim, dzięki czemu zarobi mnóstwo kasy, to nie wiem, na co to jest przepis.

Mała poprawka. Gagi z "INSPEKTORA GADŻETA" były o tyle zabawne, że raz, iż bohater jest takim debilem i farciarzem, że trudno się z tego nie śmiać, a po drugie mamy genialną parodię filmów o Bondzie i klasycznych kryminałów, co oczywiście wyłapie jedynie uważny widz, umiejący oglądać coś więcej niż tylko bzdury robione tylko dla kasy, pozbawione całkowicie serca. Bo plusem przygód Gadżeta jest to, że miały po prostu serce. Dodatkowo zawsze będę miał do niego sentyment, bo to bajka mego dzieciństwa i biorą w dubbingu do niej udział aktorzy, którzy byli częścią mego dzieciństwa, a którzy powoli odchodzą w niepamięć zastąpieni przez nowe gwiazdeczki, nie zawsze tak dobre, jak ich wielcy poprzednicy. Zawsze mam wielki sentyment do głosu Jarosława Domina w roli Gadżeta lub genialnej Krysi Kozaneckiej w roli Penny. Jej głos szczególnie mnie zachwyca, zwłaszcza, kiedy sobie pomyślę, że umiała podłożyć głos zarówno postaciom dorosłym, jak i dzieciom. Dzisiejszym aktorem brakuje bardzo tego talentu.

Naprawdę w kilku zaledwie odcinkach poruszyli problem łączenia życia osobistego z pracą superbohatera? Ojej, to niezwykłe! Od razu postawmy im pomnik, że zdobyli się na tak odważną decyzję w infantylnej jak mózgi twórców serialu. Od razu dajmy im Oscara, BAFTA czy inne nagrody. Bo na multum odcinków zaledwie kilka poruszyło tak istotną sprawę. Albo wątek matki Adriena czy relacji Adriena z ojcem. Raz czy dwa to poruszyli i od razu robimy im z tego powodu pochwały. Super, tylko co z tego, skoro na całe multum odcinków może kilka z nich zawiera takie wątki? A poza tym cały czas mamy to samo. Kiepskiej jakości walkę ze złem, która nie posuwa w ogóle fabuły całego serialu do przodu, a także w ogóle nie rozwijający się wątek miłosny, gdzie zakochana para nawet nie umie do siebie podejść i spróbować się bliżej poznać. Gdyby to dotyczyło tylko pierwszych odcinków, byłoby nawet dobre. Ale to dotyczy całego serialu. I jeszcze eksponują ten wątek jako jeden z najważniejszych. Eksponują go, a nawet nie umieją rozwinąć. Po prostu... cudownie.

Wracając do początku mojej wypowiedzi, to TYLKO i wyłącznie moja opinia. Mam do niej prawo, zwłaszcza, iż infantylne produkcje nie warto oglądać całe. Szkoda na to czasu. Skoro tak długi czas fabuła nie posunęła się do przodu i jak wynika z zapowiedzi, nic do tego nie zmierza, to po co na tracić czas? Lepiej włączyć sobie prawdziwych bohaterów w akcji. I nie mówię tu koniecznie o "CZARODZIEJCE Z KSIĘŻYCA", ale innych ciekawych i niebo lepszych serialach, jak choćby "BATMAN" z lat 90. To jest dopiero kreskówka. Szkoda, że lata 90 XX wieku twórców niczego nie nauczyły. Mogliby teraz tworzyć naprawdę wielkie hity, które będą wieczne. Bo fenomen Biedroneczki w kropeczki i Czarnego Kota tępego jak obuch młota przeminie kiedyś. A tak Batman z Kevinem Konorem w roli Batmana i Markiem Hamillem w roli Jokera będzie wieczny i zachowa wiecznie wiernych fanów w każdym pokoleniu.

kronikarz56

"WYŁĄCZNIE MOJA OPINIA" Używasz tego określenia jako tarcze przeciwko krytyce, ale tak łatwo się nie będzie. Może coś ustalmy. Jakie zachowanie jest w społeczności filmwebu najczęściej krytykowana? Ono, jest to wystawianie opinii na temat dzieła którego się w całości nie widziało. Osoba które opiniuje jakiś film którego nie widziała w całości zawsze znajdzie kogoś kto jej to wypomni. Ty zrobiłeś coś takiego tylko w stosunku do serialu. I tak bardzo jesteś zdziwiony, że Ci to ludzie wypomnieli? Ja i tak jestem w tym aspekcie wyrozumiały. bo uważam, że jak ktoś doszedł do połowy danej produkcji to już może się na jej temat wypowiedzieć bo jak coś do połowy było kiepskie to raczej nagle nie przemieni się w arcydzieło. Ty jednak do połowy nie doszedłeś z serialem. Na istniejący materiał jesteś w 1/3, biorąc poprawkę na to że są jeszcze tworzone kolejne sezony to można Cię przyrównać do kogoś kto obejrzał 20 minut z 2 godzinnego filmu i się wymądrza. "Co z tego, że nie widziałem całości?" Ono właśnie bardzo dużo. Gdybyś jeszcze trzymał się krytyki tylko pierwszego sezony który widziałeś to faktycznie można by sobie darować jakieś głębsze spory, ale Ty krytykujesz całe show, czyli także pozostałe sezony których już nie widziałeś, a to już mądre nie jest. Nie poznałeś wielu ważnych wątków i nie jesteś w stanie ocenić ich wpływu na ogólny poziom całej bajki. Widzę, że jesteś rozbawiony, mnie bawi to, że uważasz się za kogoś kompetentnego w wypowiadaniu się na temat czegoś czego nie widziałeś w całości

"....nagłe nadanie mu jakiś wątków smutnych...." Nie wiem co Ty robiłeś podczas oglądania, grałeś przy okazji w pasjansa, czy słuchałeś muzyki? Tu żadnej nagłości nie było. Od początku wiadomo było, że ojciec Adriena raczej jest sztywny i trzyma syna na uwięzi. Już drugi odcinek nam o tym mówi. O tym, że coś stało się z jego matką też wiedzieliśmy już w pierwszym sezonie, ale wtedy jeszcze nie znaliśmy szczegółów. "A zatem... Możesz mi zaraz powiedzieć, że nie znam całości, to nie mam prawa się wypowiadać" No właściwie to tak. Opinia na temat czegoś czego się nie widziało rzetelną opinią nie jest i w moich oczach się kompromitujesz robiąc coś takiego. Do wątku związku Adriena z Marinette się jeszcze odniosę później a wątek Władcy Ciem opisywałem w sumie już wcześniej.

Nie jest to wątek spojlerowy, a chętnie bym ci odpowiedział na trzeci akapit pytaniem odnośnie fabuły o wszechwiedzący, i jestem bardzo ciekaw jaka byłaby Twoja odpowiedź, bo ja który oglądałem jak do tej pory wszystkie sezony nie jestem w stanie mieć pewności jak pewna rzecz (cholernie istotna w całej historii) zostanie rozstrzygnięta.

"Mała poprawka. Gagi z "INSPEKTORA GADŻETA" były o tyle zabawne, że raz, iż bohater jest takim debilem i farciarzem, że trudno się z tego nie śmiać" Uwierz, że nie każdemu przypada taki humor do gustu. Dobrze, że użyłeś tutaj słowa "debil" bo właśnie humor i Inspektorze Gadżecie opiera się o to, że główny bohater to debil. Nie każdy będzie się z takich gagów śmiał. " Dodatkowo zawsze będę miał do niego sentyment" No o tym już wspominałem wcześniej. Do bajek które widziałeś w dzieciństwie masz sentyment i głównie dlatego te dzisiejsze produkcje tak blado przy nich wypadają.

Złośliwości możesz sobie schować. Relacje Adriena z ojcem są akurat bardzo często poruszane w odcinkach a wątek jego matki też jest bardzo istotnym elementem drugiego i trzeciego sezonu. Tutaj właśnie wychodzi Twój brak znajomości materiału. Nie obejrzałeś pozostałych sezonów i wypisujesz takie bzdury, że takie wątki zostały poruszone w zaledwie kilu odcinkach. Co do wątku miłosnego, to... ej w sumie też już się powyżej do tego odnosiłem, jest troszkę innych ciekawych wątków na których można się skupić i troszkę mi ręce opadają, że tak bardzo uzależniasz ocenę całego dzieła tylko na podstawie tego wątku. Tak naprawdę to w wielu dziełach masz coś podobnego i to nie tylko w dziełach skierowanych do dzieci. W Gwiezdnych Wrotach też w pewnym momencie dali wątek skrywanej miłości Sam do Generała O'Neill'a który ciągnął się przez kilka sezonów.

Na sam koniec powiem Ci tak. Wcale mi nie przeszkadza, że krytykujesz Miraculum. Ja wcale nie uważam, że jest to dzieło bezbłędne które nie mogłoby być lepsze. Przeszkadza mi to, że w gruncie rzeczy nawet nie wiesz co krytykujesz bo większości materiału nie znasz. Rozmowa jest ciężka, bo nie chce tu robić spojlerów a tak tłumaczyć Ci pewne kwestie tak bezspojlerowo jest ciężko, bo wiele spraw się komplikuje.

albertos25

Nie obchodzi mnie zdanie społeczności Filmwebu ani jakiekolwiek innej społeczności. Co mnie bowiem może obchodzić to, że komuś się nie podoba to, iż nie zachwycam się czymś, co wszystkich zachwyca? Ja mam prawo mieć inne zdanie i będę je miał, czy się to komuś podoba, czy też nie. I nie będę przejmował się twierdzeniem typu, że skoro nie widziałem całości, nie mam prawo wypowiadać się o jakimś dziele. Mam pełne do tego prawo i jeżeli Ci się coś nie podoba, to zapytam niegrzecznie: Co Ty tu robisz? Nie zapraszałem Cię do dyskusji. Sam do niej dołączyłeś, dlatego uszanuj to, że wyraziłem swoje zdanie i mam do niego takie samo prawo, jak Ty do swojego. Kapewu?

albertos25

Nie obchodzi mnie też żaden z Twoich argumentów, które są wyjęte nie powiem skąd. Mają zatem dla mnie wartość... znikomą, żeby nie powiedzieć gorzej. Mało mnie obchodzi całe show. Skoro nie umieli sprawić, abym ich polubił już w pierwszym show, nie mam ochoty dawać im kolejnej szansy. Poza tym, może i jest tak, jak mówisz, że są te wszystkie zalety, o jakich mówisz. Tylko odpowiedz mi na jedno pytanie: CO Z TEGO? Co z tego, skoro mimo wszystko fabuła wciąż donikąd nie zmierza i nic nie zapowiada, żeby było inaczej? Co mnie obchodzi, że jakieś tam postacie ciekawie się rozwinęły bądź nie? Co mnie to wszystko obchodzi, skoro fabuła wciąż ssie, bo powtarza się w nich ciągle to samo i temu nikt nie zaprzeczy, nawet najzagorzalszy fan? Dlatego guzik mnie obchodzą wyjęte z wicewersy argumenty. Żadne szczegóły nie poprawią serialu, dopóki on nie zacznie zmierzać do punktu kulminacyjnego. Porządny serial tak robi. Chyba, że to komediowa produkcja, która ma po prostu być zabawna. Tutaj tego nie ma. Próbują na siłę być poważni, ale efekty są znikome. I dla Twojej informacji, upewniłem się w tej kwestii, zanim wyraziłem swoją opinię. Dlatego mam do tej opinii pełne prawo i Ty nie masz prawa mi tego zabraniać. Dlatego jeżeli nie podzielasz mojego zdania, to proszę bardzo, wysłuchałem Cię, a teraz proszę, abyś się odczepił i nie narzucał mi swojego zdania. Ja jedynie wyraziłem swoje zdanie, Ty swoje. Wysłuchałem je, a teraz dziękuję, nie potrzeba mi kolejnych argumentów. Jak napisał pewien klasyk: mego zdania to nie zmienia. A Ty usilnie próbujesz mnie zmusić do skruchy. Przeliczysz się jednak, gdyż tej nie otrzymasz.

albertos25

Jeżeli zaś chodzi o wątek miłosny, mnie on interesuje przede wszystkim, obok wątku walki dobra ze złem. Zresztą sam serial wyraźnie pokazuje nam, że to najważniejsze dwa wątki. Tymczasem zamiast w jakikolwiek sposób rozwijać, twórcy zatrzymali je w miejscu początkowym, a zamiast tego rozwijają być może, bo wbrew temu, co piszesz, zapoznałem się z materiałem źródłowym i wiem doskonale, że te wątki poboczne wcale nie są należycie rozwinięte, a jeżeli nawet, to co z tego? Nie obchodzą mnie wątki poboczne, tylko główne. Poboczne są po to, aby historia była ciekawsza, a tymczasem, choć też są beznadziejnie rozwijane, to jednak więcej miejsca im poświęcono niż dwóm najważniejszym wątkom. Kto tak postępuje? Tylko idiota. Żaden porządne dzieło nigdy nie rozwijało wątków pobocznych kosztem głównych. Skoro ktoś tak robi, jest po prostu pozbawiony twórczego talentu. Zatem nie powinien wyrażać się artystycznie poprzez swoje dzieła. A raczej wrócić do podstawówki i nauczyć się, jak należy pisać porządne dzieła. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze każda książka czy film bądź serial zawsze, powtarzam ZAWSZE rozwijał głównie wątki najważniejsze. Nie poboczne, najważniejsze. Jeżeli zaś serial poświęca wątkom pobocznym więcej miejsca niż głównym, to znaczy, że zmieniły się trendy i teraz ilość liczy się bardziej niż jakość. A zatem szkoda na to mojego czasu. Zatem moja krytyka jest zasłużona. Skoro nie umieją być konsekwentni i nie umieją nawet posunąć fabuły do przodu, wiecznie stojąc w miejscu, od czasu do czasu coś tam rozwijając, co jednak nie wpływa w najmniejszym nawet stopniu na rozwój fabuły i popchnięcie jej do przodu, to zasłużyli na to, abym ich obrzuciłem błotem za zmarnowanie mi czasu i obietnice ciekawego serialu o zakochanych w sobie nastolatkach, walczących ze złem, których nie dotrzymali. Bo dając mi taką obietnicę swoimi licznymi zwiastunami, serial obiecywał mi rozwój postaci, rozwój fabuły i posuwanie się stopniowo do punktu kulminacyjnego. Ponieważ tego tutaj nie ma, czuję się oszukany. A zatem... Możesz sobie schować swoje argumenty, bo dotyczą tylko wątków pobocznych. Skoro nie dotyczą głównych, nie mamy o czym rozmawiać. To tak, jakbyś sobie wyremontował dom na zewnątrz, a wnętrze pozostało zdemolowane. A co do tego, że niejedna produkcja miała długo rozwijany wątek miłosny, to OK, ale... przynajmniej w końcu miały one swój punkt kulminacyjny. A tutaj wciąż nic nawet tego nie zapowiada, że już o realizacji zapowiedzi nie wspomnę. Temu zaś nie możesz zaprzeczyć, ani Ty, ani nikt, kto uwielbia ten serial.

A mnie bawi głupota Gadżeta, choćby z tego powodu, że wokół siebie widzę idiotów na wysokich stanowiskach, którzy mnie denerwują, bo ich głupota doprowadza do wielu szkód. Chcę chociaż trochę pośmiać się z idiotów, którzy nie są szkodliwi i mają mądrych ludzi wokół siebie, którzy pilnują, aby nie było szkód z powodu ich głupoty. Poza tym najważniejszy argument: wychowałem się na tej bajce. To jedna z bajek mojego dzieciństwa, powód wielu śmiechów, radości, inspiracja do zabaw na podwórku w szkolnym. Cokolwiek więc teraz nie wyprodukują, to już nie będzie nigdy to samo. Tego ducha nie oddadzą, nowe wersje Gadżeta animowane komputerowo już nie mają tego w sobie. Tak samo żaden inny serial animowany dzisiaj nakręcony nie będzie tak dobry jak seriale animowane z mojego dzieciństwa. Znaczy mogą być np. serial animowany "RONJA, CÓRKA ZBÓJNIKA", który pokochałem. Ale to dlatego, że oddaje ducha książki, którą kocham. Ale to Japończycy. Widać oni jeszcze coś dobrego umieją zrobić, zwłaszcza, jeśli biorą się za adaptacje klasyki literatury. A Amerykanie... Kochani Amerykanie, kochani Europejczycy... Ostatnio, za co się nie wezmą, to zawsze pompatyczne i beznadziejne. Przerost formy nad treścią. Efekciarstwo bez dobrej fabuły. Albo lepiej: zdziecinniałe bzdury dla rozkapryszonych nastolatek. Po prostu żal włączać telewizor, kiedy się takie coś musi oglądać, a jedyną alternatywą są wiadomości. Dlatego nie, dziękuję, ale nie zamierzam marnować na to więcej czasu i oburza mnie, że współczesna młodzież marnuje na to czas, a dawne doskonałe klasyki mojego dzieciństwa są powoli zapominane. Nie zasługują na to. Ludzie inteligentni i z poczuciem humoru i fantazją namęczyli się, aby je stworzyć i po co? Po to, aby ktoś wymyślił scenariusz godny dziecka z podstawówki i zrobił mu dobrą reklamę i dlatego też teraz zyskuje sławę? To sprawiedliwe Twoim zdaniem? Bo moim nie. I nigdy nie będzie.

Dlatego wyraziłem swoje zdanie i będę się go trzymał. I możesz sobie mówić, co chcesz. Ja zdania nie zmienię. Nawet jeśli uważasz, że nie mam prawa się wypowiadać. Mam pełne prawo, bo wbrew temu, co uważasz, zapoznałem się z tym, co zamierzałem skrytykować, poznałem też dokładnie wszelkie źródła i poznałem dość, aby powiedzieć, że nie chcę na to tracić więcej czasu. Proste? Proste. I nikt nie będzie mi mówił, że nie mam prawa do swojego zdania. Mam prawo i koniec pieśni. Znam masę lepszych bajek niż to coś. Nawet wśród nowych się takie znajdą, chociażby "LASSIE I PRZYJACIELE" z 2014. Dwa dobre sezony, każdy odcinek ciekawy i przyjemny, lekka fabuła, choć czasami bywa nieco gorzka, gdy poruszy się wątek czegoś smutnego z przeszłości. Ale przynajmniej serial wypełnia obietnicę. Daje mi to, co obiecał dać: lekką, niekiedy wzruszającą i często zabawną historię o dwójce przyjaciół i piesku Lassie, przeżywających ciekawe przygody. Wielka szkoda, że ten serial, który tak wielbisz, tego nie robi, bo obiecuje coś wspaniałego, a w najlepszym razie daje nam najwyżej coś przeciętnego.

kronikarz56

Przyznaj się, że nawet tego pierwszego sezonu nie obejrzałeś w całości. Próbowałeś wcześniej ze swoich oponentów zrobić jakichś fanatyków Miraculum, tymczasem jest zupełnie na odwrót. To Ty tutaj jesteś hejterem tej produkcji. Krytykujesz chociaż nie znasz materiału źródłowego. I tak nie zapoznałeś się i nie wmawiaj mi czegoś innego bo co chwilę widać jak mało wiesz o fabule.

"Temu zaś nie możesz zaprzeczyć, ani Ty, ani nikt, kto uwielbia ten serial." W kilku miejscach mi tak napisałeś, ale cały żart polega tutaj na tym, że właśnie mogę Ci zaprzeczyć. Jesteś najlepszym dowodem na to, że obejrzenie samych materiałów promocyjnych i opisów odcinków to zdecydowanie za mało aby mieć dobre rozeznanie w fabule. W całej rozmowie co chwilę się kompromitujesz, ale nawet nie wiesz, że się kompromitujesz bo masz za małą wiedzę aby móc to zauważyć.

"porządne dzieło nigdy nie rozwijało wątków pobocznych kosztem głównych." Główne wątki w Miraculum nic nie tracą na koszt wątków pobocznych, natomiast swoim twierdzeniem nie masz racji. Tak się składa, że twórcy filmów i seriali często eksperymentują z konwencją i często efekty tych eksperymentów bardzo dobrze się ogląda. Istnieją dzieła gdzie nawet nie masz takiego widocznego głównego wątku. Tak często bywa, że coś co wydaje się być głupim rozwiązaniem, na ekranie działa.

Podsumowując. No widzę, że do Ciebie nie dotrę, dlatego tym razem nawet nie próbowałem zagłębiać się w jakieś szczegóły. Aby zrozumieć jak bardzo słabo wygląda ktoś kto wypowiada się na temat dzieła które słabo zna musiałbyś się znaleźć kiedyś w odwrotnej sytuacji.

kronikarz56

Już nic związanego z Miraculum. Bo pytałeś kto rozwija postacie poboczne kosztem głównego bohatera. W sumie to kojarzę dwa takie dzieła.

Pierwszy to "Dragon Ball Z", gdzie znany z oryginalnej serii Goku nagle nie znajdował się w głównym centrum całej akcji. A to był martwy i przebywał w zaświatach, a to leciał statkiem i nie mógł dolecieć, a to odbywał trening na innej planecie.... . Taki zabieg sprawił, że inne postacie dostały więcej czasu na wizji.

Drugim takim dziełem jest "One Punch Man". Saitama który jest postacią trzonową i którego poznajemy jako pierwszego, wraz z rozwojem fabuły zaczyna być coraz mniej w odcinkach, a widzimy coraz więcej perypetii innych postaci. "One Punch Man" To w ogóle ciekawy przypadek. Przecież pomysł o zrobieniu bajki o bohaterze który każdego wroga pokonuje jednym ciosem wydaje się być wręcz samobójstwem. Mamy postać która już nie może stać się silniejsza a przez to nie za bardzo może się rozwinąć wraz z rozwojem fabuły. A jednak ktoś takie coś zrobił i ludzie to oglądają.

Nie wiem jakie masz zdanie o tych produkcjach (One Punch Man może nawet nie widziałeś), ale obie są hitami z mnóstwem fanów. Najlepszy dowód na to, że czasami warto podejść do tworzenia produkcji w sposób niestandardowy.

albertos25

Nie będę się przyznawał do czegoś, co jest nieprawdą. A Twoje głupie prowokacje na mnie nie działają. Pojmujesz to? A obrażanie mnie od hejterów jest poniżej Twojej godności. Nie umiesz nic lepszego wymyśleć przeciwko moim argumentom, to mnie obrażasz. Prosiłem, abyś mi dał spokój. Nie rozumiesz po polsku? Jeżeli chcesz do mnie pisać tylko po to, aby mi coś zarzucać, to wybacz, ale nie mam ochoty na rozmowy z kimś takim. Twoje zarzuty są bezpodstawne. Powiedziałem, że widziałem, to znaczy, że widziałem. A to, iż Tobie się wydaje inaczej, to już nie moja wina. To Ty się kompromitujesz, człowieczku. Co Ty myślisz? Że mnie sprowokujesz? Że mnie obrazisz? Ja Twoją opinię posiadam w głębokim poważaniu. Nie możesz mnie nią zranić, do czego wyraźnie zmierzasz.

kronikarz56

A co mam myśleć? Nawet ktoś kto po obejrzeniu 5 odcinków stwierdził, że wątek relacji Adriena i jego ojca wydał się ciekawy a Ty piszesz jakby ten wątek był poruszony tylko w dwóch odcinkach.

Już Ci wcześniej Hypno_Gold zwracał uwagę, że wyrażasz się w taki sposób, że ktoś kto lubi tę produkcję może się poczuć osobiście obrażony przez sposób w jaki się wypowiadasz a teraz masz wielkie pretensje o zarzut o hejt. Twoja krytyka jest dla mnie nie konstruktywna (powody wymieniałem już wyżej) co jest właśnie dla mnie podstawą do nazwania Ciebie hejterem.

Jeśli nie masz ochoty na rozmowy ze mną to czemu mi odpisujesz? I mylisz się, wcale nie zależy mi na sprowokowaniu Ciebie. W całej rozmowie chodziło mi tylko o to abyś nie wystawiał opinii na temat czegoś co znasz tylko pobieżnie

albertos25

Wobec tego źle to odebrałeś. Wypowiadałem się o tym w taki sposób, że po prostu na multum odcinków wątek ten zawiera o wiele mniej miejsca niż powinien. Przynajmniej moim zdaniem. Kto uważa inaczej, jego sprawa. Dla mnie wątek ten jest po prostu niedopracowany tak, jak być powinien.

Nie życzę sobie, abyś nazywał mnie hejterem. To, że można zrozumieć moją krytykę jako hejt nie znaczy, że nim w rzeczywistości jest. Bo nie jest. Po prostu jest obrzuceniem błota tego czegoś, co zamula współczesnym dzieciakom mózg i sprawia, że pogardzają oni potem tymi produkcjami, które powstały kiedyś i były o niebo lepsze. Boli mnie to, że kiedyś to były hity, a dzisiaj przez takie coś są to zapomniane produkcje. Więcej, one są pogardzane, a na to nie zasługują. Pytam się, dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo telewizja serwuje nam papki zamiast porządnego dania. I to jest właśnie taka papka. Dla mnie... Kto uważa inaczej, jego sprawa. I nie ma to być konstruktywna krytyka, ponieważ konstruktywna krytyka ma za zadanie poprawieniu jakiegoś dzieła. A ja nie chcę tego poprawiać. I tak nie mam wpływu na jego rozwój, to raz. A dwa, że najchętniej bym go po prostu usunął z kart historii, żeby nigdy nie istniał. Podobnie jak inne papki serwowane dzisiaj dzieciakom, przez które stopniowo wszystko, co było dobre przed laty i wciąż jest dobre, zostaje zapomniane. Możesz to nazywać hejtem. Ale to jest jedynie apel do tego, aby nie zachwycać się bezmyślnie tym czymś. Lubić można, ale zachwycać się? To już przesada.

Po to odpisuję, żeby nie pozwolić sobą pomiatać. Milczenie oznacza zgodę, a ja nie zgadzam się na to, abyś mnie obrażał. Dlatego też odpisuję. A co do mojej oceny, będę ją wystawiał, komu tylko zechcę i na jakiej podstawie tylko mi się będzie podobać. Od tego przecież ta strona jest. Nienawiści nie sieję. Do zamieszek i rasizmu czy innych rzeczy nie zachęcam. To czego ode mnie chcecie? Że mnie ściska, gdy widzę takie coś, co obraża moją inteligencję, to wykrzyczę to. I dziwi mnie, że można coś takiego podziwiać, będąc dorosłym i podobno mądrym człowiekiem. Podobno, bo skoro dorosły zachwyca się czymś takim, to jego iloraz inteligencji jest mocno osłabiony. Kiedyś ludzi zachwycało prawdziwe piękno i dzieło, do którego stworzenia trzeba było się wysilić. Teraz zaś nie trzeba włożyć wiele wysiłku, wymyślisz coś pełne efekciarstwa i tego, co obecnie w modzie, a wszyscy to kupią. Bo ludzie są głupi. Dlatego przyjdzie głupi i kupi. A tacy jak Ty, tylko rynek głupoty napędzają.

A poza tym naprawdę uważasz, że abym miał prawo do oceny, muszę całość tego g...a obejrzeć? Naprawdę? Tylko wtedy będę miał prawo głosu? Mylisz się. Mam pełne prawo wypowiadać się o tym, kiedy tylko mi się będzie podobało. Nikogo tu nie zamierzam obrażać, ale siebie też obrażać nie pozwolę. Hejtu nie głoszę, raczej pochwałę zdrowego rozsądku, którego tutaj nie dostrzegam. Nie rozumiesz, że tacy jak Ty napędzają tym beznadziejnym twórcom rynek i przez takich jak Ty takie beztalencia będą wiecznie zarabiać miliony? A porządni artyści, wymyślający coś naprawdę dobrego, będą biedować i nikt o nich nie usłyszy, a jeśli już, to mała grupka ludzi? Tak to właśnie wygląda. Mimowolnie szkodzisz tym, którzy naprawdę zasługują na pochwałę za swoją twórczość. Ty i Tobie podobni. Nie mogę stać bezczynnie, gdy takie coś się dzieje. Dlatego piszę wprost to, co uważam w tej sprawie. Nie zamierzam obrażać fanów tego serialu. Zamierzam za to kpić sobie z tych, którzy rozpływają się w zachwytach nad tym czymś, co mógłbym wymyślić dziesięciolatek. Rozumiem bowiem lubienie takiej papki, bo na krótką metę da się nawet lubić. Ale zachwyty? Podziw? Wychwalanie pod niebiosa? Zażarta obrona jest pod Jasną Górą? To już przesada.

albertos25

"Główne wątki w Miraculum nic nie tracą na koszt wątków pobocznych, natomiast swoim twierdzeniem nie masz racji. Tak się składa, że twórcy filmów i seriali często eksperymentują z konwencją i często efekty tych eksperymentów bardzo dobrze się ogląda." - I tutaj właśnie pokazujesz, jak ograniczonym i małym człowiekiem jesteś. Co mnie obchodzi, że twórcy eksperymentują z konwencją? Co z tego, że często się to dobrze ogląda? Mnie się dobrze nie oglądało i co? Nie mam prawa tego powiedzieć, bo jaśnie pan uważa, iż nie mam do tego prawa?

"Istnieją dzieła gdzie nawet nie masz takiego widocznego głównego wątku". Wiem o tym, i to bardzo źle. Takie dzieła dowodzą, że artysta jest osobą niepoukładaną i niezdecydowaną, sam nawet nie wie, czego chce. A ja takich dzieł nie mam ochoty poznawać. I mam do tego pełne prawo. I mam pełne prawo zmieszać to z błotem, skoro zawiodłem się na tym dziele. Rozumiesz to, człowieczku? Mam do tego pełne prawo. I nie mam ochoty słuchać z tego powodu obelg.

"Tak często bywa, że coś co wydaje się być głupim rozwiązaniem, na ekranie działa". Dla kogo to działa na ekranie? Dla Ciebie? To może dla Ciebie to działa. Dla mnie nie i mam prawo to powiedzieć, rozumiesz to, człowieczku? Dlatego nic Ci do mojego zdania. Zaznaczyłem, to Tylko moja opinia. Jest krytyczna i taka pozostanie. Nic nikomu do niej. Kto się z tym nie zgadza, ten ma też do tego prawo. Ale nie obrażaj mnie, bo ja nie obrażam Ciebie, że uważasz za arcydzieło coś, co ja uważam za chłam.

Jeśli mowa o tych przykładach, to nie znam tych seriali anime. Nie wypowiadam się więc o nich. Czy są głupie? Nie wiem. Czy są dobre? Nie wiem. Nigdy jakoś nie były w stanie mnie zainteresować. Widziałem tylko fragmenty i za dużo w nich było przemocy. I postacie nazbyt agresywne. Nie zainteresowało mnie to wtedy, gdy byłem dzieckiem, gdyż nigdy nie lubiłem seriali z przesadną agresją. A potem jakoś nie umiałem się tym zainteresować. Próbowałem o tym czytać, ale nie zaciekawiło mnie to. Obejrzeć odcinek czy dwa, też nie dało to efektu. Dlatego te przykłady źle dobrałeś, ponieważ tych seriali nie znam, o nich nic powiedzieć Ci nie mogę.

A co do argumentu, że ludzie oglądają... To wiesz co? Wsadź sobie wiesz gdzie taki argument. Ludzie oglądają barachła, w których fabuła jest idiotyczna, przemoc na porządku dziennym, a bluzgi padają co pięć minut. I co? Też powiesz, że w tych dziełach jest coś pięknego, bo ludzie to oglądają? A co to za argument? Ludzie dla zabawy w średniowieczu oglądali biczowanie ludzi pod pręgierzem i co? Też powiesz, że w tym było coś, bo ludzie to oglądali? Ludzie to oglądali, bo ludzie to w dużej mierze prymitywy. Większa cześć ludności tego świata to prymitywy. Bawi ich przemoc, bluzgi i ludzkie cierpienie, krew na ekranie, gwałtu i chamstwo, byleby się coś działo, a jak nie ma tego, to historia jest za cukierkowa. Uważasz, że tacy ludzie są odpowiedni do tego, aby decydować o tym, co jest sztuką, a co nie? Bo ja tak nie uważam. Przez takich ludzi jest na świecie więcej agresji, przemocy i nienawiści, a potem młodzież to ogląda i dla zabawy zabija swoich kolegów, gwałci koleżanki itd. A dlaczego? Bo chcą zobaczyć, jak to jest. A wszystko przez to, że prymitywy tworzą filmy dla prymitywów. I rasa prymitywów się rozrasta, a efekty tego mamy cały czas i są coraz gorsze. Dlatego nie przyjmuję argumentu w postaci, że ludzie to chcą oglądać, więc to jest dobre. Zwymiotuj na podłogę, nagraj o tym filmik i zrób dobrą reklamę, a zobaczysz, ilu ludzi będzie chciało to oglądać. Też mi powiesz wtedy, że to dobre?

Dlatego do mnie nie dociera to, że skoro bajeczka o Biedronce i Czarnym Kocie jest popularna, to musi być dobra. Dla mnie jest żałosna i mam prawo do tego zdania. Możesz mi wierzyć, że wysiliłem się, aby poznać tę produkcję, a że mnie nie zachwyciła, to moja sprawa. Nic Ci do tego. Nie podzielasz mojego zdania, masz do tego prawo. Ale nie prowokuj mnie, bo nic na tym nie zyskasz. Poza tym, jestem na to odporny.

A co do tworzenia produkcji niestandardowych, to powiem tak: wszystko w granicy dobrego smaku. I wszystko musi mieć ręce i nogi. Nawet niewinna bajeczka dla dzieci. W tej bajce dostrzegam tylko utarte schematy i jeden wielki chaos bez ładu i składu. Jeżeli Ty dostrzegasz coś więcej, gratuluję. Ja jednak dostrzegam tylko to i musisz to zaakceptować. Tak jak i to, że mam prawo to skrytykować, a Ty nie masz prawa obrażać mnie za to, iż posiadam zdanie inne niż większość tzw. społeczeństwa. Poza tym... To zbrodnia mieć inne zdanie niż tzw. większość?

kronikarz56

Słowa hejt i hejter mają może i negatywny wydźwięk, ale obraźliwe nie są. Odnoszą się one do sposobu argumentacji a nie do człowieka. Twoja krytyka w moich oczach ma jeden z głównych czynników hejtu a chodzi mi o brak merytoryki. Tak więc nazwy hejter tutaj cofać nie zamierzam, tym bardziej, że.....

"Nikogo tu nie zamierzam obrażać" Ta, tylko co chwilę mi tutaj próbujesz dopiec. Niby nie używasz żadnych wulgaryzmów i obraźliwych słów, ale cały czas próbujesz dać mi do zrozumienia jaki głupi jestem. Ja Cię naprawdę tym określeniem hejter nie zamierzałem obrażać, natomiast widzę, że teraz to Tobie bardzo zależy aby obrazić mnie. Gdybyś był taki w porządku to byś tylko domagał się wyjaśnień/przeprosin, ale to Ci ewidentnie nie wystarcza. Musisz mi pokazać jaki ty Ty jesteś mądry i mądre dzieła oglądasz, a ja to jestem ten głupi i oglądam głupie dzieła.

Darowałem sobie czytanie większości Twojego drugiego komentarza bo w pierwszym już zauważyłem jakieś Twoje osobiste wymysły na temat otaczającej Cię rzeczywistości.

albertos25

Choć szkoda mi czasu na Ciebie, odpowiem Ci, abyś nie miał satysfakcji, że masz ostatnie zdanie w tej sprawie. Obraziłeś mnie tym, że zasugerowałeś mi, iż niby wypowiadam się o czymś, czego nie znam, co jest nieprawdą. I jeszcze tym, że odmawiasz mi prawa do krytyki czegoś, co mi się nie podoba i nie tylko nie uszanujesz mojego zdania, ale próbujesz dowieść mi praktycznie najgłupszymi nawet argumentami, że się mylę i moje zdanie jest nic nie warte. A co do nazwania mnie hejterem, to już był szczyt wszystkiego. Z tego też powodu, cokolwiek byś teraz nie napisał, mnie niczym nie przekonam. Dotąd jeszcze mogłeś nawet to zrobić, choćby w części, ale teraz straciłeś na to szansę. A co do mojej rzekomej wyższości, którą rzekomo próbuję okazać, to źle wszystko odbierasz. Sam widocznie czujesz się gorszy ode mnie i dlatego próbujesz mi wmówić, że tak do Ciebie mówię. Poza tym odczep się już i skończ ten temat, dobrze? Nie przekonasz mnie. Mam prawo do swojej opinii. I co Ci do tego? Płacą Ci za obronę tego serialu?

kronikarz56

Dobra kończymy prywatną wojenkę bo wzajemne docinki to odejście od tematu a ja nigdy nie lubiłem jak widziałem w komentarzach kłótnię dwóch użytkowników co pisali nie na temat jaki dotyczył wątek. Odniosę, się jeszcze na pewno do tej rzekomej kradzieży widzów starszych bajek przez Miraculum, ale już nie dziś bo to trochę pisania.

albertos25

No i bardzo dobrze. Prywatna wojenka nie jest nam potrzebna. Jeśli zaś chodzi o tę kradzież, to niestety, ale taka jest prawda. Nowe bajki puszczają w telewizji i młode pokolenie dzieciaków zna tylko te nowe. Starych zaś prawie nie puszczają lub ewentualnie tylko klasyki i to tylko na niektórych kanałach. Także młode pokolenie dzieciaków nawet nie mają gdzie poznać tych bajek. I nie mają w jaki sposób ich pokochać, a szkoda, bo one są tego warte.

kronikarz56

Ok, tak jak pisałem odniosę się do tych kradzieży. Dobrze, że przyznałeś, że klasyki puszczają, bo tak faktycznie jest. Wiele starych produkcji jest cały czas gdzieś puszczana. Natomiast co z tymi na które faktycznie rzadko trafić? To jest kilka czynników dlaczego niektóre bajki nie są już puszczane:

1. Starzenie się produkcji. Tak jak i normalne filmy, bajki też potrafią się starzeć. Może tu chodzić o kwestię wizualną (chociaż ta kwestia jest w przypadku bajek mniej istotna niż przy normalnych filmach), a może chodzić tutaj o starzenie się pewnych motywów. Podam przykłady aby było jaśniej. Clark Kent jest reporterem w gazecie. Bycie reporterem w gazecie ma zupełnie inny prestiż w czasach obecnych, niż w czasach kiedy stworzono postać supermena. Inny przykład mamy w, często pojawiającej się w tej dyskusji, "Czarodziejce z Księżyca". Komunikatorki jakie Luna dała wojowniczką aby mogły się, ze sobą kontaktować w czasach naszego dzieciństwa mogły robić duże wrażenie. Nikt czegoś takiego nie miał, obecnie w erze wszechobecnych smartfonów już takiego wrażenia nie robią. Tak więc to co nam wydawało się dobre, dzieciom żyjącym obecnie może wydać się przestarzałe. Oczywiście w odpowiedzi na to, niektóre hity są odświeżane, ale ten proces wychodzi różnie. Sam pisałeś wyżej, że nowy "Inspektor Gadżet" nie za bardzo Ci się podoba, więc wiesz o czym tu piszę. Chociaż z drugiej strony, nie można tak do końca demonizować zabiegu odświeżania, bo wielu dziełom on faktycznie pomógł.

2. Kontrowersyjne treści. Tutaj głównie dostaje się dziełom azjatyckim bo to w nich się takowe znajdują. W "Dragon Ball" mamy sporo brutalności, ale także niektórzy bohaterowie są kontrowersyjni, dajmy na to taki "Genialny Żółw" który jest strasznie zboczony. W Czarodziejce to mamy takich kontrowersji od groma. Homoseksualni bohaterowie, niby czasy mamy takie, że to już nie powinno nikogo razić, ale tak naprawdę to na niektórych ludzi ta tematyka działa jak płachta na byka. Mamy tu też brutalność, i śmierć. Oczywiście, śmierć jest taż pokazywana w dziełach z naszego kręgu kulturowego, ale w dziełach azjatycki jest ona pokazana bardziej dosadnie, wraz z tym cierpieniem jakie towarzyszy przy umieraniu. I tak kiedyś puszczali te dzieła w telewizji, ale poddawali je cenzurze. Zmieniali dialogi, wycinali sceny, w przypadku Czarodziejki to nawet kilku odcinków wcale nie puścili. W dzisiejszych czasach to by nie przeszło.

3. Zmiany w działaniu mediów. Dzisiaj spawy wyglądają inaczej niż wtedy kiedy byliśmy dziećmi. Kiedyś to leciała wieczorynka na jedynce, na Polsacie z rana w weekendy czarodziejka, na RTL "Dragon Ball", Programy dla dzieci były w normalnych telewizjach o określonych porach. Teraz dużo się zmieniło, bo bajki są puszczane na specjalnych kanałach dla dzieci, gdzie na okrągło przez całą dobę coś leci. Czysto teoretycznie jest więc lepiej z dostępem do bajek, ale pewne produkcje wbrew pozorom mogły na tym ucierpieć. Te kanały na których lecą bajki są powiązane z konkretnymi wytwórniami bajkowymi, a co za tym idzie zobaczysz na nich tylko bajki będące jakoś powiązane z daną wytwórnią. I tu znów dostaje się dziełom azjatyckim, bo najwięksi gracze na rynku to w zasadzie amerykanie.

4. Prawa autorskie, niektóre dzieła mają niejasną kwestie jeśli o nie chodzi, a to też często szkodzi produkcjom.

I to tyle. Jak czesz się jakoś odnieś do tego co tu napisałem to proszę bardzo. Ja w sumie ten wątek uważam za zamknięty i nie zamierzam już nic dodawać. Odezwę się jeszcze z tym porównaniem Czarodziejka - Miraculum, ale też chyba będę zmierzał do zakończenia.

albertos25

Na szczęście pewne klasyki są jeszcze puszczane, chociażby co jakiś czas leci kilka dobrych seriali animowanych Disneya z czasów mego dzieciństwa, głównie "GUMISIE", "TIMON I PUMBA" czy "CHIP I DALE". Puścili też parę odcinków "MAŁEJ SYRENKI", choć uważam, że to i tak za mało. Niektóre bajki zaś puszczają z nowym dubbingiem i to odbiera mocno klimat, który panował w tych bajkach, gdy oglądaliśmy je za dzieciaka. Głównie dotyczy to takich bajek jak "KACZE OPOWIEŚCI". Jakoś nie lubiłem wersji z nowym dubbingiem, bo dla mnie zawsze prawdziwy Sknerus to był Eugeniusz Robaczewski i nikt go nie przebije.

To rzeczywiście fakt, produkcje się starzeją, bo świat idzie do przodu. Nie mówię, że to źle, ale rzeczywiście dla wielu dzieciaków to by były bajki dość przestarzałe. Takie komunikatory od Luny dzisiaj nie robią wrażenia, bo mamy smartfony. A w naszym dzieciństwie to rzeczywiście był kiedyś naprawdę wielki gadżet, spełnienie marzeń. No, ale jeśli chodzi o "CZARODZIEJKĘ Z KSIĘŻYCA", to pierwszy sezon puścili na TV4 ze znaczkiem od 12 roku życia i jest w porządku. Pewne anime po prostu powinni znowu puścić, ale o późniejszej porze i oczywiście z oznaczeniem, iż to dla starszego widza. No i oczywiście sezon 1 tego anime był z nowym lektorem i lepszym tłumaczeniem. Niech tak zrobią cały serial, to by było coś. I mogliby puścić wiele genialnych anime np. "GENERAŁ DAIMIOS" czy "ZORRO", to były dopiero anime. Oczywiście dla starszych widzów, ale... niech puszczają to na kanałach dla nieco starszej widowni. Wspomniałeś też o RTL7, tam też było sporo fajnych bajek. Chociażby "WEZYR NIC-PO-NIM". Dlaczego już go nie nikt nie wyemituje? To była super bajka, na poziomie Asterixa, zresztą jej twórca też był twórcą Asterixa. A Asterix co jakiś czas puszczają, a Wezyra już mało kto pamięta. A kojarzysz Bajkowe Kino na TVN? Tam też super bajki leciały. Część z nich można wciąż obejrzeć w całości, inne zaś niestety tylko w części, bo zachowało się tylko kilka odcinków. A inne w ogóle. A tak bym niektóre z nich znowu obejrzał, zwłaszcza "PRZYGODY BOSCO". Znalazłem je w wersji z lektorem, a była przecież wersja z dubbingiem. Czemu nikt tego nie puszcza i nie udostępnia w necie starszym widzom? Albo "HUTCH, MIODOWE SERCE". Albo też "NIEZWYKŁE PODRÓŻE SINDBADA ŻEGLARZA". Boże, to były dopiero bajki. Człowiek wracał rowerem ze szkoły do domu, po południu zasiadał przed telewizorem i oglądał kolejne super bajki. Jedne były zwariowane, inne były poważniejsze, ale wszystkie ciekawe. A niektóre były takie, że sprawiały, iż szybciej dojrzewaliśmy. Pamiętasz może "WODNIKOWE WZGÓRZE"? Albo klasyk nad klasyki, jeśli chodzi o bajki o zwierzętach, czyli "ZWIERZĘTA Z ZIELONEGO LASU"? Czemu tego nikt nie puszcza dzisiejszej publice? Wiem, pewne sprawy się zestarzały w bajkach, ale pewne z kolei pozostały uniwersalne. Poza tym... Niech puszczają je choćby tym, co dorastali na nich. Na pewno wielu by powróciło jak za dawnych lat w zaczarowany bajek świat.

Rozumiem, zamieszanie z prawami autorskimi. Ale tak czy siak, strasznie mi wiele tych klasyków, które obecnie są zaginione brakuje. A chciałbym je obejrzeć i to w całości, a niektóre nie można obejrzeć w ogóle, a inne tylko okrojone. Żal. To też prawda, że niektóre odnowione wersje starych klasyków są dobre i wychodzą serii na plus. Ale w porównaniu z klasykiem zwykle wypadają gorzej. Najlepszy przykład to "INSPEKTOR GADŻET". Kto co lubi, ale jakoś komputerowy Gadżet do mnie nie przemawia. Podobnie "KSIĘGA KSIĄG". Dobry serial, ale jakoś moje serce podbiła "SUPER KSIĘGA", anime urocze i sympatyczne, a przy okazji pouczające. W podobny sposób były nakręcone takie bajki jak "OPOWIEŚCI BIBLIJNE" Hanny Barbery albo "OPOWIEŚCI Z KSIĘGI CNÓT". A wracając do odnowionych wersji, nie umiem się przekonać do nowej wersji "KACZYCH OPOWIEŚCI". Klasyk się zestarzał, to prawda, ale jakoś... Więcej ma w sobie godności i szacunku niż to, co zrobili w nowej wersji. Nie powiem, kilka pomysłów tam mieli lepszych od oryginału, ale nadal oryginał rządzi. Albo taki klasyk jak "DENVER: OSTATNI DINOZAUR". Widziałem fragmenty nowej wersji i szok... To nie to, co pokochałem w dzieciństwie. Po prostu żal mi, że to wszystko, co tak kochałem w dzieciństwie, dzisiaj jest zapominane. Ale zniósłbym to jakoś, gdyby to wszystko dało się odnaleźć w całości w necie. Niestety, część z tego już nigdy nie zdołam obejrzeć.

A te kanały dla dzieciaków, co bajki lecą na okrągło, to nie wiem, czy dobry pomysł. Bo w ten sposób dzieciaki tylko w telewizor się gapią, nie chcą robić nic innego. A kiedyś, jak słusznie zauważyłeś, bajki leciały na TVP 2, TV POLONIA, TVP REGIONALNA, RTL 7 i POLSAT, a potem też i TVN, który o ile dobrze pamiętam, był o wiele młodszą stacją od tych pozostałych i później zaczął emitować też bajki w ramach tzw. Bajkowego Kina. No i dodaj jeszcze CANAL +, rozkodowany na kilka godzin i puszczający fajne bajki Warner Bross. Siadaliśmy wtedy i oglądaliśmy, a potem szliśmy na podwórko i bawiliśmy się w to, co oglądaliśmy w telewizji. Gdzie te czasy? A mnie teraz zostaje wyszukiwać klasyków i cieszyć się jak dziecko, gdy jakiś odnajdę. Ostatnio znalazłem "TAJEMNICZE ZŁOTE MIASTA" i to o dziwo, w całości. Kojarzysz? Kolejny prawie dziś zapomniany klasyk.

kronikarz56

W końcu znalazłem komentarz z opisem wątku miłosnego!
Oczywiście jest on nijaki, Adrien nie wiem czy w ogóle się domyśla że Marinette czuje do niego miętę...
Jednak już pomijając to, uważam, że Marinette powinna kochać się w Nino,a w Adrienie Alya!
Bo niestety Alya i Nino wyglądają jak rodzeństwo, nie jak para...
Chociaż oczywiście w sumie to wisienka na torcie przywar:-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones